Karezza | Seks bez celu

Karezza | Seks bez celu

Czyli: bez orgazmu.

„Rób mniej” – taka filozofia w kontekście seksu wydaje się co najmniej dziwna. Można wręcz odnieść wrażenie, że karezza to idealna metoda dla leniwych kochanków i kochanek, którzy mają gdzieś maksymalną rozkosz partnerów lub partnerek. No, nie do końca. Bo czasami „mniej” naprawdę znaczy „więcej”.

Odejmij orgazm, zrób seks

Karezza rzeczywiście opiera się na przekonaniu, że seks nie jest definiowany przez orgazm, ale główny cel stosowania tej techniki to budowanie intymności, więzi, kontaktu fizycznego, zarówno przez dotyk, jak i delikatną, płytką penetrację. Stanowi więc zaprzeczenie idei, według której seks powinien mieć jakiś rezultat, najlepiej osiągalny w miarę szybko, ale nie oznacza to bynajmniej, że wystarczy od „zwykłego” seksu odjąć orgazm i będzie karezza.

Seks jak medytacja

Wolniej i bez spiny – tak w skrócie możnaby opisać sesję karezzy. Tradycyjny zestaw pieszczot poprzedzających stosunek ma na celu maksymalne rozgrzanie drugiej osoby tak, aby umożliwić jej szczytowanie, na dodatek często towarzyszą temu procesowi hamowanie i spłycanie oddechu, napinanie mięśni, blokowanie stawów i inne ruchy, które pomagają doświadczyć orgazmu. Podczas karezzy zaleca się unikanie wszelkiego rodzaju napinania ciała oraz utrzymywanie miarowego, spokojnego oddechu, a także uważności, skupienia na tym, co tu i teraz. Karezza ma tę korzyść, że uwrażliwia na delikatne pieszczoty, pozytywnie wpływa też na relację między partner(k)ami, również w wymiarze duchowym. Wprowadza do repertuaru nowe pozycje, w których nadal obcuje się z ciałem drugiej osoby, ale bez penetracji lub z bardzo płytką penetracją.

Zresztą pęd ku szczytowaniu może być zmorą tych par, które wiedzą, jakimi technikami doprowadzić partnera/partnerkę do orgazmu, bo ta wiedza choć cenna, bardzo często ogranicza repertuar pieszczot tylko do tych, które „działają”. I nie ma w tym nic złego, w końcu orgazmy są wspaniałe. Nie zmienia to faktu, że wcale nie muszą jednak być dla kogoś w seksie najważniejsze. Perspektywa własnego orgazmu nie oznacza też, że automatycznie będzie nam się w ogóle chciało w zaspokajanie partnerki/partnera specjalnie angażować. I tutaj przechodzimy do clou programu.

Dla kogo jest karezza? 

Karezza jawi się jako praktyka idealna dla tych osób, które czują, że ich seksualna więź z partnerką/partnerem słabnie. Pomaga bowiem przełamać rutynę, wręcz nakazuje oduczenia się znanej seksualnej choreografii na rzecz odkrywania przyjemności płynącej z… no, właśnie, z czego? Po pierwsze, z niepodzielnej uwagi ofiarowywanej partnerowi/partnerce. Po drugie, z zachowań, które pomagają budować więź, takich jak pocałunki, patrzenie sobie w oczy, eksploracje dotykiem – one wspomagają uwalnianie oksytocyny, czyli hormonu odpowiedzialnego za przywiązanie i poczucie bezpieczeństwa, który dodatkowo wprawia w dobry nastrój. Po trzecie, karezza to nie tylko gesty, ale i słowa – dla niektórych są one głównym językiem wyrażania uczuć, a karezza zachęca do werbalizowania swoich uczuć i podziwu dla drugiej osoby.

Karezza to praktyka dla osób w każdym wieku i, co najważniejsze, o każdym stopniu sprawności ruchowej, jest dzięki temu bardzo inkluzywna. Niepotrzebna jest tu nawet znajomość jakiejkolwiek filozofii – wystarczy tylko chcieć.

Nie muszę chyba dodawać, że karezza najlepiej sprawdza się u par, które wytworzyły już nieco głębszą więź i przeszły przez fazę miesiąca miodowego? Nowym kochankom może nie wystarczyć cierpliwości na niekończące się pieszczoty. U tych par, które oddaliły się od siebie do tego stopnia, że każdy dotyk zaczął kojarzyć się z żądaniem seksu, karezza może być czymś naprawdę odświeżającym.

Inny rodzaj ekscytacji

Karezza nie działa jak nowa zabawka erotyczna, nie wywołuje dreszczu podniecenia, ale bez wątpienia pobudza erotyczną kreatywność. Dla wielu par seks kończy się tam, gdzie… kończy się orgazm, co czasem wywołuje presję wydolności seksualnej. Karezza pozwala pozbyć się obaw związanych z funkcjonowaniem genitaliów i nadal cieszyć się radością z obcowania z ciałem drugiej osoby.

Choć początkowo karezza może wydawać się dziwna, „nienaturalna”, bo pozbawia znanej struktury seksu, można zacząć ją praktykować… na czas. Choć używanie alarmu to zaprzeczenie karezzy, dzięki której można oddawać się pieszczotom tak długo, jak ma się ochotę, to ustawienie dzwonka na za 15 minut rzeczywiście ułatwia karezzę, zwłaszcza na początku. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ten czas wydłużyć, ale dla niektórych osób taka czasowa niewiadoma bywa czymś nie do przekroczenia, a szkoda byłoby zrezygnować z nowych praktyk z lęku przed bezczasem. Dobrym pomysłem jest też zorganizowanie dnia z karezzą, czyli wyznaczenie konkretnej daty i… trzymanie się jej.

