Wampiry są sexy, a wagina gryzie

Wampiry są sexy, a wagina gryzie

Zbliża się premiera spektaklu Dr@cula. Vagina dentata w Teatrze Polskim w Poznaniu. Spektaklu, jak przyznają sami twórcy, dość nietypowego. Dlaczego? O tym rozmawiam z reżyserką oraz aktorami.

Nie przypuszczałam, że do teatru, w którym lata temu odbywałam staż, wrócę, by objąć matronat nad jedną z produkcji. Z ekipą – Agatą Biziuk (reżyserką), Piotrem B. Dąbrowskim i Pawłem Siwiakiem (aktorami) oraz Martą Małgorzatą Kwapisz (asystentką reżyserki) spotykam się w sali prób na miesiąc przed grudniową premierą Dr@culi. Vaginy dentaty. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że przed rozmową oglądam kilka scen, które wystarczają, abym była pod wrażeniem i utwierdziła się w przekonaniu, że matronat nad tym spektaklem był słuszną decyzją. Postanawiam, że będzie bez teatrologicznego zadęcia i pogadamy sobie po przyjacielsku – o spektaklu, ale i o współczesnej kulturze. Tak powstało prawie godzinne nagranie, którego pierwsza część dzisiaj.

Nat: Agato, przygotowujesz spektakl dość nietypowy, jak na Teatr Polski w Poznaniu – odważny tekst, tylko dla widzów dorosłych, dużo zabawy z obiektami. Nie obawiasz się reakcji widzów?

Agata: Z pewnością jest to coś innego, ocieramy się o tematy, które nie były od dawna poruszane na tej scenie. Ale wierzę, że skoro robimy to rzetelnie, uczciwie i szczerze, to widzowie to dostrzegą. Oczywiście – konwencja jest taka, że możemy zostać wybuczani, może być wstawanie z foteli i trzaskanie drzwiami. Ale jeżeli zrobi to osoba, co do której będziemy pewni, że ma inne widzenie świata niż my, to nie będzie to ani ból, ani zaskoczenie. W sumie będziemy się cieszyć, bo najgorsza byłaby obojętność. Poza tym poruszamy się w obszarze eksperymentu scenicznego – absolutnie nie chodziło mi o zrobienie spektaklu, w którym postawiłabym dwa krzesła i wszyscy byśmy płakali, bo to nie jest moje widzenie świata. Tutaj nic mnie nie ogranicza, w pełni korzystamy z prawa do naszego młodego głosu.

Nat: Zdradźmy więc nieco więcej szczegółów. Tytuł spektaklu to Dr@cula. Vagina dentata – ciekawi mnie, na jakich tekstach się opiera?

Agata: Tekst napisałyśmy wspólnie z Agnieszką Makowską, była to już nasza druga współpraca dramaturgiczna. Mamy więc do czynienia z dramatem autorskim, choć bazującym po części na parafrazach już istniejących tekstów – pojawia się między innymi słynne przemówienie Martina Lutra Kinga I have a dream…, jest bardzo dużo odnośników do popkulturowego czy młodzieżowego języka, takiej mieszaniny polskiego i angielskiego. Pojawia się też instagram, między innymi ten słynny „hash” w jednej ze scen, którą oglądałaś. Interpretacyjnie wywracamy między innymi retorykę Starego Testamentu… Poza tym szukałyśmy też odniesień do wampiryzmu we współczesnej kulturze, zwłaszcza w takich miejscach, które najbardziej poruszają człowieka: takich jak wiara, miłość.

Nat: Czyli z jednej strony stawiasz wampiryzm, a z drugiej vaginę dentatę. Skąd zainteresowanie tą właśnie tematyką?

Agata: Bo wampiryzm, zwłaszcza w skojarzeniach z kobiecością jest bardziej tajemniczy, interesujący. Poza tym jeżeli spojrzysz na współczesną kulturę to ten wampir też się jakoś zdewaluował. Jego obraz w XIX, XX wieku był inny – jako potwór był ikoną romantyzmu, postacią tragiczną, a teraz staje się symbolem popu.

