Dziewczyna, której nigdy nie przelecisz

Dziewczyna, której nigdy nie przelecisz

To wpis dla tych, którzy zastanawiają się, co jest z nimi nie tak, skoro kobiety nie chcą z nimi sypiać.

Sama długo zastanawiałam się, jak zdiagnozować R, który zapytał mnie, dlaczego, gdy idzie o jego (nieistniejące) romanse, zawsze kończy w strefie przyjaźni. Zastanawiał się, co jest z nim nie w porządku, skoro każda kobieta jego życia (poza jedną w dalekiej przeszłości) przypina mu łatkę „nieruchalny”.

R. jest obiektywnie atrakcyjny, jeżeli ktoś preferuje brodate typy nieoczywiste. R. ma pasje, które realizuje i o których ładnie opowiada. R. porzuciłby swoje pasje, gdyby znalazł dziewczynę. R. potrafi słuchać. R. zawsze otwiera przede mną drzwi. R. robi mi kanapki, kiedy go o to nie proszę i kiedy nie jestem głodna. R. za każdym razem chce płacić za mnie w pubie, nie oczekując zwrotu gotówki czy rewanżu w postaci zapłacenia za następną kolejkę. R. potrafi nawet współodczuwać bóle menstruacyjne. A jesteśmy mniej niż przyjaciółmi. Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, nie powiem, pomyślałam: „Łał!”, bo wszystko w R. wydawało mi się takie cool, do tego stopnia, że nawet nieco mnie onieśmielał. Kiedy go poznałam – przeszła mi chęć poznania go w sensie biblijnym.

Nie potrafiłam więc dojść, dlaczego ja – zazwyczaj pobudliwa, zastanawiająca się, co kryje się pod czyimś ubraniem i jaki ten ktoś jest w łóżku – w stosunku do R. nie jestem w stanie wykrzesać nawet cienia erotycznego zainteresowania. Można powiedzieć: biologia. Ewolucja nie chce, byśmy spółkowali, więc należy jej słuchać. Ale nie jestem jedyną, u której R. wywołuje taką reakcję, więc nie uwierzę, że natura spłatała R. figla, dając mu takie geny, że on sam zaczął wierzyć, że umrze samotny z wyliniałym od głaskania kotem na kolanach.

Wreszcie, gdy przeanalizowałam wszystkich mężczyzn, którzy chcieli być mężczyznami mojego życia, ale kompletnie nie kręcili mnie erotycznie, doznałam olśnienia. Oni wszyscy mieli cechę wspólną. Odkryłam ten pierwiastek, który nie pozwala niektórym fajnym (a bardzo często piekielnie atrakcyjnym) facetom przekroczyć progu niewieściej sypialni.

Otóż: nigdy nie przelecisz dziewczyny, którą traktujesz jak księżniczkę. Chyba, że któregoś dnia ci łaskawie pozwoli w nagrodę za dobre sprawowanie.

Ale wiedz, że prawdopodobieństwo, że nie przelecisz dziewczyny, wokół której skaczesz i pod stopy której kładziesz poduszki dłoni jest ogromne.

Jestem kobietą i jak większość kobiet, które spotkałam na swojej drodze, nie chcę być traktowana jak księżniczka. Chcę być traktowana jak człowiek, jak osoba, której będziesz stawiał intelektualne wyzwania, którą – jeśli będzie trzeba – skrytykujesz i która też będzie musiała włożyć nieco wysiłku w to, by cię mieć. Nie mam na myśli wyzwań w stylu „szkół podrywaczy”, czyli powtarzania: „Myślałem, że stać cię na coś lepszego” i radosne podskakiwanie, że ofiara rozpoczęła akcję automarketingową, by sprzedać ci się „po taniości”. Nie chcę jednostronnej gonitwy. Chcę wyobrażać sobie seks, który będzie parny, gorący, ostry, daleki od delikatnego „kap, kap, kap”, które mam w głowie, kiedy myślę o seksie z poddanym, i – być może, skoro już podjąłeś wyzwanie – chcę go sobie wyobrażać z tobą.

Chcę, żebyś mówił „nie”.

Chcę, żebyś dawał i brał.

Nie chcę, żebyś przepieprzył na mnie ostatnie pieniądze.

Nie chcę, żebyś myślał, że jestem lepsza od ciebie, utkana z gwiazd, pozbawiona fizjologii, godna jedynie czczenia. Chcę, żebyś myślał, że jestem równa tobie.