Karezza – komunikacja

Ponieważ karezza na pierwszy rzut oka wydaje się albo banalnie prosta („to seks bez orgazmu”), albo zbyt nieuchwytna, by zakomunikować chęć oddania się jej partnerce/partnerowi, co można zrobić, aby tę komunikację ułatwić?

Najlepiej zacząć od uświadomienia sobie, że karezza to praca zespołowa, nie występ solowy, że potrzebuje zaangażowania i chęci obydwu stron (nawet gdyby dotyczyła ona wyłącznie aspektu nowości). Można przedstawić ją drugiej osobie jako maksymalnie wydłużony seks, dzięki któremu będzie przeżywać rozkosze całym swoim ciałem, bez konieczności penetracji czy szczytowania, za to przy pomocy bardzo zróżnicowanych pieszczot. Warto też dodać, że karezza skupia się na wzajemnym podziwianiu i doświadczaniu swoich ciał, eksploracji podniecenia bez rozpaczliwego szukania dróg, aby sobie ulżyć, seksie w duchu slow i… nowych pozycjach.

Trzeba też przygotować się na rezygnację ze znanego słownika seksualizmów, m.in. „gry wstępnej” – karezza nie ma na nią miejsca, „dojście” – to chyba zrozumiałe. W czasie pierwszych eksperymentów z karezzą można wstrzymać się od tradycyjnych stosunków, by zawsze być po tej samej stronie, co partner/ka i przyzwyczaić się do tymczasowego funkcjonowania bez orgazmów. Jeżeli podczas sesji karezzy pojawi się penetracja, lepsza będzie ta niespieszna i płytka.

Gdy partner/ka nie jest w stanie skupić się na doznaniach tu i teraz, błądzi gdzieś myślami lub chce zmienić tempo pieszczot lub narzucić regularny stosunek, zalecane jest przerwanie sesji, zwłaszcza jeżeli karezza była wcześniej ustaloną aktywnością, a jedna z osób wolałaby zaangażować się w nią w pełni.

Najlepsze pozycje do karezzy to te, które umożliwiają spory kontakt skóra do skóry, patrzenie drugiej osobie w oczy, swobodny dotyk, a także wykonywanie kołyszących ruchów. Karezzę można uprawiać, leżąc „na łyżeczki” lub twarzą w twarz, siedząc na kolanach partnera/partnerki lub na jego/jej splecionych nogach w siadzie po turecku. Dobrze sprawdzi się też ułożenie ciał względem siebie na kształt litery L lub X. Trzeba jednak pamiętać, że od pozycji dużo ważniejszy jest komfort i przybieranie wygodnych i wykonalnych pozycji.

A co z orgazmem?

Karezza nie przewiduje kar za orgazmy, bo te, rzecz jasna, mogą się przytrafić. Ważne jednak, aby traktować je jako efekt uboczny pieszczot, a nie cel sam w sobie. Nikt nie każe zbliżającego się orgazmu „rozchodzić”, ani go sobie odmawiać – tak długo, jak nie przeradza się on w coś, co kończy całą zabwę. Karezza to delikatne karesy, a one rzeczywiście mogą prowadzić do orgazmu.

Nie chodzi też o dążenie do całkowitej rezygnacji z regularnego, znanego dobrze seksu na rzecz pełnoetatowej karezzy. Warto traktować ją jako uzupełnienie, odskocznię od tradycyjnego współżycia. Co jednak nie sprzyja praktykowaniu karezzy to edging, czyli podążanie na skraj orgazmu, aby później zwolnić i od nowa budować napięcie – to nie ta praktyka.

Seksualny hack? 

Karezza to taki seksualny eksperyment, który można przeprowadzić raz, drugi, sprawdzając, jak się podoba. Praktyka ta wymaga nieco czasu, aby do niej w pełni przywyknąć. Często zmusza też do refleksji nad samą relacją i tym, co motywuje do seksu i pozostawania w relacji z drugą osobą. Czy chcemy się w niego angażować, bo liczymy na szybki i łatwy orgazm, czy jednak jesteśmy w stanie poświęcić partnerce/partnerowi nieco więcej uwagi, nie tylko tej seksualnej?

Pogłębianie relacji opiera się w przypadku karezzy na tym, że przestaje się myśleć o orgazmie jako nadrzędnym celu fizycznego kontaktu z partnerką/partnerem, do głosu dochodzą więc inne metody pielęgnowania intymności. A w podejściu sekspozytywnym nie trzeba przywiązywać się do tego, co karezza zabiera (orgazm), ale o tym, co daje. Bo, jak widać, daje bardzo dużo – wystarczy chcieć spróbować.

okładka wpisu: Toa Heftiba via Unsplash

Komentarze zamknięte.
  1. Paula

    28 kwietnia 2019 at 06:29

    To jest piękne :) tylko pary, które naprawdę się kochają, będą zdolne do tej praktyki

  2. Magdalena Łabędź

    9 sierpnia 2017 at 13:31

    o proszę. nie wiedziałam, że tak to się nazywa, a BAAARRRRDZO to lubię :)

    * kochanie! chcę tego więcej!