Nat: Dlaczego więc teraz wampir jest sexy, a vagina dentata nadal straszy?

Agata: Chcemy przede wszystkim pokazać, jak tego współczesnego wampira przeraża postać głównej bohaterki – Alicji, która przechodzi transformację od niewinności do bycia zmanipulowaną przez przesyconą seksem kulturę oraz środowisko, w którym się obraca. To ona jest realizacją mitu vagina dentata. A ona przeraża właśnie dlatego, że jest zaprzeczeniem idei czystej kobiecości, naiwności, dziewictwa. Zwłaszcza, że vagina dentata objawia się dopiero w kontakcie seksualnym, bo jej posiadaczka wydaje się niewinna, słodka, zaś dopiero w momencie spółkowania okazuje się, że sama jest wampirem. W przypadku wampira wiadomo od razu, czym jest. Inicjacja jest więc przerażającym aktem. Poza tym wampir wybiera swoje ofiary świadomie, a dziewica wyposażona w zęby sama staje się ofiarą swojego „wyposażenia”.

Jesteśmy więc w takim momencie, w którym ten nasz wampir chodzi sobie po świecie, a wiadomo, że żywi się dzięki pożeraniu istot niewinnych, i zaczyna po prostu umierać z głodu. Trudno jest znaleźć czystość absolutną, kto wie – może nigdy jej nie było?

Nat: A czy zdefiniowanie dziewictwa jest w ogóle możliwe?

Piotr: Kiedy o to pytasz od razu przypominają mi się te wszystkie młodzieżowe gwiazdki pop, które deklarują dziewictwo, a i tak wiemy, co później wypływa – dla mnie to wieje hipokryzją.

Agata: Dziewictwo z pewnością stało się produktem – ile dziewczyn teraz próbuje je sprzedać? Ostatnio była głośna sprawa jednej dziewczyny, która za swoje zainkasowała chyba 20 tysięcy dolarów.

Piotr: Mało tego, teraz przenosi się również na tę drugą płeć – słyszałem ostatnio o artyście, który w ramach akcji ma da się publicznie rozdziewiczyć analnie. Zrobić to po prostu na oczach widzów… I takie rzeczy teraz nas ekscytują.

Agata: W naszej młodości to jeszcze było nie do pomyślenia. Sama na potrzeby powstania tego tekstu wchodziłam na czaty dla młodzieży jako Ala15…

Piotr: 14 czy 15?

Agata: No tak, wtedy było 14. Byłam więc Alą14 i autentycznie powiem ci, że każdy czat, na którym średnia wieku użytkowników była 20–30 lat, a był to czat „Gimnazjum”, co drugie pytanie było w stylu: „robiłaś to już kiedyś?”, „jak chciałabyś to zrobić?”, „ile masz lat?”. Doszłam do wniosku, że nie ma już miejsca – jak to było w naszych czasach – na poznawanie się, jakieś tam stopniowanie tej znajomości. Teraz dziewictwo stało się wręcz gadżetem erotycznym.

Marta: Poza tym teraz do dziewictwa możesz w każdej chwili wrócić, zrekonstruować hymen… Bycie dziewicą jest do odzyskania jak na pstryknięcie palcami. Emocjonalny aspekt dziewictwa przestał być więc istotny, bo rozpatrywane jest wyłącznie w tym aspekcie fizycznym.

Nat: Nawiązując więc do problemu „dziewictwa totalnego”, które – jak ustaliliśmy – nie istnieje, nie, a mam w pamięci larum wokół sesji Mai Bohosiewicz w Playboyu, że jak to, dziewica (nieistotne czy rzeczywiście) pcha się do takiego magazynu, nie wydaje się Wam, że podchodzimy do dziewictwa trochę bezrefleksyjnie?

