Kosmetyki YESforLOV | Recenzja

Kosmetyki YESforLOV | Recenzja

Paradoks sypialni wielu par? Bywa seksownie, przygodowo, ale przy tym zdarza się, że jest… mało intymnie. Wydawałoby się, że seks i intymność zazębiają się, nie funkcjonują jedno bez drugiego, ale nic bardziej mylnego. Bardzo często ograniczamy „konsumowanie” ciała partnerki/partnera do dobrze znanych stref erogennych z użyciem tych samych, sprawdzonych trików. Zdarza się też, że jesteśmy samolubni. Zdarza się nawet, że bardziej niż seksu łakniemy przytulania po seksie, tego skóra przy skórze. A czy pamiętasz ostatni raz, kiedy partner/ka zaoferował/a ci masaż całego ciała? Zgodziłaś/łeś się czy nie? 

Christian Palix, odpowiedzialny za YESforLOV, zauważył, że kochankowie bardzo często mają problem z kreatywnością w sypialni, a co za tym idzie – narzekają na nudę i bardzo ograniczony zestaw sztuczek, którymi można zadziwić kochankę/kochanka. Stwierdził, że najlepszym wkładem w życie erotyczne rodaków (ekhm, „elegancja Francja”) będzie stworzenie produktów, które pozwolą włączyć przyjemność i sensualność do rytuałów codziennego życia.

Pierwszy raz zetknęłam się z tą marką kilka lat temu w berlińskim butiku Fun Factory, co skończyło się zakupem jedynie saszetki żelu stymulującego dla kobiet, tak na próbę, aby przekonać się, co to takiego. Wtedy przechodziłam okres „zabawkowy” – od buduaru wolałam plac zabaw, chciałam, żeby w mojej sypialni było kolorowo i z przytupem. Chyba każdy, kto jest w jakiś sposób zajawiony na seksualność i jej rozwijanie, ma taki etap gadżetowego zachłyśnięcia się, kiedy to zabawki są jak Pokemony – chce się mieć je wszystkie. A wtedy do satysfakcji wystarczą jedynie gadżety i butelka lubrykantu o bylejakim składzie.

Na targach dla dorosłych stoiska marki YESforLOV, porównując do „budek” innych producentów dóbr dla dorosłych, prezentują się nadzwyczaj skromnie. Nie uświadczy się u nich przepychu, teatralności, uciekania się do wszystkich zabiegów, które mają przyciągać uwagę odwiedzających. Już samo to sprawia, że wyróżniają się w tłumie. Wśród producentów gadżetów, dla których wypuszczenie linii kosmetyków bywa jedynie dodatkiem do wytwarzania flagowych zabawek, YESforLOV to ewenement. Nie ma u nich wibrujących cudeniek, są za to głównie produkty drogeryjne, a akcesoria – dodatkami do nich. A te, mówiąc dosadnie, nie odwalają za użytkownika całej roboty. W końcu trochę kreatywności wymaga zawiązanie partnerce/partnerowi oczu i sięgnięcia na przykład po pędzelek do łaskotania.

Pewną zmianę zaobserwowałam, będąc na ETO Show 2014 (co jest zresztą pozytywną diagnozą, bo gdyby było inaczej, oznaczałoby to, że zmarnowałam kilka lat swojego życia) – do prezentowanych zabawek podchodziłam dużo bardziej krytycznie, a moją uwagę przyciągały głównie produkty przeznaczone do urozmaicania seksualności we dwoje: gry, kosmetyki, akcesoria, których „się nie wkłada”. Odkryłam, że moja zabawowa strona wcale nie kłóci się z „buduarem”, że mogę płynnie przechodzić od „elegancji Francji” do nieco ostrzejszych klapsów czy rozrywkowych, soczyście kolorowych wibratorów.

