Skuteczny trening… seksualny? Seks-fitness dla facetów (część 1)

Skuteczny trening… seksualny? Seks-fitness dla facetów (część 1)

Nigdy nie umówiłabym się z fitness-freakiem, który nawet łóżkowe igraszki traktowałby jako uzupełnienie planu treningowego. Holenderski Men’s Health zaproponował jednak, by siłownię przenieść do sypialni i dzięki zamiennikom popularnych ćwiczeń, spalać kalorie oraz rozbudowywać masę mięśniową – w sam raz dla tych, którzy jak ognia unikają sztang, ławeczek i hantli.

Seks ma w końcu wiele wspólnego ze sportem – pocimy się, posapujemy, a po bardziej intensywnych erotycznych maratonach możemy nawet mieć zakwasy. Artykuł w Men’s Health najpierw przyprawił mnie o sarknięcie, bo po pierwsze aż nazbyt przypominał babskie tutoriale typu „jak spalić więcej kalorii podczas codziennych czynności?”, a po drugie – no, właśnie – trochę odromantyczniał seks, czyniąc go bardziej „użytkowym”.

Nie byłabym jednak sobą, gdybym chociaż nie spróbowała. Razem z Marianem trenujemy z drużyną Ewy Chodakowskiej od prawie dwóch miesięcy, więc stwierdziliśmy, że dla zabawy spróbujemy i takiego fitnessu. Zwłaszcza, że seksuolog, który został poproszony o komentarz do artykułu, mówił o korzyściach nie tylko dla panów, ale również obiecywał sporo przyjemności dla pań.

Pozycje podzielono na dwie grupy: różowe wspomagają rozbudowywanie masy, zaś niebieskie – pozwalają spalać więcej kalorii. Sprawdziliśmy wszystkie!

pozycje fitness

Lewa strona:

Interwał (zamiast 30 minut biegu) – partner wykonuje siad płaski z partnerką na górze. Zaleca się minimum dwie serie 15 mocnych pchnięć rozdzielonych dwuminutowym, spokojnym kołysaniem.

Rada seksuologa: im dalej partnerka odchyla się, tym głębsza jest penetracja. Przyciągnięcie partnerki bliżej intensyfikuje stymulację łechtaczki.

Proseksualny komentarz: pozycja bardzo intymna, przypomina nieco tantryczny lotos. Partnerka może kontrolować głębokość penetracji. Duży plus to zmiany tempa; minus – liczenie oraz mierzenie czasu (ale te można potraktować dość umownie…).

Prawa strona:

Coregazm (zamiast trzech serii unoszenia bioder) – to trening mięśni głębokich tułowia. Partner kładzie się na plecach, uginając kolana, zaś partnerka układa się na górze, twarzą do sufitu. Powinna przy tym opierać dłonie i stopy o łóżko/podłoże. Kobieta w tej pozycji nieco „lewituje” nad partnerem, on zaś powinien penetrować ją, spinając mięśnie tułowia.

Rada seksuologa: im niżej partnerka pochyli się plecami ku partnerowi, tym bardziej będzie stymulowana jej strefa G.

Proseksualny komentarz: zdecydowanie nie dla tych, którzy podczas stosunku lubią kontakt wzrokowy. Poza tym sprawdzi się raczej w przypadku panów z dłuższym przyrodzeniem – mniejszy penis, zwłaszcza przy intensywnych pchnięciach, może od czasu do czasu „uciekać”.

pozycje fitness 6

Knee-spot (zamiast wypadów tułowia) – to zmodyfikowana pozycja „na pieska”. Pomaga rozbudowywać mięśnie pośladków, nóg oraz czworogłowe uda. „Knee” od „kolana”, gdyż partner podczas stosunku klęczy za partnerką na jednej nodze – powinien zmieniać stronę co około dwie minuty.

Rada seksuologa: partnerka może zapewnić sobie intensyfikację doznań, jeżeli skrzyżuje kostki, oplatając partnera.

Proseksualny komentarz: patent z krzyżowaniem kostek jest godny polecenia, nawet przy zwykłym „na pieska”.

pozycje fitness 7

Coreplay (zamiast 6,5 km marszu) – kolejna pozycja angażująca mięśnie głębokie tułowia. Partnerka staje na krześle, brzegu łóżka lub kanapie i wykonuje przysiad, umożliwiający partnerowi wprowadzenie penisa. Mężczyzna w tej pozycji utrzymuje większość ciężaru partnerki, powinien więc napiąć mięśnie brzucha, ugiąć kolana i wyprostować plecy.

Rada seksuologa: aby zwiększyć intensywność doznań, partnerka powinna pochylić się do przodu.

Proseksualny komentarz: jakby to powiedziała Chodakowska: „palą udka!” (ale w sumie tylko partnera). Partnerka może zaangażować się w przysiady, wówczas również nieco potrenuje. Kolejna pozycja dla tych, którzy podczas stosunku niekoniecznie muszą sobie patrzeć w oczka.

Koniec części pierwszej.

Kolejne cztery pozycje już wkrótce, a zdradzę już teraz, że jeszcze nie pojawiła się moja ulubiona z tego fitnessowego zestawienia. Póki co macie czas, by potrenować z pierwszą partią. W części drugiej będzie nieco więcej akrobatyki i nieco bardziej intymne pozycje…

[Tekst powstał w oparciu o artykuł z holenderskiego wydania Men’s Health. Grafiki – ilustracje do artykułu.]

Komentarze zamknięte.
  1. zółw

    29 sierpnia 2013 at 22:48

    Mogłabyś podesłać jakiś link do tego artykułu? :)

    • Nat

      30 sierpnia 2013 at 09:59

      Niestety, artykuł był w wydaniu papierowym i nie ma go jeszcze na stronie MH.