Nie chcę być całym twoim światem i nie chcę podejmować za ciebie decyzji.

Chcę, żebyś czuł się komfortowo, kiedy to ja spełniam twoje zachcianki i chcę, żeby ta wzajemność była dla nas obojga naturalna.

Traktowanie dziewczyny jak księżniczkę zakłada twoje poddaństwo, a poddaństwo kastruje mężczyzn w większości niewieścich ócz. Nie czarujmy się – ta, która chce być traktowana jak księżniczka, jeszcze nie wyrosła z fazy Kopciuszka i lakierków, i pewnie ma w pamięci kilka związków, w których partnerzy mieli w dupie jej potrzeby, więc pragnie bajki. Bycie na każde jej skinienie sprawi, że co najwyżej będzie bawić się tobą jak marionetką, testując twoje granice i patrząc, jak ładnie tańczysz na linie, jak balansujesz nad przepaścią upokorzenia.

Są dziewczyny, które traktowane jak księżniczki, cynicznie to wykorzystają i są dziewczyny, które traktowane jak księżniczki, powiedzą ci „zostańmy przyjaciółmi”. Nie oznacza to jednak, że masz z miejsca schamieć, wiedziony przeczuciem, że skoro stawianie na piedestale nie działa, lepiej obiekt uczuć i żądz umiejscowić gdzieś w okolicach podnóżka. Kobiety chcą być traktowane jak osoby i chcą być traktowane z szacunkiem.

Dlatego bądź moim niewolnikiem tylko wtedy, kiedy czerpiesz z tego erotyczną satysfakcję.

okładka wpisu: Dellon Thomas via Pexels

Komentarze zamknięte.
  1. Andromeda

    23 sierpnia 2017 at 15:22

    Dokładnie! Zgadzam się! Dla mnie clue jest tu stwierdzenie „Kobiety chcą być traktowane jak osoby”. Ktoś, kto traktuje mnie jak boginię, nie widzi we mnie człowieka, dokładnie tak samo jak ktoś, kto widzi we mnie szmatę, podczłowieka, inkubator itp. Różnica jest taka, że ta pierwsza osoba może mieć mój szacunek, sympatię, przyjaźń, ta druga nie.

  2. Mała_Mi

    25 września 2016 at 03:40

    Kurcze, kocham Cię za ten tekst. Jest kwintesencją tego dlaczego musiałam dać kosza wielu fajnym chłopakom… Bo starając się za bardzo robili się w moich oczach całkowicie aseksualni. Jak miło, że ktoś to rozumie :)

  3. khh

    12 kwietnia 2015 at 17:22

    Jestem R. a moja ukochana to widzi……

  4. Rushdi

    11 marca 2015 at 19:14

    Taka prawda, nie chodzi o to, że kobiety wolą chamów i prostaków, ale trudno szanować kogoś kto sam siebie nie szanuje.

  5. Romek

    26 października 2014 at 06:04

    Jakbym o sobie czytał :)
    R.

  6. TTT

    17 września 2014 at 02:53

    E tam, wszystkich wrzucasz do jednego worka. A co jeśli dziewczyna ma niską samoocenę i boi się, że on I TAK się nią znudzi i w końcu przestanie się starać, mimo wszystko?

  7. Monika Ka

    8 września 2014 at 11:23

    Dokładnie TAK! Zgadzam się, choć to nie reguła. Tak jak pisałaś , niektóre kobiety nigdy nie wyrosną z roli „księżniczki tatusia”. Mnie to nie kręci a wręcz odrzuca…Mężczyzna musi się czasem postawić, podjąć inicjatywę, a nie wszystko uzależniać od widzimisię księżniczki. ble!

  8. aga

    6 września 2014 at 18:09

    Przypomniał mi się facet, który na moje próby zainteresowania go sztuką, powiedział „Ty jesteś dla mnie najpiękniejszym dziełem sztuki”. Po jakimś czasie okazało się, że jestem też jego jedynym zainteresowaniem. Okropne, nie polecam.

  9. Ishna

    6 września 2014 at 12:22

    Szczera prawda, nie potrafiłabym być z mężczyzną, który poświęca dla mnie wszystko. Czułabym, że dusi mnie swoją atencją, a przecież każda osoba w związku, czy nawet w przyjaźni, potrzebuje prywatności i przestrzeni.
    Stwierdzam jednak, że istnieją też żeńskie wersje, traktujące facetów jak swych książąt z bajki. Są mile, kochane i do rany przyłóż, ale przez nadmiar atencji zniechęcają do siebie mężczyzn.

