Kto się boi wibratora?

Kto się boi wibratora?

Ktoś, kto nie chce widzieć u kobiety przyjemności. A tłumaczenie, że wibrator nigdy nie zastąpi kontaktu z drugą osobą, nie przytuli i nie powie, że kocha, powoli staje się męczące…

Co najmniej raz w tygodniu otrzymuję wiadomość od jakiejś kobiety (przeważnie sypiającej z mężczyznami), że kolejny delikwent dostał napadu impotencji, zobaczywszy jej kolekcję gadżetów. Albo nabawił się sflaczenia rozsianego na samą myśl o wprowadzeniu zabawki do sypialni. Albo zwyczajnie się obraził i uciął temat, ewnentualnie wyzwał od niewyżytych i zażądał obiadu.

To, że większość kobiet, aby doświadczyć orgazmu podczas seksu penetracyjnego, musi mieć jakiś rodzaj stymulacji łechtaczkowej, aby otrzymać ten sam poziom przyjemności, co ich partnerzy wydaje się nie mieć znaczenia. Tak samo, jak dysproporcja w orgazmach podczas tego samego aktu, który dla wielu osób jest tożsamy z tym, co nazywają seksem.

Nie umieć w seks

Zauważyłam, że ludzie lubią myśleć, że nieźle idzie im w te klocki i z palcem w nosie potrafią zaspokoić drugą osobę. W tym scenariuszu propozycja wprowadzenia gadżetów erotycznych do sypialni staje się więc dowodem na to, że przekonanie o własnej seksualnej mocy może okazać się nieprawdziwe. Bo niby co wprowadzenie gadżetów miałoby oznaczać dla danej relacji? Że najwidoczniej partner/ka się nie sprawdza.

Z tego dziwnego powodu u wielu par gadżety erotyczne to nie coś, co towarzyszy ich wejściu w seks, a urozmaicenie, na które decydują się dopiero po upływie jakiegoś czasu, albo nie decydują się wcale, bo nikt nie wie, jak podjąć temat. Czasem zmowa milczenia wokół akcesoriów erotycznych w związku opiera się o dwie niechęci: jedna osoba nie chce gadżetów widzieć na oczy, a druga nie chce pokiereszować seksualnego ego tej pierwszej.

Argument sztuczności

Według niektórych, akcesoria erotyczne odbierają seksowi naturalność, bo są mechaniczne. Okej, w sumie można sięgnąć po wypełniony włosiem i uformowany fallicznie skórzany antałek, ewentualnie tykwę wypełnić jakimiś byczącymi owadami – voilla, będzie powrót do natury. Przecież gdy ludzie nie mieli motorków, aplikacji mobilnych i silikonu medycznego, a chcieli zwiększyć satysfakcję z seksu, też sobie jakoś radzili i jakoś nikogo nie kastrowały bzyczące w tykwie pszczoły. Tak mi się przynajmniej wydaje. Albo ci, których kastrowały, nie mieli dostępu do środków masowego przekazu, nie mogli więc narzucać innym swojego zdania.

Jestem przekonana, że gdy ktoś czuje się niepewnie w obecności urządzonka na baterie, zmaga się z jakimiś większymi, mniej lub bardziej uświadomionymi problemami z samym sobą. Te problemy najwyraźniej sprawiają, że chce władać seksualnością drugiej osoby i mieć całkowitą kontrolę nad tym, co jest w seksie (a nawet w jej prywatnym samozaspokajaniu się) dozwolone, a co nie.

Ignorowanie potrzeb

Czy zatem zabawki erotyczne są wymysłem, czy narzędziami, które odpowiadają konkretnym potrzebom ciała? Cóż, nie bez powodu rynek gadżetów erotycznych szacuje się na miliardy dolarów. Gdyby tego typu akcesoria nie były nikomu potrzebne, nie zdejmowały z użytkowników presji wydolności seksualnej, nie gwarantowały nowych, wyjątkowych doznań, ta „nisza” seksbiznesu wcale by nie istniała.

Oczywiście, można mieć fantastyczne życie erotyczne bez jakichkolwiek gadżetów, bo posiadanie zabawek dla dorosłych to nie przymus, a możliwość. Możliwość, która pomaga wyrównać dysproporcję w doświadczaniu orgazmu pomiędzy jedną stroną relacji a drugą. Jeśli ktoś nie czerpie radości z seksu, bo jego potrzeby nie są zaspokajane, a wręcz ignorowane, to pojawia się problem.

Muszę przy tym podkreślić, że wibrator nie jest lekiem na całe zło, remedium na kiepski seks. Odnoszę się wyłącznie do sytuacji, w której gadżet jest źródłem konfliktu. Przecież zdarza się, że seks w relacji psuje się z powodów, które leżą daleko poza łóżkiem – wówczas próby ratowania związku wibratorem mają naprawdę małe szanse na powodzenie.

