Przymierzając się do przeprowadzki, musiałam zastanowić się, co z mojego arsenału seksblogerki jest mi w życiu erotycznym niezbędne.
Przyznaję, nie lubię obrastać w przedmioty. Jakiś czas temu wymarzyłam sobie życie w miarę mobilne, takie, które można spakować do walizki i przenieść się na drugi koniec świata. I rzeczywiście, w wielu sferach mi się to udaje, poza jedną – tą, którą zajmuję się tu, na blogu. Zaczęłam więc odgruzowywać swoje życie seksualne tak, aby mieć wystarczająco, ograniczyć erotyczny arsenał wyłącznie do rzeczy potrzebnych. Jasne, zatrzymałam kilka przedmiotów, które „miło mieć” i nie wykluczam, że po prostu znajdę im jakąś przechowalnię, ale moim głównym celem było zmniejszenie kolekcji.
Co okazało się dla mnie niezbędne?
1. Lubrykant. Lubrykant jest u mnie windeksem z Mojego wielkiego greckiego wesela, czyli remedium na wszystko – od ocierających się o siebie ud, aż po serum do włosów (najbardziej wszechstronny jest dla mnie Uberlube i to tego kosmetyku używam codziennie). Nie wspominając już o tym, że lubrykant jest przede wszystkim kompanem wszelkich erotycznych zabaw. Żel dobrany do rodzaju pieszczot jest jak wino dobrane do posiłku – doskonale je uzupełnia, czasem dodając aktowi zupełnie nowej jakości, np. zapachu lub smaku. Nie wspominając już o tym, że lubrykant wszelkie drażniące tarcie zamienia w cudowny poślizg. Żel poślizgowy w znacznym stopniu poprawia jakość i komfort współżycia.
Z jednej strony często wspominam, że „komunikacja to najlepsza lubrykacja”, z drugiej zaś na równi stoi u mnie „lubrykacja jako najlepsza lubrykacja”. Lubrykant jest po prostu dobry na wszystko (no, może nie na drogę zbyt śliską).
2. Akcesoria do bezpiecznego seksu – prezerwatywy i femidomy, a w przypadku angażowania się w seks z osobami których seksualnej historii nie znam, również maski oralne i nitrylowe rękawiczki. Im większy wybór zabezpieczeń, tym lepiej, zwłaszcza, gdy lubi się seks bez zobowiązań i nie zna preferencji potencjalnych partnerek/partnerów.
Nie mogę wyobrazić sobie pójścia „na żywioł”, gdy w grę wchodzi moje bezpieczeństwo i zdrowie.
3. Skuteczny gadżet erotyczny. „Skuteczny” gadżet to dla mnie taki, z którym nie muszę zbytnio kombinować, aby pełnił swoje zadanie i był pomocnikiem trzepiących pośladkami orgazmów. Na chwilę obecną a arsenale dostarczycieli orgazmów mam Lelo Hugo (recenzja), We-Vibe Rave (recenzja) i nJoy Pure Wand (recenzja). „Skuteczny” to w moim przypadku również wielofunkcyjny (tutaj niezastąpiony Doxy oraz masażer Wahl)
Z czego mogłabym zrezygnować?
1. Szuflada pełna seks gadżetów. Różnorodność to przyprawa wszelkich igraszek, jednak nie w sytuacji, gdy w sypialni ma się ogromną komodę wypełnioną akcesoriami erotycznymi różnej maści, a pod łóżkiem walizkę wypchaną tymi, które w komodzie się nie zmieściły. To, co dla niektórych brzmi jak marzenie, dla mnie okazało się może nie koszmarem, ale czymś, z czym zdecydowanie musiałam się uporać. Z jednej strony był więc „obowiązek recenzecki”, a z drugiej – chęć większej mobliności kolekcji.
Dokonując selekcji, miałam w głowie jedną prostą zasadę: gadżety, których użyłam choćby raz w ciągu ostatnich trzech miesięcy, mogą zostać – cała reszta pójdzie albo na elektrośmieci (recykling), albo do osób, którym się przydadzą (upcykling).
