FetLife | Poznaj portal | Część 3: Misja portalu i kwestie problematyczne | Wpis gościnny

FetLife | Poznaj portal | Część 3: Misja portalu i kwestie problematyczne | Wpis gościnny

Oto trzecia i ostatnia część cyklu o FetLife – portalu zrzeszającym kinksterów na całym świecie. Na pytania odpowiada Izabela Black – blogerka i była pracownica serwisu. 

Pytania pochodzą z facebookowej grupy Ludzie sekspozytywni | proseksualna.pl.

„Czy właściciele portalu z premedytacją akceptują degradację sekcji Explore (dawnego Kinky&Popular) do strony pornograficznej? Kiedyś można tam było trafić na dobry art, dziś to tylko wulgarne hetero porno filmiki – często niepasujące do klimatu kinku”

Szczerze mówiąc, ja w Explore trafiam na różne rzeczy. Explore działa na prostej zasadzie – to są po prostu najnowsze aktualizacje wychodzące od użytkowników. Niektóre treści faktycznie tam nie trafiają – te, które są prywatne oraz te, które sami w swoich ustawieniach konta odznaczymy (możemy wybrać, które z naszych wrzucanych treści mają się pojawiać w zakładce). Cała reszta to dość przypadkowy misz-masz. Być może to kwestia konta darmowego – wtedy Explore jest dość krótkie, nie można scrollować go w nieskończoność, przez co pokazuje jedynie ułamek.

FetLife cały czas eksperymentuje z formą, pomysłem na siebie i na różne elementy na portalu. Czasami wychodzi to lepiej, czasem gorzej, a czasem trzeba coś na chwilę zakleić plastrem, jak w każdej aplikacji. Wszystko po to, by wprowadzać rzeczy, które zwiększą atrakcyjność strony, staną się ważnymi jej częściami. Jeśli mamy uwagi – warto dać znać, pisząc mejla na wspomniany już wcześniej adres [email protected]. Pamiętajmy tylko, że to też czytają ludzie, którzy na dodatek nie robią niczego użytkownikom na złość, dlatego może zamiast wykrzykiwania caps lockiem, jak bardzo beznadziejne jest wszystko na portalu, warto napisać to spokojnie i konstruktywnie.

„Dlaczego różne nietrafione określenia są podane jako formy identyfikacji na FetLife? Np. Femme/Butch jako płeć, terminy wypadające z użycia, jak MtF i FtM (zamiast trans woman/trans feminine i trans man/trans masculine), Crossdresser jako płeć. Wygląda na to, że nikt nie pokusił się nawet o 5 minut researchu… Można przecież dać użytkownikom możliwość wpisywania tego, co chcą, np. na konkretną liczbę znaków.

Własne wpisywanie nie będzie dobrym rozwiązaniem z dość prozaicznej przyczyny – jest to bardzo niewygodne i niepraktyczne dla portalu pod względem technicznym. Zauważmy, że inne portale także takiej opcji nie oferują.

Co zaś się tyczy pozostałych wątpliwości… FetLife opiera się na researchu. Wszystkie zmiany biorą się z myśli i chęci, by użytkownikom było lepiej, by ich potrzeby były lepiej zaspokojone. Sami twórcy to także nie są wielbłądy, a kinksterzy, od wielu lat w klimacie. Niestety, nie da się zadowolić wszystkich jednocześnie. Natomiast jeśli chcemy mieć realny wpływ, to oprócz pisania maili, warto też należeć do grupy FetLife Announcements (zresztą każdy do niej należy automatycznie, ale większość osób ignoruje) – to właśnie kanał do komunikacji na linii użytkownicy-twórcy. I przez bardzo długi czas w tej grupie właśnie był aktywny post dotyczący nowych nazw, gdzie każdy mógł zaproponować swoje, poprzeć czyjeś i argumentować wybory. Określenia zostały wybrane na tej właśnie podstawie.

Tak, niektóre określenia identyfikacji są zaskakujące, ale już pomijając fakt, że zostały demokratycznie wybrane, mają też pewien głębszy sens. FetLife to portal fetyszowy, gdzie mieszają się ze sobą różne role, preferencje i dynamiki. Określenia istnieją po to, by wprowadzać trochę ładu. Dlatego mamy np. crossdresser albo sissy, choć to nie płeć sensu stricto, ale dzięki temu zwyczajnie łatwiej się później dopasować – romantycznie, seksualnie, przyjacielsko – i zidentyfikować. Co zaś się tyczy samego femme i butch – są to obowiązujące i faktycznie tożsamości, można o tym przeczytać choćby w How To Understand Your Gender.