Komu ma być dobrze?

Wracając jednak do wibratora-straszydła: jeżeli komuś tak bardzo przeszkadza rozkosz drugiej osoby, dlaczego w ogóle chciałby uprawiać z nią seks? Ta kwestia chyba nigdy nie przestanie mnie zastanawiać. Tak samo jak to, w jaki sposób ludzie, którzy boją się wibratorów, postrzegają seks i swoją w nim pozycję i jakie argumenty przejawiają za tym, aby partner/ka w ostatecznym rozrachunku doświadcza/ła dużo mniej.

Naprawdę chciałabym to wiedzieć.

***

Wczoraj miała miejsce rynkowa premiera nowego gadżetu erotycznego – Lelo Sona. To soniczny stymulator łechtaczki, który oferuje zupełnie nowe, intensywne doznania. Z okazji debiutu Sona i Sona Cruise dostępne są o połowę taniej!

Pragniesz gadżetu, to go sobie kup. To twoje ciało. Nie musisz pytać nikogo o zgodę.

okładka wpisu: mat. prasowe Lelo

Komentarze zamknięte.
  1. jaśmina

    12 listopada 2017 at 22:16

    Zastanawiam się, czy różnica między sona a sona cruise jest jakaś diametralna. Ratunkuuu, nie wiem, na co się zdecydować :(( Nat, decydujesz się na obydwie do przetestowania?

    • Nat

      15 listopada 2017 at 13:08

      Taki jest plan ;) Niestety, na chwilę obecną moja przesyłka z Soną utknęła gdzieś w martwym punkcie i sama jestem w kropce.

  2. waclaw1345

    18 października 2017 at 20:29

    Moja partnerka w ogóle nie chce wprowadzić nic nowego ..jak ją namówić…próbowałem wszystkiego

    • Joanna

      19 października 2017 at 09:44

      Zdecydowanie nie naciskać! Może sama dojrzeje… Podejrzewam, że czytając regularnie Proseksualną, zechce w końcu coś wypróbować ;)

      Ewentualnie warto pokazać, że nie wszystkie gadżety erotyczne są wulgarne i tandetne, że można bawić się na różne sposoby. Fajnym urozmaiceniem mogą być opowiadania erotyczne – proza na kobiety działa zwykle silniej, niż filmy.

      Swoją drogą czytałam niedawno opowiadanie z wibratorem w roli narratora. Ciekawe, zabawne i bardzo na temat. Trochę o tym, że nie starając się zaspokoić partnerki, być może jest się czego bać ;)
      Tak ku przestrodze dla leniwych…

      Podlinkowałabym, ale nie wiem czy mogę, choć to niszowa, zdaje się pasjonacka strona, na którą Nat kiedyś coś tam napisała…

  3. M

    18 października 2017 at 16:15

    Moja dziewczyna natomiast nie tylko nie ma żadnego gadżetu, ale również nie dotyka i nie masturbuje się w ogóle. Po prostu to zaakceptować, czy można jakoś pomóc się otworzyć?

    • Joanna

      19 października 2017 at 09:29

      Zdecydowanie zaakceptować i jednocześnie starać się dać jej jak najwięcej frajdy, dopieszczając całe ciało, nie tylko genitalia, i próbując budować erotyczną atmosferę. Niestety wiele wpajanych nam przekonań utrudnia dobre relacje z własną seksualnością. Być może kiedy poczuje się bezpiecznie i pewnie, sama zechce sięgnąć dalej… W każdym razie nic na siłę :)

  4. Imek

    17 października 2017 at 13:07

    Moja żona nigdy nie miała problemów z akceptacją gadżetów erotycznych. Jednak wszelkie wibratory niespecjalnie na nią działały. W związku z tym odpuściliśmy temat.
    Ostatnio naczytałem się entuzjastycznych opinii o produktach z serii WOMANIZER. Postanowiłem kupić. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. To był strzał w dziesiątkę. Polecam serdecznie. Małżonka nie miała tak szybkich, licznych i intensywnych orgazmów nigdy wcześniej.

    Oczywiście pierwszy wpis na temat tego gadżetu przeczytałem na Twojej stronie Nat. Bardzo Ci dziękuję za przetestowanie tego sprzętu. To naprawę odmieniło nasze życie seksualne.

    Ps.
    Rozumiem że Lelo Sona to coś o podobnym działaniu. Mam nadzieję, że przetestujesz 😀

    • Nat

      17 października 2017 at 13:18

      Tak, Sona jako absolutna nowość to mój priorytet na liście zabawek do zrecenzowania.

