Zumio | Mały, ale wariat | Recenzja

Zumio | Mały, ale wariat | Recenzja

Nie spodziewałam się, że Zumio – nietypowy, orbitujący stymulator łechtaczki – okaże się aż tak skuteczny…

Na pierwszy rzut oka Zumio wygląda jak dziwny przyrząd kosmetyczny i raczej nie wywołuje natychmiastowych skojarzeń ze zmysłowością i erotyką. Przyznaję zupełnie szczerze: Zumio to gadżet tak dziwny, że w kwestii wyglądu zdecydowanie najdyskretniejszy w mojej kolekcji – nikt nie jest w stanie domyślić się, do czego naprawdę służy. Recenzując akcesoria erotyczne, przekonałam się jednak, aby nie oceniać potencjału orgazmicznego po wyglądzie zabawki, bo w ten sposób można pozbawić się wielu przyjemnych doświadczeń.

Gadżetowy bełkot

Niestety, marka Zumio od początku jedną rzecz robi źle – pisze o swoim produkcie jako „tworzonym przez kobiety dla kobiet, zrodzonym z frustracji, że akcesoria erotyczne produkują głównie mężczyźni, w związku z czym większość z nich nie działa na kobiece ciała i nie dają zapracowanym, zmęczonym życiem matkom orgazmów w mniej niż minutę”. Zieeew! Jest to – będę dosadna – typowy gadżetowy i wykluczający bełkot, który towarzyszy co drugiemu start-upowi erotycznemu starającemu się podbić tę jakże nasyconą niszę. Kolejnym krokiem okazuje się zazwyczaj wypuszczenie na rynek przeciętnego wibratora, który w ostatecznym rozrachunku wcale nie jest tak rewolucyjny, jak obiecywano. Ale to nie koniec. Zumio idzie nawet o krok dalej, piejąc o wyjątkowej końcówce SpiroTip™, której nazwa, podobnie jak twory w stylu SenseTouch, TruSkyn, PleasureWave, pewnie nie tylko mnie przyprawia o przewracanie oczami. „Patrz, wynaleźliśmy nową technologię, której nie będziesz w stanie zrozumieć, kmiocie!”. Nazywanie łechtaczki „twoją strefą przyjemności” już pominę milczeniem.

Czy sama opisałabym ten gadżet lepiej? Nie ma problemu, podejmę wyzwanie:

Stymulator Zumio został stworzony z myślą o osobach z łechtaczkami, a nietypowy, orbitujący ruch jego końcówki ma stymulować okolice clitoris, nie zaś samą łechtaczkę bezpośrednio, ponieważ dla wielu osób bezpośrednia stymulacja clitoris okazuje się zbyt intensywna i odnosi efekt odwrotny do zamierzonego.

Można? Można.

Orgazm w 60 sekund czy 5 minut?

Producent obiecuje orgazm w mniej niż minutę i jest to kolejne zapewnienie, które już czytałam i słyszałam setki razy. I choć z mojego ciała Zumio rzeczywiście wyciska orgazm w kilkadziesiąt sekund, nie oznacza to, że mierzenie czasu do osiągnięcia spełnienia z danym gadżetem jest w jakikolwiek sposób miarodajne i świadczy o jego skuteczności. Nie każdy lubi masturbować się szybko i wściekle, każde ciało jest inne i nie ma absolutnie nic złego w tym, że ktoś z danym gadżetem szczytuje w sekundę, a ktoś inny w godzinę. W końcu ani soloseks, ani partnerowany seks to nie wyścigi, więc nie dajmy się zwariować.

Skoro już wyrzuciłam z siebie wszystko, co w kwestii Zumio wydaje mi się chybione, czas na konkrety.

Estetyka

Gadżet, jak na cenę kojarzoną z sektorem premium (ok. 140 euro), prezentuje się raczej skromnie – żadnych atłasów, szylkretowych szkatułek, nic z tych rzeczy. W pudełku z miękkiej tektury jest za to sztywne pudełko wyściełane czymś gąbkopodobnym, a w tym czymś tkwi sobie zwieńczone ładowarką Zumio. Ponieważ ładowanie jest magnetyczne, dolna część gadżetu owinięta jest mało estetyczną przezroczystą taśmą. Pod gąbką zaś znajduje się ładowarka USB, satynowy woreczek do przechowywania i instrukcja obsługi.

