W seksie trzeba być odrobinę samolubnym

W seksie trzeba być odrobinę samolubnym

Mogłoby się wydawać, że nie ma nic gorszego niż seksualnie samolubny partner, którego nie obchodzi nic poza własną przyjemnością. Okazuje się jednak, że z tym można pracować, a gorzej jest, gdy ktoś sam z siebie chce tylko dawać. Do tego stopnia, że gdy w końcu miałby wziąć, zachowuje się jak dziecko we mgle. 

– Co chcesz, żebym ci teraz zrobił/a?

– Nie wiem…

W przytoczonym przeze mnie dialogu widzimy dwójkę seksualnych zadowalaczy – osób, które nie mają pojęcia, jak brać i jak korzystać z seksualnego egoizmu. A ten wcale nie jest taki zły, jak go malują.

Wiele par doświadcza stanu seksualnej apatii i bardzo często ma to związek ze skupieniem na dawaniu przyjemności. W końcu nikt nie chce być postrzegany jako samolubny kochanek/samolubna kochanka. A seksualni altruiści cokolwiek dostaną, będą zadowoleni. Najczęściej znają wszystkie guziki, które włączają orgazm u tej drugiej osoby, bo nauczyli się ich na pamięć. Problem tkwi w tym, że nie mają pojęcia o własnych. Albo wydaje im się, że ich szukanie byłoby w jakiś sposób nieeleganckie.

Może być i tak, że szanują tę drugą osobę tak bardzo, że nie chcą jej i jej ciała swoimi żądzami splugawić. Nie zrozumcie mnie źle – dawanie jest, rzecz jasna, szlachetne, ale bez wątpienia wielu/wiele z nas znajdzie się w takich okolicznościach, że w końcu będzie musiało wziąć. Choćby po to, żeby z tym łóżkowym altruizmem nie zwariować. Bo w każdym seksualnie satysfakcjonującym scenariuszu ktoś w gruncie rzeczy coś bierze, na przykład przejmuje kontrolę, bierze czyjeś ciało we władanie, bierze, jednocześnie dając coś tej drugiej osobie – przyjemność lub klapsa.

Gdy jest się do tego stopnia skupionym na czyimś orgazmie i czyjejś przyjemności, że własna rozkosz przestaje nas interesować, wypracowujemy pewien system wokół własnej erotycznej relacji. Na przykład nigdy nie inicjujemy, zostawiając to tej drugiej osobie i czekając na moment, kiedy to ona będzie gotowa na seks. I, jasne, czasami jest to piękne, czasami szlachetne, bo największą przyjemność czerpiemy z tej rozkoszy, którą jesteśmy w stanie dawać i której dowody widzimy, ale w pewnym momencie ten system naprawdę może się zawalić.

Niektórzy po prostu boją się być chociaż odrobinę samolubni, bo tak nie wypada i zwyczajnie trzeba interesować się czyjąś przyjemnością, czyimiś fantazjami oraz potrzebami. Mogłoby się więc wydawać, że pary, w których obydwie strony chcą próbować absolutnie wszystkiego, są seksualnie spontaniczne i ciekawskie, wygrały los na loterii, bo mogą te fantazje uwolnić i próbować je realizować. Co zaś począć w sytuacji, w której obydwie strony chciałyby zadowalać siebie nawzajem, tylko nie wiedzą, co tej drugiej osobie zaoferować, bo… ona sama tego nie wie? Jest i na to rada! Zacząć wspólnie, nawet „na sucho”, eksplorować różne scenariusze i fantazje. Niestety, ale na dłuższą metę większości z nas znudzi się bycie traktowanym/traktowaną jak bezcielesna księżniczka.

Jasne, w niektórych przypadkach zdarza się, że druga osoba wie, co sprawiłoby jej rozkosz, tylko jej własne podniety są dlań tak przerażające, że woli się nimi nie dzielić. W końcu miewamy mroczne fantazje i fetysze, które boimy się ujawnić – z obawy przed oceną, tym, że partner/ka zmieni o nas zdanie, albo ucieknie z krzykiem. Ktoś może zwyczajnie nie rozumieć, jak można fantazjować o gwałcie i kompletnie nie widzieć się w roli inscenizowanego oprawcy. Prawda jest jednak taka, że absolutna większość ludzi, z którymi kiedykolwiek będziemy uprawiać seks, będzie miała zupełnie zwyczajne fantazje lub… z różnych powodów nie będzie miała ich w ogóle.

Dlatego w sytuacji, gdy obydwoje/obydwie nie wiecie, co sprawiłoby wam rozkosz, badajcie różne formy seksualnej ekspresji, na przykład oglądając filmy, czytając literaturę erotyczną, masturbując się – cokolwiek wyda się wam inspirujące. To wszytko po to, aby sprawdzić, co wywoła w was podniecenie: być może będzie to konkretna scena, element ubioru, sceneria… A potem, z udziałem i zgodą partnera/partnerki, możecie spróbować wcielić ją w życie, być tym, kto dyktuje całą scenę, aranżuje seksualnie samolubny akt, wtkorzystując jego/jej ciało do własnych celów. Żeby zachować równowagę, możecie się wymieniać rolą seksualnego wodzireja, co uczyni całą grę jeszcze bardziej wartą świeczki. Zapewne bardzo szybko przekonacie się, że branie naprawdę ma swoje korzyści.

Czasami, gdy ktoś wreszcie zdecyduje się więcej brać niż dawać w seksie, może to wpłynąć pozytywnie na całą relację seksualną oraz poziom satysfakcji. Świetny seks rodzi się tam, gdzie wszystkie zaangażowane strony nie boją się być choć odrobinę samolubne.

Zapytacie mnie, jak wykorzystać drugą osobę do własnej przyjemności? Na przykład usiąść jej na twarzy.

***

Być może dobrym sposobem na przejęcie inicjatywy okaże się dla was sprawienie sobie nowego gadżetu? Seksualnie inspirujący zestaw jest główną nagrodą w konkursie z okazji Międzynarodowego Dnia Gry Wstępnej. Zgłoszenia przyjmuję tylko do północy!

proseksualna-kinky-winky-mini

Komentarze zamknięte.
  1. Mia W

    8 grudnia 2016 at 09:45

    Na szczęście dawno się już wyleczyłam z tego poczucia, że to ja zawsze muszę coś dawać. Jestem typowym tejkerem, nie czuję się źle z tym, że chcę, aby ktoś mnie zadowalał. To dla mnie bardzo naturalne i szczerze mówiąc większość facetów to lubi – lubią fakt, że to oni mogą się wykazać. Niemniej jednak zajęło mi to sporo pracy nad sobą aby się przełamać i faktycznie mówić czego chcę (i egzekwować to).

  2. Nkw

    19 listopada 2016 at 19:57

    Społeczeństwu i kobietom, z którymi byłem, udało się wgrać mi do mózgu głębokie przekonanie, że jako mężczyzna powinienem przede wszystkim się skupić na sprawieniu przyjemności partnerce. Jeśli ona w pewnym momencie stwierdzi, że już jej wystarczy seksu na dziś, to kończymy. Nieważne czy ja jestem zaspokojony, ważne że ona jest. Mężczyzna nie może inicjować, nie może chcieć przyjemności, bo wówczas wpisuje się w tak zwalczany przez feminizm typ faceta-samoluba. Mężczyźni boją się tych etykiet, uznania za mizoginow, że wolą godzić się na takie relacje. To się kończy frustracją oczywiście, ale cóż… taką mamy rzeczywistość.

  3. Galanonim

    16 listopada 2016 at 18:52

    Ja mam o tyle problem ze swoim partnerem, że powiedzieliśmy sobie o swoich fantazjach i zamiast je spełniać to chłopak po prostu wymiękł i się przestraszył. Wiem jakie On ma fantazje, ale nie pozwala ich spełniać. Natomiast on za każdym razem choć odrobinę pokazuje, że chce spełnić moje. Co robić?

    • Maciek

      22 listopada 2016 at 21:58

      Tego nie da się inaczej skomentować jak: zmień partnera lub „chętnie Ci pomogę” :-)

  4. Vixen

    16 listopada 2016 at 17:41

    Sytuacja, którą przedstawiłaś na początku notki jest jakby wyjęta z mojego życia. Czasem partner pyta się mnie na co mam ochotę, a ja… zamieram. Kompletnie mnie wtedy zatyka, zamykam się i nie wiem co powiedzieć, bo i nie wiem czego chcę, a nawet jakbym wiedziała to nie potrafiłabym o tym powiedzieć, brakowałoby mi słów. Czuję się też w tym momencie trochę zawstydzona i automatycznie włącza mi się tryb „grzecznej dziewczynki co to nigdy o seksie nie myśli”. Może jest to kwestia pewnej nieśmiałości, zarówno w życiu jak i w łóżku. To mój pierwszy partner, swoją seksualność odkrywałam wcześniej „na własną rękę” i po kryjomu, tak więc pierwszy raz w życiu (w wieku 23 lat) przychodzi mi z kimś się tą seksualnością dzielić i zauważam, że sprawia mi to ogromną trudność.