Rozmiar penisa | Większy ≠ lepszy, a mały nie musi być wariatem

Rozmiar penisa | Większy ≠ lepszy, a mały nie musi być wariatem

Mamy rok 2020, a ja zastanawiam się, dlaczego w dobie ciałopozytywności rozmiar penisa nadal jest czymś, o czym musimy dyskutować.

Sprawa długości państwowej

Kiedy przyjrzymy się mediom rozrywkowym – serialom, czasopismom, portalom internetowym – szybko zauważymy, że rozmiar penisa to temat niezwykle obecny, podlegający analizom, będący obiektem żartów, a nawet pewnej fetyszyzacji. Już nie wspominając o nomenklaturze – ktoś charyzmatyczny emanuje big dick energy, czyli „energią wielkiego fiuta”, a średniej wielkości penis to tzw. boyfriend dick. To też wdzięczne pole do ataków – aby poniżyć cismężczyznę, wystarczy choćby zasugerować, że „ma małego”.

Nie bez znaczenia pozostaje marketing produktów czy zabiegów, które miałyby penisa powiększyć, sugerujące, że tylko duże się liczą. Tego rodzaju przekazy najczęściej nie pozostają obojętne osobom posiadającym penisy, wpływając na ich relację z tą częścią ciała.

Dyskusje wokół rozmiaru penisa i obsesja wielkości wpływają nie tylko na ludzi z penisami, ale też na osoby, które uprawiają z nimi seks. Trudno nie zinternalizować, że powinno się chcieć większego. I to chcenie można zaobserwować nawet u osób, które jeszcze nie widziały penisa na oczy, ani tym bardziej go nie dotknęły, ani nie przyjęły do swojego ciała.

Wybiórcza ciałopozytywność?

Rozmiar penisa w dyskursie ciałopozytywnym pojawia się bardzo rzadko. I żeby była jasność – ruchy ciałopozytywne i ciałoinkluzywne robią bardzo dużo, jeśli chodzi o kwestie reprezentacji. Tylko właśnie – ciałopozytywność to też zwracanie uwagi na te momenty, kiedy shaming, czyli wywoływanie w kimś wstydu, skierowany jest również w intymne części ciała. To także dawanie przestrzeni, aby głosy dotyczące genitaliów, promujące ich różnorodność i samoakceptację mogły odpowiednio wybrzmieć.

I tak samo, jak każda sylwetka jest sylwetką na plażę, tak każdy rozmiar penisa jest penisem do seksu.

Kiedy rozmiar penisa jest ważny?

Zdaję sobie sprawę, że rozmiar penisa może być istotny dla niektórych ludzi. Są osoby, które mają silną preferencję dotyczącą np. maksymalnego wypełnienia podczas stosunku. Nie oznacza to jednak, że członek musi być ponadprzeciętnie duży, bo zazwyczaj chodzi po prostu o kwestię odpowiedniego dopasowania. Penis powinien więc być na tyle duży, aby wypełnić dany otwór ciała. A ów otwór też zazwyczaj nie jest jakąś nieograniczoną przestrzenią. Pamiętajmy też, że preferencja to nie absolutny wymóg.

Samą preferencję dla dużych członków też można komunikować w sekspozytywny, afirmujący sposób. Ważne jednak, aby wynikała ona ze świadomości własnych potrzeb i doświadczeń, a nie z faktu, że zawsze powinno się chcieć „zestawu powiększonego”. Równie istotne jest więc to, aby w komunikacji zrobić miejsce też dla tych głosów, które mówią, że nie mają preferencji co do rozmiaru lub wolą mniejsze/średnie członki.

Pozwolę sobie więc skorzystać z okazji, aby zakomunikować, że sama nie mam preferencji dotyczących rozmiaru. W swoim życiu (i ciele) do tej pory gościłam całkiem spory przekrój, jeśli chodzi o wielkości, aby powiedzieć, że rozmiar penisa jest mi całkowicie obojętny – z każdym jestem w stanie znaleźć takie rozwiązania, aby obydwie strony były zaspokojone.

Seks to nie tylko rozmiar penisa

Trzeba przy tym pamiętać, że seks partnerowany to dużo więcej niż oddziaływanie jedną częścią ciała na drugą. Równie ważne są więź, ekscytacja, pobudzenie wszystkich zmysłów, które uczestniczą w seksie, wspólne doświadczanie przyjemności na różne sposoby.

Zastanawianie się, czy rozmiar penisa, który się ma, to na pewno rozmiar, który zadowala drugą osobę, sprawia, że powyższe elementy przestają mieć znaczenie. Intymność zaczyna kręcić się wyłącznie wokół wielkości członka, a wszystkie inne aspekty intymności spychane są na dalszy plan.

Naprawdę, nie trzeba rekompensować niepewności związanych z tą częścią ciała nadwyżką i dawaniem z siebie znacznie więcej, niż się otrzymuje. Przekonanie, że osoby w jakiś sposób nieprzystające do mainstreamowych kanonów w seksie muszą starać się bardziej, może bardzo negatywnie wpływać na seksualną ekspresję.

A osoby, które redukują drugiego człowieka wyłącznie do wielkości penisa (albo innych, równie wybiórczych cech fizycznych), to nienajlepsze towarzystwo do seksu. Stwierdzam to z całą pewnością.

Dać drugiej osobie kredyt zaufania

Bardzo często nie doceniamy osób, z którymi uprawiamy seks. Nie do końca wierzymy w ich empatię, zrozumienie. Snujemy domysły, czego druga osoba może oczekiwać, porównując się do tego, jakich gadżetów używa, jaką pornografię ogląda i z kim poprzednio tworzyła relacje.

