Do grona rozczarowanych podstawową funkcją nowego gadżetu Fun Factory dołączyła Paula, która razem ze mną testowała B Balls:
Oczekiwany gadżet niespodzianka okazał się całkiem śmieszną hybrydą, w założeniu wielofunkcyjną i nawiązującą w sprytny sposób do innych produktów Fun Factory: silikonowymi wtyczko-koralikami z drgającymi kulkami w środku, w dodatku designem nawiązującym do ich serii kulek waginalnych. I do tego reklamowany jest jako pierwsze kuleczki do ćwiczeń Kegla dla mężczyzn. Pełen szał.
B Balls, bo tak się nazywa owa hybryda, występują w dwóch wersjach kolorystycznych: w zabawnym i zmysłowym połączeniu czerni i czerwieni oraz w nieco bardziej statecznym, ciemnym fiolecie z bielą. Szkoda, że z całej gamy kolorów są tylko te dwie wersje. Może się to jeszcze zmieni, może będzie można dobierać B-Balls pasujące do wcześniej kupionych Smartballs, kto wie…
Ja otrzymałam do testów wersję fioletową i przyznaję, że chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do estetyki gadżetu. Mój kumpel, zapytany o zdanie na ten temat, uznał, że fioletowa wersja jest bardziej „męska” i bardziej odpowiada męskim potrzebom, gdy facet chce mieć zabawkę erotyczną. Może i tak. W takim wypadku wybranie akurat tych dwóch zestawów kolorystycznych było wyjątkowo rozważne, biorąc pod uwagę, że B-Balls są przeznaczone dla użytkowników obojga płci.
Pierwsze wrażenie? Całkiem… hmm, ambiwalentne. Fun Factory słynie z ładnych, zabawnych i zachęcających do spróbowania rzeczy. Gadżet, nawet we fiolecie, zachęcał do użycia, najlepiej od razu. Nim to się stało, zwróciłam jeszcze uwagę na trzy rzeczy: głośny grzechot kulek przy potrząsaniu w dłoni podczas bawienia się, wyraźną linię odlewu oraz „czepialskość” silikonu, z którego zabawka jest zbudowana. Silikon fun factory uwielbia zbierać wszelakie kłaczki z koców, pościeli czy niektórych ubrań.
Na szczęście, krawędź okazała się praktycznie niewyczuwalna w dotyku i nie skończyło się horrorem. Taki sam happy end stał się z głośnym grzechotaniem: w przypadku adekwatnego użytkowania kulek było ono praktycznie niesłyszalne. Nie irytowało, ani nie wytrącało z nastroju. Z moich pierwszych trzech zastrzeżeń, sprawdziło się jedno.
Co do używania właśnie… zdążyłam przetestować je trzy razy. I doszłam do wniosku że w moim przypadku kuleczki najlepiej sprawdzają się jako waginalny umilacz czasu na siłowni. Wewnętrzne drgania to naprawdę moc zabawy, gdy ćwiczy się dolne partie ciała, a sama zabawka układa się wyjątkowo komfortowo dzięki płaskiej, wąskiej i delikatnie zaokrąglonej końcówce. Z racji własnego lenistwa, bardzo chwalę sobie ten aspekt posiadania B-Balls – chętniej wychodzę ćwiczyć, mając taką dodatkową stymulację. No i powtarzam sobie, że dobrze robię, zakładając je, bo to dodatkowe ćwiczenia „na Kegla”. Powiadam: zawsze warto mieć dobrą wymówkę do nietypowych metod szukania rozrywki czy przyjemności.
Jeżeli idzie o bycie klasycznym butt plugiem… kuleczki nie zachwyciły mnie. Drgania wewnętrznych kulek przy zabawie solo były praktycznie niewyczuwalne, przy zmienianiu pozycji też nie było specjalnie szału. Kształt bardzo różnił się na niekorzyść od klasycznie używanych zabawek… Chyba jednak jestem tradycjonalistką, jeżeli chodzi o kształt moich analnych gadżetów. Wolę takie bez przewężenia, jeżeli mają być stricte erotyczne i stymulujące samą obecnością.
Jako koraliki też niespecjalnie mi podeszły: to tylko dwie kulki, dla mnie zbyt ciężkie, w dodatku miałam wrażenie że druga kulka jest nieproporcjonalnie większa. To było oczywiście wrażenie – niemiłe.
Okazało się, że całkiem słusznie oznacza się ten produkt jako służący do ćwiczeń mięśni dna miednicy dla obu płci: tak właśnie skończyło się w moim przypadku. Nie powiem, miło mieć dodatkowy motywator do ćwiczeń i pamiętania o siłowni.
Ale gdy będę miała ochotę na zabawę w klasycznym, bardziej erotycznym, „łóżkowym wydaniu”, raczej zdecyduję się na jeden z wcześniej posiadanych gadżetów analnych.
Co do technicznych aspektów: wystarczy naprawdę niewielka ilość lubrykantu, by były odpowiednio śliskie, lubrykant tez dobrze trzyma się ich powierzchni. Po zabawie wystarczy je umyć i potraktować środkiem antybakteryjnym. Albo umyć i wygotować, jak ktoś woli tak, bo w przypadku silikonu medycznego można i tak.