    • Joanna

      19 października 2017 at 09:44

      Niecierpliwie czekam na recenzję, bo korci mnie, żeby sobie kupić…

  5. Matthew

    17 października 2017 at 00:30

    Czytając ten tekst miałem wrażenie że jest on napisany specjalnie pod osoby właśnie takie jak ja.
    Pewnego dnia kupiłem sobie masturbator. Podobała mi się reklama, wizja mnie ćwiczącego erekcję i wydolność, dbającego o zdrowie seksualne. Zabawka przeleżała w szafie nierozpakowana 2 lata. Bo: tylko frajerzy korzystają ze sztucznej cipki (to koledzy); lepiej poznać kogoś a nie korzystać z takich rzeczy (to, w domyśle, rodzina); a w ogóle po co mi takie gadżety (to już mój wrodzony brak myślenia o własnej przyjemności). Po raz pierwszy skorzystałem dopiero trzy tygodnie temu. Nie jestem zachwycony ale… no było inaczej, ciekawiej. Na pewno zupełnie inne doznania niż ręka. Mam już za sobą kilka prób, wszystkie udane i ze wszystkich jestem zadowolony. Zauważyłem że moje erekcje są teraz pełniejsze, częstsze (powróciły min. poranne wzwody), a i penis wydaje się większy. Czyli jakiś aspekt zdrowotny owszem jest. Dziś wiem że trochę głupio robiłem odmawiając sobie przyjemności, miałem błędne postrzeganie: najpierw partnerka potem ewentualnie zabawki (a jestem raczej z tych którzy mają problemy ze znalezieniem partnerki, i postępując tak ten masturbator mógł leżeć i leżeć, aż sylikon w nim zmieni się z powrotem w piasek). Acha, i na koniec: wcześniej masturbowałem się urządzając długie maratony porno na komputerze. Skupiałem się na ekranie, na tym co widzę. To się zmieniło. Na zabawkę trzeba nałożyć lubrykant, przyjąć inną pozycję niż tą przyjmowaną przed kompem, potem umyć zabawkę. To wszystko sprawia że skupiam się raczej na zabawce i penisie. Komputer wyłączam bo tylko przeszkadza. Krótko i na temat! Czy polecam? No pewnie! Warto spróbować, pobawić się z samym sobą i spojrzeć inaczej na niektóre rzeczy. Pozdrawiam :)

    • Nat

      17 października 2017 at 12:50

      Dziękuję Ci za ten komentarz i podzielenie się doświadczeniami! Cieszę się, że odczarowałeś dla siebie zabawki erotyczne :)

  6. lucjana

    15 października 2017 at 00:06

    Rafał, a może spraw sobie zabawkę erotyczną i gdy żona zobaczy ile to sprawia frajdy sama zacznie o tym myśleć w bardziej pozytywny sposób..? Pamiętam gdy pierwszy raz wsadziłam palce w masturbator mojego partnera. Jak mi było dobrze! Gdybym mogła wsadziłabym tam całą dłoń, a później resztę ciała… To był Blewit. Dobry zakup.
    Jeśli ktoś obawia się o akcesoria erotyczne, boi się wprowadzić je w życie lub też zabrania ich drugiej osobie, pragnę powiedzieć, aby chociaż na chwilę byli altruistami i wczuli się w tą drugą osobę, w to co może przeżyć dzięki gadżetowi i cieszcie się razem z nią, gdy to nadejdzie! I pamiętajcie, że wszelkie akcesoria to wasza „pomoc” w łóżku, a nie zastępca kogokolwiek, czy czegokolwiek…

  7. Rafał

    11 października 2017 at 21:53

    U mnie w związku jest inaczej. To ja chciałbym wprowadzić jakąś zabawkę do sypialni ale żona nie chce. Dla niej jest super tak jak jest. I co tu zrobić?

    • Nat

      12 października 2017 at 06:20

      Przede wszystkim nie naciskaj. Jestem przekonana, że działasz w dobrej wierze i chcesz, żeby żonie było przyjemnie.

      Rozumiem jednak, że zabawka ma być używana na (lub w) jej ciele? Jeżeli tak, to w tej kwestii powinieneś uszanować zdanie partnrki i to, że na tę chwilę nie ma ochoty na tego typu urozmaicenia. Być może za jakiś czas przekona się do akcesoriów erotycznych, być może nie przekona się do nich nigdy, tego nie wiemy. Może jest i tak, że Ty mówisz „zabawka”, a partnerka ma przed oczami wielkiego nażyłowanego donga. Może dla niej limitem jest jakieś piórko do łaskotania lub opaska na oczy? Myślę, że lepiej byłoby najpierw popytać u źródła.

    • Rafał

      12 października 2017 at 14:43

      Jak najbardziej szanuję Jej zdanie, dlatego w żaden sposób na siłę nie chce nic forsować. Czas pokaże, może zmieni zdanie 😀