Faceci testują: lasso erekcyjne JBoa

Faceci testują: lasso erekcyjne JBoa

Billy Kid marzył o takim lassie, Buffalo Bill ubierał je przed pistoletowym pojedynkiem, zaś Butch Cassidy zakładał się o nie podczas pokerowych potyczek. Zobaczmy, co o JBoa ma do powiedzenia dwóch niezależnych testerów! 

Kiedy jedna z Czytelniczek zapytała mnie: „Czy znasz jakieś miłe miejsce w internecie, gdzie mężczyzna może znaleźć rzetelne, niesponsorowane opinie na temat konkretnych gadżetów?” uświadomiłam sobie, że jeszcze nie słyszałam o takim miejscu w polskich internetach, więc… postanowiłam je stworzyć! Tak, proseksualni mężczyźni będą na Proseksualnej szczerze i bezlitośnie recenzować gadżety dla dużych chłopców. Chcesz do nich dołączyć?

Dzięki uprzejmości Kinky Winky, dwóch testerów (Paco i Szymon) otrzymało lasso erekcyjne JBoa – osobliwą odmianę pierścienia na penisa. W moim odczuciu ten ręcznie robiony gadżet to produkt bardzo biżuteryjny i przyznaję, że sama nie wahałabym się podarować JBoa mojemu partnerowi, na przykład z okazji zbliżających się Walentynek.

Produkt: JBoa

Marka: Velv’Or

Materiał: 100% silikon medyczny + stal hartowana

Cena: 129 zł / Kinky Winky

Do czego właściwie służy JBoa i jak sprawdziło się w akcji?

***

Paco:

Jak złapać konia na lasso? 

Cześć, jestem tu nowy

Jestem gadżetowym nowicjuszem. Jednak, jak na każdego gawędziarza-erotomana przystało, lubię co nieco wiedzieć o zabawkach seksualnych. Dlatego czytam Proseksualną.pl i dlatego też zgodziłem się wykonać dla jej czytelniczek i czytelników test gadżetu, który wielokrotnie widziałem w filmach, nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, by po niego sięgnąć (duży błąd). Zabawką tą jest JBoa lasso erekcyjne – specyficzna odmiana cock ringu.

Po pierwsze: oczy

Kiedy odpakowałem przesyłkę, zobaczyłem jeden z najmniejszych i najładniej zapakowanych produktów, jakie kiedykolwiek widziałem. Opakowanie lassa erekcyjnego to błyszcząca czarna tuba z aluminium, która przypomina pojemnik na cygaro. „Luksus” pomyślałem, i wcale się nie myliłem. Po otwarciu metalowego pokrowca okazało się, że sam gadżet jest równie elegancki. Wygląda nowocześnie i minimalistycznie. Silikonowy wężyk, wygięty w lasso, spięty jest metalowym pierścieniem. Przypomina trochę fetyszową bransoletkę, trochę dla skórzaków, trochę BDSM. Fajne! Sama zabawka nie budzi żadnych skojarzeń. Nawet, kiedy zostawisz ją na widoku – jeśli jesteś osobą wstydliwą i chowasz swoje erotyczne gadżety za książki, śmiało możesz powiedzieć, że to biżuteria. Nikt nie zorientuje się, że kłamiesz, choć tylko w jednej sprawie – zdobi ona nie twój nadgarstek, a podstawę penisa.

zdj. Paco
zdj. Paco

 

Jak to się nakłada? 

Kiedy nacieszyłem oczy, przeszedłem do konkretów. Lasso służy do wydłużenie i wzmocnienia erekcji, ma także zwiększyć wrażliwość jak i samego penisa. Super – chcę, nie należę do bardzo wyposażonych mężczyzn, niech chociaż na chwilę pistolet będzie armatą. No i ruszyłem na wojnę. Sama czynność nakładania cock ringu jest już podniecająca, nie mogłem doczekać się, kiedy wreszcie będę mógł bić żołnierza w kasku (zabawne to określenie, ale biorę, bo pasuje mi do wojennej metafory). Rozluźniłem obręcz, nałożyłem lasso nisko, przełożyłem przez nie jądra i lekko zacisnąłem pierścień. Zrobiłem, co miałem zrobić, trwało dłużej, było przyjemnie. A potem okazało się, że zrobiłem to ŹLE. Lasso erekcyjne zakłada się, jak najbliżej podstawy penisa, ale nie przekłada się przez nie jąder. Czeka mnie więc podejście nr dwa, nie żeby było mi z tego powodu źle.