Stymulator jest bardzo lekki i prawie nie czuć go w dłoni. Na trzonie umiejscowione są trzy przyciski służące do włączania i wyłączania zabawki oraz zmieniania trybów intensywności. Przytrzymanie włącznika przez 5 sekund aktywuje blokadę panelu kontrolnego. Zmienianie intensywności modułów jest bardzo intuicyjne – przycisk bliżej końcówki zwiększa tempo, ten położony niżej – zmniejsza. Całość wykonana jest z bezpiecznego dla ciała twardego plastiku, a trzon dodatkowo pokryty jest silikonem. W związku z tym najlepiej sprawdzi się lubrykant na bazie wody, ponieważ niektóre żele silikonowe mogą wejść w reakcję z powierzchnią Zumio i uszkodzić zabawkę.

Kształt dolnej części Zumio jest zwodniczy – mogłoby się wydawać, że obła końcówka posłuży jako wibrator do stymulacji wewnętrznej, ale nic z tych rzeczy. Mechanizm wprawiający gadżet w ruch umiejscowiony jest tak, że wprawia w ruch tylko SpiroTip™. Poza tym, jak już wspomniałam wcześniej, ruch ten to nie wibrowanie, a orbitowanie.

Nie ma łechtaczki, nie ma zabawy?

Doznania płynące z używania Zumio są dla mnie jednocześnie znane i zupełnie nowe – znane, bo sama podczas masturbacji najczęściej stymuluję okrąg wokół lechtaczki, a nowe dlatego, że jeszcze nie zdarzyło mi się używać do tego celu tak precyzyjnie celującej końcówki. Co najlepsze, gadżet oferuje zarówno delikatne pulsowanie, jak i tor Formuły 1 między nogami. Rozmiar SpiroTip™ sprawia, że odczucia w niczym nie przypominają tych płynących z używania palca, a nawet wibratora do stymulacji punktowej, jak np. Je Joue Classic Bullet.

Ponieważ stosowanie Zumio wymaga precyzji, nie polecam tego gadżetu do zabaw z drugą osobą i używania go z łechtaczką, która nie jest własną – przy takiej intensywności wielkie „łał” może bardzo szybko przerodzić się w „ał”. Pary, ktore lubią się dzielić, mogą jednak wypróbować Zumio podczas stymulacji warg sromowych, wzgórka łonowego, ewentualnie… sutków, czyli tych aktywności, które nie „atakują” łechtaczki bezpośrednio, a nadal mogą okazać się orgazmiczne.

Według producenta powinno się trzymać gadżet jak długopis i używać palca wskazującego do zmieniania trybów orbitowania. Dla mnie ta metoda okazała się niewygodna i postawiłam na prostopadłe umiejscowienie Zumio względem łechtaczki i zmienianie modułów kciukiem. W przypadku tej zabawki zdecydowanie warto zignorować wszelkie sugestie zawarte w instrukcji obsługi.

Nie będzie żadnej rewolucji? 

Wbrew pozorom, w branży akcesoriów erotycznych naprawdę trudno o innowację. Może się więc wydawać, że po Womanizerze, Sonie czy Eroscillatorze nie da się stworzyć zabawki, która stymuluje tak, jak żadna inna, a na dodatek zadziała u bardzo wielu osób. Jednak marce Zumio naprawdę się to udało – stworzyła zupełnie nowy gadżet o wysokiej skuteczności, który na dodatek oferuje bardzo unikatowe doznania.

Czy ta unikatowość warta jest swojej ceny? Jeżeli ktoś już miał okazję poeksperymentować ze swoim ciałem i wie, że lubi intensywną, punktową stymulację clitoris, Zumio będzie świetnym dodatkiem do gadżetowej kolekcji. W przypadku osób początkujących, które dopiero poznają swoje ciało i techniki masturbacji, istnieje prawdopodobieństwo, że ta zabawka okaże się chybioną inwestycją w przyjemność.

Zumio jest w sprzedaży m.in. na Amazonie.

okładka wpisu: mat. producenta