2. Specjalne kosmetyki erotyczne, czyli wszelkiej maści żele rozgrzewające, chłodzące, masujące, wzbogacone afrodyzjakami, feromonami, znajdujące clitoris, pompujące krew do strefy G, żele ścieśniające pochwę, jadalne pudry, farbki do malowania po skórze itp. Jasne, moje ciało bywa terenem erotycznych eksperymentów, bo chcę wiedzieć, co działa i w jaki sposób, aby móc doradzać osobom, z którymi się stykam, a które poszukują jakiegoś konkretnego produktu. Nie powiem jednak, abym czerpała jakąś wyjątkową przyjemność ze stosowania specjalnych erotycznych kosmetyków, żeby sięgać po nie regularnie. Wprost przeciwnie – sporej części tych „specjalnych” produktów używam na co dzień jako balsamów do ciała, kremów do stóp i olejków do kąpieli. Nie ukrywam też, że absolutną większość z nich otrzymuję za darmo, co pozwala mi zaoszczędzić na kupnie regularnych kosmetyków codziennego użytku.
3. Typowa bielizna erotyczna. W tej kwestii już jakiś czas temu postawiłam na zmysłową funkcjonalność, czyli bieliznę, która doskonale sprawdza się na co dzień. Tym samym pozbyłam się wszelkich egzemplarzy, które nadawały się tylko do łóżka, m. in. stringów z wielką kokardą z tyłu, których nie da się założyć pod ubranie, majtek z dziurką w kroku (po co, skoro mogę majtek nie założyć w ogóle?), kostiumów do założenia na raz, a także wszystkiego, co gryzło i nadawało się jedynie do natychmiastowego ściągnięcia. Szczerze mówiąc, nawet nie odczułam braku tych seksownych fatałaszków, które przez dłuższy czas tylko zapychały szufladę z bielizną i które (w większości przypadków) miałam na sobie raz i to tylko dla jaj.
Nie jest to absolutnie uniwersalna lista, bo dla kogoś innego moje rzeczy zbędne mogą okazać się niezbędnymi dla jego życia seksualnego i erotycznej satysfakcji. Chętnie poznam też twoją historię i dowiem się, bez czego ty nie wyobrażasz sobie udanego seksu, więc…
***
Szukam testerki!
(Albo testera. Po prostu: osoby z łechtaczką)
Szukam osoby chcącej zrecenzować balsam stymulujący clitoris, Aphrodisia Orgasm Enhancer, marki Bijoux Indiscrets. Kosmetyk został skomponowany tak, aby uwrażliwiać łechtaczkę i wzmocnić orgazm. Opakowanie zawiera 13 ml produktu.
Jeżeli masz ochotę wypróbować balsam i podzielić się swoimi wrażeniami z czytelniczkami i czytelnikami Proseksualnej, w komentarzu poniżej napisz o jednej rzeczy, która w seksie jest dla ciebie absolutnie niezbędna, oraz o jednej całkowicie zbędnej. Autorkę/autora najciekawszej odpowiedzi zaproszę do przetestowania kosmetyku.
Tester/ka zobowiązuje się do nadesłania recenzji w ciągu 14 dni od daty otrzymania produktu. Nabór otwarty jest dla osób z całej Europy.
Zgłoszenia przyjmuję do niedzieli, 21.05.2017, godz. 23:59. Z wytypowaną osobą skontaktuję się mailowo, upewnij się więc, że zostawiając komentarz, wpisałaś/wpisałeś również aktualny, często sprawdzany adres email.
okładka wpisu: Coucou Suzette
Komentarze zamknięte.
