Z historii pornografii – termin, który nie istnieje

Z historii pornografii – termin, który nie istnieje

W ramach edukacyjnej niedzieli kilka faktów z historii pornografii. Tekst jest fragmentem mojej pracy dyplomowej „Peep-show jako przykład teatru po(r)nowoczesności – rekonesans”.

W 600 roku p.n.e., w Atenach, Solon założył pierwszy opodatkowany burdel. Taksa była wyjątkowo niska – przybytek powstał dla użytku publicznego. Można w nim było skorzystać z usług pornae, czyli prostytutki-niewolnicy zakupionej przez państwo wyłącznie do celu zaspokajania seksualnych życzeń ateńczyków. Pornae wystawiano nagie na widok publiczny – klienci domu uciech mogli przebierać dowoli w zagranicznym towarze. Dziewczyny za swoje usługi otrzymywały zapłatę, od której odprowadzały podatek. Choć wkręcone w tryby państwa-miasta, do końca pozostały kimś gorszym w społeczeństwie – niewolnicami z zewnątrz, obcymi. Są to pierwsze istniejące dane, którymi można posłużyć się, opisując machinę seksbiznesu.

Pornae – prostytutka, grapho – pisać. Historia pierwszego odnotowanego, legalnie działającego domu publicznego potwierdza więc znaczenie terminu „pornografia” – pisanie o nierządnicach1. Po raz pierwszy, w pełnym brzmieniu pojęcie to pojawia się w roku 1769, gdy Restif de la Bretonne publikuje książkę pt. Le Pornographe (Pornograf, czyli ten, który pisze o kobietach trudniących się prostytucją2). Jego praca wywodzi się z nurtu libertynizmu, otwarcie proklamującego swobodę w podejściu do nagiego ciała i seksu. Chwilowo wrócę jednak do wieku XVI, by przywołać pewien istotny fakt z historii pornografii. Wówczas humaniści stworzyli rodzaj pornograficznego podręcznika, przeznaczonego wyłącznie dla wąskiego, wykształconego grona odbiorców. Przedmiotem rozważań pracy byli lokalni politycy, a dokładniej – analizy ich życia seksualnego z zastosowaniem właściwej dla tej sfery terminologii. Kompendium to stało się prekursorem gatunku, nazwanego później „pornografią polityczną”3. Lynn Hunt wskazuje również na osobliwy związek pornografii z demokratyzacją społeczeństwa – o ile początkowo (w wieku XVI i XVII) pisano wyłącznie dla elitarnego, arystokratycznego, a przede wszystkim – męskiego odbiorcy, tak wiek XVIII pozwolił z impetem wkroczyć pornografii do niemal każdego domu. Miało to związek z wydarzeniami Rewolucji Francuskiej, której głównymi hasłami były wolność i równość. Z jednej strony – satyry pornograficzno-polityczne w gazetach codziennych, z drugiej – hasła wolności i równości, przed którymi nie mogła umknąć żadna dziedzina życia. To, co niegdyś elitarne, miało stać się bliskie masom4. Dopiero ostatnie lata XIX wieku ostatecznie wiążą pojęcie pornografii z obscenicznością5. Nie oznacza to jednak, że do tego czasu nie występowały zjawiska – mam na myśli zarówno literaturę, jak i sztuki plastyczne – które można by tym terminem określić. W Europie od czasów Renesansu aż po Rewolucję, pornograficzne obrazy służyły generalnie dwóm celom, z których pierwszy jest dość oczywisty – było nim wywołanie podniecenia u odbiorcy. Drugi zaś, dzięki zastosowaniu „szoku seksualnego”6, pozwalał skrytykować i skarykaturować autorytety religijne lub polityczne7.

Badacze zjawiska podkreślają częstokroć, iż do około XIX wieku obsceniczne pisanie znacznie przeważało nad obrazami. Dopiero od dwóch stuleci można mówić o dominacji obrazu w dziedzinie pornografii. Ów fakt wiąże się z rozwojem fotografii stetoskopowej, a konkretniej – wynalezieniem fotoplastykonu8.

