Dzielić łóżko, prysznic i… wszystko inne

Dzielić łóżko, prysznic i… wszystko inne

Na studiach przyzwyczajamy się do współdzielenia mieszkań i pokoi z innymi ludźmi, i wychodzi nam to lepiej lub gorzej. Co jednak okazuje się najważniejsze, gdy zaczynamy dorosłe życie i podejmujemy decyzję o wspólnym zamieszkaniu z drugą połówką?

Nie mam bynajmniej na myśli wynajmowania dwuosobowego pokoju w studencko-absolwenckim mieszkaniu, gdzie życie towarzyskie kwitnie w najlepsze i można sobie zawsze pograć w planszówki czy wespół ugotować spaghetti dla kilkorga. Chodzi mi o tę poważną, niezwykle dojrzałą (nie ukrywajmy – uzależnioną również od możliwości finansowych) decyzję, że nagle, w czterech ścianach będzie tylko „moje, twoje i nas dwoje”. Autorzy poradników o tym, jak przetrwać w związkach, ostrzegają przed tą fazą, bo oto nagle wychodzą na światło dzienne takie wady partnera/partnerki, o których nam się w najgorszych snach nie śniło: wiecznie podniesiona klapa od sedesu, rozrzucone skarpetki i koszmar fizjologii. Zbyt rzadko jednak wspominają o tym, że grunt to utrzymać własne życie sprzed przeprowadzki. Nie da się przecież cały czas być jedynie „Królewskim My”.

Wiele znanych mi dziewczyn, które zaczęły dzielić swoją codzienność z kimś pod jednym dachem, przejawiało symptomy niedawno przebytej lobotomii. Jedyne o czym mówiły przy winie czy kawkach to ich związki i to, jak spędzają czas z tą drugą osobą, choć na etapie randek i spotykania się pozostawały w miarę normalnymi kobietami (może tylko częściej podczas babskich spotkań odpisywały na smsy czy odbierały telefon). Zaczynając wić wspólne gniazdko, ucięły niespodziewanie te wypady na miasto czy domowe posiadówki, a ich ściany na Facebooku wypełniły pralkowo-tosterowe dylematy. Tak im w tych nowych rolach było przyjemnie, że przestały mieć cokolwiek swojego. Zaczęło się „lubiMY ten serial”, „podobała NAM się ta knajpka”, chociaż ukochanego/ukochanej, których to „My” obejmuje nawet nie ma w zasięgu wzroku. „Królewskie My” nie jest wkurzające wyłacznie dla twojego otoczenia – strzeż się chwili, gdy zacznie i ciebie doprowadzać do szewskiej pasji… Na przykład, gdy zmienisz miejsca zamieszkania.

Przeniesienie się do innego miasta czy nawet kraju z partnerem/partnerką może być nie lada wyzwaniem – przyjaciele ze studiów czy poprzedniej pracy zostają setki kilometrów od nowego domu, a poznawanie nowych osób bywa trudne. Najłatwiej wtedy polegać na chłopaku/dziewczynie jako na jedynym kompanie, ale to potężny błąd! W końcu bowiem nadejdzie ten dzień, gdy wychodząc na kolację do restauracji, przy stoliku odkryjecie, że właściwie nie macie o czym rozmawiać, bo cały wolny czas, ba! – całe dnie i tak spędzacie wyłącznie ze sobą. Nie będzie żadnego ratunkowego filmiku czy memu, programu rozrywkowego gdzieś w tle, który unormuje sytuację i pozwoli wymienić kilka uwag.

Czy ktoś jeszcze wątpi w wagę pielęgnowania własnych pasji i życia pozadomowego?

Zatem gdy trafia cię szlag, bo nagle naczynia przestają zmywać się same, a śmieci segregować się i wynosić do zsypu, warto zastanowić się, co jest tego przyczyną. Może druga połówka ma już ciekawe zajęcia i pracę, a ty też chciałabyś robić coś rozwijającego? Taki chwilowy zastój jest typowy w okresie przeprowadzki czy poszukiwania zatrudnienia. Gotowanie obiadów, pranie i prasowanie, dorosła wersja zabawy w dom, są zajmujące i zabawne na krótką metę, każda aktywna babka to potwierdzi. Możesz z powodzeniem wypełnić tę tymczasową lukę zajęciami typu wolontariat czy to, co oferują grupy na meetup.com. Nie wszystkie aktywności pozadomowe czy dodatkowe zajęcia kosztują. W internecie z pewnością znajdziesz grupy wymiany umiejętności, nieodpłatne warsztaty czy inne wydarzenia. Posłużą nie tylko zabiciu czasu, ale także nawiązaniu nowych znajomości, rozszerzeniu sieci kontaktów oraz rozwojowi osobistemu. Zacznij więc robić coś, w czym poczujesz, że się sprawdzasz (poza świetnym wkładem w relację). To daje poczucie niezależności, a ta – nie ukrywajmy – jest szalenie seksowna.

[grafika wpisu – Karina]

Komentarze zamknięte.
  1. Anonim

    12 maja 2013 at 21:07

    extremistyczny z deka ten artykul – jak powszechnie wiadomo co za duzo to niezdrowo… tzn po 12 latach w jednym domu jestesmy obcy czy jednak juz jak rodzenstwo?