Samokonsent | Na co sobie (nie) pozwalasz?

Samokonsent | Na co sobie (nie) pozwalasz?

To fascynujące, że pojęcie konsensualności w kontekście partnerowanego seksu poznałam znacznie wcześniej niż samokonsent…

Zacznę od tego, że większość z nas weszła w dorosłość z poczuciem braku całkowitej autonomii – zarówno w wymiarze cielesnym, jak i emocjonalnym.

Co mam na myśli? Te sytuacje, o których pisałam dawno, dawno temu w Dlaczego „nie” znaczy „tak”? – całowanie nielubianych cioć, zakaz okazywania emocji innych niż zadowolenie i radość, zachowania i wygląd zgodne z normami przypisanymi do płci biologicznej. Umacniają one przekonanie, że inni wiedzą lepiej, co powinno się robić i co jest dla nas dobre. W dzieciństwie możemy ulegać presji zjedzenia dokładki obiadu, pomimo sytości, a w dorosłości ta sytuacja może przejawiać się wypiciem kolejnego drinka, pomimo upojenia. Tym samym wyrabiamy w sobie nawyk kwestionowania swoich uczuć, motywacji i postanowień, w efekcie godząc się na coś jedynie dla świętego spokoju.

Nie powinno tak być!

Czym jest samokonsent?

Samokonsent zdefiniowałabym jako świadomość i poszanowanie własnych potrzeb, pragnień i ograniczeń – nie tylko w sferze seksualnej. Może on dotyczyć naprawdę różnych aspektów, które wpływają na wybory dokonywane w danym obszarze. Celem praktykowania samokonsentu jest postępowanie w zgodzie ze sobą i wyrażanie swojego autentycznego „ja”.

Nazwałabym to budowaniem konensualnej relacji z samą/samym sobą.

Gdzie mieszka „tak”?

Samokonsent opiera się na byciu w swoim ciele i wyłapywania wysyłanych przez nie sygnałów. Warto więc zacząć od rozpoznania, jak i gdzie objawiają się w ciele „tak” oraz „nie”. Może to być spore wyzwanie, zwłaszcza, jeżeli do tej pory żył^ś pod dyktando innych. Samokonsent to zaś ponowne zamieszkanie i rozgoszczenie się w swoim ciele, rozpoznawanie rzeczy i działań, na które wyrażasz zgodę oraz te, na które nie.

Dlaczego w samokonsensualności tak ważne jest ciało? W przeciwieństwie do umysłu, jego reakcja jest szczera, bardziej pierwotna. Ciało nie racjonalizuje sobie własnego zachowania, nie poddaje się zagadaniu, nie da się go zmanipulować. W wielu przypadkach to właśnie ciało informuje nas, że jakaś sytuacja niekoniecznie jest dla nas dobra.

Najlepiej więc wyjść od doświadczeń prostych, niekoniecznie związanych z seksualnością, na przykład smaków i zapachów, tekstur i dźwięków. Zapewne zauważysz, że niektóre z nich wywołują błogość, rozluźnienie, ciepło – one są twoimi „tak”. Te, które sprawiają, że ciało napina się, reaguje zmrożeniem, grymasem – to twoje „nie”. Możesz też odwołać się do sytuacji z przeszłości, które były dla ciebie przyjemne. Jakie odczucia i emocje ci towarzyszyły? Jak wówczas reagowało twoje ciało?

Samokonsent to nie tylko przyjemności

Praktykowanie samokonsentu nie oznacza bynajmniej unikania rzeczy, które nie są przyjmne. Niestety, życie ludzkie ma to do siebie, że jest usłane robieniem rzeczy, na które wcale nie ma się ochoty. Wciąż możesz jednak wyrażać świadomą zgodę na rzeczy, które nie są dla ciebie przyjemne.

Uznajmy, że jest to badanie lekarskie – dla wielu osób średnio przyjemna rzecz, ale istotna dla dobrego samopoczucia czy dbania o stan zdrowia. Ciało jednak wysyła sygnały charakterystyczne dla „nie”. I co teraz? Ja zalecałabym zmianę protokołu zachowania. Jasne, otrzymujesz sygnał, że oto czeka cię jakaś stresująca sytuacja. Możesz jednak opracować strategie postępowania, które pozwolą ci zadbać o siebie, uświadomić sobie, ilu wyborów możesz dokonać, aby poprawić swoje samopoczucie w danych okolicznościach.

W gabinecie lekarskim wiele osób ma tendencję do kompletnego wyłączania się, kompletnego bycia poza swoim ciałem. Często przynosi to skutek odwrotny do zamierzonego – osoba, która ma postawić diagnozę lub wykonać zabieg nie otrzymuje pełnych informacji lub nieświadomie powoduje u nas dyskomfort. Znacznie lepszą strategią przetrwania może okazać się tu świadoma obecność oraz danie sobie prawa głośnego wyrażania swoich potrzeb, a także obaw. Coś tak prostego, jak słuchanie ulubionej muzyki podczas niekoniecznie przyjemnego zabiegu, może przynieść pozytywny skutek.