Wydaje mi się, że popełniłem podstawowy błąd nowicjusza. Porwałem się z pasją na gadżet, nie rzucając nawet okiem na instrukcję. Błąd. Nawet tak mała zabawka wymaga zapoznania się z zasadami użytkowania i bezpieczeństwa. Niby śmieszne dla BHP w przypadku zabawek erotycznych ma ogromne znaczenie.

Druga próba

Podejście nr 2 do sprawdzenia możliwości lassa erekcyjnego przeprowadziłem już w parze. Poprosiłem mojego partnera, by nałożył obręcz na mojego penisa. I nie będę oszukiwał, chyba ten moment był najprzyjemniejszy. Lasso erekcyjne dobrze sprawuje się, jako zabawka wspomagająca przy masturbacji, ale dopiero podczas gry wstępnej z drugą osobą pokazała swoją prawdziwą moc. Moja erekcja była rzeczywiście dłuższa, członek zrobił się większy – nie znacznie, ale zauważalnie – a przyjemności z dotyku, kiedy ktoś majstruje tam na dole, była szczytowa. Po udanym drugim razie – były kolejne i będą następne.

Jeśli miałbym przyłożyć do JBoa, zaproponowaną przez Nat, metodę pięciu zmysłów, to na pewno lasso erekcyjne zdałoby ten test. Jak już wspominałem, opakowanie jak i sam produkt są ładne, wykonane porządnie i elegancko (wszystko, co jest czarne, jest eleganckie). Sylikonowe lasso nie wydziela zapachu, nawet pod wpływem temperatury (ciało, tarcie, tarcie ciało o ciało). Smakuje neutralnie oraz nie wydaje dziwnych dźwięków podczas użytkowania. I co najważniejsze JBoa jest przyjemne w dotyku, metalowy pierścień nie jest chłodny, a sylikon bardzo miękki i elastyczny.

Lasso erekcyjne zdaje też egzamin ze swojej funkcjonalności. Choć nie ma problemów ze wzwodami, tak mały wspomagacz w postaci pierścienia na penisa, może ułatwić kontrolę długości ich trwania. Czy tak rzeczywiście jest, przekonam się przy kolejnych razach z lassem.

Dopiero po przetestowaniu zabawki zajrzałem na stroję internetową producenta JBoa i polskiego dystrybutora sklepu Kinky Winky. Cena za lasso erekcyjne jest podobna, jak dla mnie może troszkę za wysoka – ale na pewno bardzo dobra jakość zabawki widoczna jest także w jej cenie.

Na pewno wciąż jestem gadżetowym szarakiem. Piszę to wszystko może chaotycznie, ale trudno jest mi wciąż złapać żywioł pisania o erotycznych zabawkach. Ja do tej pory tylko o książkach. Nie ma co się jednak zasłaniać, dla nowicjusza spotkanie z nawet najprostszym przyrządem może być trochę onieśmielające.

Na pewno wrócę do JBoa i coś mi mówi, że jeszcze kiedyś się tu spotkamy.

PS: Czytajcie instrukcje, serio serio.

***

Szymon: 

JBoa – lasso erekcyjne

Cock rings to dosyć prozaiczny i mało popularny rodzaj akcesoriów do penisa. To nic innego, jak nakładane pierścienie, które z założenia mają za zadanie przedłużać erekcję poprzez uciskanie podstawy członka. Nieco inaczej do tematu postanowiła podejść firma Velv’Or, której lasso otrzymałem do przetestowania.