Zrządzeniem losu natrafiłam na mały stolik YESforLOV, przy którym, pomimo tłumów przybyłych na imprezę, nie było nikogo (nie ukrywam, podeszłam trochę z litości). Byli za to przedstawiciele marki i oni z dużym zaangażowaniem opowiedzieli mi o produktach, które trochę „tu” (do rozbuchanych targów) nie pasują, bo nie gwarantują przyjemności instant, a mają służyć pobudzaniu erotycznej wyobraźni. Zaskoczyła mnie przy tym dyskrecja reprezentantów – ani razu nie użyli słowa „seks”, „penis” czy „wagina”, chociaż rozmawialiśmy o żelu stymulującym dla kobiet, tym samym, który kilka lat wcześniej nabyłam w Berlinie i który… nakłada się na waginę. Przyznaję – w towarzystwie rozdziawionych wszelkimi otworami lalek i przechadzających się „skórzaczków” pracownicy stoiska YESforLOV byli… inni i chyba to stanowiło ich siłę, bo są jednymi z nielicznych, których naprawdę zapamiętałam. Moi rozmówcy na odchodne wręczyli mi garść próbek, w przypadku których przyłapałam się na tym, że bardzo oszczędnie podchodzę do ich zużywania.

Nie dziwię się, że w świadomości konsumentów (w tym i mojej) produkty YESforLOV pozostają gdzieś w zawieszeniu pomiędzy drogerią a butikiem erotycznym. Wydają się zbyt sexy dla „normalnych” sklepów (choć marka miała swoje stoisko w Sephorze, ale Sephora miewa w ofercie bardzo osobiste masażery, więc podziwiam tę perfumerię za normalizowanie – choć nie wprost – sięgania po pewne akcesoria) i zbyt „normalne” dla sex shopów. Z drugiej strony, YESforLOV to marka z górnej półki cenowej, więc w sklepach dla dorosłych, w gąszczu podobnych kosmetyków, stymulujący żel dla kobiet w biało-złotym opakowaniu łatwo przeoczyć i… sięgnąć po olejek pobudzający z aukcji internetowej, tam chodzą już za dychę…

Mimo wszystko lubię myśleć o sobie jako o świadomej konsumentce, więc potrafię sobie wytłumaczyć, co kryje za sobą metka z ceną. Jest to jakość. Jest to odrobina luksusu innego niż spod znaku mydełka Fa (pamiętam tę reklamę – z jednej strony aspirowanie do luksusu, a z drugiej „siabada”), bo YESforLOV jest marką bardzo spójną i naprawdę zdziwiłabym się, gdyby wyprodukowała wibrator. Wiem, komu miałabym zapłacić i za co: za specjalnie stworzone formuły i zapach, który trudno mi opisać słowami, za krótkie składy i za składniki najwyższej jakości.

Krem na pośladki

Kiedy zobaczyłam tubkę tego kremu od razu przypomniały mi się zeszłoroczne święta, kiedy w prezencie od szacownych rodzicieli otrzymałam krem na cycki. Była to pierwsza gwiazdka, na której gościł mój partner. Kiedy spojrzałam na matkę rodzicielkę pytająco, ta z dumą oświadczyła, że „To krem od Dżoany Krupy”.

Wbrew pozorom, produkt YESforLOV nie jest krem z gatunku: „Kochanie, coś ci obwisło” i nie ma na celu redukowania cellulitu. To kosmetyk do zabawy „w doktora” o działaniu łagodzącym, po który z przyjemnością sięgam albo po sesji klapsów, albo po… długiej jeździe na rowerze. Czy jeżeli napiszę, że dzięki niemu znikają krostki, to będzie to too much information? A niech tam – wiedz, że znikają. Ma też tę zaletę, że szybko się wchłania, delikatnie chłodzi skórę i nie brudzi bielizny.

Olejek do masażu

Jeszcze na etapie próbek stał się moim ulubionym olejkiem głównie z uwagi na konsystencję i zapach. Jest bardzo lekki i już jedna doza wystarcza, aby wymasować komuś plecy. Ten zapach zrobił mi coś bardzo „złego”. Za każdym razem, kiedy zdarza mi się go gdzieś wywąchać, myślę o zmysłowym seksie, dniu spędzonym w łóżku czy tych wieczorach, kiedy zapalam świeczki w sypialni. YESforLOV nadał moim przyjemnym wspomnieniom zapach, a to prawdziwa sztuka.

