„A gdyby któregoś dnia twoja córka przyszła do ciebie, płacząc z głodu, czy powiedziałabyś jej nie? Czy powiedziałabyś jej, że jest za gruba i że musi się skurczyć, by pasować do społeczeństwa? Nie. Dlaczego więc mówisz takie rzeczy sobie? Jesteś czyjąś córką”. [źródło]
Choć chciałabym wierzyć, że istnieją wyłącznie matki kochające bezwarunkowo, które nie wpędzają w kompleksy i które wierzą w swoje dzieci, wiem że nie bywa tak różowo. Od takich matek chcemy być o niebo lepsze: po prostu kochać bezwarunkowo, nie wpędzać w kompleksy i wierzyć w nasze dzieci (lub ich nie mieć, żeby nie powielać pewnych błędów, ale nie o tym jest ten tekst). I fantastycznie. Jak jednak dać cały świat drugiej osobie, kiedy wobec siebie jesteśmy najbardziej skąpe, krytyczne i nieczułe? Blogerka Michelle K. zaproponowała więc, aby oceniając samą siebie, stanąć obok i wyobrazić sobie, że jest się własną (czyjąś) córką i nieco złagodnieć.
Oczywiście, dekada pomiędzy dwudziestką a trzydziestką (średnia wieku proseksualnych czytelniczek zamyka się w tym przedziale) jest największym paradoksem wszech czasów: teoretycznie jest się w okresie szczytu biologicznego – sprawność, uroda, rozrodczość, słowiańskość – te sprawy, ale jednocześnie najwięcej jest wtedy w życiu kobiety zwątpienia oraz niepewności. Niektóre skupiają się na powłoce zewnętrznej, inne na piekle we własnej głowie, a niektóre na obydwu strefach i to jest dopiero niezłe Kongo. Dziewczyny stają się dla siebie okrutne. Dlatego jestem zdania, że „córczana” gra to czasami niezły policzek dla wewnętrznego krytyka i bat na wewnętrzną cierpiętnicę. Choć Michelle K. miała na myśli wyłącznie obsesję na punkcie swojego ciała, ja przeniosłabym jej „gdybanie” również na inne sfery życia.
Zagrajmy więc i dodawajmy swoje „gdyby”!
Gdyby twoja córka spotykała się z facetem, który traktuje ją jak podnóżek i wycieraczkę w jednym, okłamuje ją i ma gdzieś jej zadowolenie, będąc na dodatek święcie przekonanym, że jego penis to największe dobro, jakie mogło ją w życiu spotkać, chciałabyś, aby trwała u jego boku? Nie. Dlaczego więc pozwalasz na to sobie?
A gdyby twoja córka oświadczyła ci, że chce spróbować czegoś nowego i aplikować na studia za granicą, wyjechać na Work & Travel czy nauczyć się norweskiego, z miejsca byś ją zgasiła, prawiąc niebezpieczeństwach świata, wytykając brak przebojowości czy ględząc o kompletnie nieprzydatnych umiejętnościach? Nie. Dlaczego więc zduszasz każdy swój zapał w zarodku?
Czy gdyby twoja córka siedziała przed komputerem po kilka godzin dziennie, przez większość czasu scrollując Facebooka, czy nie wolałabyś, żeby wyszła pobawić się na dworze, powydurniała się na trzepaku czy pojeździła na rowerze? Tak. No to dlaczego tobie dupa przyrosła do krzesła?
A gdyby twoja córka szczerze oświadczyła, że najwięcej szczęścia – pomimo dwóch fakultetów i trzech języków obcych – sprawia jej bycie nianią, czy nadal wysyłałabyś ją do pracy w korporacji albo w budżetówce? Nie. Dlaczego więc pozwalasz sobie na życie według cudzych marzeń?
Gdyby twoja córka na każdą imprezę wychodziła jak Adele, a wracała niczym Courtney Love, byłabyś z niej dumna? Nie. To po co ci to?
A gdyby twoją córkę spotkało nieszczęście, pozwoliłabyś się jej wypłakać i płakałabyś z nią? Tak. To dlaczego nie pozwalasz sobie na doświadczanie przykrych emocji?
Czy gdyby twoja córka któregoś dnia powiedziała ci, że chce być taka, jak ty tu i teraz, załamałabyś się? Tak? To już dzisiaj zrób wszystko, byś mogła być z siebie dumna. Też jesteś czyjąś córką.
Poruszmy więc social media! Niech na naszych osiach czasu i w tweetach zagości hashtag #jesteśczyjąścórką – 26 maja to doskonała okazja, by podzielić się „córczanym” przesłaniem!
Komentarze zamknięte.
Risala
26 maja 2017 at 10:27Wracam do tego tekstu już 3 rok z rzędu. Uwielbiam <3
Anna
1 października 2015 at 20:58zawyżam średnią wieku czytelniczek, bo mam 40 lat. Ale bardzo lubię czytać twojego bloga. Ciekawe i mądre wpisy. a ten jest wyjątkowy. mocno daje do myślenia. .. dziękuję.
ps. Idę dalej kopać w archiwum :)
Nat
5 października 2015 at 08:43Dziękuję, rozgość się :) Zaznaczam jednak, że akurat grupa wiekowa 35+ jest wśród moich czytelniczek szeroko reprezentowana!
cafall
7 września 2014 at 03:55Mnie „stanowczo zadziwia” mała ilość komentarzy w ogóle. Na moje oko- powinien być ich wysyp pod niemal każdym wpisem, bo każdy z nich jest wartościowy i pozostawia duże pole do dyskusji. Dyskusji, która mogłaby być bardzo interesująca. Trochę mi tu tego brakuję. Kończę czytać…w głowie kotłuje mi się wiele myśli, ale zostaję z nimi sama, tak samo jak z tą pustką poniżej bijącą po oczach.
Żmij
3 czerwca 2014 at 22:24Stanowczo zadziwia mnie mała ilość komentarzy pod tym wpisem, gdyż jest na swój sposób cudowny. Pięknie pomaga w zmianie sposobu myślenia i gdyby aplikować sobie takie rozwiązania koncepcyjne chociaż raz w tygodniu, na pewno byłoby się szczęśliwszą osobą.
Osobiście dziękuję, że – chcąc, czy nie – dołożyłaś cegiełkę do budowania mojego szczęśliwego ja ;)
Nat
4 czerwca 2014 at 09:26Z przyjemnością :)
AlexLDR
26 maja 2014 at 10:32Nat, mam nadzieję, że w ramach organizacji warsztatów wygra Kraków i będę mogła pojawić się, by skłonić Ci się nisko.