Seksualność dziewic

Seksualność dziewic

Dziewice nie czytają publikacji dotyczących seksualności. Niby po co miałyby doszkalać się w kwestii czegoś, co ich nie dotyczy?” Ten i inne mity sprawiają, że seksualność dziewic to temat nazbyt często osnuty zasłoną milczenia. Czas skończyć z myśleniem, że te z nas, które uprawiają seks ze swoimi partner(k)ami mają w jakikolwiek sposób lepiej w życiu. Wcale nie muszą być szczęśliwsze, bardziej zaspokojone, bogatsze wewnętrznie. Można przecież być… proseksualną dziewicą!

Zaobserwowałam, że świat zewnętrzny – społeczeństwo, media – wywiera nacisk na budowanie i celebrowanie intymności we dwoje, ewentualnie promuje model poliamoryczny. Książki dotyczące seksualności, kolorowa prasa czy internet przepełnione są poradami dotyczącymi pozycji, ulepszania pożycia czy rozwijania relacji z partnerem (głównie w kontekście heteroseksualnym). Materiały dotyczące dziewic mają głównie na celu przeprowadzić je przez piekiełko pierwszego razu, by przebiwszy swoją hymen, dziewczęta mogły wreszcie dołączyć do grona odbiorców powyższych seks-porad. Chyba jeszcze nie spotkałam się z publkiacją, która byłaby w całości poświęcona budowaniu relacji seksualnej wyłącznie z mniej lub bardziej dziewiczym „ja”. Środowisko też jest w tym wypadku niezbyt pomocne. Mało która matka zachęci swoją córkę do eksplorowania seksualności przez masturbację, bo hołdowanie poglądowi, że gdy sobie coś „poprzerywa” stanie się matrymonialnie bezużyteczna, wciąż jest kulturowo obecne.

Pomijanie dziewic w dyskusjach o seksualności to efekt przekonań, że istnieje coś takiego, jak stuprocentowe dziewictwo. Że te, które nie uprawiają seksu nigdy nie widziały filmu porno (nawet urywka), nie czytały rubryki pytań i odpowiedzi w „Bravo” oraz nie dotknęły się „tam na dole”. Nakręca się dzięki temu młynek paranoi, rodzice najczęściej chcą chronić córki przed seksem, bo seks z automatu równa się „ciąża”, a co za tym idzie – zawalona szkoła i zmarnowane życie. Nie jest łatwo być rozbudzoną seksualnie dziewczyną/dziewicą z takim zapleczem. Sama, gdy byłam dziewicą sięgałam po pornografię i masturbowałam się, i wyszło mi to chyba na dobre. A interesowałam się wszystkim, co seksualności dotyczyło – włącznie z zabawkami dla dorosłych.

Może jeszcze nie wiesz, ale sklepy z akcesoriami erotycznymi pełne są gadżetów, które mogą być używane przez dziewczyny pragnące defloracji penisem, a nie kawałkiem tworzywa sztucznego. Są to zazwyczaj wibratory przeznaczone do masażu zewnętrznych części pochwy oraz stymulacji łechtaczki. Żadnych kształtów fallicznych, głównie proste, estetyczne formy, które na pierwszy, drugi, a nawet trzeci rzut oka nie zdradzają swojego rzeczywistego przeznaczenia. Na przykład takie listki. Od razu nadmienię, że nie uważam, by stosunek seksualny był jedyną słuszną drogą utraty dziewictwa. Nic nie stoi na przeszkodzie, by rozdziewiczyć siebie samą i bynajmniej nie po to, by kawałek błonki mieć już z głowy lub hołdować legendom miejskim o kaszance.

Dziewictwo to świetny czas nauki obcowania z własnym ciałem i uczenia się jego reakcji, niezależnie od tego, czy jest się w związku czy gra solo. Hymen nie przeszkadza w osiąganiu orgazmów oraz rozpoznawaniu, co sprawia nam największą przyjemność. Nie tylko wagina jest wrażliwa na bodźce seksualne, całe ciało lubi być pieszczone i głaskane. Warto poświęcić sobie choćby kilka… -naście, -dziesiąt, -set (według indywidualnych preferencji) minut tygodniowo, by później nie być jak ta królewna czekającą na księcia, który wreszcie rozbudzi jej seksualność i powie, co jest miłe, a co nie. W sprawach samopoznania, cóż – żadna nowość, możesz liczyć tylko na siebie.

