Lovense Lush | Wibrujące jajko, które działa?! | Recenzja

Lovense Lush | Wibrujące jajko, które działa?! | Recenzja

Dlaczego nie miałam tego gadżetu, kiedy byłam w związku na odległość?!

Po mojej pierwszej porażce z zestawem Nora & Max od Lovense, sceptycznie pochodziłam do nowego wibratora Lovense o wdzięcznej nazwie Lush. Kosmetyczną markę Lush uwielbiam uwielbieniem wręcz patologicznym, nie chciałam więc, żeby tak samo nazywał się potencjalnie kiepski wibrator. Okazuje się jednak, że mogę lubić dwa Lushe.

Co ciekawe, środki na wyprodukowanie Lusha marka Lovense zebrała dzięki finansowaniu społecznościowemu na Indiegogo, uzyskując wsparcie ponad pięciokrotnie przekraczające potrzebną kwotę.

Lush  promowany jest jako gadżet do sesji solo, jak i w duecie, w tym do seksu na odległość. Wibrator polecany jest również do zabaw w miejscu publicznym – Lovense nieco zuchwale rzuca wyzwanie hasłem: „Can you hold the moan?” (tłum. „Czy jesteś w stanie powstrzymać jęk?”) nadrukowanym na bocznej ściance pudełka. Ponieważ nie jestem fanką tego typu seksualnych gier, nie poczułam się zachęcona, więc testując Lush postanowiłam skupić się na jego działaniu podczas soloseksu oraz seksu na odległość.

Jarają mnie pudełka

Lubię, kiedy gadżet erotyczny jest estetycznie albo przynajmniej oryginalnie zapakowany. Dlatego potrafię docenić nieporęczne, ale piękne pudełko Belli od Rianne S, zabawowość opakowań Pico Bong, a nawet rozkoszny minimalizm plastikowych torebek BS Atelier. Marka Lovense postawiła w tej kwestii na chłodną estetykę, kojarzącą się raczej z hi-techowymi gadżetami, nie zaś zmysłową seksualnością. Zewnętrzna przestrzeń pudełka jest przy tym zadrukowana informacjami na temat produktu i w sprytny sposób wykorzystana do maksimum. Dzięki infografikom poznałam dokładną odległość, z której partner/ka jest w stanie sterować Lushem, kiedy stoję (10 m od przodu i 3 m od tyłu) lub siedzę (2-3 m), dowiedziałam się też, z jakimi urządzeniami mobilnymi zabawka jest kompatybilna (iPone, iPad, iPod Touch, produktami z systemem Android 4.3 lub nowszym oraz Bluetoothem 4.0). Jedna tylko informacja okazała się nieprawdziwa, mianowicie – nazwa aplikacji. W tak zwanym międzyczasie marka przemianowała apkę „Lovense Wearables” na „Lovense Remote” – nie ma to jednak większego znaczenia, bo po wpisaniu „Lovense” w wyszukiwarkę App Store, potrzebna aplikacja i tak jest pierwsza na liście sugestii.

Nie jarają mnie jajka

Przyznaję, że nie mam za sobą ani jednej udanej przygody z wibrującym jajkiem. A przynajmniej takiej, która zakończyłaby się dla mnie choćby jako takim seksualnym spełnieniem. Ale o tym wspominałam już, recenzując kulki gejszy na pilota. Z tego też powodu nie spodziewałam się żadnych fajerwerków. Kiedy jednak włączyłam zabawkę, poczułam jako-taką nadzieję. Wibracje Lusha są zaskakująco silne – do tego stopnia, że z łatwością przenoszą się nawet na ogonek zabawki, który wystaje poza wargi sromowe i z powodzeniem można dosięgnąć nim łechtaczki, więc zadowoli i te osoby, które preferują jednoczesną stymulację łechtaczki i punktu G.

Stymulacja strefy G oraz clitoris od wewnątrz to coś, co mi samej pozwala doświadczyć orgazmu, pod warunkiem, że gadżet ma odpowiednią moc i głębię wibracji. Nadeszła więc historyczna chwila w mojej karierze testerki gadżetów erotycznych, mianowicie – orgazm przy użyciu wibrującego jajka.