To krótkie rozpoznanie historyczne niech będzie wstępem do rozważań: dlaczego pornografia de facto nie istnieje? Same przedstawienia pornograficzne, podlegające nota bene regulacjom prawnym, często nie były tym słowem określane. Andrzej Rodan w swojej pracy Historia erotyki. Pornografia wspomina między innymi Kodeks Karny Rzeszy Niemieckiej z 1871 roku, gdzie karze podlega rozpowszechnianie, przechowywanie i zachwalanie „wizerunków lub odtworzeń nierządnej treści”. Czasem nie musiały one nawet owej „nierządnej treści” przedstawiać – by kogoś oskarżyć wystarczało, by dany materiał „silnie obrażał poczucie wstydu”9. Inne przykłady unikania nazewnictwa to: „bezwstydne utwory lub wizerunki”, „sprośne ryciny”, „literatura niemoralna”, „nierządne pisma”, „obscenizm”, „publikacje sprośne”10. Wszystkie one potwierdzają zatem myśl Rodana: rzeczywiście, nie ma problemu z ustaleniem etymologii wyrazu „pornografia”, trudności pojawiają się w ustalaniu jego dosłownego znaczenia. Dopiero w 1923 roku Liga Narodów zwołała w Genewie konferencję, której celem było ustalenie uniwersalnej definicji pornografii oraz znalezienie środków zapobiegawczych do powstrzymania „fali sprośności”. Konferencję zakończono wnioskiem, iż samo pojęcie ma tyle znaczeń, ile jest grup społecznych, obyczajów, religii, umysłowości. Żaden z uczestników nie potrafił bowiem przekonująco dla innych wyjaśnić omawianego terminu11. Podsumowując: pornografia nie istnieje zewnętrznie i namacalnie – jej byt jako takiej warunkuje wyłącznie oko i umysł patrzącego. Słowem: „Nic nie jest pornografią per se12. Samo klasyfikowanie poszczególnych przedstawień opiera się wyłącznie na subiektywnej opinii cenzora, którego problem polega na tym, iż zmuszony jest wypowiedzieć się za większą zbiorowość, nie mogąc przy tym przejawiać zbytniego konserwatyzmu ani zbytniej pobłażliwości13.

Pornografię trudno więc sklasyfikować przez wzgląd na szereg zjawisk. Raz jeszcze należy podkreślić: każdy człowiek ma własne wyobrażenie na temat tego, co już jest pornografią, a co jeszcze nie. Ciekawostkę może tu stanowić odkrycie przez naukowców związku pomiędzy wykształceniem i doświadczeniami seksualnymi a oceną pornograficzności. Otóż dowiedziono, że im niższe wykształcenie oraz mniejsza rozpiętość doświadczeń danej osoby, tym surowsza jest dokonywana przez nią ocena widzianej sytuacji związanej ze sferą erotyczną, a sformułowania „stymulujące seksualnie” oraz „pornograficzne” są częstokroć dla niej jednoznaczne14. Zatem kodeks obyczajowy, według którego dokonuje się klasyfikacji jest zmienny – to grupa przypina łatkę „obscena”. Częstokroć to określenie zyskuje, zależnie od kręgu kulturowego, właśnie seksualność, która sama w sobie nie jest obsceniczna. Co za tym idzie – określenie tego, co obraża moralność jednostek, bądź zbiorowości jest awykonalne. Sam stosunek do seksu uwarunkowany jest przez czynniki zewnętrzne (ideologia, religia itp.). Jeżeli seksualność ulega stłumieniu, ulega mu również odbiór przedstawień takiej treści. Najważniejszy wniosek jest jednak następujący: pornografia funkcjonuje zawsze w kontekście. Jako dowód niech posłuży ten oto przykład – penis we wzwodzie w podręczniku anatomii u adeptów medycyny z reguły nie wywołuje podniecenia, pokazany przez ekshibicjonistę – będzie czymś gorszącym. Dalej:

„na plaży dla nudystów [wzwiedziony penis – NG] jest rzadkością, podczas pracy przeszkodą, sztuką na indyjskiej rzeźbie, symbolem jako afrykański posążek boga płodności, nietaktem w gazecie codziennej, w czasopiśmie pornograficznym standardem i sztandarem, w sytuacji zaś intymnej czymś zadowalającym” 15.

