„Zakładam tylko wtedy, kiedy ona chce”, czyli: mężczyźni i kondomy

„Zakładam tylko wtedy, kiedy ona chce”, czyli: mężczyźni i kondomy

Kiedy myślę o moich byłych partnerach, jeden tylko fakt napawa mnie przerażeniem: większość z nich, gdy przyszło co do czego, nie miała przy sobie prezerwatyw. Na domiar złego, praktycznie każdy z przyodzianiem się w gumę czekał na… moją komendę. 

W tego typu doświadczeniach nie jestem odosobniona. Okazuje się, że heteroseksualni faceci to ogólnie jedno z największych antykondomowych lobby. Nie zliczę ile razy już słyszałam lub czytałam o „prysznicu w płaszczu przeciwdeszczowym”, „lizaniu cukierka przez papierek” i tego typu historiach. Niezależnie czy te poglądy wynikają z doświadczenia czy po prostu z autosugestii połączonej z praniem mózgu (bardziej prawdopodobne), to niechęć do prezerwatyw ma się u panów bardzo dobrze.

Mężczyźni myślą, że jedyne, czego powinni się obawiać to ewentualna ciąża, „wrabianie w dzieciaka” i alimenty, więc jeżeli partnerka twierdzi, że jest na pigułce, to wszystko w porządku. Otóż nie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Głównym powodem sięgania po prezerwatywy powinna być przede wszystkim chęć ochrony własnego zdrowia. Tak długo, jak faceci nie zrozumieją, że – niezależnie czy przypadkowa, czy znana od lat – partnerka, która „wydaje im się czysta” to niewystarczający powód, aby nie zakładać gumy, będą narażać swoje zdrowie oraz zdrowie innych. I nie pomoże im nawet współżycie wyłącznie z dziewicami, co już lata temu udowodniono w filmie Dzieciaki. „Tylko w pupę” też nie pomoże.

Bo o ile opowiadanie się za własną (w prezerwatywie teoretycznie ograniczoną) przyjemnością uważam za przejaw skrajnego egoizmu, to seks na „Jezu, ufam tobie” to po prostu głupota w najczystszej postaci. Bo owszem, część „franc” da się wyleczyć, ale niektóre, na przykład HIV, zostają z nami na całe życie.

Pamiętaj więc: jeżeli ktoś nie przejawia chęci, aby zatroszczyć się o twoje bezpieczeństwo i zdrowie, nie zatroszczy się też o twoją przyjemność.

To, że partner/ka sugeruje wspólne przebadanie się nie świadczy o tym, że podejrzewa nas o najgorsze. On/a po prostu daje wyraz temu, że do swojego życia seksualnego podchodzi poważnie po to, żeby cieszyć się nim jak najdłużej. To żaden obciach dbać o własne zdrowie seksualne!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wielu facetów narzeka na ograniczony komfort używania prezerwatyw i – według nich – stanowi to wystarczający powód, aby nie sięgać po nie wcale. Bo prezerwatywa albo ciśnie, albo się zsuwa, albo ogranicza czucie. Niektórzy mogą zechcieć mnie uświadomić, że 100% bezpieczeństwa daje wyłącznie abstynencja, więc co im tam, raz się żyje! Postawmy swoje miliony na najsłabszego konia w tym wyścigu!

Bo, do cholery, jakie to życie?!

Tak naprawdę dojrzałość nie zaczyna się wtedy, kiedy jest się w stanie odbyć stosunek od początku do końca. Ona zaczyna się wtedy, kiedy sam zainteresowany potrafi przegadać z partnerką swoją i jej seksualną historię, przebadać się w kierunku wykrywania chorób przenoszonych drogą płciową (i poprosić partnerkę o zrobienie tego samego!), a wreszcie – przestać beczeć, że z prezerwatywą mięknie mu baton.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Niedogodności wynikające z używania prezerwatyw w większości przypadków nie są zakorzenione w samej idei prezerwatywy jako narzędzia opresji, ale w tym, że prezerwatywa jest po prostu źle dobrana.