Być może intymność z kimś teraz cię przeraża lub z powodów ideologicznych wolisz pozostać dziewicą. Wiedz jednak, że to, iż odczuwasz podniecenie lub wilgotniejesz z powodu określonych bodźców (na przykład czytając literaturę erotyczną czy oglądając film) jest zupełnie naturalne i może warto pójść za tym impulsem, spróbować masturbacji? Lub dopracować jej techniki? Sięgnąć po lusterko i obejrzeć swoją waginę?

Czytanie publikacji dotyczących seksu i seksualności to czynność jak najbardziej wskazana. Zawsze warto zapoznawać się z informacjami dotyczącymi bezpiecznego seksu, metod antykoncepcji – sięganie po rzeczową wiedzę pozwala najczęściej uniknąć babrania się w przesądach i ogólnych przekonaniach o tej sferze życia. Radziłabym jednak ostrożnie dobierać literaturę, bo w 99% przypadków pierwszy seks nie jest wcale taki, jak o nim piszą ci, co go przeżyli magicznie, eksplodując orgazmami i z Gainsbourgiem i Birkin w tle. Ktoś powinien wreszcie powiedzieć głośno, że średnio przyjemny pierwszy seks to już jakiś sukces. Z reguły nie rozstępuje się ziemia i nie rozbłyskują fajerwerki, a dziewczyny opisujące otwarcie to doświadczenie, zazwyczaj podsumowują je jako „dziwne”.

Dyskurs wokół seksualności i erotyki powinien więc przestać być ekskluzywny. Dziewictwo to ani piętno, ani choroba, a zainteresowanie ciałem jest bardzo zdrowe! Skupienie się na własnych odczuciach płynących z różnych bodźców pozwoli ocenić, kiedy będziesz gotowa dopuścić drugiego człowieka do bardziej intymnej relacji. Póki co wcale nie musisz być zainteresowana rozwijaniem swoich seksualnych technik z kimś u boku, choć nie oznacza to, że nie lubisz chodzić na randki, przytulać się i dzielić z drugą osobą łóżka.

Rozważ jednak oddanie się seansowi masturbacji, gdyż płynie z niej naprawdę wiele korzyści. Jakich?

Przede wszystkim prozdrowotne:

Masturbacja pomaga zapobiegać infekcjom szyjki macicy oraz dróg moczowych. Gdy jesteś podniecona, szyjka macicy ulega rozszerzeniu, a ilość przyjaznych bakterii zwiększa się. Dzięki dodatkowej lubrykacji rośnie również obszar ich występowania, zaś „niedobre” baterie są naturalnie wypłukiwane.

Masturbacja pomaga zwalczyć bezsenność. Uwalniana w trakcie szczytowania dopamina ma działanie relaksujące, zaś oksytocyna… może wywoływać senność.

Masturbacja to również dobry trening mięśni dna miednicy, lżejsza forma kulkowych ćwiczeń Kegla. Masturbując się, napinasz i rozluźniasz mięśnie, co sprawia, że stają się silniejsze.

Z masturbacji płyną również korzyści emocjonalne (o ile wcześniej wpojone przekonania, że samozaspokajanie się jest grzechem lub czynnością nieczystą nie powodują poczucia winy…).

Poprawia się nastrój dzięki uwalnianym hormonom szczęścia. Dużo mniejsze ryzyko występowania chandry.

Przynosi ulgę w stresie – napięcie staje się mniej odczuwalne, ciało rozluźnia się.

Likwiduje ból głowy!

Wpływa na budowanie pozytywnej relacji z samą sobą lub parnterem/partnerką.

Ponadto szczytowanie solo nie jest, jak się czasem uważa, nieprawdziwe. Orgazm osiągany dzięki masturbacji jest pełnowartościowy, a przede wszystkim ofiarowany ci przez tę osobę, która powinna być dla ciebie najważniejsza w życiu – ciebie.

Lista korzyści zaczerpnięta z publikacji w serwisie Women to Women.

[grafika wpisu – Постановщики DewFrame]

Komentarze zamknięte.
  1. BabomSieNalezy

    28 marca 2013 at 21:47

    każda robi ze swoim ciałem, na co ma ochotę i nikomu nic do tego! :P

  2. Khlln

    28 marca 2013 at 14:16

    To się dowartościowałam :D

  3. Nick *

    1 marca 2013 at 20:46

    Ave!