Poznałam niedawno faceta. Usilnie zabiegał o seks ze mną – i to nie po ślubie, bo ani to Polak, ani katolik. Sytuacja bardzo w duchu „ja ładny, pani ładna – to może bara-bara?”. Zawzięty był strasznie i przez parę dni nie skutkowały żadne sposoby zniechęcania, z „jestem dziewicą” włącznie. W końcu stwierdziłam, że skoro taki uparty, to może powinnam przedyskutować warunki transakcji. Zapytałam więc, co oferuje. Niezbity z tropu, z całkowitą powagą odpowiedział, że podstawowy szit: lizanko i misjonarz.
Prostota tego stwierdzenia bez wymijającego: chyba jednak wolę, żebyś została w ubraniu, niemal zwaliła mnie z nóg. Bo zazwyczaj jest tak, że mocni w gadce, wymiękają przy ostatecznym „no to chodź”. Nie zmienia to faktu, że śmiałam się z sześćdziesiąt sekund, co – jak dla mnie – jest nie lada wyczynem. A potem uświadomiłam sobie, że taki happy meal to najczęstszy zestaw na pierwszy seks z nowym partnerem, a potem na schematyczny seks ze starym. Czyli – i ten pan nie wyszedłby poza wzór. Ale właśnie to sformułowanie: basic shit sprawiło, że pomyślałam: „jakie to musi być nudne!”, w końcu to, co bezpieczne zazwyczaj kojarzy się z rutyną. Oczywiście, mało komu zdarza się przerabiać połowę Kamasutry w takich okolicznościach, żeby tej drugiej osoby nie spłoszyć lub skromność niewieścia broni babce powiedzieć, że chciałaby czegoś innego, bo partner zaraz zacznie się zastanawiać, kto ją tego nauczył. W gruncie rzeczy podstawowy szit oznacza coś miłego dla pani i coś miłego dla pana.
Najwidoczniej mężczyźni nauczyli się już, że orgazm partnerki powinien przyjść najpierw. Zatem jeśli są biegli w językach, to się odpowiednio starają, bo wieloletnie badania udowodniły, że lizanie uspokaja. Jasne, są dziewczyny, które czują się niekomfortowo, kiedy facet „schodzi na dół” i ogólnie wolą unikać oralu przy pierwszym wspólnym seksie. Ja unikam tylko wtedy, gdy druga strona zachowuje się, jakby pierwszy raz w życiu waginę widziała, a szybki tutorial nie przynosi oczekiwanego rezultatu.
Kiedy zaś przychodzi czas na pozycję misjonarską – najwygodniejszą i najbardziej popularną (również do defloracji) – to zobaczcie, co babki z CherryTV w niej widzą (dorzuciłybyście coś od siebie do okrągłego stoliczka?):
Jasne, intymny kontakt, patrzenie sobie w oczka, czucie ciężaru partnera – niektórym jest to do szczęścia potrzebne. Tylko nie wiem, czy to ja miałam takie szczęście, że w podobnych okolicznościach tymczasowo głuchłam, bo ktoś mi rzęził do ucha, dławiłam się – bo partnerowi przyszło do głowy, że fajnie byłoby się przy okazji całować, tylko koordynacja ruchów jakoś nie szła w parze. Czasami dochodziła jeszcze kwestia współczucia dla słabnących ramion kochanka, bo dzisiejsi mężczyźni zamiast do kilofa, garną się do komputera. Ale mnie ogólnie trudno jest zadowolić i mam inne ulubione konfiguracje dla pani i pana. Nie zapominajmy też, że z punktu widzenia babki – to pozycja dla leniwych. Wystarczy się położyć i rozłożyć, a druga strona odwali całą robotę. Gorzej, jak się przyśnie w trakcie.
Podstawa w sypialni jednak pozostaje niezmienna – coś, co zawsze powinno się mieć w zanadrzu na „wielkie wyjście”: lizanie i misjonarz. Taki must have dla wszystkich, którzy za seks się zabierają.
Komentarze zamknięte.
dessum
27 września 2012 at 09:12misjonarz misjonarz… nie przepadam, ale zauważyłem, że kobiety (tak jak ja) bardzo lubią z misjonarza przechodzić do pozycji „nogi na pagony”… i od razu robi się ciekawiej :) cały czas oczywiście z wielką łatwością można przejść do lizanka…
t.
13 września 2012 at 22:33Cóż… ja uważam, że misjonarska bardziej aspiruje do „takie tam pierdoleniem” – żeby już mieć seks z głowy… chociaż „ona” wcale nie musi wyglądać jak kłoda :)
nick
13 września 2012 at 17:33Lol, zasnęłaś kiedyś w łózku z facetem? :D
nick
13 września 2012 at 16:53ja myślę, że autorka nie miała na celu krytykowania tej pozycji, ale raczej postawy zakładającej z góry jej „wykonanie”, jakby nie można było zdać się na spontanicznośc i porwac namietności, a realizowac seks wg ustalonego z góry planu
nick
13 września 2012 at 16:31Nie rozumiem co to za pojazd dla pozycji misjonarskiej. Jak w parze nie gra to nie będzie fajnie w żadnej pozycji, a jak gra to misjonarska potrafi wysłać parę w kosmos!
Ten artykuł to takie pierdolenie, żeby coś napisać…
Paulina
8 sierpnia 2019 at 14:25Niestety się z tym zgadzam. Pozycja jak każda inna, tylko autorce nie przyszło do głowy, że w misjonarzu można używać rąk, nóg, bioder, ust…a nie tylko leżeć jak kłoda.