Pewien dżentelmen – Olo – podesłał mi link do sfory.pl i postu dotyczącego baru dla nimfomanek. Taki tokijski wymysł ulokowany w dzielnicy Shibuya, który nazwano Love Joule.
Plebejska ekscytacja redaktorów, którzy zamieścili na sforze.pl news o tym przybytku rozpusty sprawiła, że ręce mi po cycki opadły. W żadnych materiałach dotyczących Love Joule (przeszukałam internet i informacje prasowe) nie zamieszczono informacji, że jest to bar dla nimfomanek. Wprost przeciwnie – LJ to bezpieczne miejsce dla kobiet, które w luźnej atmosferze chcą pogadać o seksie, masturbacji i pooglądać sobie gadżety przy kolorowych drinkach. Tylko Polsza to taki kraj, gdzie – dla taniej sensacji – będzie się piętnować babki, które wykazują choćby minimalne zainteresowanie własną seksualnością.
Kiedy odwiedziłam berliński salon Fun Factory, nabrałam przekonania, że organizowanie imprez w sklepach z gadżetami to bardzo fajny pomysł. Zrelaksowane dziewczyny przychodzą, piją sobie wino musujące i porównują zabawki, przeglądają książki i ofertę alternatywnej pornografii – mają dwa piętra rozkosznych rzeczy do swojej dyspozycji, otrzymują miłe upominki, słowem: bajka. No i w tej zepsutej i znanej z perwersyjnego seksu Japonii otwiera się taki babski przybytek. Jego założycielka, Megumi Nakagawa, oświadcza jasno – ma być to miejsce przyjazne kobietom, kolorowe, próbujące przełamać temat kobiecej masturbacji pojmowanej jako tabu czy coś zdrożnego, o czym się nie mówi. Zwłaszcza w miejscach publicznych. Bo w której „normalnej” knajpie, po obaleniu butelki wina, można wrzasnąć, że wepchnęło się swojemu partnerowi wibrator w tyłek, nie napotkawszy zgorszonych spojrzeń obsługi i pozostałych gości?
W Love Joule masturbację się oswaja – za barem, w miejscu, gdzie powinny stać butelki z trunkami, umieszczono gadżety erotyczne (co ciekawe i może dla niektórych szokujące – nie w kształcie „penisoidalnym”) i inne seks-urozmaicacze w tubkach i dozownikach. I nigdzie nie napisano, że stoją one tam po to, by kobiety mogły masturbować się w klubowych lożach. Poza tym jest jeszcze sprawa higieny… Sama obstawałabym raczej przy wariancie, że bar jest rodzajem gadżetowego showroomu, bo ewidentnie nie dominuje tu jedna marka. A nawet jeśli bar zaprojektowano tak, by umożliwić odwiedzającym korzystanie z miejsc odosobnienia, to umówmy się – rozważywszy darkroomy w klubach gejowskich – nie jest to coś, czego świat by już nie widział. Problemem dla sfory i im podobnych może być to, że faceci nie mogą sobie popatrzeć. Samotnych mężczyzn obejmuje bowiem zakaz wstępu. Mogą wejść tylko w towarzystwie kobiety, ale podobno niewielu z tego przywileju korzysta. Co mnie zaciekawiło, poleca się Love Joule jako miejsce randek!
Same klientki doceniają Love Joule, mówiąc, że to jedyny bar, w którym – bez ściszania głosu i ciągłego rozglądania się na boki, mogą pogadać o mężczyznach, seksie i tym, co lubią, bez zaczepiających je facetów. Poza tym dobrze jest mieć miejsce wymiany poglądów czy doświadczeń, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy „techniczne”, na przykład co zrobić, gdy gadżet zakleszczy się w pochwie albo jak dbać o czystość zabawek. W luźnej i przyjaznej atmosferze, z wibratorem w jednej ręce, a drinkiem w drugiej, chyba łatwiej testować manualnie to, co chciałoby się później kupić – bez zniecierpliwionego sprzedawcy, ale za to z właśnie poznaną babką, która już tę zabawkę ma w swojej kolekcji i może o niej więcej opowiedzieć.
Nie znam zbyt dobrze japońskiej kultury i mogę jedynie brać na wiarę komentarze, iż kraj przez lata stygmatyzujący kobiecą seksualność właśnie doświadcza momentu przełomowego – powstają ciekawe babskie portale, na których dziewczyny mogą poczytać o seksie, otwiera się więcej sklepów z kobiecymi gadżetami, a miejsc takich jak Love Joule nie obrzuca się jajkami. Zastanowiło mnie jedno – czy otwarcie takiego baru byłoby możliwe w Polsce? Sądząc po komentarzach, że to zepsucie, a z seksem nie powinno się tak obnosić, poczekamy sobie jeszcze lat czterdzieści i cztery albo i więcej.
Wracając jednak do postu ze sfora.pl: ktoś najwidoczniej nie nadrobił zaległości lekturowych, bo hiperseksualność ze zwyczajnym zainteresowaniem własną seksualnością ma niewiele wspólnego. Chociaż, droga sforo, niech będzie po twojemu. Pisząca te słowa, posiadająca gadżety erotyczne i rozgadana o seksie młoda kobieta może być według twoich standardów nimfomanką. Tylko tę nimfomankę lizanie uspokaja, a w sforze psy się nawzajem zagryzają.
Zdjęcia pochodzą ze strony fanowskiej klubu.
Komentarze zamknięte.
dessum
19 października 2012 at 14:21a my właśnie jedziemy na weekendową imprezę z przebierankami… panie wybierają sobie panów, są masturbacje i inne owacje… taki polski cap d`agde… i tylko szkoda, że musimy czuć się jak jakieś podziemie i ukrywać z takimi imprezami… bo to Polska właśnie.. :/