Postawię sprawę jasno: nie wszyscy muszą czuć się komfortowo, rozmawiając o seksie. Jednak własny dyskomfort to niewystarczający powód, aby zmuszać innych, by czuli się tak samo źle, skoro potrafią i chcą o seksualności mówić otwarcie.
Dlatego gdy ktoś, kto przychodzi do sekspozytywnej społeczności tylko po to, aby udowodnić zgromadzonym, że są zboczeni, to niestety – prędzej czeka go ban niż zawracanie kijem Wisły. Najśmieszniejsze jest i tak to, że taki ktoś na dodatek głęboko wierzy, że dzięki temu, co ma do powiedzenia, dwa razy zastanowią się nad sobą.
Czym jest yum yucking?
Yum yucking to celowe obrzydzanie czegoś, co innej osobie wydaje się pociągające – w każdej sferze życia: od jedzenia po wybieranie partnerów. I nie chodzi tu nawet o konstruktywną krytykę czy prostą odmowę – chodzi wyłącznie o bycie w kontrze. Celowe obrzydzanie czyjegoś mniam jest szczególnie szkodliwe w przypadku seksualności. W sytuacji, w której nie otrzymujemy rzetelnej edukacji seksualnej, a wiedzę na temat seksualności opieramy na opiniach i zgadywaniu, bardzo łatwo wyrobić sobie seksnegatywną postawę, bo jest ona po prostu częściej spotykana. Pewnie nie przyszło ci do głowy, że czasami obrzydzenie nawet nie jest twoje? Ot, ktoś powiedział ci, że coś powinno być w twoich oczach odrażające i godne pożałowania. Wciąż dużo łatwiej znaleźć nam akceptację i poklask dla wstrętu niż dla własnego mniam.
Przecież nikt nie rodzi się z nienawiścią do seksu czy z kompletną wiedzą na temat własnych kinków i preferencji. To, co tworzy naszą seksualność jest w nieustannym ruchu, podlega rozpoznawaniu i bardzo często jest płynne. I tylko od ciebie zależy czy ukształtujesz ją sobie sam/a, czy zrobi to za ciebie kultura.
Obrzydzanie czyjegoś mniam ma na celu uciszenie i zawstydzenie tych, którzy odważyli się mówić otwarcie o swoim mniam. Mniam, które nie mierzy w nikogo bezpośrednio, jest realizacją naturalnych potrzeb człowieka, a nazwane i wypowiedziane trzęsie seksnegatywną kulturą.
Negatywnie sekspozytywni
Z przykrością coraz częściej stwierdzam, że nawet ci „sekspozytywni” specjalizują się w obrzydzaniu czyjegoś mniam. Dla niektórych ludzi w związkach poliamorycznych monogamia jest „nienaturalna”, dla paru ludzi ze środowiska BDSM korzystanie tylko z wybranych elementów tego stylu życia „głupie i nieprawdziwe”, jeszcze inni definiują biseksualność jako przystanek na drodze do bycia zadeklarowanym homoseksualistą. A ja do znudzenia będę powtarzać: seksualność to sprawa na tyle indywidualna, że każdy powinien mieć wolność w komponowaniu swojego seksualnego menu. To, że sama bym czegoś nie zrobiła, nie znaczy, że inni nie mogą odnajdywać w tym rozkoszy.
Sama podchodzę do seksualności człowieka z zainteresowaniem, ciekawi mnie, co pociąga ludzi w danych praktykach. Na pierwszy rzut oka nie wiem, co jest czyimś mniam, a więc tego nie oceniam i nie obrzydzam. Bo tak długo, jak coś ma miejsce pomiędzy świadomymi i zgadzającymi się na to osobami, dlaczego powinnam interweniować? Sama jakoś potrafię iść przez żcyie i nie wyrządzać innym krzywdy własną ekspresją seksualną. Ba, zauważyłam nawet, że działa to też w drugą stronę! Jeżeli chcesz zajmować się seksualnością, a jesteś oceniającą pizdą, to po prostu zabierasz się do tego źle.
Jak namierzyć swoje mniam?
Niechęć do seksu, nawet tę wpajaną latami, na szczęście da się odwrócić. Oto trzy małe kroki, które pomogą ci odróżnić fuj od mniam i mogą okazać się wielkim krokiem dla twojej seksualności.
Po pierwsze: samoakceptacja. Jak mawia RuPaul: „Honey, if you can’t love yourself how the hell you gonna love somebody else? Can I get an amen?!”. To, że pociąga cię dany typ ekspresji seksualnej nie czyni cię automatycznie lepszym czy gorszym człowiekiem – po prostu oznacza, że jesteś osobą z indywidualnymi upoodbaniami, które powinny być akceptowane i szanowane przez innych. Amen!
Po drugie: rozpoznanie przez działanie. Nie dowiem się, czy mi coś smakuje, dopóki tego nie spróbuję, a próbowanie można zacząć od tak prostych kroków, jak przeczytanie lub porozmawianie o czymś z zaufaną osobą, obejrzenie filmu, a nawet napisanie sobie tego, na przykład w formie opowiadania erotycznego.
