Womanizer Starlet | Bezdotykowa stymulacja łechtaczki dla początkujących | Recenzja

Womanizer Starlet | Bezdotykowa stymulacja łechtaczki dla początkujących | Recenzja

Marka Womanizer zrewolucjonizowała doświadczenie orgazmu – dzięki jej produktom dla wielu osób szczytowanie przestało być nieosiągalną mrzonką. Nic więc dziwnego, że premierze nowego modelu Womanizer Starlet towarzyszy kampania #OrgasmIsAHumanRight, czyli „orgazm to prawo człowieka”.

Każda osoba zasługuje na orgazm, niezależnie od tego, co ma między nogami. Z jakiegoś powodu utarło się jednak, że cipki są tak skomplikowane w obsłudze, że aby wycisnąć z nich orgazm, trzeba się nieźle napocić. Nic więc dziwnego, że wiele osób poddawało się walkowerem, rezygnując z prób doświadczenia absolutnej rozkoszy. Kiedy na rynek wkroczył Womanizer, okazało się, że nie trzeba skazywać swojego ciała na porażkę, skoro można skazać je na orgazmiczny sukces. Bo gadżety Womanizer z wysoką skutecznością wysysają orgazm z (prawie) każdej łechtaczki, którą spotkają na swojej drodze.

Wszystko to dzięki zastosowaniu technologii Pleasure Air, czyli stymulacji bezdotykowej – na tyle delikatnej, aby nie przytłoczyć clitoris, a jednocześnie tak skoncentrowanej i intensywnej, aby orgazm mógł się wydarzyć. Używanie Womanizera jest jak rozpalanie ogniska, kiedy w napięciu obserwujesz żar, który pod wpływem delikatnych dmuchnięć zmienia się w płomień.

Akcesoria Womanizer to dla mnie oczywisty wybór, kiedy mam ochotę na szybki orgazm w 30 sekund lub nieskomplikowane szczytowanie wielokrotne. Dlatego kiedy do mojej kolekcji trafił model Womanizer Starlet, wiedziałam, który gadżet będzie najczęściej towarzyszył mi podczas podróży.

Cześć, maleńka

Starlet, czyli „gwiazdka”, to na tę chwilę najmniejszy i najlżejszy gadżet do stymulacji bezdotykowej na rynku. Jego długość to 8,5 cm, a waga około 70 g. Womanizer Starlet przychodzi opakowany w plastikowe pudełko, w którym oprócz zabawki znajdują się kabel mikro USB do ładowania i instrukcja obsługi. Unboxing w sam raz dla kogoś, kto lubi prostotę i minimalizm. Gadżet dostępny jest w trzech wersjach kolorystycznych: fuksjowej, białej ze srebrnymi wstawkami i fioletowej.

Mogłoby się wydawać, że w związku z małym rozmiarem również moc Starlet okaże się mała. W końcu skoro na korpusie gadżetu wystarczyło miejsca wyłącznie na jeden przycisk, port ładowania i logo producenta, nie ma co oczekiwać mocy znanej z pozostałych Womanizerów. No, nie do końca.

Tylko 4 tryby stymulacji

Mój Womanizer W100 ma 8 trybów stymulacji, Pro500 – 12 (recenzja), Starlet – 4. Na tle innych nie wypada więc imponująco, ale też chciałabym poznać osobę, która używa absolutnie wszystkich modułów w posiadanych przez siebie gadżetach, kiedy ich liczba przekracza 4. Dla mnie dużo ważniejsza od liczby jest jakość stymulacji – taka, która skutecznie pozwoli załatwić sprawę, czyli dostarczyć orgazm. W przypadku Starlet Womanizer postawił na najskuteczniejsze tryby o wyższej intensywności, a najniższy moduł w Starlet jest czwartym w poprzednich modelach.