Agata: No właśnie, jest tak, że dziewica obecnie jest przedstawiana jako taka dziwna postać, „dziewica umysłowa”, która ma być taką carte blanche – zupełnie nieskażoną emocjonalnie, mentalnie, fizycznie. To jednak nie jest figura na dzisiejsze czasy. Nie żyjemy w czasach powieści, w których dziewica jest taka naiwna i urocza. Ale chyba świadomość już nam się trochę zmienia…

Nat: Ponadto dziewicy trzeba wszystkiego od początku nauczyć i to niektórych bardzo kręci. Czego więc Waszą Alicję uczy świat?

Piotr: Mierzymy się z zestawieniem kata i ofiary, a w oczekiwanej sytuacji Alicja byłaby ofiarą tego zafiksowanego na punkcie seksu i konsumpcji świata, Dracula byłby jej oprawcą. My trochę ten porządek zmieniamy. Widz będzie musiał się zastanowić, kto jest tu myśliwym, a kto zwierzyną. Ja sam teraz nie potrafię powiedzieć, co ona traci, a co zyskuje – dla mnie ważniejsze jest to, kim Alicja się staje.

Nat: Co więc Alicja zobaczy po drugiej stronie lustra?

Agata: Widzi to, czym napakowała ją rzeczywistość, w której egzystuje. Jest sumą tych doświadczeń, które po drodze zbiera i nie są to pozytywne doświadczenia.

Nat: Czyli tym spektaklem diagnozujesz współczesną rzeczywistość?

Agata: Na pewno nie wydaję opinii. Moim celem nie jest diagnozowanie, a obserwacja, refleksja i wyciąganie wniosków, ale bez ich narzucania komukolwiek. Nie chcę nikogo umoralniać czy wskazywać drogi. Nam chodzi o prześwietlenie pewnych zjawisk, zaznaczenie ich, stworzenie pudełeczka z tym wszystkim, co nas niepokoi, ale i bawi. Bo nasza polska rzeczywistość czasami jest zabawna.

Nat: Widz opuści teatr z gorzkim śmiechem?

Agata: Tak. Dbamy o to, żeby nie było tylko ciężko, ale żeby widz też miał z tego spektaklu przyjemność wizualną. Jest wspaniała scenografia autorstwa Mariki Wojciechowskiej, choreografia ułożona przez Anitę Podkowę. Moim założeniem jest zaprezentowanie pudełeczka mieniących się zjawisk.

Nat: Czyli oszołomicie widza, a potem dacie mu w twarz?

Agata (śmiech): No, nie wiem, nie wiem… To jest też tak, że jeżeli pokazuję jakiś manifest na scenie, to jest to mój manifest – bez żadnego uogólniania. Unikam sytuacji udowadniania widzom, że śmieją się sami z siebie. Jeżeli będą się śmiać to z tego, co mam do powiedzenia na temat zjawisk, a nie samych problemów, które są realne.

Nat: A dlaczego spektakl, w którym występuje vagina dentata realizowany jest bez kobiet?

Agata: Był to całkowicie świadomy wybór. Zacznijmy od tego, że obecnie dualizm płciowy bardzo się zaciera, znikają granice pomiędzy normami genderowymi. W aspekcie scenicznym mężczyzna grający kobietę staje się niepokojący – gdybym postawiła na scenie dziewczynę grającą piętnastolatkę byłaby to sytuacja jeden do jeden, a chcę takich sytuacji uniknąć. Dzięki temu, że Piotrek i Paweł grają w tym spektaklu wszystkie postacie, z Alicją włącznie, wymieniają się rolami, dotykają zjawiska, a nie postaci. Bo nam nie chodzi o opowiastkę czy fabułę, tylko o mierzenie się z pewną ideą, którą tu manifestujemy, między innymi współczesną genderowość, która już – w naszym mniemaniu – ociera się o brak tożsamości.

