„Cyc nie kutas, stać nie musi”*. Czy warto zatem… uwolnić biust?
Ostatnio coraz częściej nie zakładam stanika, spędzając całe dnie w miękkich braletach lub ze swobodnie hasającym cycem. Z wyboru. A wszystko dlatego, że jakiś czas temu naszła mnie refleksja: czy biustonosz zakładam dla siebie, czy dla innych ludzi?
Biorąc pod uwagę fakt, że zazwyczaj jedną z pierwszych rzeczy, które robię po przyjściu do domu, jest oswobodzenie biustu z fiszbin i push-upów, jestem skłonna stwierdzić, że częściej stanik zakładam po to, aby moje otoczenie czuło się komfortowo w moim towarzystwie i żeby nie musiało oglądać moich sutków sygnalizujących obniżenie temperatury otoczenia lub strach, niż z autentycznej potrzeby lub zamiłowania do dobrego usztywnienia.
Zaczęłam więc zastanawiać się, czy moje dobre samopoczucie i komfort przebywania w miejscu publicznym muszą zależeć od stanika? Jak bardzo mój dzień i aktywności skupiają się wokół tego, czy mam na sobie biustonosz? Ile razy zdarzyło się tak, że „musiałam” założyć stanik tylko dlatego, że przyszło mi wyskoczyć do spożywczaka czy wyjść z moim partnerem na spacer? Powoli docierała do mnie absurdalność tego działania. Dlatego pewnego dnia po prostu przestałam. I nie, nie powiedziałabym, że zrzucenie stanika było tu jakimś wyrazem buntu – raczej sprawdzianem, czym jest dla mnie ta część garderoby.
Z drugiej strony, wydaje mi się, że gdy ktoś o tak dużym biuście, jak mój, chce zrezygnować ze sztywnego stanika i mówi o tym otwarcie, robi się dziwnie. Zaczyna straszenie grawitacją, komentarze w stylu: „ja bym tak nie mogła” i snucie domysłów, dlaczego w ogóle to robię i czy ma to swoje źródło w kampanii #freethenipple. Cóż, każdy ma swoje powody. Dla niektórych jest to kwestia wygody i komfortu (w końcu nie każdy ma dobrze dobrany stanik i nie każdy lubi sztywne konstrukcje tak blisko skóry), dla innych – działanie polityczne (np. sprzeciw wobec paranoicznej wręcz seksualizacji kobiecych piersi). Dlatego postanowiłam o tym napisać, bo okazuje się, że niby jesteśmy ciałopozytywne, ale do czasu, gdy… zaczyna się szczucie wolnym cycem. Bo wtedy jakoś obce ciało bardziej w oczy kole.
Jeżeli więc jesteś jedną z tych osób, która ma ochotę na ciałopozytywny eksperyment ze zrzuceniem stanika, bo jego noszenie przestało lub nigdy nie było dla ciebie przyjemnością, myślę, że mam dla ciebie kilka przydatnych rad:
1. Po prostu to zrób. Wielu osobom wydaje się, że gdy wyjdą na ulicę bez stanika, wszyscy będą się gapić. Prawda jest taka, że mało kto zauważy. Zresztą jeżeli kogoś niezdrowo ekscytuje taki widok, czy rzeczywiście jest to człowiek warty uwagi? Zauważyłam też pewną prawidłowość – najczęściej lęk przed byciem obiektem czyjejś uwagi, mają osoby, które niezbyt komfortowo czują się w swoim ciele. Dlatego warto zwrócić się ku ruchowi ciałopozytywnemu i… unormować tę ważną relację z samą/samym sobą.
2. Jeżeli nie czujesz się jeszcze wystarczająco pewnie bez niczego pomiędzy biustem a koszulą, zacznij od miękkich staników i braletów. One będą też doskonałym rozwiązaniem w sytuacjach, gdy podtrzymanie biustu jest pożądane, np. podczas ćwiczeń fizycznych czy kilku dni przed miesiączką, gdy pojawia się bolesność piersi i każdy podskok sprawiałby im ból. Podtrzymanie biustu, zwłaszcza większego, podczas aktywności fizycznej to dla wielu osób konieczność. Pierś podczas biegu potrafi podskoczyć na kilka, kilkanaście centymetrów, co może być naprawdę nieprzyjemnym doświadczeniem. W końcu staniki sportowe powstały nie bez powodu.
