Kiedy mój partner dowiedział się, że zostanie testerem środka wspomagającego funkcje seksualne, niespecjalnie się ucieszył. Kiedy powiedziałam mu, że chodzi o belgijską czekoladę, trochę się zainteresował. A kiedy przed wręczeniem tejże czekolady oświadczyłam mu, że nie ma szans, aby pojawił się u niego wzwód, stwierdził, że podejmie wyzwanie i udowodni mi… sam nie wiedział, co.
Zacznę od tego, że obydwoje wywróciliśmy oczami na nazwę „Harem Power”. Mój partner jest jedną z tych osób, które nie fantazjują nawet o trójkącie, bo przeraża go multitasking i, cytuję: „Nie wiedziałbym, w co ręce włożyć”, a co dopiero o całym haremie nałożnic i nałożników. Więcej stresu niż zabawy. Ale nie da się ukryć, że nazwa jest zapamiętywalna i chociaż u niektórych osób wywoła chichot, może też intrygować.
Czekolada HaremPower ma bowiem swojego idealnego konsumenta – mężczyznę heteroseksualnego (ewentualne bi), dla którego możliwość utrzymania erekcji oraz jej jakość są ważnymi elementami seksu. Być może suplementy w formie tabletek, które mają wspomagać tak pojmowaną sprawność seksualną, zwyczajnie nie są rozwiązniem dla niego. W końcu czekolada bardziej kojarzy się ze zmysłowością i seksualnością niż: „Weź pigułkę!”.
Jeżeli doświadczasz zaburzeń erekcji…
Człowiek to naczynie połączone. Problemy z erekcją mogą mieć swoje źródło zarówno w ciele (mięśnie, układ krwionośny, gospodarka hormonalna organizmu, już występujące choroby), jak i psychice (czynniki środowiskowe, emocje) lub połączeniu obydwu tych aspektów. Bardzo często zaburzenia erekcji nie są występującym w odosobnieniu fenomenem, ale jednym z objawów psychosomatycznych innych schorzeń. Dlatego doświadczając problemów z erekcją przez dłuższy czas, warto rozważyć nie suplementację i maskowanie erekcją tego, co dzieje się w ciele lub głowie, a wizytę w gabinecie lekarskim/psychoterapeutycznym.
Co jest w środku?
W skład czekolady HaremPower wchodzą naturalne składniki wspomagające funkcje seksualne, przede wszystkim żeń-szeń i korzeń imbiru. Zarówno one, jak i sama czekolada, od lat uznawane są za naturalne afrodyzjaki, które miały nie tylko poprawiać potencję, ale zwiększać przyjemność seksualną.
Żeń-szeń oddziałuje na ciało, uwalniając tlenek azotu, co uaktywnia miejscowy przepływ krwi, czyli – poprawia jakość erekcji. To ważne – sam żeń-szeń nie jest środkiem medycznym i nie ma mocy, aby wywołać wzwód, ale suplementacja może poprawić jakość wzwodu. Badania kliniczne przeprowadzone na grupach mężczyzn wykazywały, że badani przyjmujący żeń-szeń deklarowali zwiększoną twardość członka w erekcji, dłuższe trwanie wzwodu oraz poprawę ogólnej satysfakcji z seksu. Przy spożywaniu żeń-szenia należy jednak pamiętać, że zbyt duże dawki lub zbyt częste sięganie po ten środek mogą powodować skutki uboczne w postaci bezsenności czy zwiększenia ciśnienia krwi. Nie należy też łączyć żeń-szenia z alkoholem, dużą ilością kofeiny oraz niektórymi lekami i nie stosować suplementów z żeń-szeniem nieprzerwanie przez okres dłuższy niż 6-8 tygodni.
Drugim znaczącym składnikiem jest poprawiający krążenie krwi imbir. Ekstrakt z imbiru, według testów laboratoryjnych przeprowadzonych na myszach i szczurach, wpływa pozytywnie na produkcję spermy i płodność. Jego podobne działanie nie zostało jeszcze przetestowane na ludziach.
Według zaleceń producenta, nie należy przekraczać dziennej czeko-dawki, czyli 1 batona, a efekty działania zawartych w HaremPower substancji odczuwalne są już po 30 minutach od zjedzenia jednej kostki.
Jak to smakuje?
I tutaj wchodzę ja, cała na czekoladowo, bo nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała tego specyfiku. Hasła: „Tylko dla mężczyzn” niespecjalnie mnie odstraszają – wprost przeciwnie. Dlatego sama postanowiłam zjeść kostkę.
HaremPower przypomina w smaku amerykańskie czekoladki Hershey’s, ale zwieńczone lekką piołunową goryczką, która przez krótki czas utrzymuje się na języku i w gardle. Podczas gdy ja musiałam popić, mój partner jakoś nie miał nic przeciwko temu posmakowi, ale to już naprawdę kwestia czysto osobnicza. Nie jest to z całą pewnością typowa gorzka czekolada, bo smak dodatków jest tu wyczuwalny.