A po trzecie i najważniejsze: ograniczenie źródeł fuj. Jeżeli coś spawia, że bezustannie czujesz się ze sobą źle i nie odżywia cię tak, jakbyś tego chciał/a, tylko jedna decyzja dzieli cię od tego, aby całkowicie się od tego odciąć, aby powiedzieć temu „nie”. W zamian lepiej poszukaj źródeł, które utwierdzą cię w twoim mniam, a nawet pozwolą ci je realizować w bezpiecznych warunkach: społeczności, forów internetowych, spotkań, warsztatów.
A na zakończenie
Najistotniejsze w pielęgnowaniu własnego mniam to nie nakładać swojego schematu na innych, tylko spotykać się i uprawiać seks z tymi, którzy mają podobne upodobania lub – w nowych relacjach – są otwarci na odkrywanie nowych rzeczy. Bo a nuż okaże się, że on/a to lubi? A może sam/a któregoś dnia tego zakosztujesz czyjegoś mniam i spodoba ci się? A jak nie? Trudno!
Pamiętaj: powiedzenie jakimś praktykom „nie” to co innego niż stwierdzenie, że są tylko dla obrzydliwych ludzi.
W temacie: Stopy – o co chodzi fetyszystom
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Pingback:
mapi
30 września 2015 at 10:30kink – to coś podniecającego tylko niektórych/niektóre… czy dobrze rozumiem ten termin?
Nat
30 września 2015 at 10:41Nie do końca – kink to takie praktyki czy upodobania seksualne, które wychodzą poza spektrum tego, co uznaje się za klasyczny, konwencjonalny seks.
Michał
25 sierpnia 2015 at 18:16Ludzie z definicji patrzą na świat przez pryzmat własnych doświadczeń, zapatrywań, poglądów czy sytuacji społecznej, w której się znajdują. Czasami przeradza się to w „yum yucking”, czasami w „hejt”. Czasami nie jest nawet związane z poglądami ale z konkretną osobą.
A czasami ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że deprecjonują przekonania innych. A nawet podejrzewam, że tak jest w większości przypadków. Krytykanctwo jest chyba wpisane w naszą kulturę.
Niwrok
24 sierpnia 2015 at 22:58Seks prowadzić może do spłodzenia człowieka – podjęcia decyzji o tym czy chce żyć za niego, sprowadzenia na niego kilkudziesięciu lat cierpienia których on nie będzie mógł skrócić nie popełniając grzechu i nie ściągając kolejnego cierpienia na najbliższych. Dlatego seks jako zagrożenie dla świata powinien być zakazany.
Joanna
25 sierpnia 2015 at 08:03Na szczęście seks to nie tylko reprodukcja ;D
Polecam wzajemną masturbację, seks oralny, analny – jest całkiem spory wybór, nie wspominając już o antykoncepcji…
a tak poważnie to współczuję spojrzenia na świat, kiedyś miałam podobne, więc rozumiem.
Nat
25 sierpnia 2015 at 08:07Miałam usunąć twój komentarz, ale stwierdziłam, że jest tak durny, że go zostawię. Jako trzynastolatka też miałam takie przemyślenia, więc jest szansa, że z tego wyrośniesz.
Magdalena Łabędź
27 sierpnia 2015 at 10:08Nat, mamy hejterów. Myślę, że to bardzo dobry znak ;)
*Piszę „mamY”, bo mi też zdarzają się wrzuty w stylu „a co ty mi tu będziesz o seksie gadać, jak to sprawa między mną, żoną i panem bogiem?! Nieważne, że boli, ważne, że dziecko będzie”. (to z takich najświeższych)
Bu
24 sierpnia 2015 at 15:22Nigdy tego nie mogłam zrozumiec – nie możesz być biseksualna, bo albo to znaczy, ze jestes lesbijką tylko jeszcze nie chcesz się przed sobą przyznać, albo tak naprawde jestes hetero i żadnego stałego homo-związku nie stworzysz (dosłowny cytat).
Nie możesz deklarować poliamorii, będąc obecnie w monogamicznym związku, bo jesteś wtedy hipokrytą (?!?!).
Takie kwiatki usłyszałam i nie pomagają mi one niestety zrozumieć, dlaczego ludzie (czy to LGBT czy nie) nie mogą zostawić mojej seksualności w spokoju i zająć się swoją :f
0ZM4
24 sierpnia 2015 at 13:30…czemu powinnam chcieć odwrócić niechęć do seksu? ._.
Joanna
25 sierpnia 2015 at 08:00Sęk w tym, że nie POWINNAŚ a MOŻESZ. Jeśli nie chcesz nic zmieniać w swoim podejściu, nie rób tego, ale nie przekonuj też innych, że niechęć to jedyne słuszne podejście :)