Komentarze zamknięte.
heteryk
13 lutego 2019 at 22:15Większość gadżetów dla facetów jest obleśna. Rzadko można trafić na coś zmysłowego. Producenci nie stawiają na design w przypadku przyrządów dla mężczyzn. Dmuchane lale, „latarki”, czy silikonowe półdupki w porównaniu do oferty kierowanej dla kobiet są prostackie, czy wręcz obleśne. Nawet wśród stymulatorów prostaty trudno jest znaleźć coś, co jest warte pieniędzy i czasu. Testy zabawek erotycznych są robione głównie przez kobiety, nawet zabawka która ma możliwość być zabawką męska, trafia w damskie dłonie. Szkoda, że drugi pakiet nie trafił w męskie rączki. Również, na forach internetowych gdzie poruszany jest temat prostaty, masażu itp. dyskusje schodzą w kierunku homoseksualizmu. Mając powyższe na uwadze, postanowiłem napisać parę słów o tym gadżecie, jako samiec w 100% hetero, który nigdy nie miał przygód homo, nigdy nie był zainteresowany takimi zabawami, jednak bardzo otwarty na eksperymenty i mający jako takie pojęcie o anatomii. B balls jest moją drugą zabawką analną. Pierwszą jaką miałem był ToyJoy Xeno, bardzo kulturalnie wykonany gadżet. Bawiłem się nim rzadko, może kilka razy w roku, nie jestem fanatykiem zabaw analnych, jednak stymulacja prostaty sprawia mi przyjemność i lubię taką odmianę. Wracając do kulek B Balls to hmmm na obrazku wyglądają świetnie, ale jakość wykonania porównując z ToyJoy Xeno jest na niskim poziomie, użyty materiał jest twardy, a kolorowe wstawki z plastiku są nieporozumieniem w przypadku konieczności pokonania zwieracza odbytu. W mojej ocenie kulki są duże, szczególnie ta o większej średnicy, nie rozumiem, czemu producent nie zrobił dwóch mniejszych kulek. Pewnie dlatego, że ten b balls jest jedyny na rynku i nie ma w zasadzie konkurencji. Proszę nie mówić mi o chińskim odpowiedniku…. ja się dziwie ludziom, którzy kupują tanią chińszczyznę bez atestów i pozwalają żeby uwalniała metale ciężkie w pochwie lub w odbycie. Wracając do zabawki, to jej wygląd mi się podoba, nie jest grubiańska, jest ładna, tak jak ładne są kulki dopochwoe od Fun Factory. OK, ale nie służą one do oglądania. No jak to jest oczami faceta, który nie gościł w sobie penisa ;), w przeciwieństwie do testującej kobiety – tak wnioskuje z testu. Dla takiego „niedzielnego’ amatora zabaw analnych aplikacja tego gadżetu to droga przez mękę. Po odpowiednim wymasowaniu anusa palcem i zastosowaniu nawilżania pierwsza mniejsza kulka wchodzi nawet znośnie, ale druga większa……. o szlak dla zawodowców. Rozluźnianie mięśni zwieracza zajęło mi chyba z 40 minut, zmiany pozycji itp. ale weszło. Efekt i doznania są ciekawe. Podrażniłem odbyt więc czułem pewien dyskomfort. Pierwszego dnia ponosiłem zabawkę może z 30 minut. Układa się świetnie, nie przeszkadza w chodzeniu, a wibrujące kuleczki czułem bardzo intensywnie. Frajda jest. Co do generowanego hałasu przez kulki, jak są w odbycie to ich nie słychać, nie ma szans żeby ktoś na ulicy zauważył. No i usuwanie po pierwszym razie z tyłka mega niekomfortowe. Pierwsza kulka jest za duża, a materiał jest twardy, mało elastyczny. Jakoś dałem radę, wychodziło bardzo niefajnie. Ale czas zaczopowania był bardzo fajny. Jako amator w sprawach analnych, zacząłem czytać jak kobietki przygotowują swoje dziurki do analnych zabaw (moja kobieta nawet nie dopuszcza myśli o zabawach analnych…..) wyczytałem o patencie dotyczącym wstrzyknięcia strzykawką lubrykantu bezpośrednio do odbytu. No i do dzieła. Pomogło, aplikacja kulek poszła łatwiej, jednak ta druga kulka sprawia mi kłopot. Test polegał na godzinnym spacerze. Było bardzo ekscytująco. Czuć kuleczki jak się obijają i stymulują, co jakiś czas napinałem mięśnie dna miednicy, fajne uczucie bardzo miłe. Wchodzenie po schodach – 2 razy wdrapałem się na 11 piętro, rewelka uczucie, no i bieganie. Ja nie znoszę biegać, ale z tym pluginem przebiegłem dziś chyba z 1000m, jest super. Plugin jest fajnie zrobiony, jak jest w środku to układa się bardzo dobrze, cały czas go czułem jednak było to bardzo przyjemne uczucie. Po przyjściu do domu byłem mocno nagrzany i wziąłem sprawy w swoje ręce. Było bardzo obficie i miło. Nadszedł czas na wydłubanie zabawki, no i pierwsza kulka wychodzi bardzo nieprzyjemnie, jest zbyt duża dla mojego tyłka. Autorka powyższego testu absolutnie się na to nie skarży, a podnosi, że nie czuje wibracji kulek, mam wrażenie, że jej odbyt już nie jedno widział i został uplastyczniony, a może kobiece tyłki w ramach ewolucji i wielopokoleniowego sexu analnego się do tego przystosowały. Ja polecam tą zabawkę mężczyzną którzy chcą potestować swoją seksualność. Ubolewam tylko, że świat męskich gadżetów jest taki ubogi, a prostata to naprawdę fajny gruczoł, a taki niedopieszczony. Patrząc na oferty dla kobiecych zabawek, typy, rodzaje itp. jest niezliczona. Może dlatego, że są bardziej pruderyjne to dostają ładne gadżety, a faceci we wszędzie widzą homoseksualne zachowania, a męski masturbator musi być prostacki
Ann
1 sierpnia 2014 at 22:46Który sezon „Seksu w wielkim mieście” jest Twoim ulubionym?