Lelo bierze się za męskie tyłki

Lelo bierze się za męskie tyłki

Coraz więcej mężczyzn poszukuje w internecie informacji na temat masażu prostaty (wiem, bo wielu z nich trafia do mnie!). Okazuje się, że aż 7 na 10 mężczyzn chętnie spróbowałoby tego rodzaju stymulacji. I wcale się nie dziwię, bo orgazm doświadcczany w ten sposób jest aż o 33% intensywniejszy.

Lelo – szwedzki producent „obiektów przyjemności” odpowiedział na ten rosnący trend, wypuszczając linię gadżetów przeznaczonych do stymulacji analnej. Powiedzmy sobie szczerze: Lelo nie wynajduje koła na nowo, bo to nie tak, że inni producenci tego wcześniej nie robili. Jednak sama inicjatywa rozszerzenia linii zabawek dla mężczyzn to bardzo sensowne posunięcie, bo w porównaniu do tego, ile akcesoriów skierowanych do kobiet pojawia się na rynku w skali roku, wciąż można zaryzykować stwierdzeniem, że dla producentów gadżetów z tzw. high-endu mężczyźni to nadal rynkowa nisza. Z jednej strony panowie to konsumenci idealni – chętnie kupują zabawki dla partnerek, z drugiej jednak są raczej zaniedbywani, gdy chodzi o produkty przeznaczone dla nich.

Dla niej, dla niego czy dla ludzi?

Choć sama stoję na stanowisku, że gadżety erotyczne są przede wszystkim dla ludzi, więc nie ma zbytniego sensu rozdzielanie ich na te „dla niej” i „dla niego”, to jednak femofobia ma się w społeczeństwie całkiem dobrze. Dlatego jeżeli produkt w takiej gamie kolorystycznej, z taką kampanią promocyjną i kierowany do mężczyzn sprawi, że zadbają oni o swoje zdrowie, a także – nie ukrywajmy – przyjemność, to trudno z tym dyskutować. Być może zakupienie lub otrzymanie pierwszej „męskiej” zabawki stanie się dla kogoś impulsem do dalszych poszukiwań i poszerzania seksualnego repertuaru.

Dochodzi do tego jeszcze przeznaczenie – akcesoria do stymualcji analnej muszą spełniać pewne warunki: przede wszystkim mieć bazę, która uniemożliwi wchłonięcie gadżetu przez odbyt. Niektórzy wciąż mają głupie pomysły, aby wkładać do anusa kulki gejszy czy proste dilda, co może skończyć się na izbie przyjęć i nie windą do nieba, a windą na salę operacyjną. Po drugie: ergonomiczny kształt, który ułatwi osobom początkującym analne eksploracje. Po trzecie: fizyka w służbie przyjemności, czyli taki design, który rzeczywiście umożliwi trafianie stymulacją w pożądany punkt, w tym wypadku prostatę.

Bruno, Hugo i Loki

W nowej kolekcji Lelo znalazły się trzy nowe masażery prostaty. Bruno i Hugo – akcesoria o takim samym designie – przeznaczone są do zabawk bez trzymanki, ponieważ zaprojektowane zostały tak, aby raz umieszczone w odbycie, pozostały na swoim miejscu. Hugo dodatkowo może być sterowany pilotem, co umożliwia zabawy solo, jak i w duecie. Nie ukrywam, że właśnie pilot, po negatywnych doświadczeniach z Lylą, budzi moje wątpliwości…

Lelo Bruno / Hugo

Loki to bardziej klasyczny wibrator analny, przypominający nieco ulepszoną wersję Billy’ego. Myślę, że pary hetero z powodzeniem mogłyby się nim dzielić, bo kształt wydaje się wprost stworzony do stymulacji zarówno prostaty, jak i punktu G.

Loki Lelo

Decyzja należy do ciebie

Trafiły do mnie dwa masażery z nowej kolekcji – Hugo i Loki. Stąd moje pytanie: który powinniśmy (my, czyli ja i mój męsko-cielesny partenr) zrecenzować jako pierwszy? Który wydaje ci się ciekawszy? Czekam na komentarze!

A na zakończenie polecam krótki filmik towarzyszący kampanii z udziałem par omawiających stymulację prostaty: