Chłopcy i dziewczynki randkują sobie w różnych konfiguracjach. Czasem kończy się to wejściem w związek. Jeżeli w takim wypadku zawsze kończysz z ręką w tyłku, zapewne popełniasz błąd #1.
Ten tekst równie dobrze mogłabym zatytułować: „jak nie skończyć w dupnym małżeństwie?” albo „jak nie stracić czasu w dupnym związku?”, ale powszechnie wiadomo, że mam alergię na poradniki typu „jak?”, więc sobie daruję. Chodzi o to, że wikłanie się w bardziej zobowiązujące relacje – nawet jeśli teraz grasz solo – zawsze zaczyna się od mniej zobowiązujących atrakcji. I najczęściej ich wzór, dopóki sobie nie uświadomimy, że ssie po całości, ciągnie się za nami przez całe lata. Jeżeli jesteś heteroseksualną dziewczynką, to będzie to na przykład lądowanie z facetami, którzy traktują cię jak małpie mięso, a równie dobrze może to pójść w kierunku wyuczonego ignorowania przeczuć, że wszystko zmierza raczej ku morzu łez (lub łez padołowi) niż wyspom szczęśliwym.
Problem tkwi w tym, że pewnie masz tendencje do umawiania się z ideą drugiego człowieka niż z samym człowiekiem.
Kiedy zaczynasz randkować lub romansować z nową osobą, zazwyczaj wydaje ci się, że jest świetna – bawicie się nieziemsko, ewidentnie wykazuje zainteresowanie tobą, spędzacie razem dużo czasu i nigdy nie macie dosyć. Nie możecie doczekać się kolejnego spotkania. Aż w końcu przychodzi ten moment, gdy wymarzony książę z bajki w tajemniczy sposób zamienia się w totalnego dupka. Przestaje odbierać telefony, na wiadomości odpisuje łaskawie po dwunastu godzinach (jeżeli w ogóle), nie lajkuje już twoich statusów na fejsbuku, unika spotkań albo robi się burkliwy. Co wtedy zazwyczaj robi dziewczynka? Zaczyna winić siebie. Zaczyna myśleć, co zrobiła nie tak, że on ją przestał lubić i fajniej traktuje obcą staruszkę w autobusie niż ją. A co najgorsze: dziewczynka zaczyna czekać na powrót szczęśliwych dni, tracąc tym samym bardzo dużo swojego cennego czasu. Czeka na motylki i słodkości z pierwszej fazy znajomości.
Mam więc dla ciebie (i dla wszystkich czekających) nowinę: to se ne vrati. Dlaczego? Bo na początku relacji wszyscy gramy. Dziewczynki udają na przykład, że nie chodzą do toalety, a z pupek lecą im tylko fiołki i motylki. Chłopcy udają, że nie interesuje ich piłka nożna. Krótka historia o pogrywaniu: zdarzyło mi się umawiać z facetem, który strasznie mi się podobał, więc bardzo się pilnowałam, żeby na randkach nie przeklinać. Wszystkie gazety piały przecież, że to chłopców odstrasza! Normalnie klnę we wszystkich językach świata, nawet gdy nimi nie władam, więc niemały był to wysiłek. No i któregoś razu zrelaksowałam się na tyle, że wypsnęła mi się soczysta wiącha. Wtedy on spojrzał na mnie z iskierkami w oczach i nagle okazało się, że kręcę go taka bluzgająca. Jakiś czas później wreszcie zmądrzałam i przestałam udawać kogoś, kim nie jestem – na każdym etapie znajomości. Przyszła też kolej na innego faceta, który po moim pierwszym ostrzejszym komentarzu zawyrokował: „nie klnij – to fatalnie brzmi w ustach kobiety”, co skwitowałam krótkim: „a w ustach faceta to w porządku?” i tym samym zaoszczędziłam z dwa tygodnie życia, które pewnie przeznaczyłabym na randki z szowinistą.
Jeżeli komuś starczyło jaj tylko na pierwsze 15 minut relacji, nigdy nie żyw nadziei, że mu te jaja odrosną. Zostanie emocjonalnym eunuchem do końca waszych wspólnych dni. To, czego doświadczasz teraz, będzie tym, co dostaniesz w przyszłości. Oczywiście, jeżeli aktualnie coś w związku cię uwiera. Pierniczki i różyczki nie wrócą. Dlaczego? Bo osoba, z którą się umawiałaś, cały czas była tym, co widzisz w teraźniejszości. Niezależnie od tego, jak obiecująca była faza zalotów, bo wysokie C utrzymuje się zazwyczaj jakieś sto dni, w porywach do pół roku. Wtedy są niekończące się spacerki, niewychodzenie z łóżka przez cały weekend i wspólne lekcje gotowania. Kiedy gorący etap mija i coś w relacji się zmienia, chęć, by nastał znowu jest zupełnie zrozumiała. Ale pierwsze randki to kindersztuba i najlepsze maniery, dopiero oswojenie się ze sobą nawzajem sprawia, że ludzie odsłaniają się bardziej. I szczęśliwi ci, którzy zauważyli, że w sumie niewiele się zmieniło albo jest jeszcze lepiej.
