Ilu masz na liczniku? (i dlaczego tak dużo?)

Ilu masz na liczniku? (i dlaczego tak dużo?)

Kobieta, która ma na seksualnym liczniku więcej partnerów niż dałoby się policzyć na palcach jednej ręki, z łatwością znajdzie uzasadnienie dla swoich podbojów – czuła się brzydka, nie wiedziała, czego chce, szukała pocieszenia po rozstaniu. Mężczyzna? On swój wynik pomnoży przez trzy, podzieli się tym szczęśliwym numerkiem – i tyle. 

Umówmy się – seks nie jest jakoś szczególnie skomplikowany, ale dla ludzkości nieprzerwanie stanowi źródło lęku oraz stresów – nie tylko w kwestii techniki, ale i… podejścia. Na jego temat zewsząd docierają do nas, kobiet, różne, najczęściej sprzeczne informacje: bądź seksowna, ale nie epatuj seksem; bądź bezwstydna, ale z umiarem. Słowem: rób wszystko, aby było ci dobrze tak długo, jak twoja seksualność nie będzie przerażać innych.

Wszystkie wiemy, że przygody na jedną noc są łatwe. Wiemy też, że seks z kimś, w kim się zakochujemy bywa magiczny. Wiadomo również, że przyjemniej uprawiać go z kimś, kto w trakcie lub po fakcie nie okazuje się totalnym złamasem. Ale co mają począć te, które w w swoich erotycznych eskapadach przemierzyły wiele szlaków – uczestniczyły w orgiach, spółkowały z przedstawiciel(k)ami wszystkich możliwych płci, a seks od zawsze był dla nich przygodą, a nie powodem do wstydu? Dajmy im przynajmniej prawo do zaakceptowania tego, kim są, jeżeli nie odmawiamy im prawa do dumy.

Przebudźmy się. Nie żyjemy już w czasach jedynego słusznego modelu kobiety i mężczyzny połączonych węzłem małżeńskim, którzy mają na seks (zestaw praktyk dozwolonych jest ściśle określony z góry) monopol. Współcześnie naszą ekspresję seksualną reguluje wyłącznie rozpoznanie, co nas kręci i podnieca, oraz czy rzecz dzieje się z udziałem świadomych osób, które entuzjastycznie zgadzają się na dane formy współżycia. Teoretycznie więc nie ma podziału na to, co w seksie złe i dobre.

Dlaczego więc kobiety, które może i nie robią specjalnie szalonych rzeczy, ot, uprawiają seks często i lubią zmieniać partnerów, czują potrzebę usprawiedliwiania swoich ekscesów? Dlaczego szukają powodów dla każdego wyskoku, który nie odbywał się w bezpiecznej przestrzeni (jedynie słusznego heteronormatywnego) związku? Bo przez lata nasza kultura była seks-negatywna.

Zaniżanie liczby kochanków (na to zawsze znajdzie się usprawiedliwienie: ten się nie liczy, bo to na jedną noc, z tym po pijaku, a z tamtym nie doszłam) może być odebrane jako ochraniacz na męskie przyrodzenie ego. Bo, niestety, faceci mają większy problem z tym, że ich penis nie okazał się na tyle wspaniały, by kobieta postanowiła na niego czekać niż kobiety z tym, że są dwudziestą-którąś na liście jego kochanek. W wielu kręgach wciąż jedynie facetom daje się przyzwolenie do kochania seksu i korzystania z jego dobrodziejstw. Kobiety pozostają ostrożne – zbyt długo zmuszano je do uległości, zawstydzano, a za swobodę seksualną palono na stosie lub kamienowano. Ach, zapomniałabym: w niektórych kręgach kulturowych kamienowanie nadal jest dość powszechne.

