Q&A #14 | Mięśnie dna miednicy | Gościnnie: Kamila Raczyńska Chomyn

Q&A #14 | Mięśnie dna miednicy | Gościnnie: Kamila Raczyńska Chomyn

Kilka lat temu, kiedy zaczynałam blogować, kulki gejszy były hitem – nie tylko jako gadżet erotyczny, ale również (a może przede wszystkim) narzędzie do treningu mięśni dna miednicy. Przyznaję, że też uległam temu trendowi i być może nie było to z mojej strony mądre posunięcie. Bo według współczesnego stanu wierdzy i opinii fizjoterapeutów uroginekologicznych okazuje się, że zbyt intensywnymi treningami z kulkami można wyrządzić sobie krzywdę. 

Z tego powodu, gdy w mojej skrzynce pojawiło się zapytanie dotyczące problemu z mięśniami dna miednicy, postanowiłam zwrócić się do specjalistki w tej dziedzinie, Kamili Raczyńskiej Chomyn, i poprosiłam ją nie tylko o poradę dla Czytelniczki, ale również rozwinęła temat treningów MDM.

***

Czytelniczka pisze: Chciałabym wypytać o mięśnie dna miednicy. Wiem, że jest to zespół wielu mięśni. Posiadam zestaw kulek, które teoretycznie powinny być przytrzymywane przez te mięśnie, jednak podczas napięcia ich, kulki wyskakują. Dzieje się tak również podczas orgazmu przy stosunku, kiedy to wypycham partnera i czasem naprawdę trudno jest mu pozostać wewnątrz. Trudno jest znaleźć jakieś rzetelne informacje na temat tych mięśni i tego, jak sprawdzić na przykład ich siłę. Zależy mi na opanowaniu tych ruchów.

Odpowiedź Kamili Raczyńskiej Chomyn: Radziłabym udać się do fizjoterapeuty, najlepiej ze specjalizacją uroginekologiczną, który powinien zobaczyć jakie masz wzorce ruchu i oddechu (np. parcie podczas wysiłku), ale też zbadał dno miednicy w skali PERFECT, gdzie P pochodzi od power lub pressure i oznacza siłę zmierzoną perineometrem, E = endurance (wytrzymałość), R = repetitions (liczba powtórzeń), F = fast contractions (szybkie skurcze), zaś ECT = every contraction timed (każdy skurcz określony w czasie. Zalecam też natychmiast odstawić kulki jako sposób ćwiczenia MDM, ale zabrać je na wizytę do fizjoterapeuty, żeby pokazać specjaliście, co z nimi robisz, że ulegają wypychaniu. Fizjoterapeuta może też nauczyć Cię traktować kulki jako feedback w pozycji odwróconej, czyli z pupą wyżej niż głowa.

Pomówmy jednak więcej o mięśniach dna miednicy…

Gdybym miała wskazać najbardziej popularny mit na temat mięśni dna miednicy, który przychodzi mi obalać w pracy, byłoby to stwierdzenie, że większość kobiet cierpi na obniżone napięcie mięśni dna miednicy (MDM) i w związku z tym powinny te mięśnie wzmacniać.

Zakładam, że faktycznie w czasach naszych babć, kobiety częściej cierpiały na obniżone niż wzmożone napięcie MDM, choćby z tego powodu, że przechodziły znacznie więcej porodów, niejednokrotnie (zbyt) szybko po porodzie wracały do ciężkiej pracy fizycznej. Nikt nie zastanawiał się nad tym, jak bezpiecznie wracać do aktywności fizycznej po porodzie siłami natury, nie uczył młodych matek bezpiecznego podnoszenia i odkładania dziecka, a już na pewno nie oferował rehabilitacji poporodowej. Efekt faktycznie mógł być jeden – obniżone napięcie MDM objawiające się wysiłkowym nietrzymaniem moczu, a czasem obniżeniem narządów rodnych.

Dziś jednak nasze życie wygląda zgoła inaczej – w wieku 20-30 lat rzadko mamy kilka porodów za sobą, częściej za to spędzamy życie w pozycji siedzącej, częściej uprawiamy sporty kilka razy w tygodniu i częściej żyjemy w ciągłym stresie. Jak to się ma do MDM?

Mięśnie dna miednicy składają się w większości z włókiem posturalnych (70%), których zadaniem w ciele jest utrzymywanie pozycji. Taki mięsień jest przygotowany do długotrwałej pracy, kurczy się wolniej i wolniej ulega zmęczeniu. W mięśniach dna miednicy zdecydowanie mniej (30%) jest włókien drugiego typu – włókien fazowych, czyli takich, które wykonują szybkie ruchy, szybciej ulegają zmęczeniu, ale też szybciej się regenerują. Włókna posturalne mają to do siebie, że powstałe napięcie może w nich pozostawać długo. Prowadzi to wówczas do stanu chronicznego napięcia mięśniowego – hipertonii. 

