Ludzie, którzy nie wierzą w życie pozazwiązkowe

Ludzie, którzy nie wierzą w życie pozazwiązkowe

Tekst o wszystkich, którym bycie w parze zmienia mózg na dobre. Czasami po prostu przestaję lubć sparowanych znajomych z powodu kilku typów zachowań… 

Nie uważam bynajmniej, by ludzie na tym łez padole mieli grać solo, w końcu mają tyle możliwości: relacje monogamiczne, poliamoryczne, przyjaźnie z bonusem lub bonusy bez przyjaźni. Sama przecież lubię być w związku, mimo że przez większość życia wolałam unikać zobowiązań.

Mawiają, że to zostanie rodzicem deformuje mózg tak, by już nigdy nie wrócił do stanu równowagi i zawsze reagował radością na widok potomstwa – ja mam wrażenie, że niektórym dużo bardziej przestawia się w głowach już na etapie zmiany statusu życiowego na „zajęty”. To nawet nie kwestia tego, że niektóre pary są toksyczne, a ludzie w nich żyją tak, jakby za moment mieli się pozabijać. Chodzi mi o wszystkie te rozgruchane gołąbeczki, które ewidentnie są dla siebie stworzone, jak w piosence: „Tak mocno cię kochałem, jeszcze zanim cię poznałem”. Problem z takimi parami pojawia się wtedy, kiedy okazuje się, iż nie są stworzone do funkcjonowania w społeczeństwie albo jakiejkolwiek mniejszej grupie, na przykład koleżeńskiej. Ich życie staje się taką lukrowaną laurką, której brakuje pośrodku jedynie wygenerowanego przez obserwatora pawia.

Lista wykroczeń zakochanych obejmuje zachowania nazwane na mój użytek „błędami pałkarza”. Popełniwszy trzy, schodzisz z koleżeńskiego boiska. Możliwość powrotu tylko w kolejnym sezonie.

Wykroczenie #1: uważają, że cały świat, a przynajmniej ich najbliższe otoczenie, powinno dążyć do łączenia się w pary – przecież pary najlepiej spędzają czas tylko z innymi parami, nieprawdaż? Bawią się w swatki. Spróbuj powiedzieć im, że wolisz życie w pojedynkę (i wiedziesz je całkiem szczęśliwie) – będą usiłowali cię przekonać, że w głębi ducha wcale tak nie myślisz, tylko masz jakieś urazy z przeszłości, a uleczyć je może miłość łysawego kolegi z pracy jednego z nich.

Wykroczenie #2: stapiają się w „królewskie My” nie tylko w kwestii upodobań czy nastojów („podobał Nam się ten film”; „byliśMy zbyt zmęczeni, żeby dołączyć do was w weekend”). Nie przetłumaczysz im, że czasem wystosowanie zaproszenia do jednej osoby z pary nie obejmuje jej zroślaka i wtedy mamy następujące warianty: zaproszona/zaproszony i tak ciągnie drugą połówkę ze sobą lub obraża się i nie przychodzi wcale. W drugim wariancie przynajmniej sam/a outuje się z boiska.

Wykroczenie #3: performują DUP-ę, czyli Demonstrację Uczuć Publicznie. Szybki buziak jeszcze obleci, trzymanie się za rączki też, ale nie kilkugodzinne zasysanie swoich twarzy przy stoliku w pubie. Nikt was nie zapraszał po to, żebyście prezentowali najnowsze techniki vacumowo-ssące, tylko po to, żeby się z wami napić i pogadać, ot co. Do domu!

Wykroczenie #4: olewają stosunki pozazwiązkowe. A jak ich nie olewają, to i tak opowiadają tylko o „królewskim My”. Wciąż wierzę, że ludzie jednak potrafią prowadzić fajne i ciekawe życie pozazwiązkowe, pielęgnując swoje hobby i realizując się na wielu polach. Nie rozumiem dlaczego awans w pracy miałby być mniej ważny niż to, że z misiem pojechaliście do Ikei i zjedliście szwedzkie klopsiki. Albo dlaczego awans misia jest istotniejszy od faktu, że wkrótce będziesz miała swoją wystawę w galerii? Opowiedz mi najpierw o sobie – jak będę chciała posłuchać o twojej drugiej połowie, zapytam.

Czasami sama nie wiem, co dzieje się z tym światem: kolorowe magazyny, media oraz, paradoksalnie, inne kobiety starają się wszem i wobec hołdować trendowi życia międzyzwiązkowego, nie zaś pozazwiązkowego. Takiego czasu pomiędzy jedną relacją a drugą, kiedy możesz sobie pozwolić na pasje, skupienie się na sobie i odrobinę miłości własnej. W ich mniemaniu wejście w związek powinno łączyć się z automatycznym wyzbyciem się zdrowego egoizmu i uczynieniem z partnera/partnerki swojego całego świata. Nie zapominajmy więc, że powinniśmy być pełnią samych siebie niezależnie od statusu związku. Znając swoją wartość solo, przynajmniej nie będziemy się dziwować, że misio przygarnął taką niezbyt ciekawą, niezbyt inteligentną i niezbyt piękną mnie, bym mogła uczynić go własnym wschodem, zachodem, północą i południem, bo w razie rozstania unikniemy szukania sobie na gwałt jakiegoś pozamisiowego hobby na przeczekanie.

Mam nadzieję, że też wierzysz w życie pozazwiązkowe?

[grafika wpisu via]

Komentarze zamknięte.
  1. Anonim

    23 lipca 2013 at 22:24

    Wierzę, uprawiam i namawiam swoją drugą połowę usilnie do uprawiania życia poza związkiem. Coś cudownego.

    • Nat

      24 lipca 2013 at 08:55

      Wierzę :)

  2. Anonim

    23 lipca 2013 at 19:08

    Mądry tekst. Spodobało mi się zdanie: „Opowiedz mi najpierw o sobie – jak będę chciała posłuchać o twojej drugiej połowie, zapytam.”