Newsletter #8: Czasami nie kocham mojego partnera… i to jest okej!

Newsletter #8: Czasami nie kocham mojego partnera… i to jest okej!

Zastanawialiście się kiedyś, co jest takiego w najbardziej nieregularnym newsletterze Proseksualnej, że zapisało się do niego ponad 1000 osób? Co oznaczają te „ekskluzywne treści niepublikowane na blogu”? Dzisiaj możecie się przekonać – oto newsletter, na który otrzymałam najwięcej odpowiedzi i którym odbiorcy podzielili się rekordową liczbę razy. 

Żadna miłość nie jest bezwarunkowa…

Kiedy koledzy mojego partnera dowiadują się, że jestem edukatorką seksualną, recenzentką gadżetów erotycznych i seksblogerką, ich reakcje zazwyczaj są podobne – poklepywanie po plecach, bliżej nieartykułowane dźwięki i: „Stary, wygrałeś los na loterii”.

Moi nowi znajomi reagują podobnie. Najpierw pytają: „Ale dlaczego?”, po czym pada sakramentalne: „Twój facet to szczęściarz”. Zupełnie, jakby bycie seks-geekiem dawało monopol na niegasnącą namiętność i dziki seks, o którym się nawet największym pornografom nie śniło. A ja całkiem serio uważam, że ludzie, z którymi pracuję i którzy piszą do mnie z prośbami o radę, mają dużo ciekawsze życie erotycznie niż ja. „To nie jest konkurencja, Nat!” – wrzeszczy wtedy głos w mojej głowie.

Czy długi staż związku = nuda w łóżku?

Po kilku latach związku tęsknimy do jego początków. Wtedy wszystko wydawało się takie proste, nieokiełznane i spontaniczne. A teraz? Teraz seks trzeba sobie zapisać w kalendarzu, wypracować nowe rytuały erotyczne. To zabawne, że zwykło się uważać, że w pierwszych fazach związku rytuały erotyczne praktycznie nie istnieją. Bo wtedy były tylko motylki i jakaś taka ekscytująca niepewność. Ale czy na pewno?

Wtedy przecież też dotyczyły nas rytuały – tak samo przygotowywaliśmy się na seks, jak moglibyśmy teraz – ładna i nie dziurawa bielizna, golenie strategicznych miejsc, 20 pompek, brokat w cipce i jedzenie, które nie stanowi zbyt dużego wyzwania dla naszego układu trawiennego. Problem leży jednak gdzie indziej…

Trudno jest bezustannie erotycyzować drugą osobę. Cholernie trudno jest pragnąć kogoś, z kim wchodzi się bardziej w relację rodzic-dziecko, kiedy zauważamy, że ten ktoś bardziej od okładu z cycków potrzebuje opieki lub strofowania. I miłość tu niczego nie załatwi, bo nie jest bezwarunkowa. Kiedy byłam dzieckiem i moi rodzice mieli dni, w których się nie kochali, czułam niepokój. A dzisiaj to rozumiem. Bo ja też mam takie dni, w których nie kocham mojego partnera. Tylko właśnie – nie oznacza to, że automatycznie wypisuję się z układu, który sobie wypracowaliśmy i który na bieżąco tworzymy.

Jeszcze kilka lat temu ten impuls „nie kocham go” byłby dla mnie wystarczającym sygnałem, że czas się rozstać, że w tej relacji już nic dla mnie nie ma. Dziś traktuję go jako integralną częścią bycia z kimś. Teraz wiem też, jak ważne jest organizowanie erotycznych rytuałów, dorzucanie do pieca w zgodzie z własnym modelem pożądania. Bo jedno jest pewne: jeżeli erotyczna energia danego człowieka nie znajduje ujścia w relacji z drugą osobą, z czasem znajdzie je poza związkiem – czy to w postaci romansu, ucieczki w pracę, czy stanie się fitnessowym freakiem.

Tak na dobrą sprawę nikt nie przygotowuje nas na zmiany w ekspresji erotycznej 

Dobrze by było, gdyby seks w długim związku „robił się sam”, ale tak nie jest. Jeżeli sami/same nie zatroszczymy się o tę sferę, nikt inny tego za nas nie zrobi. Dlatego warto zainwestować w seksowne wieczory, czy weekendy – niekoniecznie takie, które zawsze kończą się penetracją, ale takie, które będą pobudzać naszą erotyczną wyobraźnię. Może to być obejrzenie filmu, gra dla dorosłych, zabawa w cyrk, albo po prostu przytulanie się, kontakt skóra-skóra. Najważniejsze, by było to połączone z byciem „tu i teraz” – bez przeszkadzaczy w postaci laptopa i telefonu, które wymaga ciągłego sprawdzania. Technologia jest fantastyczna, ale poczeka.

Ważne jest uczynienie z erotyki w związku priorytetu, a nie spychanie jej na dalszy plan. Bo właśnie po tym poznamy, czy jeszcze nam na danej relacji zależy.

W każdym razie, miłość wraca. U mnie zwłaszcza wtedy, kiedy mam okazję zatęsknić – nacieszyć się swoją samotnością do tego stopnia, by już jej nie chcieć. Dobrze podsumowuje tę zależność ten film The School of Life, prezenujący między innymi, dlaczego seks po kłótni może być świetny. Wystarczy poczucie, że druga osoba zawsze może od nas odejść, ale z jakiegoś powodu decyduje się zostać. Że może pojechać na kontrakt do innego kraju, ale i tak decyduje się wrócić.

A ja tym czasem nie mogę doczekać się środy – kolejny wyjazd służbowy mojego partnera. Doskonała okazja, aby zatęsknić.

***

Chcesz dołączyć do osób subskrybujących newsletter? Kliknij! Zero spamu, 100% Proseksualnej.

okładka wpisu

lucie makes porn

Komentarze zamknięte.
  1. Mila

    31 maja 2016 at 23:31

    Trafiłam kiedyś przypadkiem na Twojego bloga i radośnie zaczęłam go czytać pełna zapału w związku z „normalnym gadaniem o seksie”, lata mijają, a Ty mi tu kobieto kochana ratujesz co rusz związek/światopogląd/samoocenę. :)
    Nawet nie wiedziałam jak źle samą siebie oceniam, uznając siebie za tą złą i myślącą w spaczony sposób – a tu wszystko jest zdrowe i normalne. Nawet narzeczonego nie trzeba zmieniać, tylko kochać i nie-kochać tak jak zawsze. ;)
    Dziękuję :).

  2. ka

    11 kwietnia 2016 at 09:57

    no dobra, przekonałaś mnie. klikając czekałam na fanfary bo mimo, iż prawie każdy bloger ma już swój, ja nadal zostałam nieprzekonana do tej formy kontaktu, a więc twój jest pierwszym newsletterem na jaki się zapisałam. pozdrawiam, całuję i zawsze czekam na więcej!

    • Nat

      12 kwietnia 2016 at 09:42

      Czuję się wyróżniona :)