Lush nie jest dyskretny

Jak już wspomniałam, wibracje Lusha są więcej niż satysfakcjonujące, ale – wbrew temu, co zapewnia producent – nie są specjalnie dyskretne. Jasne, wszystko zależy od tego, gdzie chce się go używać – w klubie z głośną muzyką z pewnością nikt nie usłyszy, że coś komuś wibruje w ciele, ale już w cichej kafejce lub na kolacji u znajomych nie byłoby to takie oczywiste, nawet jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ciało tłumi wibrację. Czyli „coś za coś” – skuteczność Lusha oznacza jednocześnie kompromis w kwestii dyskrecji.

Aplikacja Lovense Remote

Aplikacja do sterowania Lushem jest darmowa i można używać jej na dwa sposoby – bez zakładania konta lub rejestrując się w systemie. Pierwsze rozwiązanie jest dobre dla tych osób, dla których apka ma być po prostu pilotem do gadżetu, kiedy chcą sięgać po niego solo lub z partnerem/partnerką w tym samym pomieszczeniu. Panel użytkownika pozwala zsynchronizować zabawkę z urządzeniem mobilnym, tworzyć i zapisywać nowe tryby wibracji lub sterować nimi w czasie rzeczywistym przy pomocy ekranu dotykowego, muzyki lub dźwięków otoczenia. Apka sygnalizuje też poziom naładowania akumulatorka Lusha, co według mnie jest naprawdę przydatną funkcją.

Używanie Lusha jako zabawki do seksu na odległość wymaga już rejestracji, na dodatek ze strony wszystkich osób, które będą tej funkcji używać. Nie jest to więc tak proste, jak podzielenie się linkiem – co umożliwia np. aplikacja We-Connect, ale przynajmniej można do sterowania gadżetem uprawnić kilka osób. Żeby jednak seks na odległość się udał, strona, która ma zabawkę w ciele, musi upewnić się, że aplikacja jest włączona, Lush zsynchronizowany, a urządzenie mobilne znajduje się w pobliżu ciała.

Podczas kilku sesji testów, aplikacja działała bez zarzutu – zarówno jako pilot, jak i akcesorium do seksu na odległość. Żeby tę drugą funkcję wykorzystać do maksimum, warto połączyć stosowanie Lusha z czatem wideo – wtedy partner/ka widzi, ile przyjemności sprawia drugiej osobie i które tryby wibracji działają na nią najlepiej.

Interaktywne cam shows

Ekipa Lovense wspiera osoby pracujące w serwisach kamerkowych, oferując specjalny software, który pozwala połączyć korzystanie z akcesoriów marki z systemem napiwków/tokenów. Cieszy się to sporym zainteresowaniem, a marka donosi, że zebrało się naprawdę spore grono klientów, którzy uwielbiają urozmaicać sesje z model(k)ami, kontrolując zabawki erotyczne używane podczas sesji. Każdy użytkownik/każda użytkowniczka gadżetów może przy tym sam/a ustalić, jak będą one reagować na otrzymane tokeny.

Lush, oh my gosh

Nie ukrywam, że polubiliśmy się z Lushem. Czy jest to absolutny must-have? Oczywiście, że nie. Świetny seks nie potrzebuje gadżetów, co nie oznacza, że nie warto rozważyć tego typu urozmaiceń. Jeżeli więc ktoś szuka skutecznego wibrującego jajka na pilota, które na dodatek działa i ma bardzo duży potencjał orgazmiczny, to zdecydowanie będzie to zabawka dla niego. Jestem zdania, że w przypadku produktu z tej konkretnej kategorii, lepiej zainwestować w jeden porządny gadżet, niż metodą prób i błędów powiększać kolekcję wibrujących jajeczek, które niekoniecznie się sprawdzą.

Żałuję, że nie Lusha nie było jeszcze na rynku, kiedy funkcjonowałam w relacji na odległość, bo zdecydowanie uatrakcyjniłby on pielęgnowanie intymności pomiędzy mną a moim partnerem. Jasne, jakoś poradziliśmy sobie bez hi-techowych gadżetów, ale wiem, że wysokie libido doceniłoby obecność tego niepozornego wibratora… Jeżeli znów przydarzy nam się dłuższa rozłąka, z pewnością znajdę dla Lusha miejsce w walizce.

Wpis powstał we współpracy z Secret Place. Aby uzyskać więcej informacji na temat Lusha i pozostałych produktów marki Lovense, odwiedź stronę seksnaodleglosc.pl.