Trzech mężczyzn, trzy różne reakcje
Sama nie liczyłam na takie fajerwerki, jakich doświadczała Samantha z Seksu w wielkim mieście po łyknięciu niebieskiej pigułki (dodam, że wynikające raczej z obcowania z jakimś tabu niż rzeczywistym odziaływaniem specyfiku na ciało, ale mniejsza o to), więc ich nie dostałam. Dużo ciekawsze były jednak doświadczenia mężczyzn, którzy razem ze mną wzięli udział w tym czekoladowo-haremowym eksperymencie. Ponieważ miałam całkiem sporo batonów do rozdysponowania, mogłam zaprosić do (s)eksperymentu więcej osób niż tylko mojego partnera.
Mój partner zjadł czekoladę HaremPower dwa razy. Pierwszy raz w weekend, który spędziliśmy aktywnie i męcząco, więc o seksach już raczej nie było mowy, ani z mojej, ani z jego strony. Wieczorem schrupał kostkę, leżąc na kanapie przed telewizorem, po czym pół godziny później krzyknął: „Nat, nie mam erekcji!” i w sumie taki był finał całego zajścia.
Drugi raz nastąpił, kiedy seks już był w planach – tym razem historia potoczyła się nieco inaczej, bo po seksie mój partner zaraportował, że podczas akcji czuł jakby mocniej i więcej, a jego penis lepiej reagował na stymulację. Stwierdził też, że w przyszłości sięgnie po tę czekoladkę przed soloseksem, żeby zobaczyć, jak i czy zmienią się jego doznania. Wciąż czekam na sprawozdanie z zabaw solo!
W eksperymencie wziął też udział zaprzyjaźniony mężczyzna z dość wysokim libido, który zjadł czekoladkę w trakcie pisania pikantnych smsów. Reakcja jego ciała była niespodziewana. Stwierdził, że od około 30 minut po spożyciu HaremPower czuł przychodzące falami pulsowanie członka, które następnie przerodziło się w bardzo mocną erekcję.
Trzecim królikiem doświadczalnym był mężczyzna w wieku 40+, ojciec dzieciom, mąż żonie. Wspólnie z partnerką uczynił z czekoladem sekretny sygnał kulinarno-seksualny – kiedy żona oferuje mu tę czekoladkę do kawy po posiłku, już wie, co będą robić, kiedy dzieci pójdą na poobiednią drzemkę lub spać. On twierdzi, że nie tyle sama czekolada, co fakt, jakie nadali jej znaczenie, ulepszyło ich życie seksualne, pomagając partnerce przejąć inicjatywę.
Co najważniejsze
Producent HaremPower nic nie obiecuje, pisząc na stronie: „sam produkt nie powoduje automatycznie wzwodu, a pomaga Twojemu organizmowi osiągnąć go przy stymulacji erotycznej”. Dlatego podkreślam, jak ważny jest konktekst spożywania tej czekolady – i myślę, że udowodniły to przeprowadzone przeze mnie nielaboratoryjne testy. Mój partner, kiedy zjadł czekoladkę w sytuacji kompletnie nieseksualnej, nie zaobserwował w swoim ciele ani umyśle żadnych zmian – nie pojawiła się u niego ani ochota na seks, ani możliwość jego uprawiania (czyli penetracji). Za to gdy u wszystkich trzech mężczyzn pojawił się erotyczny kontekst jedzenia HaremPower, każdy z nich był pod wrażeniem.
HaremPower jest więc interesującą propozycją dla mężczyzn o ogólnie dobrym stanie zdrowia, którzy chcą spróbować w seksie – tym solo i tym partnerowanym – czegoś nowego, wzmacniając doznania ciała. Według mnie taki baton (lub zestaw) będzie świetnym dodatkiem do mikołajkowego lub świątecznego prezentu, zwłaszcza jeżeli obdarowywany lubi bawić się, eksperymentować w sypialni i nie podchodzi do życia bardzo serio, bo wówczas doceni lekko humorystyczny wymiar „haremu”…
Wpis powstał we współpracy z HaremPower Polska.
Komentarze zamknięte.
miii
29 listopada 2019 at 13:18plusik za rzetelny i merytoryczny opis produktu.
Ladacznica
28 marca 2019 at 12:02Dzisiejszą wizytę na blogu zaczęłam od czytania recenzji zabawek, a skończyłam na (suprise, surprise), czekoladzie. Bardzo ciekawy opis produktu, po przeczytaniu chciałabym wypróbować/zjeść. Pozdrowienia dla partnera.
Rachciach
27 czerwca 2021 at 12:01Potwierdzam. Jestem 40+ facetem i już parę razy zjadłem czekoladki HP. Nie wywołują erekcji samej w sobie ale wspomagają po delikatnej stymulacji i podnoszą jakość sexu, tak bym to nazwał.