Znam kobiety, które zostały nazwane dziwkami, bo zaproponowały partnerowi seks analny lub, zapytane, szczerze odpowiedziały, że w tym tygodniu już uprawiały seks z kimś innym. Czy po epitecie „dziwka” (a na dodatek „dziwka-wolontariuszka”, bo „prawdziwa dziwka” przynajmniej coś z tego ma – padło naprawdę, to nie moja fantazja literacka) to one powinny czuć się źle ze sobą, czy jednak źle ze sobą czuje się ten bubek, który nie potrafi znieść myśli, że kobieta to istota seksualna z takim samym prawem do wyrażania własnej seksualności? Czy jeżeli ktoś mówi, że umówiłby się z tobą, gdybyś nie spała wcześniej z tyloma innymi osobami, świadczy o tym, że to z tobą czy z nim jest coś nie tak?

Kojarzysz ten podział? Mężczyzna „zalicza”, kobieta „się puszcza”. Mężczyzna to „gracz”, kobieta to „zdzira”. Teoretycznie robią to samo. Praktycznie? Chyba najwyższy czas zrezygnować z tych, degradujących dla obydwu płci terminów, na rzecz prostego „ludzie uprawiają seks”. Bo „zdzira” czy „ogier” to nie cechy charakteru. To nadal wyłącznie konstrukty kulturowe.

Naprawdę, nie mam problemu z niczyją seksualną historią – tą, którą da się policzyć na palcach jednej ręki czy tą z wynikiem trzycyfrowym. Tak długo nie mam z nią problemu, jak długo dana osoba nie szuka dla siebie dziwnych usprawiedliwień. Uprawiając z kimś seks, podejmowałaś decyzję – nikt nie podjął jej za ciebie. „Facet chciał seksu ze mną, a ja nie potrafiłam odmówić” – no, błagam. Jedynym słusznym powodem pójścia z kimś do łóżka jest dla mnie: „Bo lubię seks i miałam na niego ochotę”. Kropka. Jeżeli próbujesz się usprawiedliwiać, lejesz wodę na młyn tym, którzy kiedyś za twoją ekspresję seksualną zechcą nazwać cię zdzirą.

Kiedy jest ich „zbyt wielu”?

Ti ru ru… Obiektywnie nie ma takiego numeru… Serio.

To, że ktoś wywnioskował (lub zostało za niego wywnioskowane), że seks to rzecz nienaturalna, brudna i wstydliwa, a liczba kochanków ma jakiekolwiek znaczenie i określa czyjeś miejsce w świecie, godne jest współczucia. Bo najwidoczniej ludziom, którzy stają na rzęsach, aby przeforsować wizję takiej moralności, pranie mózgów udaje się całkiem nieźle. Należy im pogratulować udanego demonizowania popędu seksualnego, który – chcą czy nie –  jest naturalny. Najłatwiej manipulować tymi, których potrafi się wmanewrować w poczucie winy. Ale najwidoczniej karanie istot seksualnych za ich seksualność jest całkiem normalne.

Tak długo, jak z tym, co i z kim robimy, czujemy się dobrze, nikt nas do tego nie zmusza i mamy świadomość, że nasze granice nie są przekraczane, jest w porządku. Szacunek do samej siebie nie powinien być mierzony w „szczęśliwych numerkach”, ale w tym, że potrafimy wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje, za swoją przyjemność i za stosunek do samej siebie.

„Za dużo” jest wtedy, kiedy zaczynasz żałować tak na serio, a nie na pokaz. Jeżeli po seksie „głęboko, w środku gdzieś” coś kłuje i spędza sen z powiek, warto poświęcić chwilę i przeprowadzić seksualny rachunek sumienia, skupić się na sobie i na tym, czym jest dla ciebie seks i jakie masz wobec niego odczucia. Jak tylko uporządkujesz sprawy łóżkowe z samą sobą, będziesz w stanie zadecydować, czy chcesz wrócić do gry, z kim i na jakich zasadach.