Samokonsent i seksualność…

… czyli: nie zacznę używać określenia „samogwałt”.

W sferze seksualnej samokonsent to dla mnie przede wszystkim pielęgnowanie swojego seksualnego dobrostanu, nawet w sytuacjach, w których dla osób postronnych nasze działania lub granice mogą wydawać się dziwne lub niezrozumiałe.

Weźmy na przykład sytuację, w której decydujemy się na jakąś aktywność seksualną, która nigdy nie była lub od jakiegoś czasu nie jest dla nas przyjemna. Problem w tym, że jest nieodłączną częścią naszego seksu. A przecież lubimy seks, a raczej – wszystko inne, tylko nie tę jedną aktywność, więc angażujemy się w nią, traktujemy ją jako konieczną „zapłatę” za całą resztę fantastycznych doznań. Podkreślę, że nie mam tu na myśli czynności neutralnych, które są ważne lub uwielbia je osoba partnerska i to w ostatecznym rozrachunku daje nam poczucie satysfakcji – chodzi mi o przysłowiowe zaciskanie zębów i myślenie o Anglii. W przeciwieństwie do badań lekarskich, seks powinien pozostać sferą obfitującą wyłącznie w przyjemności, dlatego jeżeli twoje ciało mówi czemuś „nie”, daj sobie prawo do wykreślenia tego ze swojego seksualnego menu.

A może nie dajesz sobie samozgody, bo cenzurujesz swoje pragnienia? Pielęgnując samokonsent w sferze seksualnej, wyjdź od zastanowienia się, jak chcesz się czuć, a następnie opracuj strategię, jak tam dojść. Bo seksualny samokonsent to tworzenie życia erotycznego takiego, jakie odpowiada tobie, nawet wtedy, gdy twoje pragnienia i ich realizowanie znacznie różnią się od tego, jak robi to twoje najbliższe otoczenie. Pamiętaj też, że samokonsent to ważny krok w budowaniu seksualnej asertywności. Dzięki niej będziesz w stanie zgadzać się na seks lub go odmawiać bez tłumaczenia się, jeżeli nie masz ochoty na wyjaśnienia.

Uważasz ten artykuł za przydatny i masz ochotę zrobić dla mnie coś miłego? Możesz postawić mi kawę na ko-fi!

okładka wpisu: Katya Austin via Unsplash

Komentarze zamknięte.
  1. Lokiec

    8 grudnia 2019 at 18:43

    A co jeżeli ciało mówi nie na seks? Jeżeli ten seks był do tej pory słaby i mało satysfakcjonujący, a Ty już nie masz siły, żeby tłumaczyć i prosić i pokazywać, co byłoby lepsze? Mam wrażenie, że schowałam się w skorupkę, nie mam ochoty na żaden dotyk mojego partnera. Nie potrafię sobie wyobrazić tego, żebym była w szczęśliwym związku z satysfakcjonującym mnie seksem. Do tej pory napotykałam się na mierność, nawet jeżeli sama mówiłam, czego mi trzeba. Czy to kwestia mało doświadczonych partnerów? Dla każdego byłam nie pierwszą, ale jedną z pierwszych partnerek. Czy to kwestia braku otwarcia? Chciałabym takiego seksu, żeby sam dotyk drugiej osoby rozpalał, ale mam wrażenie, że to fikcja opisana w książkach i blogach, a nie rzeczywistość. Czy zostaje mi całe życie zaciskać zęby? Obecnie od seksu wolę książkę, fitness, netflixa. Nie jestem aseksualna, ale moje potrzeby i jakieś napięcie seksualne jest tak głęboko schowane, że już się prawie nie ujawnia. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie kwestia zmiany partnera, ale nie chcę gonić za czymś, co być może nie istnieje.

    • Nx

      10 grudnia 2019 at 11:59

      Jak sama zauważyłaś – Twoje ciało chce seksu, ale nie takiego, jaki możesz obecnie dostać w relacji. To całkowicie zrozumiałe, że pomimo prób komunikacji, czujesz frustrację. Całe szczęście seks to umiejętność, którą można wykształcić, jeśli tylko ktoś ma ochotę rozwijać się w tym obszarze. Być może Twój partner, z różnych powodów, nie chce? A może atmosfera wokół seksu już jest napięta, bo z góry zakładasz, że i tak będzie marnie?

      Masz prawo pragnąć i dążyć do satysfakcjonujących kontaktów seksualnych. Pamiętaj jednak, że to rozpalające pożądanie, o którym wspominasz, to kwestia wielu czynników – od całkowicie biologicznych (jakie geny ma potencjalny partner) aż po Twoje otwarcie się na własną seksualność i potrzeby.

      Niestety, nigdzie nie jest powiedziane, że osoba, która dostarczy Ci rozpalającego seksu będzie dobrym partnerem życiowym i vice versa. Zastanowiłabym się jednak, jak długo będziesz w stanie funkcjonować w sytuacji, w której zaciskasz zęby?