Ale skąd w MDM pojawia się to napięcie?

Z jednej strony z powodu stresu – miednica to obszar, który bardzo łatwo kumuluje stres, choć z reguły nie zdajemy sobie z tego sprawy. Gdy przeżywamy lęk czy chroniczny stres, podobnie jak u zestresowanego psa, który podkula ogon pod siebie – napinamy mięsień guziczny, który ciągnie nam kość ogonową, w kierunku łonowej. Jeśli zostajemy w takim spięciu przez tygodnie, miesiące, a nawet lata, nic dziwnego, że zaczynamy cierpień na chroniczną hipertonię MDM.

Niestety niektóre dyscypliny sportu nadmiernie napinają MDM – jeśli ciągle wzmacniasz mięśnie core, ale nigdy ich świadomie nie rozluźniasz, możesz być narażona na hipertonię. Znaczenie mają też codzienne nawyki – wciąganie brzucha i płytki oddech również źle wpływają na MDM.

Zagrożenia płynące z hipertonii MDM:

– paradoksalnie może grozić ci wysiłkowe nietrzymanie moczu. Mięsień wiecznie spięty, to mięsień zmęczony i nieukrwiony. Taki miesień nie utrzyma szczelnej cewki moczowej podczas wysiłku;

– bolesne stosunki seksualne;

– bolesne miesiączki oraz owulacje;

– bóle brzucha (często diagnozowane jako zespół jelita drażliwego);

– bóle pleców;

– a nawet bóle głowy;

– problemy z porodem siłami natury! To sportsmenki częściej niż kobiety niećwiczące kończą ciążę cesarskim cięciem!

Jak rozluźniać obszar, którego… nie widać?

Przede wszystkim po każdym treningu poświęć czas nie tylko na rozciąganie ciała, ale też na regenerację. Naucz się oddechu torem brzusznym, czyli takim gdy podczas wdechu brzuch w okolicy pępka lekko się unosi, a podczas wydechu zapada.

– połóż się na plecach, najlepiej ze złączonymi podeszwami stop i kolanami rozstawionymi szeroko. Podeprzyj czymś uda od zewnątrz i poleż tak, głęboko i świadomie oddychając.

Świadomie staraj się rozluźniać krocze, otwory ciała, dół brzucha oraz pośladki.

– rozluźniaj szczękę! W ten sposób pośrednio wpływasz na MDM poprzez głęboką taśmę mięśniowo-powięziową. Więcej luzu w szczęce, twarzy i gardle, to więcej luzu w miednicy.

Często sap, ziewaj, wzdychaj – to naprawdę rozluźnia ci brzuch i MDM,

– nie noś kulek gejszy! Obciążenie wkładane do pochwy szalenie męczy twoje MDM i może prowadzić do ich przećwiczenia, hipertonii, a w efekcie do.. nietrzymania moczu.

– rozciągaj mięśnie pośladków (a zwłaszcza mięsień gruszkowaty) i otwieraj biodra oraz miednicę.

– dobierz taką dyscyplinę sportu, która ci nie zaszkodzi.

Kamila Raczyńska Chomyn – edukatorka seksualna, szkoleniowiec, instruktorka treningu mięśni dna miednicy oraz doula.

***

A po więcej informacji na temat mięśni dna miednicy, ich prawidłowego treningu oraz dodatkowe wsparcie w kwestiach dotyczących MDM zapraszam na stronę i fan page Dobre Ciało Kamili Raczyńskiej Chomyn!

Komentarze zamknięte.
  1. Pat

    24 listopada 2019 at 17:16

    Nat, a możesz coś więcej napisać o tej fizjoterapii mięśni szczęki twarzy ? I podać namiary ?
    Sama mam ten problem, przymierzam się do założenia aparatu, ale z tego napięcia i zgrzytania zabami ostatnio aż ukruszyłam jedynkę…

    • Nx

      26 listopada 2019 at 11:55

      Konkretnych namiarów, niestety, nie podam, bo na fizjo chodziłam w Holandii (a skierowanie dostałam od laryngologa). Terapia polegała na stymulacji manualnej i wykonywaniu ćwiczeń obniżających napięcie mięśni.

      Co zaś tyczy się zgrzytania, to mi bardzo pomaga szyna relaksacyjna zakładana na noc dopasowana przez dentystę, chociaż to raczej po leczeniu ortodontycznym, kiedy wszystkie zęby będą już na pożądanym miejscu.

  2. Monika Glakom

    7 stycznia 2019 at 12:02

    Nat, jakiś czas temu słyszałam na jednym z warsztatów opinię że kulki powinna stosować każda kobieta. Teraz piszesz że nie zawsze są wskazane. Przyznam że czuję się zdezorientowana. W związku z tym mam pytanie: kto w ogóle może (i powinien) używać kulek gejszy?