I przestań martwić się, co powiedzą o tobie inni. Ludzie będą cię oceniać niezależnie od tego, co zrobisz. Najważniejsze, że to ty masz rację, a oni, bazując wyłącznie na domysłach i uprzedzeniach, się mylą.

Komentarze zamknięte.
  1. Ula

    25 listopada 2018 at 09:39

    Miałam wielu partnerów i żałuję. Tak szczerze, w srodku. Wielu, to znaczy – ponad 20 (roczny związek, półroczny, kilka krótszych oraz spors ilośc epizodów, również z tą samą płcią), w przedziale wiekowym 18-23 lat. Od ośmiu lat mam jednego partnera, aktualnie meza i prawde mówiąc, doznalam z nim wiecej rozkoszy (w przełożeniu na jeden stosunek, nawet po uśrednieniu ;) ) i odświeżajacych nowinek, niż z pozostałą dwudziestką. Tu uwaga – moje zalowanie nie wynika z poczucia, że się puszczam, przepracowałam to (choć patrząc wstecz, wiem, że kilka razy zostałam zmanipulowana i cieszę się ,że nie zlapalam żadnego świństwa przy moim ówczesnym poziomie nieodpowiedzialności), ale z bardzo małej satysfakcji z tamtego etapu pożycia – ogolnie, ale też z każdym partnerem oddzielnie.

    Te, nazywane tak niefortunnie „przygody”, to częsty był wynik niedojrzałpsci – i nie, nie mowie o dojrzeniu do seksu, bo uważam, że nie ma czegos takiego, ale o dojrzeniu do RELACJI. W tym określeniu jest bardzo wiele – zaufanie, szacunek, umiejętność rozmawiania, a ww. nie jest moim zdaniem mozliwe bez POZNANIA drugiej osiby. Moja autorska teoria jest taka, że moje życie seksualne w trybie multiplayer ;) było niesatysfakcjonujące właśnie dlatego, że w wieczór/tydzień/miesiąc poznanie drugiego człowieka to zwyczajnie za malo. Ba, w przypadku niektórych rok to za mało! :) Stąd – tak mniemam – tyle niepewności, frustracji w seksie, z której z radością korzystają autorzy artykułow w Cosmo , prostytutki i seksterapeuci. ;) To wszystko – dlaczego nie zadzwonił, dlaczego ona nie chce w pupę, nie wiem, jak jej zrobic dobrze, nie dobralismy się seksualnie – nie wynika z braku edukacji seksualnej. Naprawdę! To raczej dlatego, że za seks biorą się ludzie, którzy do tego nie dorośli. Którzy nad soba nie pracują. Którzy nie są ciekawi drugiej osoby, widzac ja jako przedmiot, a nie podmiot. Dowiedzenie sie, czy lubie anal, oral, squirting, to już drugorzędna kwestia i powaze się o stwierdzenie, że wystąpi ona w innej konfiguracji z każdym partnerem, bo jest to wynikowa konkretnej relacji! No, chyba ze mamy do czynienia z podejściem w duchu „no, malutka, na plecki i wypnij tyłek, a jak nie, to won, na twoje miejsce czeka piec innych – byłam, widziałam, podziękowałam ;) były jednak takie, co świadczyly takie usługi, nie wiedząc, że jako istoty czujace mają odmowic.

    Ba, ośmiele się stwierdzić, ze edukacja i poszerzenie świadomości seksualnej smakuje znakomicie jako coś co robimy razem w związku. Ale nie byłoby to możliwe, gdybyśmy nie byli dwójka dojrzalych lydzi, ktorzy potrafią ze sobą pogadac, ufaja sobie, szanuja sie, znaja sie i chcą poznawać dalej. Najpierw wiec nauczmy się być w relacji, a potem uczmy się seksu, wtedy wywrotki będą znacznie rzadsze. :)

