Elementarz zdrowego związku

Elementarz zdrowego związku

Bycie z kimś w relacji to czasem zwyczajnie… ciężka praca. Choć najłatwiej ocenić to, czy związek się sprawdza, pytając samą/samego siebie „czy z nim/nią jest mi lepiej niż wtedy, gdy byłam/byłem sama/sam” – i to pod każdym względem (emocjonalnym, materialnym, spokoju ducha…), istnieje kilka sposobów na to, by mieć relację jak najzdrowszą. Znajome kobiety i znajomi mężczyźni podzielili się ze mną swoimi receptami na udane bycie razem.

Wszystko zdycha, gdy się o to nie dba – taka jest brutalna prawda. Niepodlewany kwiatek uschnie, pozostawione przed wyjściem do szkoły Tamagotchi też będzie dalekie od poczucia szczęścia, gdy po kilku godzinach spojrzysz na ekranik. Gdy zaniedbasz związek – rozleci się, gdy zaniedbasz siebie i swój komfort, będąc w związku – rozlecisz się ty. Jeżeli jednak weźmiesz sobie do serca kilka sprawdzonych rad, z pewnością uda ci się utrzymać przy życiu siebie i swoją relację.

Po pierwsze: niech się dzieje. Nie da się zmienić człowieka. Choć mędrcy powtarzają ową myśl do znudzenia, wiele z nas wydaje się tę informację przyswajać jednym uchem, a drugim od razu wypuszczać, kwitując zdeterminowanym: „ja go/ją zmienię!”. Pogódź się z tym, że bierzesz swojego partnera/swoją partnerkę z całym dobrodziejstwem inwentarza i nie uda ci się sprawić, że swym dynamitem pełnym miłości wysadzisz w powietrze jego/jej beznadziejny stosunek to dedlajnów czy skłonność do konfabulowania. Możesz wpłynąć na naprawdę drobne rzeczy, ale próba zmiany osobowości jest zwyczajnie niemożliwa. Jeżeli ktoś jest wiecznie podekscytowany, a ty raczej powściągliwa w okazywaniu emocji, hamowanie drugiego człowieka w jego reakcjach lub próby rozruszania ciebie sprawią, że oboje będziecie sfrustrowani. Zaakceptowanie różnic nie udaje się? Niech każde odejdzie w swoją stronę.

Po drugie: nie zaniedbuj relacji poza związkiem. Niezależnie czy to rodzina, znajomi czy może współpracownicy. Te interakcje powinny pozostać ważne. W związek wchodzisz z zapleczem wyniesionym z innych kontaktów. Nie zmuszaj drugiej osoby do rezygnowania z wyjazdów ze znajomymi, wyjść z nimi czy odwiedzin u kuzynek, cioć i wujków. To zwyczajne okazywanie szacunku nie tylko partnerowi/partnerce, ale także jego/jej bliskim. Nie zaniedbuj też własnych relacji. Ani ty, ani druga osoba nie musicie przepadać za swoimi rodzinami czy przyjaciółmi. Jeżeli jednak te kręgi są nie do zniesienia, masz dwa wyjścia – zaakceptować lub… poszukać szczęścia gdzie indziej.

Po trzecie: liczy się niezależność. Świeże związki mają to do siebie, że zakochani najchętniej spędzaliby ze sobą każdą minutę. Dobrze czują się w swoim towarzystwie i to raczej oczywiste, że chcieliby te momenty przeciągać w nieskończoność. Zdrowy związek to ten, który nie powstrzymuje cię przed robieniem rzeczy, które cieszyły cię przed jego rozpoczęciem. Nie rezygnuj z hobby oraz nie próbuj przekonywać drugiej strony, że powinna przyłączyć się do realizowania twoich pasji, gdy nie ma na to ochoty. Nie czyń z drugiej osoby całego swojego świata i nie oczekuj, że staniesz się czyimś całym światem. Wtedy macie ogromne szanse, że w pewnym momencie nie skończą się wam tematy do rozmów.

