Wspólna masturbacja | Dlaczego warto?

Wspólna masturbacja | Dlaczego warto?

Masturbacja to akt, który pomaga kształtować nasze seksualne „ja”, odrobina miłości własnej i czasu poświęconego sobie. Dla niektórych – najbardziej intymny element własnej seksualności. Dlaczego więc warto czasem się nim podzielić? 

Jak wspomniałam w pierwszym majowym newsletterze, maj jest Miesiącem Masturbacji, a więc doskonałą okazją, aby doedukować się kwestii soloseksualności lub… spróbować nowych rzeczy, przenieść się o poziom dalej. Jedną z tych nowości może być wspólna masturbacja.

Pod pojęciem „wspólna masturbacja” mogą kryć się dwa rodzaje aktywności: równoczesna masturbacja, czyli zaspokajanie się z partnerem/partnerką obok, którzy robią to samo, lub wzajemna masturbacja, czyli używanie technik masturbacyjnych do zaspokajania drugiej osoby. To rodzaj ekspresji seksualnej, który swobodnie możemy potraktować jako główny akt.

Seks to nie tylko penetracja

Jasne, wielu ludzi, słysząc „seks” ma w głowie jakiś penetracyjny akt. Nie oznacza to jednak, że nie możemy poszerzyć seksualnych horyzontów – w końcu wiele seksualnie szalonych rzeczy, które możemy zrobić, nie musi zawierać elementu penetracji. Udowodnią to zresztą zaproponowane przeze mnie scenariusze.

Dla wielu par spróbowanie wspólnej lub wzajemnej masturbacji może okazać niezłym zwrotem akcji, sposobem na odejście od łóżkowej rutyny.

Najbezpieczniejsza forma seksu

Wspólna masturbacja może być najbezpieczniejszą formą seksu doświadczanego z drugą osobą. W końcu aby się udało, nie musimy nawet rozbierać się, ani dotykać, by sprawić sobie przyjemność i doświadczyć orgazmu. Zresztą w samym fakcie tego, że możemy obserwować tę drugą osobę, ale dotykać wyłącznie siebie, jest coś bardzo podniecającego, wręcz ocierającego się o tabu.

Masturbacja, która nie jest aktem „na pokaz”, prezentuje naszą seksualność w najbardziej surowej formie, takiej, na jaką pozwalamy sobie wtedy, gdy nikt nie patrzy. Nie zastanawiamy się wówczas, jak wyglądamy, jakie wydajemy z siebie dźwięki, jaki grymas pojawia się na twarzy – bo liczy się tylko przyjemność. Decydując się na wspólną masturbację, ofiarowujemy komuś klucz do własnej seksualności.

Razem czy osobno?

Masturbacja w związku to często dość śliski, budzący sporo emocji temat. Choć soloseksualność nie powinna stanowić źródła konfliktów, bo dbanie o siebie seksualnie ma tyleż samo zalet dla jednostki, co dla całego związku, wciąż zdarzają się osoby, które chcą całkowicie rządzić czyimś ciałem, jego potrzebami i żądzami. Ale to temat na osobny wpis.

Jeżeli jednak jesteśmy w związku, w którym samozaspokojenie nie jest tematem tabu, czymś o co nie pytamy i o czym nie mówimy, warto z masturbacji uczynić od czasu do czasu sport zespołowy, odkrywając tym samym nowy rodzaj intymnego bycia ze sobą.

Zresztą bardzo możliwe, że już w tym momencie znamy pieszczoty, które swobodnie można nazwać wzajemną masturbacją, czyli wszelkie rodzaje stymulacji manualnej lub przy pomocy gadżetów erotycznych. Zazwyczaj traktujemy je jednak jako preludium do penetracji, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby z tego typu pieszczot uczynić centralny punkt wieczoru, a potem łagodnie przejść do zabaw osobno, a jednak wciąż razem.

Erotyczne scenariusze warte wypróbowania

1. Narzędzie przyjemności. Wykojrzystaj partnera/partnerkę jako narzędzie do masturbacji, ocierając się genitaliami o jego/jej ciało. Do dyspozycji masz nie tylko kończyny drugiej osoby, ale też jej korpus, pośladki, a nawet twarz. Badaj fakturę poszczególnych obszarów ciała patnerki/partnera, sprawdź, które z nich oferują najciekawszy rodzaj stymulacji. Dzięki temu doświadczysz intymnego dotyku, bliskości, ale bez penetracji.

2. Kto tu rządzi? To propozycja dla osób, które lubią kontrolować lub być kontrolowane. W tym scenariuszu jedna osoba wydaje drugiej polecenia dotyczące tego, jak ma się dotykać, kiedy, gdzie i czym, a nawet – kiedy przestać, a kiedy zacząć od nowa.

Jeżeli edging, czyli trzymanie kogoś na krawędzi orgazmu, jest czymś, co cię podnieca, szef/owa może również sprawować kontrolę nad momentem dojścia.

3. Podglądaczk/ka. Gratka dla osób, które lubią sobie popatrzeć. Zabawa w podglądanie może mieć różne wymiary – można podglądać masturbujących się partnera lub partnerkę przez dziurkę od klucza, ukrywając się w szafie, a nawet wykorzystując technologię i „przypadkiem” włączoną kamerkę internetową, podczas gdy partner/ka obserwuje akcję na swoim komputerze, będąc w drugim pokoju. Scenariusz w sam raz dla tych, którzy/które mają nieco ekshibicjonistyczną naturę.

4. Przyłapani. Ten erotyczny scenariusz zakłada odrobinę role-playingu, podczas którego możesz zabawić się z popularnym tabu przyłapania tej drugiej osoby na masturbacji. Co wtedy zrobisz? Zapytasz, czy możesz popatrzeć? Dołączysz się? Zamienisz się w szefa/szefową? Zaryzykuję jednak stwierdzeniem, że może lepiej nie iść w awanturę z powodu samozaspokojenia, taka moja mała sugestia.

Sama świadomość, że zaraz ktoś może nadejść będzie stanowiła dla przyłapanego/przyłapanej dodatkowe źródło ekscytacji – zwłaszcza, gdy nie będzie wiedział/a, w którym momencie się to zdarzy lub czy wydarzy się w ogóle…

5. Lustro. Wbrew pozorom mogą w ten sposób bawić się zarówno pary różno-, jak i jednopłciowe. Warto na początku ustalić, kto jest „odbiciem”, a kto „oryginałem”. Oryginał zaczyna sesję pieszczot solo tak, jak robi to zazwyczaj, oddając się temu, co lubi. Odbicie znajduje się naprzeciwko i powtarza każdy gest oryginału, nawet gdy genitalia się „nie zgadzają” i trzeba stymulować niewidzialne części ciała. Ten scenariusz zdecydowanie pozwala poznać lepiej ekspresję seksualną tej drugiej osoby, a tym samym zbliżyć się do partnera/partnerki.

6. Pełny synchron. Próba zgrania tempa, dostosowania go do rytmu drugiej osoby, może okazać się nie lada wyczynem. Jednak doświadczenie, zwłaszcza, gdy połączone jest ze szczytowaniem w tym samym czasie, może okazać się czymś niezwykle przyjemnym, a nawet magicznym.

okładka wpisu: kadr z filmu Mirror, Mirror