Sweat, baby, sweat! | Antyodorant nuud | Recenzja

Sweat, baby, sweat! | Antyodorant nuud | Recenzja

Antyodorant nuud to nowy, unikatowy kosmetyk, rozwiązujący problem nieświeżych pach… (choć nie tylko!)

recenzja opublikowana we współpracy z Kinky Winky

Zacznę od wyznania: od lat nie używam antyperspirantów.

Zresztą przyznam zupełnie szczerze, że przez długi czas myślałam, że antyperspirant i dezodorant to jeden rodzaj kosmetyku. Nie wiedziałam, że ten pierwszy hamuje wydzielanie potu, a drugi pozwala się pocić, ale przykrywa wszelkie cielesne aromaty nieco przyjemniej pachnącą chmurką. Ot, słodka niewiedza!

Wystarczyło jednak, że klika razy przeczytałam coś o aluminium w antyperspirantach i to był koniec – przerzuciłam się na naturalne dezodoranty Weledy. Moim problemem nie była bowiem nadmierna potliwość, ale chęć zamaskowania ewentualnego odoru. I choć od cytrusowego trochę piekły mnie pachy, a różany niekoniecznie współgrał z każdymi perfumami, sięgałam po tę markę z przyzwyczajenia.

Czas więc na kolejne wyznanie:

Lubię się pocić. Nie lubię śmierdzieć

Okej, może „lubię” to za dużo powiedziane, po prostu nie przeszkadza mi sam fakt pocenia się. Nie wstydzę się tego, że pocę się podczas treningu czy seksu, traktuję to jako coś naturalnego. Przeszkadza mi za to własny nieprzyjemny zapach. A tu naturalne kosmetyki nie zawsze dają radę.

Są takie sytuacje, w których nawet najpiękniej pachnące dezodoranty nie pomagają. Na przykład pocenie się pod cyckami. Zauważyłam, że jakikolwiek założony przeze mnie bralet po kilku godzinach nadaje się jedynie do prania. Bo materiał znajdujący się na tzw. podcycu zwyczajnie absorbował pot, a tam później zachodziły różne reakcje, które sprawiały, że stanik zaczynał śmierdzieć. Niezbyt komfortowe, zwłaszcza gdy na przykład jest się w kilkudniowej podróży i ma tylko dwa biustonosze pod ręką…

Antyodorant nuud czyli co?

Któregoś dnia odezwał się do mnie Antoni z Kinky Winky, mówiąc, że właśnie testuje antyodorant nuud, który zakupił wiedziony internetowym hypem wokół kosmetyku (dodam, że często rozmawiamy sobie o różnych rzeczach – naszych adoptowanych psach, pielęgnacji i innych codziennych sprawach). Okazało się, że nie tylko ja mam podobne podejście do pocenia się, czyli pot = okej, odór = nie okej. Poprosiłam więc, żeby zdawał mi relację z testów, bo sama poczułam się zaintrygowana.

Zrobiłam przy okazji szybki research i dowiedziałam się, że antyodorant nuud to emulsja z mikrosrebrem – składnikiem, który działa bakteriobójczo, neutralizując nieprzyjemny zapach. Na dodatek, aby działał, wystarczy go użyć 2–3 razy w tygodniu. Sam produkt jest zaś wegański i zapakowany w tubkę z trzciny cukrowej (nakrętka jest ze zwykłego plastiku).

Jego zaletą wydawał się też prosty skład – oprócz srebra są to: olej kokosowy, rycynowy i migdałowy, tlenek cynku, karnauba i roślinne substancje pomocnicze. Postanowiłam jednak wstrzymać się z zakupem do czasu, aż Antoni potwierdzi działanie kosmetyku. Choć branding i pozytywne recenzje kusiły, nie chciałam wydawać pieniędzy w ciemno.

Kiedy po jakimś czasie stwierdził, że działa, a działa do tego stopnia, że rozważa sprzedawanie nuud w Kinky Winky, postanowiłam wypróbować antyodorant na własnej skórze. Od razu zamówiłam dwupak, a trzecią tubkę dostałam w prezencie, bo akurat trwała jakaś promocja z okazji walentynek.

Antyodorant nuud – moje doświadczenia

Od ponad mięsiąca stosuję antyodorant nuud. Podczas pierwszego tygodnia używałam kosmetyku co 2 dni, teraz sięgam po niego raz na 3–4 dni, a z pierwszej otwartej przeze mnie tubki jakby nic nie ubywa… Podobno jedno opakowanie powinno wystarczać na ok. 1,5–2 miesięcy.

I sama jestem tym zaskoczona, ale choć nadal się pocę, to nie śmierdzę. I nie mam tu na myśli wyłącznie codziennego funkcjonowania, ale też zajęcia HIIT, na które przed tymczasowym zamknięciem siłowni uczęszczałam 2 razy w tygodniu.

Warto podkreślić, że antyodorant sam w sobie nie pachnie, jest pod tym względem neutralny, a więc dobrze komponuje się z każdymi perfumami czy zapachowymi balsamami lub olejkami do ciała. W dni, w które zapomnę użyć perfum, a jestem tylko „na nuudzie”, podobno pachnę po prostu środkiem do płukania tkanin.

A co najważniejsze – pozbyłam się problemu śmierdzących staników!

Czego obawiałam się przed sięgnięciem po antyodorant nuud?