3. Pokonaj wstyd przed tym, że masz sutki. Nasza kultura demonizuje sutki, a więc i my zaczynamy demonizować to, że odznaczają się wtedy, gdy w pomieszczeniu jest zimno, a nawet wtedy, gdy wskakujemy w stroju kąpielowym do wody. Owszem, niektóre osoby (w tym ja) mają sutki bardzo wrażliwe na otarcia, do tego stopnia, że kontakt z jakimkolwiek materiałem powoduje podrażnienia. Dlatego bardzo często podczas dni bez stanika sięgam po naklejane osłonki na sutki (tu wersja na rockowo – dowód na to, że można nasutniki dobrać do nastroju i osobowości). One też zapobiegają odznaczaniu się sutków pod ubraniem, jeżeli dla kogoś właśnie to miałoby być przeszkodą w całkowitej rezygnacji z biustonosza. Tańszą alternatywą dla tego rozwiązania są zwykłe plastry z opatrunkiem.
4. Sięgnij po triki ubraniowe. Czasami okoliczności, na przykład praca czy egzaminy, nie pozwalają nam na to, aby brak stanika rzucał się w oczy. Bluzki bliżej ciała, zwłaszcza przy dużym biuście, zapewniają lepsze podtrzymanie biustu, aby nie podskakiwał na wszystkie strony. Jeżeli zaś to odznaczające się sutki miałyby być problemem, najlepszym rozwiązaniem okażą się ciemniejsze kolory. Podobnie działają ubrania z zaszewkami lub kieszeniami – zaszewki same w sobie nadają okolicom klatki piersiowej struktury, a przy kieszeniach okolice biustu są zazwyczaj wzmocnione dodatkową warstwą materiału.
5. Sprawdzaj informacje. Wielu osobom wydaje się, że noszenie stanika pozytywnie wpływa na jędrność piersi. Otóż okazuje się. Na uniwersytecie w Besançon we Francji przeprowadzono trwające 15 lat badania dotyczące wpływu noszenia biustonosza nie tylko na jędrność biustu, ale i na ból pleców u posiadaczek większych piersi. Wyniki były zaskakujące – okazało się, że piersi kobiet, które nigdy nie nosiły stanika, były dużo jędrniejsze niż kobiet, które nosiły staniki na co dzień. Jedna z teorii głosi, że że być może noszenie stanika „rozleniwia” ciało – mięśnie klatki piersiowej nie dźwigają piersi, stają więc bardziej wiotkie, co w ostatecznym rozrachunku wpływa na wygląd piersi i wrażenie braku jędrności. Równie duże znaczenie mogą mieć geny i historia ciała – np. częste wahania wagi.
Nienoszenie stanika wcale nie musi podlegać seksualizacji, jeżeli nie tego chcemy. Jasne, dla niektórych osób wyjście w miejsce publiczne bez stanika może być źródłem podniety, czego absolutnie nie oceniam – cokolwiek trzęsie czyjąś łódką. Muszę jednak podkreślić, że w absolutnej większości przypadków nurt braless niewiele ma wspólnego z seksem – dużo częściej zrzucanie biustonoszy ma związek z dążeniem do wygody na co dzień. Nie zapominamy jednak, że każdy jest ekspertem swojego doświadczenia i coś, co dla jednej osoby będzie wygodą, dla innej może wcale nią nie być – dla kogoś równie sporym wyzwoleniem może być… znalezienie odpowiedniego fasonu i rozmiaru stanika. Bo różnimy się od siebie, tak po prostu.
Nie będę zaprzeczać – wciąż uwielbiam ładną bieliznę, chociaż coraz częściej na co dzień wybieram tę z miękkimi górami lub taką, która zwyczajnie ma w sobie to „coś”, co sprawia, że staje się dla mnie obiektem pożądania. A bielizna łóżkowa i do zadań specjalnych to osobne kategorie…
A najlepsza odpowiedź na uwagi w stylu: „odznaczają ci się sutki” to: „No i?”.
* cyt. za: Franciszek Starowieyski
okładka wpisu: Ren Hang ; zdjęcie wewnątrz: fuckyouverymuch
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Pingback:
Pingback:
Mariola Mariola
20 lipca 2017 at 18:44Ja lubie tez bez stanika,by pohasal na plazy.niestety lezy…pod pachami.mam duzy biust ksztalt gruszki.latem odparzenia a potem plamy ciemnie na skorze…
Magdalena
8 lipca 2017 at 23:15Mam małe, jędrne i kształtne piersi i bardzo często, gdy nie jest zimno, chodzę bez stanika, ewentualnie wybieram miękkie, koronkowe modele. Spotkałam się z wieloma różnymi reakcjami na ten temat, ale zauważyłam, że im bardziej pewna siebie stałam się w tym względzie, tym otoczenie mniej zaczęło zwracać na to uwagę. Dla mnie chodzenie bez stanika jest kwestią wygody, źródłem przyjemności i tego, że po prostu go nie potrzebuję.