  2. Alice

    28 maja 2016 at 20:54

    Naprawdę dziękuję ci za ten artykuł! Chyba mnie uratowałaś, dosłownie i w przenośni. Co chwilę słyszę że 'puszczam’ się na prawo i lewo z każdym, faceci rozsiewają plotki że ze mną spali. Nie mam pojęcia skąd to wszystko się bierze. Przyjaciele próbują mnie pocieszyć, że inni mi zazdroszczą, jednak sama nie wiem czego można mi zazdrościć, mam kompleks niższości. Wiem co robię, dziewicą nie jestem, ale na pewno nie uprawiam seksu z każdym napotkanym mężczyzną. Nawet jeśli by tak było, powinna być to moja sprawa i nikt nie powinien się wtrącać czy komentować. Jednak słuchanie ciągle coraz to nowszych plotek przywróciły mi myśli samobójcze, nie radzę sobie z tym, że ciągle dowiaduję się o nowych osobach z którymi podobno spałam. Twoje słowa, a w szczególności ostatni akapit „I przestań martwić się, co powiedzą o tobie inni. Ludzie będą cię oceniać niezależnie od tego, co zrobisz. Najważniejsze, że to ty masz rację, a oni, bazując wyłącznie na domysłach i uprzedzeniach, się mylą. ” przywróciły mi wiarę w siebie i chęć do życia. Nie czuję się bardzo dobrze, tak jakby tych plotek nie było, jednak widzę światełko że może kiedyś, może już niedługo będzie lepiej. Dziękuję

    • Nat

      30 maja 2016 at 09:13

      Będzie lepiej – sama staram się nad tym pracować, blogując, normalizując seks. A Ty eksploruj seksualnie – to Twoje ciało i masz do tego pełne prawo :)

  3. S-chan

    8 lutego 2015 at 17:29

    Wiem, że to jest stary wpis, ale bardzo chciałabym Tobie, Autorko, za niego podziękować. To cudowne I przywracające wiarę w ludzkość, że są osoby o takich zdrowych poglądach. Tak, lubię seks I one-night standy nie sa mi obce. Niestety, w internetach dużo bardziej prawdopodobne jest dowiedzenie się, że sie jest szmatą z tego powodu I nikt cię już nigdy, przenigdy nie zechce. Co tam, że jestem (podobno) inteligentna, mam poczucie humoru, charakter chyba też nie jakiś straszny – nieważne, spałam z X partnerów, to się tylko liczy. To jest bardzo złe, przykre I krzywdzące. Nie widzę powodu, żeby sie spowiadać ze swojej przeszlości seksualnej komukolwiek, to moja sprawa, nic nie wnosi ani nic nie zmienia. Pozdrawiam I na pewno będe odwiedzać często!

  4. suncarol

    21 stycznia 2015 at 13:34

    Jak ktoś się musi seksić zawsze i wszędzie tylko dlatego, bo ma ochotę, to powodzenia w życiu życzę. Nie można jednak zapominać, że seks dotyczy dwóch osób, i tą druga swoim popędem można zranić jeśli się np zakocha, a my Ty chcesz sobie tylko poużywać jak jakieś zwierzę.

    • Nat

      21 stycznia 2015 at 15:10

      Seks dotyczy dwóch osób, to prawda. Ale żadna z nich nie odpowiada za uczucia tej drugiej osoby.
      Swoją drogą nie chciałabym trafić do łóżka z osobą, dla której seks to zezwierzęcenie.

  5. normales

    9 stycznia 2015 at 14:25

    Uważam że kobiety mają prawo do seksu tak samo jak my mężczyźni. Jest tylko jedno zastrzeżenie. Wszystko jest w porządku do puki nie muszą zastanawiać się kto jest ojcem dziecka i nie okłamują ludzi na ten temat. Nie szukają w pamięci numerów telefonów do potencjalnych ojców w celu przeprowadzenia testów DNA lub nie skazują dzieci na śmierć lub samotne dorastanie bez ojca.