Nie wiemy, jak powiedzieć, że odczuwamy niepewność związaną z własną cielesnością. Nie do końca wiemy, jak wyrazić wątpliwość, czy nasze ciało ją zadowoli. Zamiast porozmawiać, zaczynamy więc unikać zbliżeń lub przeciwnie – staramy się za wszelką cenę udowodnić własne seksualne możliwości.

W takich przypadkach zawsze staram się podkreślić, że warto komunikować swoją niepewność związaną z ciałem drugiej osobie. Po to, aby mogła obchodzić się z nami w odpowiedni sposób i używać języka, który będzie afirmował naszą cielesność i seksualność. Jednak pracę związaną z uporządkowaniem relacji z własną fizycznością zawsze trzeba wykonać samodzielnie, nie polegając wyłącznie na podziwie czy zapewnieniach z zewnątrz.

Niepewność okłamuje

Niepewność związana z własną fizycznością najczęściej nas okłamuje. Niepewność wmawia, że druga osoba jest znudzona seksem z nami, że nie jesteśmy w stanie jej zaspokoić, że nie zasługujemy na dobry, satysfakcjonujący seks.

Kiedy więc pojawia się taki ciąg myśli, najlepiej zderzyć go z rzeczywistością, poszukać w niej dowodów na kłamstwa, które opowiada niepewność. Na przykład: „Druga osoba często inicjuje seks ze mną, doświadacza orgazmów i kilka godzin temu powiedziała, że ją podniecam. Podobam jej się tu i teraz”.

Uświadomienie sobie, jak niepewność zakłóca obraz siebie, może być pierwszym, bardzo ważnym krokiem do samoakceptacji. Warto też zapytać siebie, skąd wzięło się to negatywne nastawienie i czy przypadkiem nie wzmacniają go jakieś codzienne działania. Mam tu na myśli regularne pomiary, przeglądanie statystyk z różnych części świata czy bezkrytyczne konsumowanie mainstreamowej pornografii.

Skupić się na przyjemności

Jak już wspomniałam – w seksie mamy do zaoferowania dużo więcej niż tylko rozmiar danej części ciała. Satysfakcja seksualna to pozwalanie sobie na ciekawość i doświadczanie przyjemności na różne sposoby.

Pomocny może okazać się np. trening uważności, promujący świadomą obecność, mapowanie przyjemności, które pozwoli zrozumieć, ile jest sposobów dawania i otrzymywania rozkoszy, a także odrzucenie opresyjnych standardów – zarówno w stosunku do siebie, jak i innych osób.

Uważasz ten artykuł za interesujący?

grafika tytułowa: Morning Brew via Unsplash

Komentarze zamknięte.
  1. Agusha

    18 lipca 2020 at 01:44

    Dla mnie mały penis to niestety dyskwalifikacja. Jestem przyzwyczajona i lubię duże.

    • Nx

      18 lipca 2020 at 08:22

      Tak jak wspomniałam w artykule – preferencje odnośnie dużych penisów też można komunikować w sposób sekspozytywny i tak, aby nie zawstydzać oraz nie ranić innych osób.

      Mam nadzieję, że masz tę umiejętność.

  2. Joanna

    13 lipca 2020 at 16:17

    Przy całym tym powszechnym uwielbieniu dla dużych penisów, zapomina się, że penis może być ZA DUŻY. Szczególnie za długi… i sprawiać podczas głębokiej penetracji ból. Co gorsza, dumni z rozmiaru penisa partnerzy potrafią nie przyjmować tego faktu do wiadomości :(

    • Nx

      13 lipca 2020 at 22:15

      Uch, tu jeszcze mogą dochodzić takie czynniki, jak przekonanie, że tylko głęboka penetracja i ostry seks (często przedstawiane w mediach) są właśnie tym, co powinno być satysfakcjonujące… Rozmiar jakiejkolwiek części ciała nie zwalnia nikogo z komunikowania się z drugą osobą i działania tak, aby obydwu stronom było przyjemnie.

  3. Ewa

    12 lipca 2020 at 19:40

    Dla mnie chyba też rozmiar nie ma jakiegoś większego znaczenia. Pewnie – jakbym spotkała bardzo dużego albo bardzo małego penisa, to pewnie bym musiała (oczywiście razem z właścicielem tego penisa) pokombinować, jak to ogarnąć od strony technicznej. Ale takie samo dostosowanie się do sytuacji byłoby konieczne, gdyby druga osoba miała inne cechy, z którymi wcześniej się nie spotkałam i musiałabym się jakoś do nich dostosować (np. wzrost. Jestem niska i z pewnością seks z bardzo wysoką osobą wyglądałby trochę inaczej niż z osobą średniego wzrostu – a mam doświadczenia głównie właśnie ze średnimi partnerami).
    W moim przypadku akurat partner z największym penisem był najsłabszym kochankiem – źle radził sobie z komunikacją. Nie znaczy to oczywiście, że ci z dużymi penisami są automatycznie słabi. To znaczy tylko tyle, że w seksie najważniejszym organem jest mózg :D

    • Nx

      13 lipca 2020 at 22:12

      Właśnie takie podejście – będziemy kombinować wspólnie – jest bardzo ważne dla satysfakcjonującego życia seksualnego!

      Przypomina mi się sekwencja z serialu „Broad City”, kiedy Ilana i Blake Griffin mają uprawiać seks, a jego członek okazuje się dużo za duży, więc robią różne inne cuda poza penetracją. Jasne, część ma charakter całkowicie komediowy, ale samo pokazanie, że akcja nie musi kończyć się, kiedy pojawia się jakaś „trudność”, a obydwie osoby są chętne, żeby jakoś wypracować tę wspólną intymność.