    • Monika Glakom

      7 stycznia 2019 at 12:05

      Nie był to twój warsztat…może dlatego-osoba prowadząca wprowadziła mnie w błąd

    • Nx

      7 stycznia 2019 at 13:33

      Tutaj musimy wziąć pod uwagę sporo czynników. Kilka lat temu świat zachłysnął się koncepcją kulek gejszy jako remedium na problemy z MDM, drogami rodnymi, orgazmem i w związku z tym kulki stały się must-havem każdej kobiety. Ja – na bazie dowodów anegdotycznych i własnych doświadczeń – również uległam temu trendowi, chętnie używałam kulek i często je polecałam. Teraz jestem już ostrożniejsza, bo zmienił się stan wiedzy dotyczący praktyki stosowania kulek gejszy.

      Okazuje się, a piszę to w oparciu o wypowiedzi fizjoterapeutów i fizjoterapeutek, głównie uroginekologicznych, że kulki gejszy nie każdej waginie służą. Zwłaszcza współcześnie, kiedy wiele osób ma napięcia w okolicach dna miednicy (spowodowane trybem życia, stresem), a potem łączy je z nadambitnym, wielogodzinnym noszeniem kulek w pochwie. I o ile kulki mogą pomóc wzmocnić osłabione mięśnie np. u osób 50+, które miały inny styl życia, doświadczyły kilku porodów itp., tak u osób młodych, które powinny pracować raczej nad świadomym rozluźnianiem tego obszaru, mogą generować dodatkowe napięcia, które na dłuższą metę będą szkodzić. Zwłaszcza, gdy ktoś podejmuje wyzwanie, kupuje bardzo ciężkie kulki i od razu rzuca się na głęboką wodę wielogodzinnych, pasywnych treningów (pasywnych, czyli umieszczenia kulek w pochwie i „niech się dzieje wola nieba”).

      I tak jak mówi się, że lek od trucizny dzieli jedynie dawka, tak można to powiedzenie przenieść również na stosowanie kulek. Bo liczy się tu metoda i czas. Świadomy, krótki trening, który opisałam tutaj: http://www.magazyn-hamag.pl/artykul/lec-w-kulki-przewodnik-po-treningu-kegla-11483.html nikomu nie zaszkodzi, ale bieganie z kulkami czy wspomniane wcześniej trzymanie ich w pochwie przez długie godziny już może. Sięgnięcie po kulki jako gadżet erotyczny i wprowadzenie ich do pochwy na czas masturbacji, seksu analnego czy sesji klapsów może być świetnym pomysłem, urozmaicającym życie erotyczne, które raz na jakiś czas raczej nie zaszkodzi.

      A w razie wątpliwości i pytań „czy kulki gejszy są dla mnie” najlepiej udać się do kogoś wyspecjalizowanego w fizjoterapii MDM czy uroginekologicznej, kto pomoże stwierdzić, czy i jak powinno pracować się z kulkami w tym konkretnym przypadku.

  3. m

    2 października 2018 at 18:08

    Nat a czy mozesz polecić kogoś w Warszawie od fizjoterapii szczęki?

    • Nx

      2 października 2018 at 19:56

      Niestety, nie znam fizjo w Warszawie z tej specjalizacji!

  4. Anna

    23 września 2018 at 13:20

    Bardzo wartościowy artykuł. Dziękuję za cenne informacje!

    • Nx

      27 września 2018 at 08:38

      Cała przyjemność po mojej i Kamili stronie!

  5. Alex

    23 września 2018 at 10:09

    Dziękuję bardzo za ten wpis! Mam duże problemy z nadmiernie napietymi miesniami dna miednicy (uroki siedzącej pracy i stresu…) , wiec bardzo mi się przyda. Nie mialam pojęcia, ze rozluznienie szczęki może wpłynąć także na rozluznienie miednicy!
    Ps przy okazji dziękuję też za inne ciekawe wpisy na tym blogu. Cieszę się, ze istnieje takie pozytywne miejsce w polskim internecie. :)

    • Nx

      27 września 2018 at 08:38

      Cóż, ciało to naczynie połączone i to, co dzieje się na górze, zdecydowanie może wpływać na to, co na dole ;) Sama chodzę na fizjoterapię twarzy i szczęki (bo zgrzytam zębami, poza tym w momentach stresowych zaciskam szczęki, co moja fizjoterapeutka często widzi u „młodych i ambitnych kobiet” – jej słowa, nie moje) i mogę potwierdzić, że świadome rozluźnianie mięśni okołoszczękowych pozytywnie oddziałuje na resztę ciała.

      Dziękuję Ci też za miłe słowa!