Marta
21 maja 2017 at 18:51Niezbędne jest zaufanie. Nawet jeśli to one night stand lubię tak dobierać partnerów, żeby czuć się swobodnie i bezpiecznie. Zupełnie zbędny jest maczyzm. Oczywiście lubię facetów, którzy wiedzą czego chcą, potrafią rzucić na łóżko i zrobić co do nich należy, ale zdecydowanie śmieszą i odrzucają mnie mężczyźni, w których łóżkowym arsenale znajdują się tylko sceny z banalnych porno.
Karen
21 maja 2017 at 16:21Nie mogłabym się obyć bez orgazmu. Mam to wielkie szczęście odczuwać każdy rodzaj, czy to łechtaczkowy, poprzez penetrację waginalną czy analną :) Parę razy mąż doprowadził mnie na szczyt poprzez stymulację piersi :) A czego nie potrzebuję? Jestem w stanie obyć się bez masturbacji, ponieważ nie sprawia mi ona wielkiej przyjemności. Ot jest bo jest, bardziej, aby ucieszyć jego zmysły niż mnie ;)
Lalala
20 maja 2017 at 19:44Najważniejsze są chęci! Chęć na seks, chęć na orgazm, chęć wsadzenia sobie kutasa do ust… Dla mnie proste poczucie chęci jest niezbędne do dobrego seksu.
Całkowicie zbędna rzecz w seksie, hm… mogłabym rzec, że rozum/myśli, ale też nie zawsze, więc na ten moment dla mnie zbyteczne jest „sztuczne” strojenie się. Tutaj zgadzam się z Nat pod względem bielizny. Zakładanie majtek z dziurką i robienie z siebie „obiektu do wyruchania” nie sprawia mi przyjemności i czuję, że jest to zbędny akapit w moim życiu. Podpisuję się pod punktem nr 3.
constella
20 maja 2017 at 11:10Nat mam pytanie odnośnie rękawiczek nitrylowych, nie wiem czy coś mi umknęło w tym temacie, ale przed czym one mają zabezpieczać? ;)
Aleksandra
22 maja 2017 at 23:46Zgaduję, że przed tym samym co lateksowe, a jednocześnie przed reakcją alergiczną na lateks, w razie, gdyby ktoś taką miał ;) A każde rękawiczki przecież mogą chronić, czy to przed zadrapaniami, czy przed ewentualnym spotkaniem z kupą. Możliwości jest wiele!
IonAnthos
19 maja 2017 at 20:10Dla mnie niezbędna jest „chemia”, czyli pociąg do drugiej osoby, podniecenie, pożądanie, natomiast absolutnie zbędne są różnego rodzaju normy czy powinności (i chociaż co jakiś czas mnie nawiedzają to wytrwale pracuję, żeby nie wtrącały się do mojego życia i mojej seksualności)
IonAnthos
19 maja 2017 at 20:13* życia, przede wszystkim, seksualnego
itstimeforlittlesomething
16 maja 2017 at 17:29Wg mnie zdecydowanie najważniejsza jest samoświadomość – w każdym tego słowa znaczeniu. Zaczynając od tego kim jesteśmy, jacy jesteśmy i jakim siebie akceptujemy. Bez tego nie jesteśmy w stanie sobie odpuścić i pozwolić sobie i partnerowi na przyjemność. Jeśli ciągle zastanawiamy się nad mankamentami naszego ciała to stwarzamy między sobą a partnerem niewidzialną barierę, która rodzi dystans i utrudnia odczuwanie satysfakcji. Samoświadomość można też rozumieć jako wiedzę na temat własnego ciała, jego reakcji i tego co lubimy, a czego nie. Dopiero w momencie kiedy poznamy swoje ciało, nauczymy się go – dopiero wtedy możemy pokazać komuś innemu czego potrzebujemy. Samoświadomość pozwala na „wolność seksualną”, wyzbycie się niepotrzebnych kompleksów i odkrywanie siebie w sekspozytywny sposób – bez frustracji, bez wstydu i byle jakości.
