Okres jest cool! | Kubeczek menstruacyjny Lunette x Monki | Recenzja

Okres jest cool! | Kubeczek menstruacyjny Lunette x Monki | Recenzja

W moim świecie miesiączka zawsze łączyła ludzi – kiedy jeszcze używałam jednorazowych środków higienicznych, zawsze znajdowałam zrozumienie ze strony osób, które w sytuacji awaryjnej prosiłam o „pożyczenie” tamponu.

Kiedy przerzuciłam się na kubeczek menstruacyjny i inne wielorazowe rozwiąznania, znalazłam grupę, z którą mogę otwarcie wymieniać się doświadczeniami. Dlaczego piszę: „łączyła”? Bo raz zasugerowałam, że miesiączka jest cool. Wtedy dowiedziałam się, że jestem w stanie kogoś wkurwić na tyle, aby życzył mi śmierci przez wykrwawienie się. Moje poczucie miesiączkowej solidarności pękło jak bańka mydlana.

Zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego okres jest „cool”. Zdaję sobie sprawę, że są osoby, które z powodu krwawienia, kilka dni w miesiącu mają wręcz wyjęte z życiorysu. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych osób okres jest przeżyciem traumatycznym np. przez dysforię płciową. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób z różnych powodów po prostu wolałoby nie miesiączkować. I to jest okej. Moje odczucia względem miesiączki wcale nie unieważniają doświadczeń innych, o czym zresztą pisałam w poście o period-positivity.

Mimo wszystko dla mnie miesiączka jest cool – pomimo skurczów pierwszego dnia krwawienia, kiedy zażywam środki przeciwbólowe, kilku pryszczy na twarzy na tydzień przed i bolesnych piersi. Nie zawsze jednak odbierałam ją jako cool. Wyszłam z kręgu, w którym okres traktowano jako zło konieczne – wtedy te same skurcze i piersi bolały dziesięć razy bardziej, a pryszcze szpeciły twarz. W końcu przestałam myśleć o swoim miesiączkowaniu jak o okropieństwach, które będę przeżywać przez kilkadziesiąt lat, zaczęłam traktować je neutralnie, aż wreszcie naprawdę je polubiłam. Bo regularny okres to dla mnie znak, że wszystko jest z moim cyklem w porządku.

Rozumiem, dlaczego polubienie lub nawet neutralne podejście do miesiączkowania jest trudne. W końcu okres to z jednej strony kulturowe tabu, z drugiej coś niezrozumiałego – nawet dla osób, które go doświadczają, a z trzeciej – pretekst do docinek w stylu: „wściekasz się, bo masz okres?”. No, miewam, a co?!

Dlatego doceniam takie akcje, jak kolaboracja marki Lunette z odzieżową sieciówką Monki i fundacją The Cup, które zmieniają dyskurs wokół miesiączki, normalizują ją, a nawet przedstawiają jako coś cool, co można opakować fajnymi gadżetami i celebrować po swojemu, już nie wspominając, że czyni kubeczek menstruacyjny dostępnym dla tych osób, które mogły o tym gadżecie wcześniej nie słyszeć. Sama pierwsza poleciałam do Monki kupić miesiączko-pozytywne majtki i przypinki, a niedawno do mojej kubeczkowej kolekcji dołączył egzemplarz z limitowanej edycji Lunette x Monki x The Cup. Na dodatek, dzięki tej kolaboracji, 5000 kubeczków zostało podarowanych dziewczynkom w Kenii, które mają utrudniony dostęp do środków higienicznych.

Mam za sobą dwa cykle z kubeczkiem Lunette w rozmiarze 1. Zdecydowałam się na ten rozmiar, ponieważ miałam okazję pomacać obydwa warianty rozmiarowe i stwierdziłam, że „jedynka” sprawdzi się znacznie lepiej. Model 1 wykonany jest z bardziej giętkiego silikonu niż model 2, ale sam materiał użyty do produkcji kubeczków – matowy silikon – jest wyjątkowo miękki i aksamitny w dotyku. To również jeden z mniejszych kubeczków na rynku, więc jako posiadaczka wąskiej pochwy o umiarkowanym krwawieniu menstruacyjnym, nie obawiałam się o wygodę użytkowania.

Kubeczek Lunette z kolekcji dla Monki zapakowany jest w kartonik ze sloganem kampanii – Periods are cool. Period. – a w środku oprócz kubeczka znajduje się woreczek z tym samym hasłem oraz komplet ulotek, w tym jedna objaśniająca cel współpracy. Zamawiając ten model z oficjalnej strony Lunette, otrzymuje się również dwie przypinki z kolekcji gratis.

Po dwóch miesiączkach z kubeczkiem menstruacyjnym Lunette mogę stwierdzić, że na tę chwilę jest zdecydowanie najlepszym ze zwyczajnych kubeczków, z którymi miałam do czynienia, bo – jak wiadomo – nie stronię od testowania kubeczków o nietypowych kształtach. Pisząc „zwyczajnych”, mam na myśli uniwersalne modele o nieudziwnionej formie. Moje znajome, które sięgnęły po produkty Lunette, zdają się potwierdzać ten wniosek.

Co sprawia, że używa się go tak łatwo? Po pierwsze – wielkość. Jak już wspomniałam, jest to mały kubeczek, który dzięki miękkości silikonu dopasowuje się do anatomii. Po drugie – bardzo łatwo składa się go przed umieszczeniem w pochwie i nie ma on tendencji do odskakiwania. Po trzecie – otworki w czarce są nieco większe niż w innych kubeczkach, które posiadam, dzięki czemu znacznie łatwiej go odessać. Po czwarte – ogonek służący do wyjmowania kubeczka jest spłaszczony i ma fakturę drabinki, co sprawia, że palce się na nim nie ześlizgują, nawet pomimo wilgoci.

Podoba mi się również to, że Lunette nie stosuje prostego podziału rozmiarowego, według którego model 1 przeznaczony byłby dla osób, które rodziły siłami natury, a model 2 dla tych, które poród naturalny mają już za sobą. Marka skupia się na szczegółach anatomii i stylu krwawienia. I tak – „jedynka” sprawdzi się u osób o nisko położonej szyjki macicy, o wrażliwym pęcherzu, mocnych mięśniach dna miednicy i małej do normalnej ilości wydzieliny menstruacyjnej, zaś „dwójka” może być lepszym wyborem dla osób o obfitych krwawieniach, wysoko położonej szyjce i słabszych mięśniach dna miednicy.

Dziś trochę żałuję, że tak późno sięgnęłam po kubeczek Lunette, bo byłby świetnym pierwszym kubeczkiem menstruacyjnym. Mam jednak nadzieję, że dzięki kolaboracji z Monki, więcej osób postanowi wypróbować kubeczek jako alternatywę dla jednorazowych tamponów i podpasek. Pewnie gdybym sama trafiła na kubeczki w ulubionej sieciówce odzieżowej, sięgnęłabym po nie z czystej ciekawości.

Kubeczek Lunette z limitowanej edycji kupisz na oficjalnej stronie producenta i w Monki.

Pozostałe modele: Amazon DE | Amazon UK | Kinky Winky | Porównaj ceny u innych polskich sprzedawców