Zmysłowe lato | Inne oblicze seksturystyki

Zmysłowe lato | Inne oblicze seksturystyki

Termin „seksturystyka” raczej nie budzi pozytywnych skojarzeń. W moim przekonaniu turystyka seksualna może być etyczna, ale tylko wtedy, kiedy nie opiera się na wykorzystwaniu swojej uprzywilejowanej pozycji w świecie, a w ostatecznym rozrachunku okazuje się pozytywnym przeżyciem – dla wszystkich zaangażowanych stron. 

Moje podróże przepełnione są seksem. Odwiedzając nowe miejsca, zawsze staram się włączyć do planu wycieczki coś związanego z seksualnością, np. wizytę w muzeum erotyki lub lokalnym sex shopie, czasem udział w tematycznej imprezie. Przechadzając się ulicami, wypatruję rzeczy, które wyglądają jak cipka i szukam sztuki erotycznej w nieoczywistych miejscach. Zdarza mi się wybierać hotele pod kątem tego, czy chciałabym uprawiać w nich seks, a na mojej liście miejsc „do odwiedzenia” znajdują się m.in. Muzeum Seksu w Nowym Jorku, park rzeźb erotycznych Love Land na wyspie Jeju, Muzeum Fallologiczne w Reykjaviku i Muzeum Antycznych Wibratorów w San Francisco. Tak wygląda moja seksturystyka.

Pewnie nie jestem jedyną osobą, dla której element seksualny jest podczas wyjazdów ważny. Dlatego proponuję zdjąć piętno z terminu „seksturystyka” i celebrować fakt, że odwiedzamy miejsca również po to, by doświadczać ich seksualnie – na różne sposoby i na różnych płaszczyznach. Postanowiłam więc stworzyć cykl wpisów wokół wakacyjnego seksu, a temat seksturystyki wydał mi się dobrym wstępem. Jeżeli chcesz, abym poruszyła jakiś temat związany z seksem na wakacjach, zapraszam do zostawiania sugestii w komentarzach.

Etyczna seksturystyka

Etyczna seksturystyka to jeden ze sposobów na dogłębne poznanie kultury i przekonanie się, jak robią to lokalsi – nie tylko dla tych osób, które na co dzień funkcjonują w tematach okołoseksualnych lub kinkowych. W wielu miejscach lokalną seks kulturę można poznawać w wymiarze zorganizowanym, np. odwiedzając lokalne seks imprezy, kluby ze striptizem i kluby dla swingersów, co jest interesujące zwłaszcza wtedy, gdy podróżuje się w parze lub większym gronie. Nowe miejsca zapewniają dużo większą anonimowość, więc jeżeli ktoś z różnych względów nie może sobie pofolgować „w domu”, z pewnością doceni seksualne zaplecze i scenę obcego miasta.

Równie (albo i bardziej) interesujące może okazać się podróżowanie solo i poznawanie lokalnej seks kultury w ramach indywidualnie przeżywanej przygody. To świetny sposób na przekonanie się, jak to jest flirtować i być podrywaną/podrywanym w danej kulturze. Mnie na przykład fascynuje to, jak przynależność do danego kręgu kulturowego przekłada się na czyjąś ekspresję seksualną i sposób uwodzenia, jaki „seksualny bagaż” mają osoby będące częścią konkretnej kultury, co mnie z nimi łączy, co nas dzieli, a czego mogłabym im zazdrościć. Flirt i seks z kimś „stamtąd”, niby podobny, ale jednak inny, może pomóc podładować erotyczne baterie i obudzić w sobie nieznaną dotąd seksualną energię oraz przeżyć przygodę na jedną lub więcej nocy – w zależności od tego, ile ich jeszcze zostało w do końca erotycznego turnusu.

Nowe miejsca pozwalają stworzyć nową seksualną personę, kogoś, kto inaczej się prezentuje, w seksie pozwala sobie na więcej lub decyduje się na próbowanie takich aktywności, na które nie zdecydował(a)by się w znajomych okolicach. Na dodatek odnoszę wrażenie, że w obcym kraju perspektywa odrzuconych zalotów przeraża i boli znacznie mniej. Bywa i tak, że „za miedzą” można poczuć się znacznie bardziej ruchalną/ruchalnym (z ang. fuckable) niż u siebie – zwłaszcza, gdy zanurzy się w rozbuchanej erotycznie kulturze, która nie ma problemów z seksualnością i jej wyrażaniem. Ta nowa persona nie musi być jednak zarezerwowana wyłącznie dla lokalsów – partner/ka też pewnie chętnie ją pozna i doceni.

Mikro seksturystyka

Jasne, nie wszystkim wizja seksualnych przygód na obczyźnie wyda się kusząca. W tej sytuacji warto jednak postawić na takie doświadczenia, które seksualne nie są, a bez wątpienia wpływają na seksualność. Mam tu na myśli np. odwiedzenie fińskiej koedukacyjnej sauny, w której wszyscy chodzą nago, miejskiej łaźni, gdzie jednym z zabiegów jest batożenie ciała brzozowymi witkami lub szorowanie go szorstką szczotką lub spędzenie dnia na plaży dla nudystów. Tego typu przeżycia nie mają natury erotycznej, ale potrafią zmienić sposób myślenia o cielesności, wstydzie, rzucają wyzwanie temu, jak o sobie myślimy, jak daleko posunięta jest nasza otwartość.

Równie nieinwazyjną formą seksturystyki jest poznawanie lokalnych seksbiznesów i trendów związanych z seksualnością. Sama polecałabym sprawdzenie, czy w okolicy nie odbywają się jakieś tematyczne wydarzenia, np. spotkania i wykłady, warsztaty, pokazy i kiermasze seksualiów. Te ostatnie dają możliwość znalezienia naprawdę wyjątkowej pamiątki z podróży.

Odświeżyć się seksualnie

Dla wielu osób podróże mają wymiar terapeutyczny, nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby miały go również w wymiarze seksualnym. Nowe miejsca pozwalają oderwać się od rutyny, przeżyć i zobaczyć coś nowego, wyjść z własnej głowy i oczyścić się emocjonalnie. Zmiana scenerii naprawdę może mieć pozytywny wpływ na seksualność, zarówno na tę solo, jak i tę w relacji, jeżeli oczywiście ta sfera życia jest dla nas ważna. Uprawiając etyczną seksturystykę, z pewnością dowiemy się o sobie i swojej seksualności czegoś nowego, czegoś, co być może przyniesie nam seksualne odświeżenie.

Jeżeli zdarzyła ci się wakacyjna seksualna przygoda, która była warta zapamiętania, podziel się nią w komentarzu! A może masz swój sposób na uprawianie seksturystyki?

Komentarze zamknięte.
  1. Ola

    1 czerwca 2018 at 14:51

    Nat, co się stało z newsletterem? Zawieszony czy po prostu nie lubi się z moją skrzynką mailową? Bardzo za nim tęsknię :(