Przestań przepraszać, że nie jesteś boginią seksu

Przestań przepraszać, że nie jesteś boginią seksu

„Jak kobiety znęcają się nad mężczyznami? Najczęściej odmawiają im uczuć, w tym ważnego dla mężczyzn seksu”*. Jak w obliczu takich słów dziwić się, że dziewczyny czują się zobligowane do uprawiania seksu, będąc w związku? Do tego dochodzi jeszcze obowiązek chcenia seksu, urozmaicania seksu i myślenia o kolejnym seksie… Czyli znów będzie heterycko. 

Dziewczyny ogólnie lubią się zadręczać. Odmawiają sobie seksu, gdy są niewydepilowane (walory „estetyczne” przeważają nad chęciami) lub zaciskają zęby i rozchylają nogi, gdy są niechętne, ale nie mają serca powiedzieć „nie”. Przepraszają, że nie chcą próbować nowych rzeczy, a zmuszone odmówić, łaszą się do partnera, chcąc upewnić się, że aby na pewno się nie gniewa.

Gdy czytam artykuły w mediach, których głównym targetem są kobiety, moją uwagę  najczęsciej przykuwa fakt, jak wielki nacisk kładzie się na to, by właśnie kobieta podtrzymywała napięcie w związku. Jestem bombardowana ostrzeżeniami, że jak nie wydepiluję się (czyli nie będę zaspokajać potrzeb estetycznych) lub dzieląc łóżko z partnerem, będę spać nago (nie dbając o aurę tajemniczości wokół moich wzgórków i dolinek), on straci zainteresowanie i odejdzie do tej, która bardziej umiejętnie podgrzeje atmosferę.

Seks nie jest dla kobiet

Bardzo często to kobiety czyni się odpowiedzialnymi za wprowadzanie do sypialni urozmaiceń i inicjowanie przebieranek, wieczorków z pornografią i innych tego typu atrakcji. Zachęca się nas do krzyczenia, „bo to takie podniecające”, nawet jeśli lubimy szczytować lub uprawiać seks po cichu. Ogólnie to na nas spada odpowiedzialność za seks w związku i za bycie damą na salonach. Gdy w jakiś sposób nie spełniamy stawianych nam wymogów, najwyraźniej  jesteśmy niepełne i… złe.

Tutaj pojawia się też kwestia zaspokajania partnera „na żądanie”. Choć wyposażone w waginę naprawdę możemy uciąć sobie drzemkę, będąc jednocześnie penetrowanymi i w rzeczy samej niewiele sobie z tego robiąc przy odpowiednim poślizgu, powinnyśmy zadać sobie kluczowe pytanie: po co? No właśnie – po nic. Czy sekret zgodnego pożycia nie polega na tym, by dążyć wyłącznie do udanego (chcianego) seksu? Bycie w związku nie oznacza, że musimy zmuszać się do czegokolwiek, dawać „dowodów miłości”.

Dostępność seksualna, czyli co? 

Zdarza się, że gdy kobieta odmawia seksu, druga strona zaczyna się dąsać, naciskać, a wreszcie wkurzać, bo nie dostaje tego, czego chce. I często kończy się to tak, że kobiety zamiast konfrontacji wybierają seks dla świętego spokoju. Według mnie taki nagabywanie i usilne dobieranie się, jest po prostu brakiem szacunku do partnerki/partnera. Co jest w takiej sytuacji większą przemocą? Emocjonalny szantaż czy korzystanie z prawa do rozporządzania własnym ciałem?

Bycie ciągle dostępną seksualnie to nie niepisany wymóg partnerstwa, który zaniedbany sprawia, że dziewczynę można postrzegać jako niemiłą, niekulturalną albo cnotkę-niewydymkę. Podobno kobiety, jedyne dyspozytorki seksu w heteroseksualnej relacji, mają przywilej wykręcania się udawanym bólem głowy. Dlaczego wymówki są łatwiejsze od mówienia „nie” bez poczucia winy. Niechcenie seksu nie oznacza przecież, że przestałyśmy kochać, dbać i szanować – odmowa przez wzgląd na własne dobro jest tym, czym powinna być: dowodem, że to siebie kochamy w tym układzie najbardziej. Bezdyskusyjnie.

To naprawdę trudna i toksyczna sytuacja, gdy facet, nie respektując cielesnej autonomii partnerki, próbuje wpędzić ją w poczucie winy lub uważa, że ma pełne prawo dysponować jej ciałem, kiedy tylko ma na to ochotę. Bo ma potrzeby i mu należy się ich zaspokojenie. Cóż, kolego, jak nie umiesz użyć głowy, użyj ręki!