Jeżeli prezerwatywa ciśnie, zsuwa się lub jest niewygodna, najprawdopodobniej jest… za mała. Nawet kondomy tego samego producenta, bez wyraźnych oznaczeń XL czy XS na pudełku, w zależności od linii, mogą różnić się rozmiarem. Średnica i długość są zazwyczaj zapisane małym druczkiem na ściance bocznej opakowania. Wystarczy porównać wymiary tych „niewygodnych” z wymiarami innych dostępnych na półce kondomów. Prezerwatywa, która jest ewidentnie za luźna, jest po prostu za duża. Rozwiązanie: kupić mniejsze. Sięganie po dany rozmiar serio nie stygmatyzuje, bo wymiary są oznaczane, czasem ku mojej frustracji, bardzo dyskretnie. Dlatego warto czytać napisy na pudełkach. Bardziej świadome „konsumowanie” skutkuje wyłącznie poprawą komfortu. Wystarczy przestać sięgać po to, co akurat rzucili na promocję w drogerii.

Prezerwatywa „ograniczająca czucie” to osobna kategoria i zazwyczaj nie jest wygłaszana przez tych, którzy próbowali wielu prezerwatyw różnych marek, a przez tych, którzy raz usłyszeli takie rewelacje od dziadka, który na prącie nakładał skórę owcy albo kondom z węża stażackiego. Współcześni producenci prześcigają się w produkowaniu coraz cieńszych kondomów, gwarantujących „real feel”. Problem tkwić może również w surowcu, z którego prezerwatywa została wykonana. Zamiast lateksowych, warto spróbować poeksperymentować z kondomami wykonanymi z kauczuku (inna nazwa poliizopren), poliuretanu lub silikonu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Na rynku są też prezerwatywy, które wzmacniają doznania dzięki prążkowaniom czy wypustkom lub przedłużają stosunek, więc gwarantują dobrą zabawę obydwojgu.

Nie należy przy tym zapominać, że z niepewnym partnerem/partnerką, również seks oralny powinien odbywać się z zabezpieczeniem. W tym wypadku wybór powinien być prosty: albo w gumie, albo wcale. Bo substancją niebezpieczną nie jest wyłącznie ejakulat! Wirusowi opryszczki wystarczy jedynie kontakt skóry ze skórą.

Wiem, że niektórych konieczność sięgnięcia po prezerwatywę „wybija z rytmu”, innym kojarzy się z przymusową wycieczką do supermarketu czy na stację benzynową. Ale lenistwo i przyjemność płynąca z seksu nie idą w parze. Bo nie czarujmy się, podczas seksu też trzeba się nieźle naharować. Na dobrą sprawę te 5 sekund dodatkowej roboty z naciąganiem prezerwatywy to pikuś. Wystarczy tylko mieć przy sobie gumki.

Czas uświadomić sobie, że żyjemy w naprawdę uprzywilejowanym świecie, który daje nam możliwość brania odpowiedzialności za własne życie i zdrowie seksualne. Dostęp do tak prostego gadżetu jak gumka pozwala nam bezpiecznie angażować się w takie aktywności seksualne, na jakie tylko przyjdzie nam ochota i kiedy tylko chcemy… przy jednoczesnym zmniejszaniu ryzyka płynącym ze współżycia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jak prawidłowo używać prezerwatyw? Przede wszystkim przed nałożeniem ściśnij prezerwatywę u nasady, aby usunąć z niej powietrze. Minimalizuje to ryzyko pęknięcia lub zsuwania się. Upewnij się też, że rozwijasz ją prawidłowo, a nie zewnętrzną warstwą do środka. Raz nałożona prezerwatywa, której strona zewnętrzna dotknęła penisa, powinna zostać zutylizowana, ponieważ już na tym etapie mogą się na niej znajdować powodujące zakażenia bakterie i wirusy. Trzeba wtedy sięgnąć po nową.

