Q&A #14 | Autofellatio?!

Q&A #14 | Autofellatio?!

Czasem dostaję od czytelników takie listy, że aż muszę zastanowić się, czy to aby nie trolling. Tak było i tym razem. 

Trolling nie trolling, uznałam, że sprawę trzeba potraktować poważnie. Bo nawet jeżeli informacje nie przydadzą się pytającemu, to może okażą się użyteczne dla kogoś innego.

***

Czytelnik pyta: Czy chęć zrobienia sobie autofellatio jest normalna? Staram się rozciągać, choć efekty raczej słabe. Raz udało mi się go* polizać, sam nie wiem, jak mi się to udało. Chciałbym rozciągnąć się choć na tyle, żebym całą główkę zmieścił do buzi. Czy to, że lubię połykać swoją spermę i często to robię też jest normalne? Faceci mnie nie pociągają, nie podniecają, ani nic. Proszę Cię o opinię i ewentualne rady jak to robić, żeby było łatwiej się nim bawić.

Tl;dr: Tak, jest to zupełnie normalne, ale statystyki i tak przemawiają na Twoją niekorzyść.

Długa odpowiedź: Alfred Kinsey w swojej pracy Sexual Behavior in Human Male skonstatował, że spora część mężczyzn, zazwyczaj w okresie dorastania, podejmuje próby possania własnego penisa, ale tylko 2-3 na 1000 jest w stanie tego dokonać. Nie jesteś więc w swoich dążeniach wyjątkowy, ale statystyki i tak przemawiają na Twoją niekorzyść.

W grę wchodzą tu bowiem takie czynniki jak anatomia – zarówno w kwestii długości penisa, jak i budowy oraz gibkości ciała. Przy mniej rozciągniętym ciele, łatwiej dosięgnąć ustami długiego członka, przy krótszym lepiej inwestować w gibkość. Gdybyś w dzieciństwie uprawiał gimnastykę lub inny sport, który wymaga rozciągania się, pewnie dziś byłoby Ci łatwiej – może nawet nie pisałbyś do mnie maili, tylko od kilkunastu lat w wolnych chwilach radośnie ssał swojego penisa. Zauważyłeś, że wcale nie ma aż tak dużo filmów pornograficznych przedstawiających autofellatio? Coś musi być na rzeczy, skoro tak niewielu mężczyzn psosiada tę umiejętność… Widzę jednak, że masz ambicje, aby tego doświadczyć.

Problem w tym, że im człowiek jest starszy, tym więcej czasu musi poświęcić na sport i rozciąganie, aby osiągnąć pożądane efekty. Obawiam się przy tym jednego – jeżeli robisz to we własnym zakresie i w zaślepieniu celem, czyli zbliżającą się do ust główką penisa, jesteś bardziej podatny na urazy i zrobienie sobie krzywdy, zwłaszcza, jeżeli robisz to w tzw. pozycji świecy (lub pługa). Jasne, w gabinecie lekarskim łatwiej wytłumaczyć uraz szyi niż resoraka w dupie, ale jednak… Dlatego wybranie się na jogę lub barre nie zaszkodzi – poprawisz ogólną kondycję fizyczną i w bezpieczny sposób zbliżysz się do swojego celu. Wcale nie musisz mówić instruktorowi, dlaczego znalazłeś się na tych zajęciach, chociaż pewnie nie będziesz jedynym mężczyzną, który na lekcje zapisał się właśnie w tym celu. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku nie uda Ci się wyjść poza polizanie penisa koniuszkiem języka, i tak będziesz mieć poczucie, że zrobiłeś coś dobrego dla siebie.

Pozycja świecy lub pługa jest chyba najpopularniejszą, gdy idzie o autofellatio. Dla inspiracji możesz obejrzeć sobie sceny z Jamesem z filmu Shortbus i zobaczyć, jak robi to ten wyjątkowo gibki aktor. Niektórzy rozciągają się do autofellatio w siedzeniu, próbując dociągnąć głowę do penisa, a nie lędźwie do głowy, jak ma to miejsce w pozycjach do góry nogami. Trudno mi jednak wypowiedzieć się na temat skuteczności poszczególnych praktyk.

Jako osobę, która nie urodziła się z penisem, zafrapowała mnie jedna kwestia: czy autofellatio to bardziej wrażenie ssania czyjegoś penisa, czy odczucia porównywalne do tych, kiedy ktoś ssie Twojego penisa. Ponieważ nie miałam pod ręką nikogo, kto opanował sztukę autofellatio, zwróciłam się do internetów. Jeden z użytkowników Reddit (o wdzięcznym nicku Autofellatiator) zadeklarował, że to raczej porównywalne do ssania czyjegoś penisa, dlatego niezbyt mu się to podoba. I ja mu wierzę. To tak w ramach pocieszenia, że jeżeli Ci się nie uda, to być może niewiele straciłeś. W końcu nie jesteś w stanie sam się połaskotać, byłoby więc dziwne, gdybyś mógł seksualnie samego siebie zaskoczyć.

Co zaś tyczy się kwestii lubienia smaku spermy – to Twoje ciało, możesz robić z jego wydzielinami, co tylko Ci się podoba. Niektóre dzieci z upodobaniem jedzą gile, niektórzy dorośli… Domyślam się jednak, że Twoje obawy dotyczą tego, czy to aby nie jest w jakiś sposób „gejowskie”, skoro faceci nie pociągają Cię nic a nic. W takim razie ja zapytam: czy walenie sobie konia jest gejowskie? W końcu DOTYKASZ PENISA. Czy polizanie swojego penisa jest gejowskie? W końcu LIŻESZ PENISA. W takim razie, czy smakowanie własnej spermy jest gejowskie? Chyba domyślasz się, dokąd zmierzam? Gdybyś chciał te rzeczy robić też innym mężczyznom, nie tylko sobie, prawdopodobnie w spektrum seksualności znalazłbyś się gdzieś pomiędzy bi- a homoseksualnością. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego.

W międzyczasie, jak już będziesz się rozciągać, biegać na jogę itp., może poćwicz fellatio na jakimś dildzie, albo jeżeli czujesz się na tyle odważnie – na innym penisie? Dzięki temu, jak już Ci się uda dosięgnąć ustami swojego członka, przynajmniej nie będziesz rozczarowany poziomem własnych umiejętności.

* Hej, czy Twój penis jest Voldemortem? Tym, którego imienia nie wolno wymawiać? Zauważyłam, że pisząc o swoim członku, wybierasz formę „on”, „go”, „nim”. Nie bój się, „(mój) penis”, „(mój) członek”, a nawet „(mój) fiut” nie gryzą. Łatwiej zaprzyjaźnić się z kimś, gdy już znamy jego imię!

***

Chcesz pogadać o swoich problemach i tym, co Cię trapi?

okładka wpisu: Matt Crump