Anna
8 lipca 2017 at 09:09Kilka lat temu mój partner powiedział mi o tych badaniach i w ramach eksperymentu postanowiłam w okresie letnim nie nosić stanika. Było mi to też na rękę w tym względzie, że upały+alergia = trudności w oddychaniu. Więc z ulgą ściągnęłam taśmę uciskającą moją klatkę piersiową.
No i tak zostało, ze w okresie letnim nie noszę stanika. Gdy tylko robi się ciepło, ściągam i zakładam, gdy przychodzą pierwsze chłody. I oprócz mamy, ciotki oraz mojego najmłodszego brata, nikt nigdy nie spytał dlaczego nie noszę stanika. Ba, nikt nigdy nie dał mi odczuć, że zauważył, choć sutki sterczą mi dumnie. Po prostu albo ludzie nie zauważają, a nawet jeśli, to ignorują ten fakt, bo nie jest istotny.
Nikomu też się nie tłumaczę „słuchaj nie noszę stanika”, gdyby ktoś spytał, odpowiedziałabym dlaczego.
Jak wspomniałam spytały o to trzy osoby z mojej rodziny i po prostu odpowiedziała „bo gorąco, bo ciśnie, bo tak wygodniej” skinęły głową i już do tego nie wracaliśmy.
Tak więc żaden armagedon nie musi się wydarzyć w związku ze zdjęciem stanika.
Choć nie ukrywam, że sama czasem na ulicy widząc obfity biust zlokalizowany w okolicy brzucha, myślę sobie „No tej to by się przydał porządny stanik!”
ezelew
6 lipca 2017 at 13:28mam bardzo duże piersi i lubię gdy są swobodne, tak podobierałam „domowe” ubrania, by czuć się w nich swobodnie i do sklepu wyskoczyć
po prostu po kilku godzinach w biustonoszu ja potrzebuję tej wolności
lubię też nosić bieliznę, ładnie zbierającą biust… bo lubię go eksponować, mam w tym przyjemność
daleko mi do figury modelki lecz ładnie wyeksponowany nie nachalnie biust sprawia, że czuję się bardzo sexi
nie gonię za trendami, wybieram to czego mi trzeba :) drobne przyjemności dnia codziennego
panienka
3 lipca 2017 at 22:07Od ponad roku nie noszę stanika (wyjątkiem jest siłownia). Jeśli ktoś planuje porzucenie biustonoszy i zastanawia się co powiedzą inni, to z doświadczenia powiem, że u mnie nikt z otoczenia pozałóżkowego tego nie skomentował. Dodam, że biust mam malutki i nie odczułam różnicy w komforcie życia, oprócz tego, że kiedyś „tylko” często sterczały mi sutki, a od roku bardzo często, bo jest odczuwalnie chłodniej.
Sovi
3 lipca 2017 at 17:42Od dłuższego czasu mi się marzy chodzenie bez stanika. Niestety mam dosyć duże piersie i nie potrafię przeskoczyć swojej strefy komfortu. A naprawdę, bardzo mam ochotę pohasać z wolną piersią ;p
Marta
3 lipca 2017 at 06:06Nigdy nie miałam problemu z widocznymi sutkami nawet gdy jędrnieją nie wystają specjalnie.Długo nie nosiłam stanika jako nastolatka, albo tylko na wf. Niestety koleżanka zwróciła mi uwagę, że należałoby. I zaczęłam zwracać uwagę na to, że jedną pierś mam większą i bardziej klapniętą.Zdarzało mi się zakładać obcisłe bluzki bez i wystarczało na ukrycie różnego kształtu i asymetria nie rzucała oczy.Ale w bliskim kontakcie czułam się jakaś goła mimo kilku warstw na wierzchu. W staniku czuję się jak w zbroi i dobrze mi z tym łatwiej mi się przytulać.
Joanna
1 lipca 2017 at 08:23Niestety są miejsca pracy, w których stanik jest wymagany, choć dla mnie to rodzaj przemocy (podobnie jak wymaganie noszenia rajstop i zabudowanych butów nawet w największe upały, w pomieszczeniach bez klimatyzacji – żeby nie było, że jestem egoistycznym babskiem, panów w ekstremalnych warunkach też zwolniłabym z bycia pod krawatem).