Pewne jest jednak to, że pornografia istnieje z zamiarem podniecania – jednak bez pewności, czy je wywoła. W polskim Kodeksie Karnym zdefiniowano ją następująco: „Pornografia ma na ceku podniecenie pobudliwości płciowej człowieka”. Z drugiej zaś strony, oświadczenie: „to mnie podnieca, więc to jest porno!” nie będzie tu prawomocne16. Istnieją bowiem dowody, że pornografia rozumiana jako coś, co danego człowieka podnieca, może czaić się w najmniej spodziewanych miejscach. Seksuolodzy dowiedli bowiem, że:

„podniecenie seksualne może wywoływać nawet siedzenie w kościele, poddanie się egzaminom, szybka jazda samochodem […]. Nawet pozornie niewinny cytat […]: ˵czyszczę moją szufladę na warzywa˶ – też może okazać się mocno pornograficzny. Bo [w ten sposób pojmowane – NG] porno jest wszędzie. Wystarczy tylko uważnie patrzeć.”17

Należy zatem dopowiedzieć, że przedstawienia pornograficzne wykorzystują obraz – ruchomy lub zdjęcia, słowa – mówione i pisane, dźwięki oraz rzeźbę, ale ich najistotniejszym wyznacznikiem jest przedstawianie zachowań seksualnych ludzi. W Polsce generalnie pornografia jest legalna, ale nie może być prezentowana w taki sposób, by mogły zostać na obcowanie z nią narażone osoby, które sobie tego nie życzą lub mają poniżej piętnastu lat (Kodeks Karny, art. 202, § 1, 2). Karalne jest również produkowanie, posiadanie oraz rozpowszechnianie i publiczne pokazywanie treści pornograficznych z udziałem nieletnich, zwierząt oraz z zastosowaniem przemocy (Kodeks Karny, art. 202, § 3, 4, 4a).

Pominąwszy jednak patologie pornografii (przedstawienia pedofilskie, prezentujące zoofilię, przemoc nieakceptowaną przez którąkolwiek ze stron) można wyodrębnić zbiór elementów wspólnych gatunku. Po pierwsze, w planie głównym występują akty seksualne. Droga, która do nich prowadzi jest uproszczona, nie istnieje żadne „potem”, a samo „przedtem” również bywa wątpliwe – seksualność ulega więc spłaszczeniu. Po drugie – ma miejsce skupienie na działaniu narządów płciowych, najczęściej w bardzo dużym zbliżeniu. Słowem: kobieta występuje tu jako pochwa, mężczyzna – jako penis. Po trzecie, występuje gloryfikacja potencji i pożądania – uprawiać seks można zawsze i wszędzie. Po czwarte – czerpanie z uroku rzeczy zakazanych. Tabu jest bezustannie przełamywane, granice – obalane, a przede wszystkim: żadnej z praktyk nie dotyczy krytyka. Atrakcyjniejsze staje się to, co niecodzienne, egzotyczne, wyszukane. Po piąte, pornografia wykształciła sobie własny, sztuczny język, pełen niecodziennych sformułowań, uzupełniony o stękania i jęki. Po szóste – następuje gloryfikacja przemocy, choć nie musi być ona realna, a wyłącznie „zagrana”, uznaje się ją za przyjemną, początkowy opór i niechęć przełamują się, pozostawiając wyłącznie pozytywne doznania. Po siódme, obraz stosunków pomiędzy płciami jest uproszczony, a co za tym idzie – upadlający i ośmieszający. Po ósme – główna grupa docelowa to mężczyźni. Po dziewiąte, intymność w pornografii nie istnieje18. Dodatkowo można stwierdzić, że pornografia obsługuje i, co ważniejsze, programuje potrzeby swoich konsumentów. Spełnia te pragnienia, które z jakichś powodów u danego odbiorcy nie mogą zaistnieć w świecie realnym, na przykład są społecznie nieakceptowane19.