Jeżeli więc to, co zobaczyłaś po opadnięciu masek nie jest dla ciebie komfortowe, nie trzymaj się kurczowo wizji wspólnej przyszłości i wszystkich planów, które mieliście, gdy wasz związek był świeżutki i bez skazy – niezależnie od tego, jak piękny namalowaliście dla siebie obrazek. Niestety, czasem wydaje się on zbyt mamiący, by go porzucić. Znów to przywiązanie do wizji czegoś… Trwanie przy złudnej nadziei to beznadzieja – zapisać i powiesić na lodówce.
Agresywne odzywki, tendencje do skoków w bok czy ignorowanie ciebie i twoich potrzeb – to chyba najoczywistsze przesłanki, że ten ktoś nie zasługuje na bycie częścią twojego przyszłego życia. Zastanów się, z kim naprawdę masz do czynienia. I niech mówią, co chcą, ale tylko miękkie buły nie chcą znać związkowej przeszłości swoich obecnych/przyszłych partnerów. Myśl, co chcesz, ale one po trosze definiują to, co wkrótce może być twoim udziałem. Ja zawsze pytam: „jak skończył się twój poprzedni związek?” i najbardziej cenię tych, którzy o swoich byłych potrafią mówić z szacunkiem do wspólnie spędzonych chwil. Dlaczego? Dlatego, że sama preferuję rozstania w momencie, gdy jeszcze nie zaczęliśmy się nawzajem nienawidzić.
Jedną z przyczyn tego, że fajne dziewczyny, a niefajnie kończą jest – według mojej bardzo subiektywnej oceny – nagonka medialna. W każdym magazynie uczą, jak nastroić się intelektualnie i uformować fizycznie, by przyciągnąć pana idealnego. Potem uczą, że odpowiedzialnością kobiety jest utrzymać dobrą atmosferę w związku, o sypialni nie wspominając. Kiedy więc dziewczyna zgarnie najatrakcyjniejszego mężczyznę w dzielnicy, myśli, że dorwała złotego cielca i się go trzymać powinna, choć ten już dawno zaczął brać ją na rogi.
Pamiętaj, nie daj sobie wmówić, że to twoja wina, jak sugerują niektórzy wujkowie- i ciocie-dobre-rady. Ktoś nie stał się bucem dlatego, że utyłaś, zobaczył cię w dresach i z przetłuszczającymi się włosami czy dowiedział się, że przed okresem robisz się płaczliwa. On zawsze tym bucem był. Ciesz się więc (możesz mu nawet podziękować, niech ma), jeżeli odsłonił się na tyle wcześnie, byś zaoszczędziła nieco czasu na te rzeczy i te relacje, które sprawiają ci rzeczywistą przyjemność.
(Autorka niniejszego tekstu oświadcza, że pochodzi z pełnej rodziny, a jej rodzice nadal na spacerkach trzymają się za rączki. Nie została skrzywdzona przez mężczyzn i bardzo ich lubi. Przynajmniej tych, którzy na to zasługują. Jakby ktoś miał wątpliwości…)
Komentarze zamknięte.
Aga
3 września 2015 at 01:33„Jeżeli komuś starczyło jaj tylko na pierwsze 15 minut relacji, nigdy nie żyw nadziei, że mu te jaja odrosną. Zostanie emocjonalnym eunuchem do końca waszych wspólnych dni. To, czego doświadczasz teraz, będzie tym, co dostaniesz w przyszłości. ”
Chyba to sobie wydrukuje, kurcze blade, i w ramę złotą oprawię, wieszając na ścianie w widocznym miejscu! Trafiłaś w samo sedno.
Marta Małgorzata
23 października 2012 at 23:13Uciekająca panna młoda olśnienie miała przed ołtarzem.
Póki on się interesuje jest cudownie, ponieważ, kobietę z tendencją do zaniżonej samooceny ktoś zauważył. Dlatego tego pana się wybiela, przed sobą, przed nim i resztą świata.
Nie ma co czekać na spektakularny o-fuck-moment. Oszczędzajmy sobie rozczarowań…