Ty, sorry, masz HIV?

Ty, sorry, masz HIV?

Niedawno trafiła w moje ręce broszurka informacyjna dla młodzieży dotycząca profilaktyki HIV. Ładny dizajn i aż nie mogłam uwierzyć, że to wydawnictwo sfinansowane ze środków Ministerstwa Zdrowia.

Druga strona wakacji (do obejrzenia i pobrania po kliknięciu tytułu) przyjechała do mnie z ośrodka kolonijnego, a więc miejsca odpowiedniego, jeżeli wziąć pod uwagę grupę docelową. Sama na ostatni obóz pojechałam jako osiemnastolatka, ale wtedy nikt podobnych broszurek nie rozdawał, przynajmniej ja nigdy takiej nie dostałam. Może dlatego, że i tak byłam zbyt brzydka na jakieś tam obozowe romanse, a może zwyczajnie najgorszą rzeczą, jaką można było przywieźć z obozu były wówczas kleszcze albo złamane serce, bo o chorobach przenoszonych drogą płciową jakoś się nie rozmawiało. Przez jakiś czas zastanawiałam się, skąd ta nagła odmiana, w końcu za moich nastoletnich czasów kampanii typu „połknąć czy wypluć” nie widywałam. Wtedy w ręce wpadł mi zbiór wywiadów z jedną z polskich reżyserek i tam znalazłam wypowiedź dotyczącą epidemii AIDS – za jej czasów postrzeganej jako choroby dotykającej homoseksualistów i narkomanów. W moim pokoleniu HIV i AIDS dotykają już młodych, wykształconych dorosłych, więc objęcie podobnymi akcjami ludzi poniżej 18 roku życia wydaje się tym bardziej naturalną koleją rzeczy.

Książeczka to test składający się z kilku pytań, na które odpowiedzieć można „tak” lub „nie”. I o ile podoba mi się królicza oprawa graficzna autorstwa Marty Krzyszkowskiej-Gierych, zwłaszcza króliczek zerwany ze smyczy, to treść jest do niczego. Specjalnie przywołałam wcześniej starą „zachodnią” (sprzed kilku lat!) kampanię, ponieważ na pierwszy rzut oka widać różnice w podejściu do tematu nastoletniego seksu.

 

I dalej już tylko patos, patos, patos. Dużo o miłości, mało o seksualności. Tak samo, jak niepoważnie traktuje się młodzieńcze zakochanie, podobnie myśli się o nastoletnim seksie. Wielu dorosłych nie potrafi zaakceptować faktu, iż nastolatkowie naprawdę uprawiają seks i próbują w nim różnych rzeczy, a seksu oralnego nie doświadczają dopiero po ślubie. Młodzież, karmiona opowieściami o cudowności pierwszych razów, które dokonują się z miłości, rzadko słyszy, że jeżeli pierwszy seks dla dziewczyny będzie co najwyżej średni, to i tak dobrze. I zamiast uczyć nakładania prezerwatyw czy ogólnie o bezpiecznym seksie (a bezpieczny to nie tylko taki, który nie kończy się ciążą) – wypuszcza się ulotki o ogólnych zachowaniach ryzykownych (nie wyjaśniając dokładnie, dlaczego są ryzykowne) albo grzmi o zmarnowanym z różnych powodów życiu. W broszurce nie napisano wprost, że jeżeli np. ejakulat osoby zakażonej HIV dostanie się komuś do oka (jeżeli nastąpi wytrysk spermy na twarz), to stwarza to sytuację zagrożenia. W dziale FAQ strony rządowej znalazłam zaś kwiatki w stylu: zakażenie jest mało prawdopodobne, jeżeli prezerwatywa „od początku znajduje się tam, gdzie być powinna”. Gdzie ona, do cholery, być powinna? Na penisie, zawsze pod ręką czy na szafce koło łóżka? A jak przychodzi do stosunków oralnych, to dydaktyka nabiera wody w usta. I zamiast otrzymać informacje o bezpiecznym seksie oralnym – np. przy użyciu lateksowych chusteczek, znajduję link do anonimowych punktów badań i doradztwa. Nawet jeżeli Druga strona wakacji zachęca do odwiedzenia www.aids.gov.pl, to – przyznam otwarcie – nawet mnie mało co skłania do zwiedzania witryny. FAQ zredagowano w 2010 roku.

Obejrzałam wczoraj filmik, w którym pani seksuolog doradzała, jak poprosić nowego partnera o wyniki badań, żeby go nie urazić. Z sondy ulicznej towarzyszącej rozmowie wynika, że część respondentów o wyniki badań nie prosi, bo nie wypada. Ręce po cycki opadają. Wypada się zahifować, zakiłować, złapać żółtaczkę – ba, majtki ściągnąć wypada – a o własne zdrowie to na sakramentalne „Jezu, ufam tobie” do łóżeczka hop. Moje serce podbił zwłaszcza pan, który oświadczył: „To trochę namolne i głupie pytanie jest, no co – zapoznaję kobietę i mówię: ty, sorry, masz HIV? No, trochę nie na miejscu, moim zdaniem”. A oral w kondomie to pewnie jak cukierek przez folijkę.