Fajne dziewczyny, a niefajnie kończą

Fajne dziewczyny, a niefajnie kończą

Mądre kobiety też dokonują złych wyborów, gdy przychodzi do randkowania i związków. I nie ma znaczenia, jaka jest ich orientacja seksualna, czy są na doktoratach, jakie są ich ogólne plany na życie. To, czym mogę się z tobą podzielić dzisiaj, to efekty moich własnych doświadczeń i doświadczeń znajomych mi, wspaniałych dziewczyn. Dziewczyn, które nareszcie wiedzą, jak dobrze czuć się solo i w relacjach. Bo w większości przypadków powód twoich beznadziejnych związków to ty.

Dokładnie tak – jeżeli czujesz się nieszczęśliwa i pusta w środku, bo zgadzasz się na pijane telefony twojej eks w środku nocy, kiedy ta ma ochotę na seks, a potem zostawia cię i idzie dalej do swoich spraw, to dzieje się tak dlatego, że jej na to pozwalasz. Gdy za każdym razem udajesz orgazm, twój partner myśli, że wszystko w porządku i z pewnością nie zmieni sposobu „zaspokajania” cię. Proste. Masz rozczarowujące pożycie na własne życzenie. Same uczymy ludzi, jak mają nas traktować. Zawsze, gdy masz wrażenie, że inni cię odrzucają, porzucają i nie traktują poważnie, to tylko dlatego, pozwoliłaś im myśleć, iż taki sposób postępowania względem ciebie jest okej.

Nie chcę być okrutna, ale dając zielone światło wszystkim beznadziejnym akcjom, które stają się twoim udziałem, wyświadczasz niedźwiedzią przysługę nie tylko sobie, ale też dziewczynom, które znasz i tym, których nie znasz. W końcu ten ktoś, kto decyduje się na podobne ruchy, przywiąże się do myśli, że za każdym razem znajdzie się taka, która na nie pójdzie i nie będzie robić rabanu o nie wiadomo co. Albo, że takie zachowania są ogólnie akceptowalne.

Jedyne, co możesz kontrolować, gdy przychodzi do związków i randek, to ty sama.

Każda koleżanka, która po kolejnych randkach czy spotkaniach z bonusem wraca pełna wątpliwości, z pewnością usłyszy ode mnie pytanie o motywy, jakie nią kierowały, że kolejny raz weszła do tej rzeczki. Racjonalizacja uczuć może być całkiem pomocnym narzędziem. Jeżeli nie potrafisz powiedzieć, czego oczekujesz od spotkań i osoby, z którą je odbywasz, poświęć chwilę na dojście, co tobą powoduje. Może akurat jesteś w takim momencie życia, że zamiast ustatkowania się i stałej relacji, wolałabyś sezon niezobowiązującej donżuanerii? Określ przed sobą szczerze, co teraz byłoby dla ciebie najlepsze. Jeżeli chcesz związku – przyznaj to i nie zgadzaj się na półśrodki (typu przyjaźnie z benefitami), które nie prowadzą do twojego celu. Jeżeli nie lubisz zaczynać od zadka strony i nie wierzysz, że po jednorazowej z założenia przygodzie da się stworzyć coś stałego, wybierz metodę pierwszych, drugich, trzecich randek i zasad nimi rządzących. Jednak do tej gry trzeba dwóch/dwojga. Pocieszę cię, że szansa, że ktoś, kto ci się podoba również ma chęć stworzyć związek, istnieje. Zdarza się też, że spotykamy właściwych ludzi, ale w niewłaściwym momencie ich czy naszego życia.

Gdy ktoś pozwala sobie na kolejne „błędy pałkarza” wobec ciebie, powiedz o tym, co ci się nie podoba! Wiecznie się spóźnia, obraża cię czy ma gdzieś twoje potrzeby. I wyraźnie daj znać, że dla podobnych posunięć nie ma miejsca w twoim świecie. Czasem naprawdę lepiej być samą niż pełną wątpliwości i żalu, ale z kimś gorącym u boku. Oczywiście, wszystkie znamy różnicę pomiędzy „samą” a „samotną”. Zastanów się, czy nie starasz się usprawiedliwiać tych potknięć, bo zwyczajnie łatwiej ci nie być solo.