Kondomy nie tylko powinny być odpowiednio przechowywane (tam, gdzie nie są ocierane lub narażane na bezpośrednie działanie wysokich temperatur), ale również sprawdzane pod kątem daty przydatności do użycia. Kupując prezerwatywy, sprawdzaj termin ważności! Stare prezerwatywy mają dużo mniejszą skuteczność, pękają, zaś środki, np. plemnikobójcze czy nawilżające po upływie terminu mogą nie tylko nie zadziałać odpowiednio, ale również wywoływać podrażnienia i reakcje alergiczne.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nie sposób jednoznacznie ocenić, czy partner/ka, bez znanej nam historii podbojów seksualnych jest zdrowa/zdrowy czy nie. Większość chorób przenoszonych drogą płciową nie daje widocznych gołym okiem objawów, a inne – jak na przykład wirus HIV – potrzebują miesięcy, aby się zagnieździć na tyle, by zostać wykryte. Oznacza to, że chora osoba może zakażać innych, nawet nie wiedząc, że sama jest nosicielem.

Nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy mam do czynienia z zawodnikami, którzy albo nalegają na pół stosunku bez prezerwatywy, a tuż przed wytryskiem – z, albo gdzieś w trakcie, tak, aby partnerka się nie zorientowała, zrzucają gumę i kontynuują bez. Ten drugi przypadek to już, nazwijmy to po imieniu, gwałt – z tego tytułu, że delikwent robi coś (seks bez zabezpieczenia), na co partnerka nie wyraziła zgody.

Będę powtarzać do znudzenia: zgoda = entuzjastyczne przyzwolenie!

Może kondomy nie są najseksowniejszym akcesorium erotycznym na świecie, ale dużo mniej sexy jest złapać chorobę weneryczną lub nią kogoś zarazić. Mówi się, że dzieciaki nie powinny uprawiać seksu, bo są nieodpowiedzialne. Ale czy dorosły, który jęczy, że w gumie traci czucie i ma totalnie gdzieś to czy jego poprzednie i aktualne partnerki to osoby zdrowe, czymkolwiek, poza metryką, różni się od takiego dzieciaka? Odpowiedzcie sobie sami.

Mam nadzieję, że nie jestem jedyną, którą seks całkiem serio kręci tylko wtedy, kiedy uprawiam go bezpiecznie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A na zakończenie zostawiam was z Jamesem Deenem:

Screenshot 2014-12-05 13.23.20

Cały artykuł o seksworkerach i kondomach, z którego pochodzi screen -> tutaj.

UWAGA: Stoya, była partnerka Jamesa Deena, ujawniła, że podczas trwania ich związku została przez aktora zgwałcona. Deen nie wypowiedział się jeszcze w tej sprawie. Proszę więc o powstrzymanie się od komentarzy, „czy można zgwałcić gwiazdę porno” (i tutaj wstawmy obrzydliwy rechot), bo przemoc seksualna to realny problem, który dotyczy wszystkich, również tych, którzy pracują w różowej branży. Ja wierzę kobietom, dlatego nie będę dłużej wspierać projektów Jamesa Deena.

Przeczytaj też: Dlaczego zgwałcone kobiety kłamią? 

[ilustracje via]

Komentarze zamknięte.
  1. Jula

    9 marca 2015 at 19:58

    Niestety takie podejście u facetów bierze się też stąd że wiele chorób przenoszonych drogą płciową ich nie dotyczy lub nie odczuwają ich skutków tak jak my. Bakteryjne zapalenie pochwy (słynny rybi zapaszek), chlamydia powodująca bezpłodność u kobiet lub HPV skutkujące rakiem szyjki macicy, to coś co dostajemy od facetów a ich kompletnie nie dotyczy. Niestety miałam „przyjemność” otrzymać te prezenty od mojego ex który jak twierdził nie zabezpieczał sie podczas skoków w bok bo miał tylko „stałe młode kochanki które na pewno nie bzykaly sie z nikim innym za kasę bo przecież umawial sie z nimi na wyłączność”. Przez jego skrajną głupotę i egoizm przeszłam leczenie onkologiczne i pewnie nigdy nie bede mieć dzieci. Stosunek do gumki jest dla mnie odtąd testem odpowiedzialności faceta.

