Pozycje dla XL-ek

Pozycje dla XL-ek

Najpierw pogódź się z myślą, że twój partner wie, że jesteś duża i jak bardzo. Potem zaakceptuj fakt, że nawet jeżeli oboje jesteście różnych gabarytów – seks jest możliwy. No i fajny. Potrzebny. Przyjemny. Pożyteczny.

Droga dziewczyno XL, najwyższy czas powiedzieć sobie jedno – twój partner widział cię już w każdej sytuacji: jak stoisz, jak siadasz, jak leżysz. Widział, że masz podwójny podbródek i cellulit. Wie, jak wygląda twoje ciało (i pewnie nawet nieraz wyobrażał sobie ciebie nagą albo już taką niejednokrotnie oglądał), więc czas przestać się zakrywać, zrzucić łaszki i cieszyć się seksem w rozmiarze, który nosisz.

Niektórym babkom wydaje się, że faceci nie mają oczu i nie widzą, że ich dziewczyna jest XL-ką i ma fałdki tu i ówdzie. Nie zaskoczy ich obraz jej ciała, gdy ta się rozbierze. Oto nowina: mężczyźni mają oczy i pomimo tego, co sobie zaprojektowali w głowach, choć posiadaczce ciała może wydawać się to dziwne, nadal chcą uprawiać ze swoimi partnerkami seks. A tylko ów partner będzie oglądał twoje ciało, bo seks to nie sport z udziałem widzów. Ten z udziałem widzów nazywa się porno i niewiele ma wspólnego z prawdziwym życiem. W prawdziwym życiu seks jest taki, jak ludzie, którzy go uprawiają: czasami niezdarny, śmieszny, a z pewnością nieidealny. Zgaszone światło, kołdry i koce nie pomogą: on nadal będzie czuł, z jakim ciałem ma do czynienia. Dotyku się nie oszuka.

Nawet przy nadwadze przerobienie połowy Kamasutry jest możliwe (druga połowa jest zarezerwowana dla adeptów gimnastyki i akrobatyki), potrzeba tylko trochę odwagi. Chyba, że bardzo chcesz uniknąć niezręcznych pozycji, w których masz wrażenie, że ciało „się przelewa” albo biust przydusza… Proponuję jednak zapomnieć o estetyce, bo sam seks do zajęć estetycznych nie należy – nawet jeżeli uczestniczący w nim mają boskie ciała. Wszyscy posapują, pocą się i robią dziwne miny. Ale wciąż, na dobry początek, tak, by się w całej zabawie rozsmakować: jest kilka bezpiecznych i przyjemnych pozycji, które warto wypróbować, gdy to partnerka ma większy rozmiar.

Pierwsza: niedoceniany i basicowy misjonarz. Intymny, w oczka można partnerowi popatrzeć i to on odwala całą robotę, w czasie penetracji podtrzymując się na własnych ramionach. Jeżeli partnerka jest w miarę wygimnastykowana (bo ciało duże nie oznacza z automatu braku giętkości i leżenia odłogiem) może zarzucić mężczyźnie nogę na ramię, co pogłębi penetrację. A jak poszła jedna nóżka, to i pójdzie w górę druga nóżka. Ogólnie warto poeksperymentować z nogami – rozłożyć je jak najszerzej albo spleść na plecach faceta, unieść do góry lub całkowicie wyprostować na materacu. Po prostu: sprawdzić, jaki układ sprawia najwięcej frajdy. Dla wygody można podłożyć pod biodra poduszkę.

Tym, które nie mają obaw przed czuciem się, „jakby miały wymię”, mogę polecić pozycję na pieska. Z wymionami już jest tak, że to grawitacja ciągnie brzuch i piersi do dołu (nawet te z minimalną zawartością tłuszczu), więc jeżeli babka jest szaloną estetką i woli trzymać swe ciało na wodzy, raczej nie powinna decydować się na tę konfigurację. Wariantem pieska, podczas którego zazwyczaj kobieta podpiera się na rękach i kolanach, jest położenie się górną częścią tułowia na łóżku, zostawiając wypięty tyłek. Wtedy grawitacja nie ciągnie piersi, więc może być nieco lżej.