Zbędne są (oczywiście wg mnie) masy gadżetów w otchłaniach szuflady. Bez samoświadomości, bez porozumienia w seksie, bez otwartości – żaden gadżet nie pomoże. Traktowanie seks zabawki jako remedium na kiepski seks jest zdecydowanie nie tą drogą.
Korzystanie z gadżetu jako pomocy do osiągnięcia orgazmu, do urozmaicenia czy po prostu wypróbowania czegoś nowego jest jak najbardziej w porządku i powinniśmy sprawdzać, próbować i korzystać : )
Magdalena Łabędź
15 maja 2017 at 23:05Nat, poruszyłaś temat upcykling’u gadżetów. Jaki jest twój stosunek do przekazywania gadżetów (używanych) w świat?
Mam na myśli nie tylko masażery czy dilda, które nowy użytkownik może sobie ubrać w prezerwatywę i po kłopocie. Mam na myśli też kulkę do ćwiczeń Kegla, która okazała się za duża, kubeczek, który uwiera i inne tego typu przedmioty.
Nat
16 maja 2017 at 15:51To jest bardzo dobre pytanie, bo wiem, że wielu ludzi reaguje raczej negatywnie na wieść, że mogliby sięgnąć po używane akcesoria.
Ja jednak jestem najbardziej za, zwłaszcza, że gadżety z silikonu (w tym kubeczki, kulki i dilda) można wygotować i będą praktycznie jak nowe. Wibratory pokryte silikonem – spryskać antygrzybiczym płynem do czyszczenia akcesoriów. Pod względem higieny nie ma praktycznie żadnych przeciwwskazań, by gadżetów wykonanych z silikonu, stali nierdzewnej, szkła lub plastiku ABS nie puścić w świat. Blokada może być co najwyżej psychiczna.
Można więc odstąpić/odsprzedać używane akcesoria, radziłabym jednak informować potencjalnych obdarowywanych/kupców o tym, że były używane oraz liczyć na to, że w kwestii sanityzacji zabawek okażą się tak wyedukowani, jak my.
Inną opcją jest sprzedaż używanych gadżetów w grupach dla fetyszystów, co właściwie już jest formą pracy seksualnej, bo niektórzy po prostu życzą sobie, aby gadżety nosiły wyraźne ślady użytkowania.
Magdalena Łabędź
27 maja 2017 at 11:09Dzięki dzięki :)
Ps. Moznaby zrobić na Fb sekspozytywnym jakaś podgrupę z ogłoszeniami w stylu „kulkę oddam” albo „jednorożca szukam”.
Patrycja
15 maja 2017 at 22:24Nie wyobrażam sobie seksu bez prezerwatywy. Bezpieczny seks jest dla mnie najważniejszy. Natomiast obeszłabym się bez zabawek. Niewiele gadżetów erotycznych sprawia mi przyjemność. Mam ich sporo, ale zaledwie kilka razy, podczas seksu z partnerem, zdarzyło się, że któryś gadżet został użyty.
Aneta
15 maja 2017 at 20:31Ja osobiscie nie wyobrazam sobie seksu bez „odgrywania rol lub scen”. Uwielbiam zaskakiwac mojego faceta nowymi wcieleniami: niegrzeczna uczennica, rygorystyczna domina, zalotna kotka. Mi to sprawia przyjemnosc ktorej nie zastapi zaden gadzet erotyczny ;) no wlasnie, ja bym mogla sie obyc bez 'typowych gadzetow’ bo czesto zwykle przedmioty moga byc super pomocnikami w udanym seksie ;)
Eliza
15 maja 2017 at 20:16Nie wyobrażam sobie seksu bez fellatio ! Potrzebuję możliwości chociaż przelotnego dotknięcia partnera ustami… ;) Popadła bym w depresję, gdybym straciła zmysł smaku lub powonienia… .
Mogłabym się obyć jakiś czas bez gadżetów erotycznych, choć nie chciałabym ich odstawić na dłuższy czas.