Ponieważ intensywność jest wysoka, a „gwiazdka” mała, sprawia wrażenie głośnej. Nie jest jednak głośniejsza od poprzednich modeli – używana „na sucho” rzeczywiście nieco powarkuje, ale zbliżona do ciała staje się naprawdę bardzo cicha, z pewnością niesłyszalna przez ścianę.

Jak używać Womanizer Starlet?

Womanizery to, mówiąc zupełnie szczerze, mało uniwersalne gadżety – mają służyć do stymulacji łechtaczki i właśnie to robią dobrze. Dlatego aby czerpać maksimum przyjemności z technologii Pleasure Air, trzeba umieścić dyszę Starlet nad łechtaczką i lekko docisnąć zabawkę do ciała. Pomocne może też okazać się zastosowanie odrobiny lubrykantu na bazie wody, aby gadżet mógł lepiej się przyssać do cltioris.

Ponieważ Starlet, tak jak łechtaczka, ma tylko jeden guzik, to on służy do włączania i wyłączania gadżetu, a także zmieniania trybów. „Gwiazdka” nie jest wodoodporna, tylko odporna na zachlapania, więc nie można używać jej pod prysznicem lub w wannie. Podczas czyszczenia najlepiej zdjąć silikonową nakładkę z dyszy i umyć ją wodą z mydłem lub przy pomocy specjalnego spreju do zabawek, a plastikowy korpus, na którym mogły osadzić się wydzieliny ciała lub resztki lubrykantu, delikatnie oczyścić przy minimalnym użyciu wody.

Gwiazdka w podróży

Często podróżuję z gadżetami, a przy tym lubię pakować się lekko, dlatego doceniam kompaktowość Starlet. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to fakt, że do zabawki „podróżnej” nie dołączono etui do przechowywania, ale spokojnie sprawdzi się tu mała kosmetyczka, która ochroni powierzchnię Starlet przed uszkodzeniami mechanicznymi.

Gadżet ładuje się niezwykle szybko – do pełnej baterii wystarczy 30 minut, co w trasie okazuje się niesamowicie przydatne. Niestety, Starlet równie szybko się rozładowuje. Pełny akumulatorek gwarantuje 30-40 minut nieprzerwanej zabawy, a w moim przypadku jedno ładowanie spokojnie pokrywa 3-4 sesje (używam głównie dwóch pierwszych trybów intensywności) w różnych odstępach czasu, więc bateria jest naprawdę wydajna. Według mnie warto rozważyć, jak długo ma się ochotę używać gadżetu i czy słabnąca moc po 30 minutach naprawdę będzie aż tak dużym problemem. Zwłaszcza w przypadku zabawki, która orgazm wyciska z ciała bardzo, bardzo szybko.

Dla kogo jest Womanizer Starlet?

Najlepsze skojarzenie, które przyszło mi do głowy, to „gadżet studencki” – w sam raz dla kogoś, kto chce spróbować bezdotykowej stymulacji łechtaczki na najwyższym poziomie, zależy mu na dyskrecji i ma ograniczony budżet. Starlet jest bowiem najtańszym modelem wśród Womanizerów (kosztuje 299 zł, podczas gdy pozostałe wersje to wydatek rzędu 500-800 zł). To naprawdę doskonała zabawka wprowadzająca w świat nowych doznań lub świat orgazmów łechtaczkowych w ogóle, jeżeli nie miało się jeszcze okazji szczytować.

Jasne, nie każdemu będzie odpowiadał taki rodzaj stymulacji clitoris, bo spotkałam się z opiniami, że Womanizer doprowadza do orgazmu zbyt szybko. Jeżeli jesteś osobą, która lubi masturbować się długo, celebrując soloseks i powoli nadbudowując podniecenie, Starlet rzeczywiście może okazać się zbyt intensywna. Jeżeli jednak nie masz nic przeciwko intensywnym, szybkim, a nawet wymuszanym orgazmom, weź ten gadżet pod uwagę. Nie pożałujesz.

Wpis powstał przy współpracy z Secret Place – Salonem Zmysłowej Erotyki