„Mam na imię Pamela” – taką informację znalazłam na pudełku z nowym bardzo osobistym masażerem – kaczuszką od Big Teaze Toys. Zawsze myślałam, że dekoracyjne okolicznościowe wibratorki z popularnej sieci perfumerii z kaczymi przedmiotami pożądania, które widywałam w sklepach z akcesoriami dla dorosłych niewiele mają wspólnego. I zdziwiłam się, gdy okazało się, że to ta sama marka.
Moja I Rub My Duckie w rozmiarze torebkowo-podróżnym to łup wyprzedażowy, kupiony za równowartość 27 złotych w Sephorze*. W porównaniu do ceny producenckiej (21,50 dolarów) wydatek raczej niewielki. Zawsze, gdy perfumeria wypuszczała kaczuszki w temacie nowej kosmetycznej kolekcji, zastanawiałam się, czy działają tak dobrze, jak obiecywali ci, którzy mieli już do czynienia z produktami Big Teaze. Logo firmy i nazwa wibratora były więc niespodzianką, gdy okazało się, że za Pamelę odpowiada właśnie BTT, marka, która cieszy się popularnością i dobrymi opiniami na rynku, a znana jest z tego, że wypuszcza masażery wyglądające, jak coś zupełnie innego.
I Rub My Duckie jest wodoodpornym wibratorem na baterie, potrzebuje jedenego akumulatorka AAA (dołączony do zestawu). Działa całkiem wydajnie. Jest to typowy wibrator do stymulacji zewnętrznych partii waginy – łechtaczki, warg sromowych, przedsionka pochwy. Z pewnością można uznać, że sprawdzi się jako wibrator dla dziewicy, która chce pozostawić swoją hymen w nienaruszonym stanie.
Silniczek sprawia, że wibrują kuperek oraz główka, a taka powierzchnia użytkowa umożliwia jednoczesne masowanie łechtaczki i wejścia do pochwy. Docenią to pewnie wszystkie dziewczyny, które do orgazmu potrzebują jednoczesnej stymulacji clitoris i przedsionka waginy. Niestety, nie da się dostosować mocy wibracji do własnych potrzeb – jeden moduł dla wszystkich. Grzbietu wibrującej kaczuszki można użyć do stymulacji penisa.
Zalety Pameli:
– Wygląd. Choć masturbowanie się kaczuszką może z początku uchodzić za nieco dziwne, to wielu z pewnością doceni, iż I Rub My Duckie nie przywodzi na myśl klasycznych kształtów zabawek dla dorosłych. Postawiona na półce czy brzegu wanny będzie cieszyć oko, a włączona skojarzy się raczej z masażerem do innych części ciała. Trzeba jednak chować go przed dziećmi…
– Może służyć nie tylko do zabaw erotycznych, ale też do masażu pleców, karku, stóp.
– Działa pod wodą. Można go używać w kąpieli lub bardziej suchym środowisku.
– Łatwy w pielęgnacji – wystarczy odpiąć kołnierzyk i umyć kaczkę odpowiednim preparatem. Brak trudnych do odczyszczenia zakamarków.
– Cena – upolowany na wyprzedaży kosztuje mniej niż 50 złotych.
– Miejsce zakupu – jest dostępny w samoobsługowej drogerii, więc w miejscu bardziej neutralnym niż sex shop. Przed włożeniem do koszyka można wibrator wypróbować i wymacać z każdej strony. Gdy się zepsuje, łatwo go zwrócić.
Wady:
– Jest na baterie. Wolę gadżety z ładowarką, bo zazwyczaj o kupnie baterii albo zapominam, albo je gubię.
– Niektórym może nie odpowiadać twarde tworzywo, z którego wykonano masażer.
– Dosyć hałaśliwy. Ani bardzo głośny, ale też niezbyt dyskretny.
Podsumowując: pomimo kilku drobnych wad, jestem naprawdę zadowolona z Pameli. Nie muszę jej chować po szufladach, dumnie stoi na półce. Sprawdza się jako gadżet do używania solo i we dwoje/dwie. Początkowo miałam wątpliwości co do masturbowania się czymś, co wygląda jak podkradzione z dziecinnego pokoju, ale przekonałam się, że to kształt, który sprawdza się w działaniu (polecam umieszczenie główki na łechtaczce, zaś kuperka przy przedsionku pochwy). Pamela jest pięknym gadżetem, który nie zajmuje dużo miejsca, można ją więc zabrać w podróż i używać też przy napiętych mięśniach karku. Sprawdzi się jako niewinny prezent podarowany komuś, kto może potrzebuje ładunku pozytywnych wibracji…
Gadżety pod strzechy – nowy cykl skupiony wokół zabawek dla dorosłych, które można nabyć niedrogo, w miejscach neutralnych i „niekojarzących się”, czyli drogeriach, perfumeriach, sklepach z upominkami etc.
Komentarze zamknięte.