  10. Carmenta

    5 września 2014 at 15:11

    Dokładnie tak, po co się starać o coś co ma się podane na tacy? Wszystkie te miłe rzeczy są fajne :) ale z umieram :) Z resztą Mężczyzna zachowuje się tak samo kiedy kobiety się podają na tacy :)

  11. Lech

    4 września 2014 at 21:53

    Dziękuję Ci za ten tekst. Wstyd się przyznać, ale ja jestem takim R. Wielokrotnie się zastanawiałem o co chodzi. Twój tekst doskonale opisał mnie i moją systuację. Niestety charakter nie łatwo zmienić. Ale teraz już przynajmniej wiem, jak postrzega mnie „moja księżniczka” i dlaczego nie mam u niej szans.

  12. Asia

    4 września 2014 at 21:12

    Oj, to współczuję, Autorko. Mój facet właśnie traktuje mnie jak księżniczkę, bo po prostu mnie kocha. Nie jest to żadne poddaństwo, on chce dla mnie jak najlepiej, i tak – uważa, że jestem najlepsza i najpiękniejsza na świecie. To cudowne uczucie i szkoda, że tego nie doświadczasz. Przy czym w łóżku jest ogierem :) Autorko, dużo wiesz o seksie, ale chyba niewiele o miłości. Przez większość życia też taka byłam. Teraz uważam, że seks smakuje najlepiej z osobą, którą się kocha z wzajemnością. Ale oczywiście nikogo nie zmuszam, żeby tak myślał :) Ja jestem szczęśliwa, mam nadzieję, Autorko, że Ty też.

    • Aśka

      11 września 2014 at 10:30

      Nie uchwyciłaś istoty tego wpisu. Chodzi o to, by facet kochał swoja kobietę tak mocno jak siebie samego; by szanował jej potrzeby i pasje tak jak swoje. Co innego miłość a co innego bycie czyimś podnóżkiem. Podnóżek to ani sex ani love.

  13. Voca

    4 września 2014 at 18:14

    A ja bym powiedziała, że R. brakuje tylko jednej cechy: odwagi. Odwagi, żeby być sobą. Odwagi, żeby sięgnąć po to, czego pragnie. Odwagi, żeby wskoczyć z kimś do łóżka. Odwagi, żeby zakochać się w jakiejś kobiecie i spędzić z nią resztę życia. :)

    R.! 3mam za Ciebie kciuki i wierzę, że Ci się życie ułoży. :)

  14. Igor Mróz

    4 września 2014 at 16:37

    Ciąg dalszy był oczywisty już na etapie „R. porzuciłby swoje pasje, gdyby znalazł dziewczynę”. To znaczy, damn, że to jakieś popierdółki, a nie pasje som!

  15. milkydew

    4 września 2014 at 16:22

    O cholera! Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem na etapie, w którym chce być traktowana jak księżniczka, bo jak dotąd to ja się bardziej angażowałam. Jednak zawsze myślałam, że to przejściowe, a jak facet się za mną pougania, będzie mi dogadzał i pokaże mi jak bardzo mu zależy to wtedy i ja stanę się tą aktywną. Chyba zdałam sobie sprawę, że to nieprawda. Fajny tekst, przydatny ;)

  16. Agata

    4 września 2014 at 15:22

    Znajomemu kobiety pchają się do łóżka, a żadna nie chce się z nim wiązać. Każda chce być z nim w układzie friends with benefits… To dopiero zagwozdka.

  17. Juiz

    4 września 2014 at 15:15

    Pięknie opisałaś, jak w relacji damsko-męskiej funkcjonuje heurystyka dostępności.
    I opowieści naszych babek o tym, że należy bywać niedostępną (lub niedostępnym) dla drugiej osoby nagle nabierają sensu i składu. :)
    na podobnej zasadzie opiera się też marketing, tylko tutaj zwie się to zdaje się zasadą niedostępności.
    Piękna sprawa ^^
    PS. I szczerze powiem, że to działa. Chociaż ja to jestem pełna podziwu dla mojego męża – w ten sposób uganiał się za mną prawie dekadę ;P