  2. emma

    8 lutego 2015 at 18:28

    mój obecny partner ma duży obwód penisa (żeby nie było że się chwalę, długość za to jest średnia albo nawet poniżej). W zwykłej drogerii prezerwatyw na niego po prostu nie było. Ale odkąd kupił w necie kondomy na dokładnie swój rozmiar, problemy z zakładaniem i niewygodą skończyły się jak po machnięciu czarodziejską różdżką. Wcześniej zakładanie z punktu widzenia obserwatorki wyglądało jak próba wciśnięcia się w za małe rajstopy (a wszystkie wiemy jaki to fun), teraz trwa sekundy, a w trakcie nic nie ciśnie ani się nie zsuwa. Tak sobie myślę, że może u części panów niechęć do kondomów wynika właśnie stąd – że nie mieszczą się w standardowe sklepowe XL…

  3. Eleyn

    14 grudnia 2014 at 22:32

    Dzięki Ci cudowna kobieto! Próbowałam wytłumaczyć mojemu dobremu kumplowi, zagorzałemu wrogowi gumek, jak nieodpowiedzialnie postępuje nie używając ich i czekając, aż jego obecna dziewczyna pójdzie do ginekologa po tabletki, zanim zaczną współżyć. Link do tego wpisu już do niego poleciał!
    Od siebie dodam jeszcze, że kobiety zakażają się wirusem HPV niemal tylko przez kontakt płciowy z penetracją bez zabezpieczenia, a niektóre typy tego wirusa są odpowiedzialne za raka szyjki macicy. Nawet szczepionka na raka szyjki macicy nie chroni przed wszystkimi onkogennymi typami. Może gdyby więcej facetów miało świadomość tego, że ich lekkomyślność powoduje raka nie kręciliby tak nosem na „lizanie papierka”.

  4. B

    11 grudnia 2014 at 00:38

    Przeanalizowałam swoje doświadczenia i zauważyłam, z pewnym zdumieniem, że na gumki narzekali albo próbowali się od nich wykręcić wszelkimi sposobami tylko mężczyźni, z którymi miałam jednorazowe przygody. Parę razy zdarzyło mi się powiedzieć, że „nie to nie” i odpuścić sobie delikwenta.
    Ten problem nigdy nie wystąpił, kiedy byłam z kimś dłużej – ba, w takim wypadku sami nalegali na prezerwatywy. Zastanawiające.

  5. Rufna

    10 grudnia 2014 at 21:59

    Cudowny, bardzo pomocny i potrzebny artykuł. Byłoby świetnie jakby kwestia, że używanie prezerwatyw powinno być normą, przynajmniej z nowymi partnerami i to nie ze względu na ciąże, dotarła do wszystkich.

  6. Magdalena Łabędź

    6 grudnia 2014 at 22:00

    kiedy pracuję z młodzieżą i mówimy o kwestii fellatio w gumce, to po sali przebiega charakterystyczne prychniecie, ze „chyba panią potentegowało”. cóż, wypada zgodzić się, że lodzik w papierku nie smakuje tak dobrze jak by się chciało. i wtedy grupa zazwyczaj sama znajduje rozwiązanie z kręgu „tylko sprawdzony partner” , „regularne badania” , „uważność na ogolne zdrowie (chociażby obecnośc opryszczki na ustach)”
    cenne.

  7. Marta

    5 grudnia 2014 at 20:21

    Meh, żebym ja taka mądra była na początku swoich przygód seksualnych.. o głupia ja :(