Prywatnie często nie zakładam stanika, choć mam całkiem spory i zezujący na boki biust. Odnoszę wrażenie, że wiele osób to zauważa, szczególnie mężczyzn, ale nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi. To naprawdę nie jest takie straszne :)
Klara Zawada
30 czerwca 2017 at 16:47To faktycznie kulturowe. Zakładam tylko na oficjalne okazje i kiedy naprawdę zależy mi na eksponowaniu figury. W pozostałych sytuacjach wystarczy koszulka bawełniana lub z mikrofibry lekko zbierająca biust. zrezygnowałam świadomie z biustonosza, od kiedy okazało się ze to ucisk na splot słoneczny powoduje te paraliżujące bóle żołądka, z którymi zmagałam się od czasów szkolnych
yaga7
30 czerwca 2017 at 13:12Ja przede wszystkim jestem za wolnością. Jeżeli ktoś chce bez stanika, proszę bardzo, jeżeli ktoś woli w staniku, również proszę bardzo.
Dla mnie akurat bez stanika jest to kompletnie niewygodne z bardzo prozaicznych względów. Może nie mam bardzo dużego biustu, ale niestety jest na tyle niesamonośny, że jeżeli nie mam stanika i siedzę (w staniu trochę lepiej), to biust mi po prostu leży na skórze. Plackiem. I po 10 sekundach jestem pod spodem mokra. I mam tak nie tylko w upały. W upały jeszcze gorzej. Dlatego ja akurat stanik zakładam po to, żeby mi było wygodnie i komfortowo, nie wyobrażam sobie latania przez cały dzień bez stanika, chociaż spokojnie mogłabym, bo pracuję w domu :)
Natomiast wiadomo też, że stanik stanikowi nierówny, ja akurat znalazłam wygodne, w których mogę siedzieć kilkanaście godzin i jest ok.
leslawajaworowska
30 czerwca 2017 at 18:28Mam tak samo :)
Aśka
30 czerwca 2017 at 13:06Lubię chodzić bez, ale po domu gdzie nie są wymagane bardziej dynamiczne ruchy. Schodzenie/ wchodzenie po schodach czy szybki chód wymagają wtedy podparcia w postaci moich rąk, więc nie lubię. Poza tym mam trochę 'oklapłe’ piersi, które bardziej się pocą gdy nie są podtrzymane. Sutki mi przebijają nawet jak noszę biustonosz i wcale mnie nie ruszają oczy ludzi kierowane w tamtą stronę. Jestem bardzo na 'tak’, jeśli chodzi o wolne piersi, jeśli komuś wygodnie.
Stanikomania (Kasica)
30 czerwca 2017 at 12:15Zdecydowanie popieram prawo do wolnego biustu – co może być zaskakujące w kontekście faktu, że kocham biustonosze i nawet mam o nich bloga – ale uważam, że noszenie stanika powinno być wyborem i przyjemnością, nie przymusem i katorgą. Sama z racji dużego biustu przeważnie wolę być podtrzymana, przynajmniej gdy się poruszam (a sport to już w ogóle konieczność), ale nikt mnie nie namówi do siedzenia w staniku przez cały dzień! Marzy mi się normalność, czyli pełna tolerancja dla różnych kształtów i wielkości. Moje piersi są duże, bez stanika wiszą i ja chcę, by miały do tego prawo :-) Cycek nie jest z plastiku, tylko z ciała!
Natalia Hadała
30 czerwca 2017 at 12:09Nieeee, ja bym chyba nie mogła. Nosiłam prawie dwa lata koronkowe staniki bo tak mi się podobało, ale ostatnio uważam, że mój biust pięknie się prezentuje w stanikach typu pushup. Szanuję kobiety które nie noszą staników ale sama chyba nigdy tego nie zrobię. I naprawdę, nigdy nie uwalniam biustu po przyjściu do domu. Moje piersi są nagie tylko kiedy kładę się spać lub kiedy rozbiera mnie mój facet;-)
Nat
30 czerwca 2017 at 11:10Ja się chyba skuszę na brak stanika w ramach kilku pojedynczych eksperymentów ze sobą i z otoczeniem. Zobaczę co się zmienia we mnie, zobaczę jak reaguje otoczenie. Bodypozytywność i równość są mi bardzo bliskie, więc chętnie postawię za stanikiem znak zapytania. Szczególnie, że tego trzeba się po prostu uczyć – ostatnio podczas seksu partner pieścił mi nogi, które zazwyczaj dostają minimum uwagi. Zawstydziłam się, bo uświadomiłam sobie, że w tym sezonie ani razu ich nie goliłam, bo nie czułam potrzeby i ewidentnie o czymś takim jak golenie zapomniałam. No i cośtam do niego rzuciłam. A on, kochany feminista, mi na to – ej, przecież ja też mam nieogolone :)
Skoro więc faceci nie mają niczego na cyckach, to i ja eksperymentalnie sprawdzę. Ale raczej zostanę w staniku, bo bardzo lubię moje modele od brafittera. Niby z drutami, niby gigantyczne miseczki, a już na piersi sama przyjemność.