  6. marcepun

    5 stycznia 2015 at 09:21

    „Seks jako jedyne spoiwo łączy wszystkie płcie, jedyny akt miłości, na który się godzimy, na który nas stać.
    Nie zaspokaja potrzeb przeżywania uczuć wyższych. Jest przelewany codziennie pychą żądzy, hedonizmem nas samych, nie zaspokoi nigdy potrzeb bliskości, relacji zbliżających/ łączących zakochanych partnerów.

    Dzieci są czymś czego pragniemy, bądź przed czym uciekamy zapobiegając ich nadejściu, narodzinom, antykoncepcją, lub ostatecznym zabiegiem antykoncepcyjnym.

    Tylko w dżungli wszystko poczyna się i rodzi tak jak chce tego Matka Natura. Człowiek jest bestią zmyślną, rozwiniętą na tyle by planować i zapanować nad wydarzeniami, to w głównej mierze odróżnia nas od dzikiego i nieprzejednanego świata zwierząt, nad którym, bądź co bądź Panujemy.” Protagonista – R.A, I.Z

  7. pożądny

    3 stycznia 2015 at 21:26

    @Coetzee : oczywiście zinterpretowałeś sobie, że 'seks poza związkiem’ oznacza zdradę. otóż seks poza związkiem, może zaistnieć gdy w żadnym związku nie jesteś, aczkolwiek z całej wypowiedzi wynika, że po prostu chyba nie mieściło CI się to w głowie.

    Dobrze. Po całym tym wywodzie, że 'nie musisz bo nie jesteś psem’ i przyjemność chcesz przeżywać tylko w poważnym związku odpowiedz na parę kolejnych pytań:
    1. Ale po co? Jeśli dwie (lub więcej) osób jest chętne na jakąś przyjemną aktywność seksualną i nie krzywdzą przy tym nikogo innego to po co mają się ograniczać?
    2. Dlaczego zakładasz, że 'puszczalscy’ jak psy – muszą? Dopóki nie są seksoholikami to oni po prostu tak chcą, z własnej nieprzymuszonej woli.
    3. Co z innymi rzeczami, które sprawiają przyjemność w życiu, dla samej przyjemności? Jest to wg. Ciebie złe? Wszystko musi mieć jakiś wydumany głębszy sens? Załóżmy np. chodzenie po górach albo zabawa z psem, skoro już przy tym jesteśmy. Robię to bo po prostu sprawia mi przyjemność, co , źle? Zapewne nie, ale jak jest związane z genitaliami to już zwierzęce ;]

  8. Coetzee

    1 stycznia 2015 at 18:54

    A ja „dziwkami” nazywam i kobiety, i mężczyzn puszczających się na lewo i prawo. Nie jestem konserwatystą; po prostu nie jestem psem.

    • Freya

      2 stycznia 2015 at 01:33

      A co to znaczy się puszczać? Ilu partnerów dziennie/tygodniowo/miesięcznie/rocznie to granica puszczalstwa? Czy może jakikolwiek seks poza związkiem to puszczalstwo i jak raz w życiu prześpię się z kimś przypadkowym, to już koniec, amen, żem puszczalska? Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego jeśli chodzi o kulturę, naukę, inteligencję czy rozrywkę człowieka stawia się ponad inne stworzenie, (co jest w zasadzie oczywiste, nie znam innego tak rozwiniętego gatunku) a kolejny odróżniający nas od innych istot fakt uprawiania seksu nie tylko dla potomstwa uznaje się za „zwierzęcy”… Gdzie tu logika? Pies kopuluje w celu zapłodnienia, kiedy wyczuje cieczkę u suki, ludzie robią to dla przyjemności i nie tylko w dni płodne, a za to potrafią chronić się przed chorobami czy ciążą.

    • Coetzee

      2 stycznia 2015 at 15:16

      1. „A co to znaczy się puszczać? Ilu partnerów dziennie/tygodniowo/miesięcznie/rocznie to granica puszczalstwa?”