Nie należy zapominać o wszystkich pozycjach na szybkiego, czyli takich, które pozwolą obojgu partnerom na igraszki teraz-już-natychmiast. Szybkie numerki mają to do siebie, że zazwyczaj nie trzeba się do nich specjalnie rozbierać, wystarczy opuścić spodnie lub zadrzeć spódnicę, odchylić majtki i można działać. Dlatego, by odbyć szybki seks wystarczy znaleźć coś, o co można się oprzeć: komodę, oparcie kanapy, krzesło i umożliwić partnerowi penetrację od tyłu w pozycji stojącej. Z reguły to on musi zrobić przysiad.

Łyżeczki też się sprawdzą, jeżeli mężczyzna jest szczupły – kobieta leży na boku, a partner za nią. Ta pozycja umożliwia nie tylko penetrację, ale i pieszczenie waginy dłonią (przez kobietę lub jej partnera, jak się ułoży). Podobnie, jak w pozycji misjonarskiej, warto poeksperymentować z ułożeniem nóg. Kobieta może mieć nogi złączone lub je rozszerzać.

Fajna jest pozycja „na literę T” – partner leży na boku, zaś partnerka na plecach, przerzucając nogi przez jego biodra. Jeżeli wydaje ci się to zbyt abstrakcyjne, patrz: obrazek do tego wpisu. Jasne, można utyskiwać, że piersi lecą na boki i ogólnie babka jest wystawiona na pełny widok, ale ponawiam nowinę z początku tekstu: on wie, jak wyglądasz, sam w czasie stosunku pewnie nie prezentuje się jak Adonis, więc go to nie rusza i nie obchodzi. Serio.

Nożyce lub, jak kto woli, X – nie zapewnia patrzenia partnerowi w oczka czy możliwości pocałunków, ale sprawdza się dzięki temu, że zapewnia stymulację zewnętrznych obszarów waginy (bo poocierać się można dowoli), nie tylko penetrację, więc dzięki takiemu dopieszczeniu łatwiej o orgazm – przecież od dawna wiemy, że sama penetracja nie wystarczy. Uprzedzam jednak – wymaga kilku prób zanim się uda, rytm się dopasuje, a penis przestanie uciekać na wszystkie strony. Dlatego polecam chwycić się za ręce i trochę poprzyciągać do siebie. Pomaga.

Nie radzę bać się kowbojek, czyli pozycji z dominującą partnerką na górze. Wiele babek size plus unika takich konfiguracji, bojąc się, że ich ciała nie wyglądają dobrze. Ale już ustaliłyśmy, że partner widział i wyobrażał sobie wiele, to z pewnością niewiele go tu zaskoczy. I może z zewnątrz całość wygląda, jakby kobieta „zgniatała” mężczyznę, ale – uwaga! – tak nie jest. Główny ciężar dźwigają nogi dziewczyny, która podskakuje sobie na nich w górę i w dół albo do przodu i do tyłu, ewentualnie w kółeczko. Z twarzą zwróconą ku twarzy lub ku stopom partnera. Przy pochylaniu się można podeprzeć się o łóżko czy zagłówek, jeżeli ma się wrażenie, że takiego podpierania klatka piersiowa lub ramiona faceta nie wytrzymają na dłuższą metę.

A przede wszystkim nie zapominaj o oralu – ten sprawdza się zawsze, bez względu na rozmiar. Nawet w sytuacji, gdy to kobieta „siada” na twarzy partnera i to jej nogi podtrzymują ciężar.

Komentarze zamknięte.
  1. dessum

    2 października 2012 at 10:59

    kobiety o kobiecych kształtach (rubensowskie itd… jest tyle fajnych określeń na kobiety mające trzy cyfry w rozmiarówce tu i tam) są o wiele ciekawsze w łóżku niż te zapatrzone w tap madl… :)

  2. Pepa Oralia

    2 października 2012 at 10:56

    Mój seks zawsze w rozmiarze XL – i nie chodzi o gabaryty członka! W końcu szczęście jest wtedy, gdy pod dachem z jego/jej brzucha czujesz się jak w domu.