Okazuje się, że nie tylko w głowach facetów na myśl o wibratorze zapala się światełko sygnalizujące niebezpieczeństwo. Jednym z męskich mitów dotyczących gadżetów erotycznych jest przeświadczenie, że skoro kobieta używa zabawek z jej facetem musi być coś nie tak i najwidoczniej przestał sprawdzać się w sypialni.
Biorąc udział w zeszłorocznej konferencji „2. Czas Seriali” poznańskiego Festiwalu Seriali Amerykańskich, analizowałam Seks w wielkim mieście z perspektywy lokowania idei. Jednym z opisywanych przeze mnie przykładów był epizod Charlotte, która nabyła swój pierwszy wibrator – króliczka (nie ona jedna, gdyż Carrie i Miranda uczyniły to samo). Tak spodobała jej się nowa zabawka, że zaszyła się we własnych czterech ścianach, by oddawać się rozkoszom płynącym z masturbacji. Co mnie zaskoczyło w tym odcinku (sezon 1, odcinek 9) to rozwój wypadków: po kilku dniach przyjaciółki bohaterki zdecydowały się interweniować, zabrały Charlotte wibrator i kazały jej ruszyć w miasto w poszukiwaniu „prawdziwych partnerów”. Promowany wówczas zupełnie rzeczywisty wibrator-królik został pokazany jako gadżet, który spełnia swoją funkcję (nieziemskie orgazmy), ale samo posiadanie zabawek przedstawiono jako modne, tylko… uzależniające i odstraszające kobiety od sięgania po gadżety. Jednym z wciąż pokutujących przekonań dotyczących wibratorów, co świetnie obrazuje ta serialowa sekwencja wydarzeń, jest bowiem legenda miejska o „nieprawdziwości” orgazmu doświadczanego dzięki używaniu gadżetów. Oczywiście, wszystkie tu wiemy, jak bardzo prawdziwe orgazmy zapewnia masturbacja, ale najwidoczniej wciąż gdzieś na świecie chodzą ludzie, którym sprawa wibratorów nieco namieszała w głowach. Drogie babki, nie oddawajmy odpowiedzialności za orgazmy naszym partner(k)om i skończmy wreszcie ze strachem przed pozytywnymi wibracjami!
Jak donosi ciało redakcyjne portalu vibrators.com, okazuje się, że przeświadczenie o „prawdziwym” i „nieprawdziwym” szczytowaniu to nie jedyny mit, który kobiety wciąż pielęgnują w sobie. Większość negatywnych przekonań co do wibratorów daje się bardzo łatwo rozpracować i… obalić! Oto 5 najczęstszych obaw kobiet, które wciąż nie sięgnęły po swój pierwszy wibrator lub jeszcze go nie oswoiły:
1. Używanie wibratora grozi poluzowaniem pochwy. Podobny strach dotyczy też obcowania pochwy z penisem nadzwyczajnie wyposażonego kochanka. Czas więc wyjaśnić parę szczegółów dotyczących koleżanki waginy. Jasne, pochwa jest rozciągliwa, ale wsadzenie doń czegokolwiek: gadżetu, penisa, eksperymentowanie z fistingiem lub wyjęcie zeń dziecka nie skutkuje rozklapiochą na wieki wieków. Po fakcie pochwa zazwyczaj wraca do swojego rozmiaru i robi buzię w ciup. Rozciągnęłaby się na zawsze, gdybyś spróbowała nosić w niej kulę do gry w kręgle w wymiarze 24 godziny, 7 dni w tygodniu, w przeciwnym razie – nawet jeśli używasz większego modelu wibratora – nie wpłynie to na rozmiar twojej waginy. Ani twój partner, ani nawet twój ginekolog nie będą w stanie stwierdzić, że jesteś wierną użytkowniczką gadżetów.
2. Od wibratora można się uzależnić. Cóż, jak już niejednokrotnie wspominałam, człowiek nie jest w stanie uzależnić się od przedmiotu, ale od emocji, które przedmiot wywołuje. Poza tym masturbowanie się ręczne lub z użyciem zabawek jest czynnością normalną i całkowicie prozdrowotną! Oczywiście dopóki nie staje się kompulsywne i nie wywołuje poczucia winy, a uporczywe myśli o kolejnym seansie masturbacji nie wpływają na codzienne funkcjonowanie. Seksoholizm, nimfomania to nie efekty używania wibratora!
3. Wibrator powoduje zanik czucia. Jasne, zabawka dostarcza więcej wrażeń i stymuluje mocniej niż dłonie czy penis. Nie obawiaj się jednak, że będziesz potrzebowała coraz silniejszych wibracji, a delikatny dotyk lub stosunek penis-wagina przestaną robić na tobie jakiekolwiek wrażenie. Owszem, po dniu spędzonym na radosnym wibrowaniu możesz czuć się nieco poocierana i wyeksploatowana, ale po kilku/kilkunastu godzinach ten stan minie – zupełnie jak po ostrzejszym seksie.
4. Przejdzie mi ochota na „zwykły” seks. Czas porzucić myśl, że skoro maszyna daje ci tyle przyjemności, twoja partnerka lub twój partner już nie będą w stanie cię zaspokoić choćby w połowie tak skutecznie, jak ulubiony króliczek. Różne typy pieszczot (waginalne, oralne, analne) wywołują odmienne doznania. Tak, jak nie codziennie masz ochotę na zabawy oralne, tak z pewnością nie porzucisz aktywności 1+1 (albo i więcej) na rzecz solowych seansów masturbacji. Niemal każda kobieta doświadcza w swoim życiu seksualnych epizodów, na przykład porzucając na miesiąc masturbację i skupiając się raczej na seksie we dwie/dwoje. Podobnie rzecz ma się w przypadku ulubionych potraw – żeby nadal smakowały wyjątkowo, nie jada się ich codziennie.
5. Nie będę potrafiła szczytować bez wibratora. Operowanie wibratorem zapewnia intensywną stymulację łechtaczki, a właśnie pieszczoty clitoris są dla większości kobiet niezbędne do osiągnięcia orgazmu. Błędne jest zatem przekonanie, że to przez gadżety kobieta nie jest w stanie dojść podczas seksu. Jeżeli partner skrupulatnie omija ten anatomiczny szczegół podczas gry wstępnej i stosunku, wystąpienie orgazmu staje się po prostu mało prawdopodobne. Zamiast zwalać winę na wibrator (albo pozwolić kochankowi na takie oskarżenia wobec twojego małego pomocnika), pokaż jakie pieszczoty sprawiają ci przyjemność i zainicjuj poszukiwania orgazmu we dwoje. Albo zacznij powoli wprowadzać zabawki do wspólnej sypialni.
[grafika wpisu – Jim Bumgardner]
Komentarze zamknięte.