Po czwarte: robienie rzeczy razem to nie przeglądanie Facebooka, gdy siedzi się w tym samym pokoju. Taka tendencja dotyczy głównie par z dłuższym stażem, które dodatkowo zdecydowały się ze sobą zamieszkać i czują się na tyle bezpiecznie, by przywdziać dresy i wtopić się w kanapę jako nienaruszalna jedność. Choć pierwsze dni, tygodnie bawienia się w dom są ekscytujące, gdy takie zaleganie trwa za długo, każdy powoli zaczyna tęsknić za tym, co było przedtem – wspólnymi wyjściami, wyjazdami. Planowanie wspólnych i ekscytujących aktywności to klucz do sukcesu. Mały budżet nie powinien stanowić przeszkody – czasem można się zdziwić, jak wiele możliwości jest do wypróbowania zupełnie za darmo.

Po piąte: małe rzeczy. Warto poświęcić minutę na zrobienie czegoś nieoczekiwanego i fajnego dla drugiej strony. Może będzie to przyniesienie ulubionego ciastka z cukierni, może wysłanie wiadomości innej niż: „skończyło się mleko”, może zaproponowanie wycieczki rowerowej za miasto. Cokolwiek, co służy podtrzymaniu więzi.

Po szóste: bądź miła. Nie „miła” niczym żona ze Stepford, ale miła na tyle, by powiedzieć partnerce/partnerowi, co ci się w niej/nim podoba. Ty to wiesz i nosisz w swojej głowie, ale niewielu potrafi czytać w myślach. Lubisz być szczerze komplementowana? Wiedz, że innym bycie podziwianymi również sprawia przyjemność.

Coś do dodania do powyższej listy?

[grafika wpisu – peterm2000]

Komentarze zamknięte.
  1. Ktoś

    25 stycznia 2017 at 10:05

    „Jeżeli ktoś jest wiecznie podekscytowany, a ty raczej powściągliwa w okazywaniu emocji, hamowanie drugiego człowieka w jego reakcjach lub próby rozruszania ciebie sprawią, że oboje będziecie sfrustrowani. Zaakceptowanie różnic nie udaje się? Niech każde odejdzie w swoją stronę.” Moim zdaniem to nie jest tak do końca. W obecnych czasach ludzie zbyt łatwo się poddają zamiast o siebie na wzajem (czytaj o związek) walczyć. Poza tym związek to nie tylko sielanka, ale i kłótnie o różne pierdoły. Nie to, że bym chciał się non stop kłócić, ale czasami po prostu inaczej się nie da. Nie chciałbym być w związku bez kłótni… Takie coś też oczyszcza atmosferę, i powoduje to, że powie się to co w środku skrywa. Nie jestem oczywiście miłośnikiem kłótni, ale czasami tak po prostu się dzieje i to pomaga (jeżeli wyciągnie się wnioski). Gdyby człowiek patrzył tylko ona to, że ktoś jest powściągliwy a druga strona nie i miałby to być powód do rozstania się, to NIKT z nikim nigdy by nie był. Moim zdaniem lepsze jest szukanie tego złotego środka. Nikt do niczego się nie zmusza (no ok, pójście na kompromis jest w pewnym sensie zmianą swoich przekonań), ale czasami trzeba pójść na rękę tej drugiej osobie. Dla przykładu – nie „rzucę” mojej partnerki, tylko dlatego, że jest palaczką i nie znoszę tego smrodu. Ok, już niejednokrotnie mieliśmy o to spiny (nie o samo palenie, ale inne sprawy z tym związane jednak nie będę się rozwodził na ten temat), ale to nie jest dla mnie powód do rozstania się, choć bardzo mi to przeszkadza, no chyba, że pali smakowe papierosy, które są bardzo drogie. Wtedy przymykam oko, bo nie czuć tego smrodu.

    „Po czwarte: robienie rzeczy razem to nie przeglądanie Facebooka, gdy siedzi się w tym samym pokoju.” – Oj tak, zgadzam się!

    Pozdrawiam.

  2. Anonim

    25 maja 2013 at 21:52

    wszystko się zgadza :)