Nie tylko penetracja

Bliskość fizyczna jest niewątpliwie ważnym elementem każdego związku, ale stosunek nie jest jedyną formą jej pielęgnowania. Przytulanie, całowanie, masowanie i trzymanie się za rączki równie dobrze pozwalają pielęgnować intymność. To przecież nie tylko elementy (jakże przereklamowanej) „gry wstępnej”. Uprawianie seksu nie powinno być jedynym miernikiem tego, iż wciąż podobamy się sobie nawzajem i czujemy do siebie pociąg. Aż dziw bierze, że dla niektórych przerwy pomiędzy jednym seksem a drugim są rzeczywistym powodem do zmartwień lub przyczyną zwątpienia we własną atrakcyjność.

Druga strona medalu

Pamiętamy jednak, by nie traktować podniecenia drugiej osoby jako nietaktu lub opresywnej siły, gdy doświadczamy chwilowego spadku libido, a partner mimo to inicjuje seks. Obniżenie libido nie świadczy przecież o postępującej oziębłości, a odmienność w potrzebach seksualnych w danym momencie nie jest przecież niczyją winą. Brak seksu to niekoniecznie odrzucenie partnera.

Myślę też, że zbyt często zastanawiamy się, jak druga strona się poczuje, w związku z tym bezustannie czujemy przymus wyjaśniania powodów naszej niechęci. Wówczas jakby zapominamy,  że w tym wszystkim jesteśmy jeszcze my – mające inne sprawy na głowie, wiedzące, że nawet, gdy zdecydujemy się na seks, nasza uwaga nie będzie na sto procent skupiona na partnerze. To samo dotyczy mężczyzn. Oni też nie są maszynkami, które mogą zawsze i wszędzie.

A jakikolwiek byłby powód odmowy, musi być ona respektowana. Ta ze strony partnera również.

*Cytat: tekst Jakuba Nocha w serwisie natemat.pl

Podoba ci się to, co robię?

okładka wpisu

Komentarze zamknięte.
  1. Magda

    15 lipca 2017 at 23:32

    Hm…wszystko to prawda, ale…no właśnie jest to ale. Potrzeba spełnienia seksualnego jest potrzebą, sorki za wyrażenie, fizjologiczna. Moment gdy czujemy to napięcie, A nie możemy rozładować, jest bolesny. Owszem, to nie może być tak że spełniamy zachcianki naszych partnerów na pstrykniecie palców, ale przecież musimy też zrozumieć ich potrzeby. Może warto zasugerować drugiej stronie sposób na to jak nas zachęcić i jednak czasami dac się namówić częściej niż raz na miesiąc :)

  2. kraina

    8 lipca 2017 at 05:52

    dokladnie ! nie jestesmy waginami do rzniecia tylko ludzmi, zreszta mezczyzni tez nie zawsze chca i moga wtedy gdy my mamy ochote!

  3. Morella

    5 lipca 2017 at 18:41

    Świetny wpis, ale co zrobić, kiedy jest się po drugiej stronie barykady? Akurat ja jestem tą osobą, która już tak długo słyszała odmowę, że przestałam już prosić i powoli przestaje mi zależeć. Po latach związku mam wrażenie, że tylko ja staram się podgrzać atmosferę w sypialni i to jeszcze mi to nie wychodzi, ponieważ ciągle słyszę: „nie” od mojego chłopaka.

    • Justyna

      27 lipca 2017 at 21:16

      Wydawało mi sie, że tylko ja mam podobny problem. Stereotyp mówi, ze facet chce wciaz, a okazuje sie, że ja- kobieta chce bardziej i czuje się przez to bardzo niekomfortowo

  4. Aleksandra

    4 lipca 2017 at 08:35

    W punkt. Świetny wpis!

  5. Orlanda

    11 października 2013 at 14:42

    Twój blog spadł mi jakby z nieba, bo akurat zaczęłam się już zastanawiać, czy aby faktycznie nie jestem oziębłym egoistycznym potworem, który słabo reflektuje na trójkąty i wielokąty, i średnio chce szaleć w łóżku po całym dniu biegania za małym dzieckiem, po 1,5 roku spania „na raty” noc w noc (karmienie piersią), z problemami z kręgosłupem… ehh. I zamiast rozmowy, łagodnej perswazji, próby zrozumienia… mam ataki i zarzuty, że nie jestem kreatywna, bo nie wskakuję w pończoszki jak Jaśnie Pan wraca późnym wieczorem do domu, że śmiem nie napalać się po 5 minutach od włączenia pornosa, że większość bab jest lepsza w tej materii ode mnie… Presja, presja i jeszcze raz gnojenie. Zachęcające, prawdaż..? :(

    • Joanna

      4 lipca 2017 at 11:33

      Brzmi jak koszmar! To nic innego jak przemoc psychiczna ze strony partnera…

  6. Karol K

    24 maja 2013 at 04:21

    „Szczerość w kwestii własnych potrzeb i pragnień to podstawa udanego związku.”

    Właśnie… A co jeśli ktoś pragnie więcej, inaczej niż druga osoba?