„Przyznam, że odstraszyło mnie podawanie numeru telefonu przy rejestracji. Poniekąd rozumiem, po co to, ale mam paranoję – czy ten numer naprawdę będzie bezpieczny, nie będę dostawać niechcianych wiadomości, nikt niepowołany nie będzie miał do niego dostępu?”

Przede wszystkim – nie ma nic złego w tym, by mieć FetLife zupełnie nie po to, by nawiązywać z kimkolwiek relacje. Takich osób też jest sporo, a FetLife to świetna i bardzo obszerna baza wiedzy, dobrych odnośników (jeśli np. chcemy się czegoś dowiedzieć o jakiejś praktyce, zasadach bezpieczeństwa etc.), doświadczeń z pierwszej ręki (a nie z „Greya”…), dyskusji – w tym wszystkim nie trzeba brać czynnego udziału, można tylko czytać.

Co zaś tyczy się numeru telefonu – odsyłałam już nieraz do regulaminu (dostępnego oczywiście bez rejestracji). To w nim zawarte są wszystkie wytyczne, nie tylko dla użytkowników, ale i twórców. OBIE strony zobowiązują się go przestrzegać. Numer służy tylko do rejestracji. FetLife dostaje zgodę na wysłanie tylko tych wiadomości, o które poprosimy – czyli kod w momencie rejestracji albo kod w przypadku zapomnienia hasła i/lub loginu. Każdorazowo musimy na to wyrazić zgodę. Trudno, żeby portal skupiający społeczność, której jednym z czołowych haseł jest “safe, sane, consensual” (z ang. „bezpieczny, przytomny, konsensualny”), sam tego nie przestrzegał, bo kompletnie straciłby wiarygodność.

Tak więc FetLife nie wysyła żadnych dodatkowych wiadomości, o których nie wiemy. Nie udostępnia też nikomu tego numeru – nikt nie może po nim wyszukać ani nic takiego, takiej informacji nie ma w żadnym miejscu naszego profilu. Numer jest stosunkowo nową funkcją, która ma służyć głównie weryfikacji, że przed monitorem siedzi żywy człowiek, a nie spam bot.

Istnieje też możliwość dołączenia do portalu bez numeru telefonu, o ile ktoś z naszych znajomych ma już tam konto i wspiera portal finansowo. Wtedy dysponuje zaproszeniami, które może wysłać mailowo do innych, a my możemy odebrać to zaproszenie i zarejestrować się bez numeru telefonu.

Dlaczego nie da się założyć konta dla pary? A jak się da, to jak można to zrobić?”

Nie ma ich może na pęczki, ale konta par jak najbardziej istnieją. Zazwyczaj tworzy się je normalnie, jak wszystkie inne, można jedynie pominąć np. płeć i/lub rolę, a w sekcji “O mnie” na początku zaznaczyć, że konto tworzone jest przez dwie (lub więcej) osób. Nie ma jakiegoś osobnego rodzaju konta, ale zawsze… tak, tak, zawsze można to zasugerować w mailu albo w grupie.

Jaki jest cel/funkcja FetLife? Jaka jest misja serwisu? I czy właściciele zdają sobie sprawę, że portal pełni co najmniej 3 różne funkcje (przeważnie różne dla różnych osób), tzn. kinky Facebook, portal randkowy i strona z darmowym porno?”

FetLife chce być portalem przede wszystkim społecznościowym. Taką bezpieczną przystanią dla osób, które identyfikują się z kinkiem, fetyszem, BDSM, które chcą więcej się dowiedzieć, wymienić doświadczeniami i przede wszystkim poznać inne osoby podobne sobie. Jako że wspólnym mianownikiem targetu portalu jest seks i sprawy z nim związane, przyciąga on dużo osób, które chciałyby od niego czegoś zupełnie innego – portalu randkowego, portalu “na seks”, portalu z ofertami sex workerów, portalu reklamowego, fetyszowego tindera… No i tak, oczywiście, że przyciąga także osoby, które szukają darmowych treści do podniet, masturbacji, darmowego porno. FetLife oczywiście o tym wie, ale zawsze podkreśla, że jego główną misją jest stwarzanie kinksterom miejsca dla nich, gdzie mogą być sobą, nie muszą się ukrywać, mogą rozmawiać, organizować spotkania, imprezy, wymieniać doświadczeniami, robić to, na co mają ochotę (oczywiście w granicach prawa i „prawa FetLife”).

