Przyjemnostki | Czerwiec 2022

Przyjemnostki | Czerwiec 2022

Co sprawiło mi przyjemność w czerwcu 2022?

Przyjemnostki to cykl, w którym doceniam małe rzeczy, które w danym miesiącu sprawiły mi przyjemność – niekoniecznie w obszarze seksu czy erotyki.

Tydzień w Walencji

Hiszpania to kraj, do którego wracam chętnie, za każdym razem odwiedzając nową okolicę. Tym razem padło na Walencję – miasto, które łączy bogactwo kultury i sztuki z zapleczem wypoczynkowo-imprezowym. Przeżycia estetyczne zapewniły mi wizyty w IVAM – instytucie sztuki współczesnej, CCCC – centrum kultury współczesnej oraz wystawa rzeźb Igora Mitoraja na terenie Ciudad de las Artes y las Ciencias – miły polski akcent. Rozkoszy podniebienia zaznałam dzięki specjałom z Mercado Central i lokalnym winom, wytwarzanym w Requenie, popijanym w towarzystwie tapas. Największą atrakcją była jednak wizyta w manufakturze BS Atelier, znanej z ręcznie wytwarzanych silikonowych dild. Miałam przyjemność obejrzeć cały warsztat, posłuchać więcej na temat pracy studia i powstawania nowych projektów oraz wybrać naprawdę wyjątkowe pamiątki z podróży – dildo i zatyczkę analną, z których wypróbowaniem wcale nie czekałam do momentu powrotu do domu…

Wyjazd był też dla mnie okazją do poćwiczenia w naturalnych warunkach języka hiszpańskiego, którego uczę się od pół roku. Zebrałam sporo pochwał, więc jest naprawdę nieźle!

Mój nowy podcast!

Z uruchomieniem podcastu, który byłby zapiskiem naszych pogłębionych rozmów na różne tematy, nosiłyśmy się z Martą Soją-Bochenek od jakiegoś czasu. Nie było tygodnia, aby do naszych głów nie wpadał pomysł na kolejny odcinek. Niestety, przeciwności losu w postaci zwykłego życia: deadline’ów czy zobowiązań rodzinnych i zawodowych sprawiały, że nagranie tego pierwszego wciąż odsuwało się w czasie. Ale w końcu dałyśmy radę i w ten sposób oficjalnie ruszyły Dziewczyny bez kagańca – w moim przypadku pierwszy publiczny projekt, niezwiązany z seksualnością czy erotyką.

W czerwcu opublikowałyśmy dwa pierwsze odcinki: „O bańkach” i „O stracie”, które już w dniu premier otrzymały sporo pochwał, bo wygląda na to, że tematy, na które rozmawiamy, poruszają nie tylko nas, ale też większą liczbę osób. Podcast dostępny jest na Spotify, YouTube i w Apple Podcasts.

Wystawa „Come Alive”

Wystawa Come Alive ma podtytuł „The Power of Pleasure” i – jak sama nazwa sugeruje – poświęcona jest przyjemności. Zespół kuratorski nie ukrywa przy tym, że chodzi o przyjemność seksualną i różne sposoby jej doświadczania. Część budynku Het Nieuwe Muntgebouw w Utrecht wypełniły więc instalacje erotyczne, oddziałujące na niemal wszystkie zmysły (wykluczonym był tu zmysł smaku – nie zauważyłam eksponatów do lizania). W tematycznych pomieszczeniach nazwanych odpowiednio: Vibrate, Embrace, Climax, Extend można spędzić kilka godzin, jeśli chce się podoświadczać wszystkiego, co Come Alive ma do zaoferowania. Oprócz wystawy można wziąć udział w licznych wydarzeniach towarzyszących: warsztatach, panelach, rytuałach, a przybytek opuszcza się przez intrygujący Clitshop.

Zbiór opowiadań „Cursed Bunny”, Bora Chung

Mam osobisty projekt czytelniczy, który konsekwentnie realizuję od wielu miesięcy: gdy tylko mogę, sięgam po książki napisane przez osoby spoza anglosaskiego i polskiego kręgu kulturowego, z naciskiem na kobiety oraz osoby queer. Zbiór opowiadań Cursed Bunny autorstwa urodzonej w Seulu Bory Chung (tłum. Anton Hur) wpisuje się więc w te ramy. Tworzone przez nią historie łączą realizm magiczny i horror, a przy okazji pozostają bardzo blisko ciała. Bo jak inaczej określić opowieść o nowym bycie, który mieszka w toalecie i sam zlepia się z cielesnych odpadków głównej bohaterki, aby prześladować ją we wszystkich klozetach i nazywać matką?

Masaż zmieniający rysy twarzy

W czerwcu za namową fizjoterapeutki, do której regularnie chodzę na masaże lecznicze, zdecydowałam się wypróbować masaż Kobido, zachwalany jako niechirurgiczny lifting twarzy. Żeby była jasność – nie mam najmniejszego problemu z tzw. oznakami starzenia czy zmarszczkami mimicznymi. Wprost przeciwnie, darzę je ogromną sympatią!

Zachęciło mnie raczej coś innego, o czym rzadko mówi się w kontekście tego masażu – łagodzenie napięcia w stawach skroniowo-żuchwowych, które jest u mnie spore ze względu na nocny bruksizm. W ich obszarze już pierwsza godzinna sesja Kobido przyniosła mi ogromną ulgę. Co ciekawe, przy okazji masaż wyrównał drobną asymetrię mojej twarzy, również wynikającą z nierównego napięcia mięśni. Co tu dużo mówić – gdy prowadzę sesje online, siłą rzeczy przyglądam się własnej fizjonomii, więc takie elementy nie umykają mojej uwadze. Delikatnie zmienione rysy były naprawdę miłym bonusem…

Komentarze zamknięte.