Boa dusiciel

Lasso erekcyjne JBoa, bo tak brzmi jego pełna nazwa, jest rodzajem ściągalnej pętli zakładanej na penisa. Sposób działania, jak i wygląd lassa słusznie przywołują skojarzenia z… szubienicą. Co by nie mówić, to przecież o „duszenie” w tym wszystkim chodzi…

Gadżet jest wybitnie prosty i składa się z gumowego „kabla”, który przewinięty jest przez aluminiowy, żłobiony pierścień zwężający. Lasso utrzymane jest w dosyć mrocznej, fetyszowej estetyce. Zdecydowanie może się podobać. Po spojrzeniu na sprytnie ukrytą instrukcję ubsługi dowiadujemy się, że nie pozostaje nam nic innego jak rozszerzyć pętlę, założyć, zacisnąć i zapomnieć. Brzmi banalnie, lecz niestety życie jest inne.

Już przy pierwszej styczności widać, że dużą bolączką lassa jest jego zwężanie jak i rozciąganie – czyli podstawa jego funkcjonalności. To czynność wybitnie toporna, aby kabel dał się przeciągnąć przez pierścień trzeba metodą „na chama” ciągnąć do granicy bliskiej jego zerwania (takie przynajmniej ma się wrażenie). Zazwyczaj trzeba to powtórzyć kilka razy aby uzyskać żądany efekt. Czy wspominałem już, że można sobie przy tym przytrzasnąć skórę wciągając ją razem z szorstką pętlą w pierścień?

Najwyraźniej producent uznał, że za cenę 120 zł(!) użytkownik nie zasługuje na minimum ergonomii. Wspinając się na wyżyny obiektywizmu, można powiedzieć, że może to tylko kwestia mojego gustu, bo np. osoby siedzące w klimacie sado-maso odbiorą przechodzenie takich męczarni jako duży plus…

Na stryczku doznań

Po związaniu byka lasso można zacząć rodeo.

Z założenia głównym działaniem lassa ma być wzmaganie i przedłużenie erekcji. Owszem, w mojej ocenie penis jest twardszy. Czy dłużej stoi? Tak naprawdę to erekcja zależy od tego, co mamy w głowie. Jeśli opuści nas ochota i podniecenie, to żaden uciskający dodatek nie zdziała cudów na miarę magicznej viagry. Nie można natomiast odmówić tego, że erekcja ustępuje wolniej, ze względu na utrudniony odpływ krwi.

Muszę przyznać, że od początku moją uwagę skupiły obietnice producenta mówiące o zwiększonej wrażliwości penisa na doznania. Na chłopski rozum wydaje się, że ograniczając przeływ krwi do kończyn ta drętwieje. Zgodnie z moimi przewidywaniami chłopski rozum rozprawił się z marketingiem. Przy założonej pętli mamy poczucie lekkiego odrętwienia, a wszelkie doznania wydają się przytłumione, zwłaszcza na początku. I tutaj znówy możemy wrócić do działania proerekcyjnego, gdyż w konsekwencji przytłumionych doznań stosunek lub zabawa solo może trwać dłużej. Efekt ten powitają zapewne osoby zmagające się z przedwczesnym wystryskiem.

Intensywność doznań owszem, można by lassem osiągnąć, jednak gdyby założyć ucisk u podstawy jąder (bardzo erogennego miejsca), ale na to z kolei nie pozwala długość pętli. Niestety.

Hot or not?

Testowane lasso prawde mówiąc mnie dosyć rozczarowało, lecz nie zawiodło. Nie zawiodło pewnie dlatego, że nie nastawiałem się na cud, które miało sprawić. Lasso do pewnego stopnia spełnia swoją podstawową funckje erekcyjną. Rozczarowuje sposób użycia – tym bardziej jeżeli przypomnimy sobię cenę lassa. Nie oszukujmy się, efekt lassa można osiągnąć bardzo prosto domowymi sposobami, jak chociaż gumką do włosów. To tylko bardziej utwierdzia w przekonaniu, że JBoa nie jest warte wspomnianej kwoty ani fatygi jaką trzeba poświęcić jego obsłudze.

[okładka wpisu – mat. Kinky Winky]