Karolina Lemur Niedźwiecka
15 maja 2017 at 20:00Mi absolutnie niezbędna jest moja partnerka Ada, która jest niewyczerpanym źródłem seksualnej (i nie tylko) inspiracji. Jasne, masturbacja jest super i jest też potrzebna, ale traktuję ją najczęściej jako formę rozładowania napięcia i to wcale nie seksualnego, a raczej stresów. Gadżety są miłe i dobre, ale jestem dość staroświecka chyba, bo uważam, że najważniejszy składnik udanego życia seksualnego to mądry, zabawny partner, który jest też Twoim przyjacielem, i w którego oczach jesteś absolutnie zajebista również w dresie i zasmarkana (to ja w chwili pisania). A przynajmniej dla mnie to najważniejszy składnik, przecież każdej i każdemu według potrzeb i upodobań :)
Viper
15 maja 2017 at 19:49Absolutnie niezbędny: spokój. Żebym wiedziała, że nikt mi nagle nie wparuje do pokoju ani nie będzie napierdalał wiertarką pod oknem. Żebym mogła się skupić na przyjemności.
Całkowicie zbędny: facet. Dotychczasowi partnerzy seksualni częściej przeszkadzali niż pomagali w przeżywaniu seksualnych uniesień. To od nich nauczyłam się, że moje ciało jest brzydkie i do niczego się nie nadaje, że jestem jakaś dziwna, bo osiągnięcie orgazmu długo mi zajmuje i nie radzę sobie bez stymulacji łechtaczki, a ochota na seks to coś, czego powinnam się wstydzić. Nie mam ochoty tracić czasu na testowanie kolejnych pozerów, wolę poświęcić czas sobie, sama sobie dawać radość i w perspektywie – kto wie, może kiedyś się uda – spodobać się samej sobie.
Niedawno zainwestowałam w nowy wibrator łechtaczkowy, godnego następcę poprzednika, który odszedł w pokoju po 2 latach wiernej służby. Ciekawa jestem jakby się z takim balsamem komponował, mam tylko cichą nadzieję, że nie skończy się to uczuleniem.
Agata
15 maja 2017 at 19:47Co tu dużo mówić, niezbędny jest mój partner, bo bez niego by to nie wyszło :P
Zbędny jest za to… lubrykant! Jedna butelka starcza na bardzo długo, bo jest w użyciu tylko gdy już jest naprawdę sucho.
Wiele razy czytając Twoje posty myślałam, że mam złe podejście, że go nie potrzebuję aż tak i powinnam, ale doszłam do wniosku, że tak już jest i tyle. Jest używany tylko, kiedy jest potrzebny.
Daroslaw
15 maja 2017 at 19:43Nie wyobrazam sobie seksu bez siebie ;) moze brzmi egoistycznie ale jak tu czasem nie myslec o sobie przed seksem ;) bo jak glowa jestem gdzies indziej to i najlepsza partnerka nie pomoze dobrego seksu z tego nie bedzie. A zrezygnowac moge ze zmyslu wzroku. Czy to bez swiatla czy w przepasce seks na slepo ma swoj specyficzny smaczek :)
Basia
15 maja 2017 at 19:42W seksie niezbędna jest dla mnie akceptacja samej siebie, zaś całkowicie zbędne są kompleksy!
Emilia
15 maja 2017 at 19:33Absolutnie niezbędna jest komunikacja z partnerem! Bez wszystkiego innego można się obyć :-)
Anna
15 maja 2017 at 19:31Pozwolę sobie odpowiedzieć bardzo krótko o konkretnie :-)
Nie wyobrażam sobie zbliżeń, jeśli nie miałabym/mielibyśmy FANTAZJi :-) dzięki niej nie ma nudy, wszystko lepiej smakuje, chce sie zblizeń wiecej i czesciej ;-)
A bez czego mogłabym sie obyć? Bez ŁÓŻKA ;-) jest tyle fajnych miejsc, które można wypróbować, ze ten typowy mebel moze jechać na urlop ;-)