Piotr: Poza tym to, obserwujemy to, co się dzieje dzisiaj, w naszym kochanym, pięknym kraju. I na próbach jakoś pojawiają się rzeczy, o których słyszymy codziennie w wiadomościach. Pojawiają się sprawy wiary…

Agata: Chcemy dotykać tego, co jest w jakiś sposób wypierane, wiesz – sprawa pedofilii i księży „uwodzonych” przez dzieci… Uzupełnia nam to tę wizję.

Nat: Na co cierpi Wasza Alicja?

Agata: Chyba na brak autorytetów. Na to, że znaczenie jednostek wybitnych się zdewaluowało. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, na kogo ogląda się Alicja i że idolem, wzorem do naśladowania jest teraz Lady Gaga, to wnioski nasuwają się same. Poza tym mamy obecnie największe po 1989 roku natężenie przypadków występowania osobowości borderline, co wynika między innymi z tego, że współcześni młodzi ludzie nie znajdują oparcia w jasno wytyczonych wzorcach, w związku z czym szukają ich trochę po omacku, dookoła siebie. Naśladują więc tych, których widzą w mediach lub rówieśników.

Nat: Panowie, co Wam się spodobało w scenariuszu Dr@culi, że zdecydowaliście się wejść w ten projekt?

Piotr: To jest taka forma dramaturgiczna, która rzadko się zdarza, a na pewno nie zdarza się w tym teatrze. Poza tym sam język spektaklu jest tak specyficzny – gdy czyta się sam tekst, czuje się rytm. Samo przechodzenie z postaci w postać, przy użyciu różnych środków wyrazu, jest wyzwaniem. Próbujemy tych postaci jakoś szukać i to jest fascynujące – trudne i ciekawe zarazem. Zwłaszcza, że wymieniamy się rolami, więc musimy wczuć się jeden w drugiego, żeby dana postać miała sens, była wyraźna.

Paweł: Ja się generalnie zgadzam z Piotrkiem. (śmiech) Samo czytanie tego tekstu było dla mnie inne – zazwyczaj przy pierwszej lekturze nie widzę, jak to będzie wyglądać na scenie. W tym wypadku na jakimś poziomie byłem sobie w stanie tę realizację wyobrazić.

Nat: Czyli na potrzeby spektaklu uczyliście się zupełnie nowego języka?

Agata: Cały czas się uczymy. Wszyscy. W budowaniu roli w tym spektaklu szczególnie trudne jest, właśnie przez język, zbudowanie postaci – poruszamy się w obrębie zjawisk, a nie psychologizowania. Język jest jednym z nich. Pojawiają się tematy o różnym ładunku emocjonalnym. Poza tym wrzucam też chłopaków w pewną niewygodę ciała… jaką? O tym widzowie przekonają się, przychodząc na spektakl.

Ciąg dalszy nastąpi.

[grafika wpisu – jedna z postaci; materiały do spektaklu]

Komentarze zamknięte.
  1. #Ala15

    5 grudnia 2013 at 01:07

    Zapraszamy na spektakl:)

  2. Marta Jalowska

    20 listopada 2013 at 23:57

    Sorry, ale kiedy słyszę takie zdanie: „Dzięki temu, że Piotrek i Paweł grają w tym spektaklu wszystkie postacie, z Alicją włącznie, wymieniają się rolami, dotykają zjawiska, a nie postaci.” to śmierdzi mi to oświeceniowym wykluczającym uniwersalizmem, a mianowicie kiedy mówimy o mężczyźnie, mówimy o człowieku, kiedy mówimy o kobiecie, mówimy o kobiecie.
    Dobrze poprowadzona postać kobieca wcale nie musi być jeden do jeden. Rozumiem pomysł, ale motywacja jest nieszczególnie genderowa…

    • Marta Jalowska

      20 listopada 2013 at 23:59

      Miałam na myśli renesansowy uniwersalizm, ale powiedzmy, że błąd nie aż tak duży, bo jak widać wciąż mamy z tym kłopot :)