      Zadane przez Ciebie pytania zdradzają, że chyba niezbyt intensywnie interesujesz się filozofią języka, a w szczególności zagadnieniem terminów nieostrych. Polecam zapoznać się na przykład z dorobkiem filozoficznym Joanny Odrowąż-Sypniewskiej, która o nieostrości wie niemal wszystko; znajdująca się w jej publikach obszerna bibliografia pomoże dotrzeć Ci do innych prac i być może dzięki nim zrozumiesz, że zadawanie podobnych pytań nie do końca ma sens.

      Ale poudawajmy przez moment, że na Twoje pytanie da się sensownie odpowiedzieć i zaproponujmy
      taką oto definicję:

      „Puszczalski jest taki x, który wchodzi w krótko- lub długotrwałe relacje, często w kilka z nich jednocześnie, gdy ich jedynym celem jest zaspokajanie potrzeb seksualnych”.

      2. „Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego jeśli chodzi o kulturę, naukę, inteligencję czy rozrywkę człowieka stawia się ponad inne stworzenie, (co jest w zasadzie oczywiste, nie znam innego tak rozwiniętego gatunku) a kolejny odróżniający nas od innych istot fakt uprawiania seksu nie tylko dla potomstwa uznaje się za >>zwierzęcy<<".

      Słyszałaś o głośnym eksperymencie Oldsa i Milnera? Prawdopodobnie nie, więc wydaje Ci się, że inne zwierzęta uprawiają, jak piszesz, seks wyłącznie po to, by się mnożyć. Przyjemność, podobnie jak dla homo sapiens, ma dla innych gatunków nie tylko wymiar utylitarny. Czym różni się pies, który spółkuje z nogą, od mojego znajomego, który ochoczo kolekcjonuje one-night standy? Niczym; jeden i drugi pragną przyjemności od kogoś, kto akurat im się nadstawił. Ja wolę seks z kobietą, którą kocham nie dlatego, że starsza część mojego mózgu każe mi postrzegać ją jak obiekt seksualny. Człowieczeństwo polega na powstrzymywaniu bezmyślnych popędów, a nie uleganiu im.

      3. „Czy może jakikolwiek seks poza związkiem to puszczalstwo i jak raz w życiu prześpię się z kimś przypadkowym, to już koniec, amen, żem puszczalska?”

      Jeśli jesteś z w związku, ale uprawiasz seks z kimś innym, to nie tylko jesteś puszczalska. Jesteś też kimś, kto nie wie, że "pacta sunt servanda" i dlatego zasługuje na to, by już nikt nigdy mu nie zaufał.

    • Nat

      2 stycznia 2015 at 11:11

      Coetzee, to nawet dobrze się składa, że nie jesteś, bo na swoim liczniku mam bardzo dużo sytuacji, w których od ludzi wolę psy.

    • chien

      3 stycznia 2015 at 09:36

      Dokładnie! :) Zdecydowanie lepszą istotą, mądrzejszą i piękniejszą, jest mój pies niż osoba, która napisała komentarz o „puszczaniu się”.

  9. Rufna

    1 stycznia 2015 at 16:10

    Byłoby świetnie jakby ten tekst był obowiązkowy do przeczytania. Skończyłyby się może teksy o kluczu i zamku.

    • Freya

      1 stycznia 2015 at 16:44

      Nie ma tu takiej opcji, więc napiszę słownie – „Lubię to” :)

    • Nat

      2 stycznia 2015 at 11:13

      Nie wiedziałam, o co chodzi, ale całe szczęście Czytelniczka napisała w komentarzu:

      „Klucz, który otwiera wszystkie zamki, to dobry klucz. Zamek, który da się otworzyć wszystkimi kluczami, to zły zamek. I sama nie wiem, czy ta urocza analogia mnie rozbawiła czy załamała”.

      Powiem tyle: chujowa ta analogia.