Erotyczny detektyw

Przyznaję, że jest to dla mnie akcesorium problematyczne. Ja i mój partner mieliśmy z tym zestawem mnóstwo zabawy, ale… Dobra, zacznę od zalet. Niewidzialny marker pobudza wyobraźnię. Dzięki niemu można zaznaczyć na ciele miejsca, które w ciemnościach będzie odkrywać kochanek/kochanka (zaznaczać można gwiazdkami, kropkami i czym tam jeszcze lub… poleceniami typu „pocałuj”, „poliż”, „possij”) albo napisać wiadomość, którą partner/ka przeczyta, kiedy mu/jej to umożliwimy. Przed wyjściem do klubu można narysować sobie przyciągający spojrzenia tatuaż. Sam „Detektyw” prezentuje się bardzo estetycznie.

Odstrasza mnie jednak jego cena – „Erotyczny detektyw” to wydatek rzędu 125 złotych. Jeżeli byłby elementem większego zestawu jako „gratis”, nie miałabym żadnych obiekcji. O ile w przypadku kosmetyków YESforLOV jestem w stanie zaakceptować ich cenę, tak „Detektyw” solo wydaje mi się zdecydowanie za drogi.

Zestawy

W przypadku YESforLOV zestawy to najlepsza inwestycja, bo zdecydowanie pozwalają zaoszczędzić na pojedynczych produktach.

Mnie najbardziej przypadł do gustu Mission Irresistible, bo… jest w nim wszystko, czego dusza zapragnie – opaska na oczy, piórko do łaskotania, kosmetyki, a nawet nieszczęsny „Erotyczny detektyw”. To pudełko pozwala zaoszczędzić grubo ponad 100 zł i ma tę zaletę, że nie wygląda podejrzanie, gdy rozpakowuje się je wśród krewnych (myślę tu o Bożym Narodzeniu).

267fd59c2c5738b62676cd4daee858da

Równie przyjemnie prezentuje się zdecydowanie tańszy Go Wild.

0c74feb53e047e23587bb68f648cebe5

Warto też zwrócić uwagę na inne zestawy, które wzbogacone zostały o akcesoria nie do kupienia pojedynczo – na przykład karty do erotycznych zabaw czy bardzo ładnie zapakowane kondomy.

Moim kolejnym osobistym hitem jest zestaw gejowski, Men’s Kit.

Screenshot 2014-12-14 16.26.18

Podziwiam markę YESforLOV przede wszystkim za to, że zachęca do powrotu do intymności, odkrywania ciała partnera/partnerki na nowo. Te produkty są naprawdę bardzo miłym pretekstem, aby pobudzić zmysły i obudzić w sobie namiętność i kreatywność. W pięknym stylu (i opakowaniu) zachęca do tego, o czym czasami zdarza się nam zapominać – jak ważne w sypialni i codziennym życiu są czułość, dotyk i chęć ofiarowania przyjemności, a także jej otrzymywania.

Pamiętaj jednak, że żadne, nawet najbardziej ekskluzywne kosmetyki i akcesoria nie pomogą, jeżeli nie masz w sobie seksualnej ciekawości. Dla ciebie pierwszym krokiem powinno być obudzenie jej.

Komentarze zamknięte.
  1. Narkolepsja

    29 grudnia 2014 at 17:35

    W sumie odkąd przeczytałam ten wpis mam coraz większą ochotę na wypróbowanie kilku ich produktów… Będę musiała odłożyć sobie trochę monetek w styczniu :3.

  2. Narkolepsja

    15 grudnia 2014 at 23:12

    Może zabrzmi to słabo, bo porównuję tu produkty o zupełnie innej klasie i jakości, ale jak odczucia po tym żelu mają się do mrowienia po tanich lubrykantach popularnych marek, np Durex Tingle?

    • Nat

      16 grudnia 2014 at 10:41

      Hm, szczerze mówiąc, nie mam porównania z Durex Tingle, bo nigdy nie używałam.
      Jedyne, co mogę powiedzieć to, że jeśli Tingle ma podobną konsystencję, co inne lubrykanty Durex, to żel stymulujący od YESfotLOV jest bardziej lekki i mniej „glutowaty” (co za romantyczne określenie).