Celowo nie wymieniłam tutaj najważniejszej cechy analizowanego zjawiska. Jest wielkim przemysłem przynoszącym zyski.

1 Ibidem.

1 K. Aresin, L. Starke, Leksykon erotyki, Katowice 1998, s. 68-71.

2 W języku francuskim występowały również pojęcia: pornographique, pornographe oraz pornographie, używane do określania obscenicznych pism lub obrazów, datowanych na ok. 1830 i 1840 rok. L. Hunt, The Invention of Pornography. Obscenity and the Origins of Modernity, 1500-1800, Nowy Jork 1996, s. 13.

3 Ibidem, s. 26. Zjawisko pornografii politycznej przeżyło swoje odrodzenie w dobie Rewolucji Francuskiej. Pisano wówczas pornograficzno-polityczne pamflety wymierzone wprost we francuskie realia.

4 Ibidem, s. 43.

5 C. J. Cela, Słownik erotyzmu, Warszawa 2002, s. 202, 203.

6 Tym pojęciem posługuje się w swojej pracy Lynn Hunt. V. L. Hunt, op. cit., s. 10.

7 O tym aspekcie pornografii pisze Lynn Hunt. Sprośnym wierszom bądź historyjkom towarzyszyły odpowiednio podpisane ilustracje. Częstymi bohaterami tego typu prezentacji byli przedstawiciele kleru, ukazywani np. jako uczestnicy orgii. V. ibidem, s. 10.

8 Sam wynalazek omawiam szerzej w rozdziale drugim niniejszej pracy, gdyż stanowi ono punkt wyjścia do zrozumienia opracowywanego przeze mnie zjawiska.

9 V. A. Rodan, Historia erotyki. Pornografia, Łódź 1996, s. 9.

10 V. ibidem, s. 9, 10.

11 Ibidem, s. 5.

Aby dokładniej wyjaśnić wnioski obecnych pornologów, których opinie o samym zjawisku są niezwykle od siebie różne, pozwolę sobie zacytować seksuologa D.H. Lawrence’a: „Definicja pornografii zależy wyłącznie od indywidualnego podejścia do tego zjawiska, gdyż to, co dla jednej osoby może być pornografią, dla kogoś innego może stanowić uśmiech geniusza”.

V. C. J. Cela, op. cit., s. 202, 203.

12 Cyt. za: Robert Stoller, Perversion (1979), v. K. Aresin, L. Starke, op. cit., s. 260.

13 V. C. J. Cela, op. cit., s. 202, 203.

14 V. Ł. Linke, D. Subbotko, Porno, „Machina” 2006, nr 3, s. 40–44.

15 V. K. Aresin, L. Starke, op. cit., s. 260, 261.

16 Ibidem.

17 Ł. Klike, D. Subbotko, op. cit., s. 43.

18 K. Aresin, L. Starke, op. cit., s. 260–266.

19 Ibidem.

Komentarze zamknięte.
  1. nestea

    6 listopada 2017 at 23:26

    Studiowałaś seksuologię?

  2. Isabelle

    8 września 2012 at 01:49

    świetny tekst, gratuluję:) opublikujesz kiedyś na portalu kolejne fragmenty pracy?

    • Nat

      8 września 2012 at 22:07

      Cześć, jeżeli potrzebujesz konkretnych informacji, odezwij się do mnie prywatnie (adres w zakładce „O nas”) – może w przyszłości pojawią się kolejne fragmenty.

  3. Nat

    4 września 2012 at 20:32

    Nick, to podaj definicję.

  4. nick

    3 września 2012 at 17:59

    o czym to wlasciwie jest artykul? wnioski jak najbardziej rozumiem, tylko nie bardzo rozumiem po co zostaly sformulowane? kazdy czlowiek w dzisiejszych czasach raczej ma pojecie o tym czym jest pornografia (moze bez rysu historycznego)