Jeżeli na etapie spotykania się coś „nie klika” z drugą stroną, nie ma co przekonywać się, że motyle w brzuchu przyjdą z czasem. Beznadziejne jest też myślenie, iż uda ci się ukształtować innego człowieka tak, jak wolałabyś go widzieć. Szkoda twojego czasu i energii. Nie przyklejaj się do kogoś ze zwykłego przyzwyczajenia. Może ten ktoś widzi ciebie, jako swój ideał, ale jeśli sama czujesz, że potencjalni partner lub partnerka nie są najlepsi dla ciebie, pamiętaj, że zasługujesz na kogoś, kto zwyczajnie wreszcie zatrzęsie twoim światem. Albo wprowadzi w niego spokój. Ważne, żebyś czuła się dobrze.

Może to brzmi jak banał, ale jestem też przekonana, że każdy zasługuje na szczerość. Ty i druga osoba. Nie histeryzuj, gdy ktoś daje ci kosza, choć nie jest to miłe, ale niesmak w końcu przechodzi. Obiecuję. Nie ma co przekonywać siebie, że jesteś w stanie sprawić, że ktoś, kto otwarcie cię olewa czy równie otwarcie spławia, nagle zapała gorącymi uczuciami. Nie porywaj się na wpychanie w związek kogoś, kto jest zadeklarowanym związkofobem. Nie trać własnego czasu na ludzi, którzy nie mają go dla ciebie.

A przede wszystkim: traktuj innych tak, jak sama chciałabyś być traktowana. Wszyscy pragniemy szacunku i bycia kochanymi, więc zacznij od szacunku i miłości własnej. Stawiaj zdrowe granice tym, którzy nieproszeni chcą je przekraczać. I wreszcie uśmiechnij się do tej dziewczyny, która lata, a może dni temu pozwoliła komuś zmieszać się z błotem. Jesteś mądrzejsza o to, co ona przeżyła i kiedyś w końcu zaśmiejesz się, wspominając jej perypetie.

Warto więc przemyśleć, dlaczego decydujesz się na kolejne spotkanie z kimś, kto nie wywarł na tobie dobrego wrażenia przy pierwszym oraz, co działo się, że wywieszałaś swoim poprzednim partner(k)om znak zakazu wjazdu. Przede wszystkim dobrze jest też skupić się na własnym życiu i satysfakcji z niego – realizowaniu pasji, pielęgnowaniu hobby oraz przyjaźni. Kiedy w tej sferze dojdziesz do ładu i satysfakcji, wpuszczenie kogoś, by mógł je z tobą dzielić, będzie przyjemnością i satysfakcją dla obydwu stron.

Co zaś tyczy się seksu – godzina boskiego szczytowania na każde dwadzieścia trzy pozostałe, które okazują się denne – nie jest warta trzymania się nadziei, że osoba, z którą ją uprawiasz zmieni się na tyle, by obrazek można było już tylko udekorować lukrem. Łatwiej bowiem nauczyć kogoś nowych sypialnianych sztuczek, gdy jest fajną kompanią życia codziennego niż nauczyć bycia partnerem/partnerką kogoś, kto nim/nią nie jest, za to techniki erotyczne opanował/a do perfekcji.

[Grafika wpisu – Paul G]

Komentarze zamknięte.
  1. cienkaczerwonalinia

    1 stycznia 2013 at 22:15

    Bardzo fajny,żywy artykuł.Poprzez żywy rozumiem pełen emocjonalnych i myslowych przecinków.Wyniosłam z niego cos dla siebie. Zyczę wszystkim czytelnikom,w tym sobie, aby nie godzili się na substytuty.

    Lubie odwiedzać waszą stronę, bo przedstawia zdrowe dojrzale podejscie. jak się okazuje nie tylko do seksu(choc głównie)ale w ogóle do siebie, ludzi, relacji.