  8. Hela

    5 grudnia 2014 at 18:43

    Bywa różnie. Choć chyba rzeczywiście większość myśląc o gumce myśli tylko i wyłącznie o kwestii ciąży… i ja tego nie ogarniam.
    Ja zaczynając seks z nowym facetem praktycznie żądam od niego zrobienia sobie testu na HIV mimo tego, że mamy używać prezerwatyw. I dopóki tego nie zrobi to lody, także „przez papierek”.
    W tej chwili jestem na tabletkach i właśnie zbliża się moment, kiedy będę mogła zawierzyć im w kwestii braku ciąży. I szczerze powiedziawszy to ten artykuł przyprawił mnie o lekką panikę, bo przypomniał mi o innych chorobach wenerycznych, na obecność których ani ja ani mój partner testów sobie nie robiliśmy. I tak się zastanawiam, czy nie powinnam sobie i jemu zaordynować takich testów… pytanie tylko czy to nie jest zbytnia paranoja, bo oboje nie mamy zbyt długiej listy byłych partnerów/partnerek…
    A co do kwestii odczuć itp. W kwestii odczuć to ja akurat należę do osób nie cierpiących prezerwatyw, bo ich zakładanie strasznie mnie wybija z rytmu. Co do samego czucia, to także wolę bez, ale tu już nie czuję aż takiej różnicy… No i jeszcze te sytuacje, kiedy on dochodzi pierwszy, ma wytrysk ale jest jeszcze twardy, no i można by się jeszcze trochę pobawić, ale nie można, bo sperma się wyleje z prezerwatywy…

  9. Alex

    5 grudnia 2014 at 16:48

    Dzięki Bogu mój chłopak jest na tyle odpowiedzialny, że praktycznie wcale nie musiałam się o to martwić. Teraz mam Nexplanon, więc gumki już nie są nam potrzebne, ale nigdy nie miał z nimi problemu, wręcz przeciwnie – za każdym razem upewniał się że gdzieś są kondomy kiedy zapowiadało się na 'sexy times’. Co do czucia – twierdzi, że jest różnica, ale nie jakoś specjalnie wielka. O STDs nie musimy się martwić, bo byliśmy swoimi pierwszymi i jedynymi, więc tu mamy pewność. Miło jest widzieć tutaj artykuły nie tylko o przyjemności, ale też o wymaganych zabezpieczeniach. Może wreszcie dotrze to do większej ilości ludzi.

  10. Aga

    5 grudnia 2014 at 15:06

    Rozrywa mnie od środka, jak gdzieś czytam lub słyszę, że coś tam BO ON NIE LUBI W GUMCE, więc się nie zabezpieczaliśmy. Takie głupie męskie gadanie i przekonania to dla mnie niesamowita dziecinada i niedojrzałość. Na szczęście nigdy nie musiałam mieć bliższych relacji z takim typem. A kobiety, które za taki argument na to pozwalają są jeszcze głupsze, bo jak przyjdzie co do czego, to już widzę tego niesamowicie odpowiedzialnego faceta, który znika jak bańka mydlana.

    Zawsze się też dziwię, jak słyszę, że moment zakładania prezerwatywy psuje cały nastrój i wszystko. Przecież to trwa chwilkę, nie godzinę, nie pół, ani nawet 5 minut! Dla mnie to jest tak oczywisty i naturalny element seksu, że aż prawie niezauważalny.

    • Igor Mróz

      5 grudnia 2014 at 16:48

      Jakby tu wam moje Panie powiedzieć… otóż takie zachowania nie są jedynie domeną mężczyzn, na których tu sobie radośnie jedziecie.

      Ja po prostu wolę w gumce (komfort psychiczny + bonusowe nawilżenie w odpowiednich modelach), a ile się od różnych partnerek nasłuchałem o tym własnie przez papierek itp. itd

      Więc chill out.

    • Aga

      5 grudnia 2014 at 21:12

      Ale nie możesz powiedzieć, że cześciej słyszy się o kobietach którym tak bardzo przeszkadza gumka, niż o mężczyznach? Bo ja właściwie o kobietch, które przez to decydują się na „bez” nie słyszałam nigdy, ale zaznaczam, że nie mowię tu o stosunku oralnym.
      Ja oczywiście czuję różnice „z” lub „bez” i bez jest dla mnie przyjemniej, ale jeśli ta opcja odpada, to naturalnym jest ze w grę wchodzi „z” i nie ma dyskusji.

      Co do psucia momentu to miało być ogólnie (dorzuciłam jako coś w temacie, ale nie sprecyzowałam i wyszło jak dalsze marudzenie na mężczyzn, wybacz), bo to właściwie chyba nawet cześciej słychać od narzekających kobiet. Jednak to nadal tylko płacz na to, a nie nie zakładanie „bo nic nie czuję i mi opada”. :)