  • że będzie mało wydajny. 63 zł za małą tubkę kosmetyku może wydawać się sporą kwotą. Okazuje się jednak, że wystarczy ilość odpowiadająca wielkości ziarenka grochu, aby posmarować obydwie pachy i nieco mniej, aby posmarować przestrzeń pod biustem. Emulsja przypomina gęsty olejek do opalania i łatwo się rozprowadza, więc nie traci się przy okazji za dużo kosmetyku.
  • że będzie piekła mnie skóra. Nic takiego się nie wydarzyło. Niezależnie, czy pokrywam antyodorantem świeżo ogolone pachy czy kilkudniowe owłosienie, skóra nie jest podrażniona. Formuła na bazie olejków sprawia, że kosmetyk powinien zrobić dobrze nawet wrażliwej skórze.
  • że kosmetyk, który jest biały, będzie zostawiał ślady na ciemnych ubraniach. Najczęściej aplikuję antyodorant tuż przed włożeniem ubrań i żadnych śladów nie stwierdziłam. Czarne bralety też nie zmieniły koloru w miejscu, w którym materiał styka się z posmarowaną kosmetykiem skórą.
  • niebieskich pach. Na tę chwilę żadnych objawów srebrzycy – zmiany koloru skóry w miejscu częstego stosowania kosmetyku ze srebrem – nie zaobserwowałam, ale wydaje mi się, że ilość srebra w nuud, połączona z rzadką aplikacją, raczej do tego nie doprowadzi.

Dla kogo jest antyodorant nuud?

Pomimo wielu zalet, zdaję sobie sprawę, że antyodorant nuud nie będzie rozwiązaniem dla wszystkich.

Podkreślę raz jeszcze – ten kosmetyk nie zapobiega produkcji potu. Niektórym osobom zależy na właściwościach antyperspirujących lub po prostu przyzwyczaiły się do niepocenia. Dlatego uważam, że najbardziej zadowolone z nuuda będą osoby, u których pocenie się nie powoduje dyskofortu oraz te, które pocą się mało.

Branding i sam kosmetyk są uniseks, więc jedno opakowanie z powodzeniem może być używana przez kilka osób różnych płci. Jeżeli jednak z jakichś powodów komuś nie odpowiada koralowa tubka, może wybrać czarną. Sama jednak radziłabym sięgnięcie po bardziej opłacalny dwupak, który warto np. zamówić z kimś na spółkę.

Nuud wydaje się też idealny dla osób często podróżujących. Zajmuje bardzo mało miejsca, co okazuje się bardzo praktyczne, gdy lata się jedynie z bagażem podręcznym. Dla mnie jego kompaktowość to ogromna zaleta.

Dlaczego recenzuję kosmetyk?!

Zdaję sobie sprawę, że antyodorant z seksem może mieć niewiele wspólnego, ale ten kosmetyk oczarował mnie na tyle, że postanowiłam opowiedzieć o nim światu. Być może dla kogoś okaże się podobną rewolucją, jak dla mnie i dla Antoniego. A ponieważ nuud sprawdził się u mnie tak dobrze, Antoni poprosił mnie o podzielenie się opinią o produkcie.

Bo nuud właśnie wskoczył do Kinky Winky – queer sex shopu, z którym współpracuję od lat. A ponieważ czasy są teraz niepewne, szczególnie dla małych firm, tym goręcej zachęcam do zamawiania lokalnie. Nawet jeżeli nie będzie to nuud, to może jakiś przyjemny gadżet, który osłodzi samoizolację?

Komentarze zamknięte.
  1. Annette

    3 kwietnia 2020 at 13:48

    Przekonałaś mnie. Zajarana zamówiłam sobie jedno opakowanie (u głównego dystrybutora, bo mieszkam za granicą) zaraz po przeczytaniu recenzji. Mi tak samo nie przeszkadza fakt pocenia się, tylko zapach… Zwłaszcza, że od czasu porodu, a to już 1,5 roku temu – może ze względu na hormony (karmienie piersią) – stał się jakoś wyjątkowo intensywny. Myślałam, że nie ma ratunku, kiedyś to się samo wyreguluje i jakoś muszę przecierpieć. Tymczasem przyszła paczuszka, zdążyłam użyć kosmetyku dwa razy… I hurra! To naprawdę działa! Uprzyjemniło mi życie i mojemu otoczeniu może również ;). Bardzo Ci dziękuję, że tę recenzję napisałaś.

    • Nx

      4 kwietnia 2020 at 11:29

      Bardzo się cieszę, że też masz pozytywne doświadczenia z tym kosmetykiem! W moim przypadku naprawdę poprawił komfort życia :)

  2. Kasia

    27 marca 2020 at 09:49

    Ale się napaliłam na ten produkt podczas czytania recenzji! A potem doszłam do fragmentu o oleju rycynowym i smuteczek – on powoduje u mnie bolesne krosty już po jednym użyciu, a jest tu wysoko w składzie. Więc idę sobie śmierdzieć dalej :(

    • antoni

      27 marca 2020 at 10:27

      cześć,

      przykro słyszeć o uczuleniu. poszperałem troche i znalazłem pełno informacji o tym, że olej rycynowy stosuje się do leczenia bolesnych wyprysków. to zastanawiające, że ten sam składnik może zarówno leczyć, jak i drażnić skórę u niektórych osób…

    • Nx

      27 marca 2020 at 16:55

      Przykro mi!

      Uwierz mi, znam ten ból – uczula mnie olej arganowy, który obecnie jest w wielu naturalnych kosmetykach :(

    • Kamil

      28 marca 2020 at 00:49

      Osobiście używam naturalny ałun

  3. Paulina

    26 marca 2020 at 23:50

    Wow na coś takiego czekałam od lat! :) Jeśli to naprawdę będzie tak wydajne to stanie się moim świetnym gralem.

    • antoni

      27 marca 2020 at 20:51

      z autopsji powiem, że jest wprost niezwykle wydajne. moje opakowanie 20 ml – otwarte pod koniec stycznia – ma w sobie jeszcze ok 1/4 zawartości. myślalem, ze zapewnienia producenta, by używać bardzo niewiele to marketing, ale praktyka nie kłamie :)