Ten portal może pełnić różne funkcje dla różnych osób. Jedni będą szukać wiedzy, inni miłości, jeszcze inni zaś darmowego porno albo seksu. Dopóki to, co robimy, nikogo nie krzywdzi, nie ma w tym jednak nic złego. Zresztą jest dużo osób, które zwyczajnie contentu do masturbacji dostarczą, chętnie pochwalą się sobą, swoim ciałem, swoim seksem; powody mogą być oczywiście różne. Ale gdzie indziej mają to zrobić, zwłaszcza, jeśli wrzucają treści niezobowiązująco, a niekoniecznie chcą od razu zasilać portale typowo pornograficzne? Dlaczego zresztą mieliby szukać innego miejsca, jeśli podoba im się FetLife, pasuje im ten układ?

Oprócz większej prywatności i bezpieczeństwa, FetLife ma jeszcze jedną przewagę nad stronami z darmowym porno. FetLife nie kradnie i nie zasłania się potem “darmową reklamą osób grających”. Oczywiście, że znajdzie się mnóstwo ludzi, którzy wrzucą kradzione treści, którzy się będą podszywać pod kogoś w różnych celach. Ale te osoby łamią regulamin – a regulamin to rzecz święta.

Jeżeli widzicie kradziony content – zgłaszajcie (przyciskiem „report”)! Zaręczam, że KAŻDE zgłoszenie jest rozpatrywane, nie ma sytuacji, że ktoś akurat idzie na kawę i nie ma ochoty przeglądać zgłoszenia, więc wzrusza ramionami i wywala zgłoszenie do kosza bez patrzenia. Naprawdę KAŻDE kliknięcie “report” generuje osobną “sprawę” i naprawdę KAŻDA taka sprawa jest dokładnie rozpatrywana. A akurat kradzione zdjęcia czy filmy albo podszywanie się pod kogoś są bardzo łatwe do zidentyfikowania i większa część zgłoszeń od razu rozpatrywana na korzyść zgłaszającego.

Bo kradzież po prostu widać. Myślicie, że jeżeli Wy widzicie, że coś jest kradzione, że Wam wyskakują wyniki wyszukiwania obrazem, to moderatorom nie? Oczywiście, że tak. Dlatego takie zgłoszenie naprawdę może przynieść realną zmianę. Niestety, od złodziei nie uciekniemy – ale tą bolączką FetLife nie różni się od innych portali, na przykład Facebooka, który ma ogromny problem z kradzieżą ilustracji ze stron artystów (ale w przeciwieństwie do FetLife, Facebook nic z tym zazwyczaj nie robi). Podkreślam konieczność zgłaszania po raz kolejny, bo to naprawdę dużo zmienia. Moderatorzy to też ludzie i nie są w stanie przejrzeć tego ogromu profili i treści, jakie generuje portal, obrazek po obrazku. Są jednak w stanie przejrzeć każde zgłoszenie, które do nich wyślemy. To też pewien element społecznościowy – my też tworzymy tę przestrzeń, my też mamy moc zmiany. Warto z niej korzystać.

Mnie pozostaje jedynie życzyć Wam śmiałości w odkrywaniu siebie, swojej seksualności i potrzeb. No i powodzenia, jeśli zdecydujecie się je spełniać i/lub korzystać z portalu!

***

Izabela Black – na co dzień pisze bloga Bells Black, autorka książki Rzeczy, których nikt mi nie powiedział – nie tylko o seksie i kinku.

Komentarze zamknięte.
  1. Sartorialist

    30 maja 2018 at 07:14

    Wyślesz mi zaproszenie? Numeru podawać nie chcę z uwagi na ryzyko wycieku bazy danych :)

    • Nx

      31 maja 2018 at 09:28

      To pytanie do mnie czy do Izabeli? Bo jeśli do mnie, to niestety, ale nie pomogę, ponieważ nie mam konta w tym serwisie.

    • Sart

      31 maja 2018 at 10:52

      Autorki tekstu :)