N
30 czerwca 2017 at 10:56Dla mnie chodzenie bez stanika to niestety abstrakcja, ale ja mam ogólny problem z zaakceptowaniem wyglądu swoich piersi. Mam dość szeroka klatkę piersiową, jeden cycek pod jedną pacha, drugi pod drugą, a pomiędzy nimi autostrada czteropasmowa. Wygląda to, mówiąc delikatnie, średnio. Dlatego zazdroszczę wszystkim kobietom, które pomykają bez stanika i cycuchy wyglądają przy tym spoko
lolalola
30 czerwca 2017 at 10:38uwielbiam bralety tak samo jak brak stanika! teraz niestety zasuwam w zabudowanym (ale miękkim) biustonoszu bo karmię kolejnego mlekołaka, ale jak tylko skończymy to wracam do wolnych cycków :D
Akwiata
30 czerwca 2017 at 09:56Od ponad roku przez większość czasu nie noszę stanika. Wyjątkiem są tylko bardzo oficjalne sytuacje, lub gdy noszę jasną, nieco przejrzystą bluzkę.
Pamiętam, że na początku dziwny wydawał mi się kształt piersi bez podparcia. Ale z czasem bardzo go polubiłam. Jestem raczej drobnobiuściasta i naturalnie mój biust nigdy nie przypominał takich jabłkowatych półkul, jakie przedstawiają modelki bielizny.
Ogólnie polecam spróbować. Dla mnie jest to bardzo wygodne. A już szczególnie w upały. Teraz nie wyobrażam już sobie jak mogłam męczyć się w obcisłym staniku gdy temperatura wzrastała powyżej 30 stopni.
No i czy ktoś może mi wyjaśnić o co chodzi z tą całą paranoją wokół odznaczających się sutków? No są, czasem się odznaczają. I co?
Nat
30 czerwca 2017 at 10:03Tak, spocony cyc i podcyce latem to też jeden z moich koszmarów ;)
Karolina Lemur Niedźwiecka
30 czerwca 2017 at 09:48U nas w domu niestety nie przejdzie, znaczy, ja chętnie śmigam bez stanika, ale moja partnerka na przykład ma w związku z posiadaniem piersi dużą dysforię i nosi tzw. binder, czyli spłaszczacz piersi. Mogłabyś swoją drogą kiedyś i o tym napisać:)
Nat
30 czerwca 2017 at 10:04Dziękuję za komentarz. Tak się składa, że przygotowuję materiał o dysforii płciowej w kontekście ekspresji seksualnej :)
leslawajaworowska
30 czerwca 2017 at 18:30A to ciekawe. Zawsze sie zastanawiałam, po co producenci wypuszczają staniki spłaszczające :) Człowiek się uczy całe życie :) Dziękuję :)
Rob
29 czerwca 2017 at 23:45Fajne badania tylko zapomniano dodac ze 91% kobiet nosi nieprawidlowo dobrane biustonosze i stad efekt odwrotny do zamierzonego. Nie zmienia to faktu ze lubie gdy moja zona zaklada koszulke a pod spodem brak „drutow” ;)
Święta Ladacznica
11 lipca 2017 at 21:20To prawda, że większość kobiet ma niedopasowany stanik. Sama odczuwam ogromny komfort z noszenia dopasowanego w kontraście z doświadczeniami z czymś, co na mnie wisiało luzem i cisnęło drutami, ale czasami i ten superdopasowany śliczny push-up mnie uwiera i zdejmuję. Teraz na przykład jestem bardzo świadoma jego obecności i chyba go zaraz zdejmę. Ale bez stanika czuję się nieubrana, jak w podomce. Zwłaszcza jeśli chcę gdzieś podkreślić kształt i wielkość piersi, to stanik jest idealny :)