Po co mężczyźnie „kulki gejszy”? | Recenzja B Balls od Fun Factory

Po co mężczyźnie „kulki gejszy”? | Recenzja B Balls od Fun Factory

Gadżety erotyczne dla mężczyzn – pierwsze skojarzenia? Dmuchane lalki z rozdziawioną paszczą, kieszonkowe „realistyczne” cipki, ewentualnie fantomy w perukach; generalnie – smutek i żal. Tak jak nie wszystkie kobiety chcą bawić się wibrującą protezą penisa, tak i wielu mężczyzn ma nieco bardziej wysublimowany gust niż sugerowałaby lala do dmuchania. 

Nie bez powodu wiodący producenci zabawek dla dorosłych rozpoczęli wyścig zbrojeń, produkując coraz to elegantsze gadżety skierowane do męskiej części rynku. Zaczęło się od alternatywnych masturbatorów, w które można włożyć, a obecnie obserwujemy boom na zabawki, które można sobie włożyć. Jeszcze kilka lat temu gadżety analne reklamowano jako te, które – w parach hetero – kobieta aplikuje sobie, by sprawić rozkosz mężczyźnie, bo dzięki korkowi analnemu czy kulkom analnym pochwa nie tylko się „zacieśnia” ale gwarantuje dodatkowe bodźce w postaci trochę innej struktury, którą wewnątrz napotka penis.

Zapomniano jednak o bardzo ważnym aspekcie – o ile kobiecie nie sprawia radości bycie ciasną i „wypełnioną” do granic możliwości, bo to dla mnie całkowicie akceptowalny powód sięgania po zabawki analne – dziewczynki nie mają gruczołu prostaty, w związku z czym, używając gadżetów analnych solo dla samej sztuki ich używania, nie mają praktycznie żadnych erotycznych doznań z tym związanych. Prostatę mają za to mężczyźni, ale i ci nie zawsze wiedzą, jak z niej prawidłowo korzystać.

W sumie nic dziwnego, bo w dyskursie publicznym nie ma miejsca na prostatę jako źródło przyjemności – pozostaje ona jednak źródłem strachu. Bo rak, bo problemy z erekcją, bo to straszne badanie, podczas którego świntuch-proktolog wkłada pacjentowi palec w tyłek. Mało kto mówi, że stymulowanie prostaty jest nie tylko przyjemne, ale i pożyteczne. I o ile kobiety czasami mają problem z niektórymi zachowaniami seksualnymi jako tymi, które przynależą dziwkom, tak mężczyźni (hetero) obawiają się w swoich łóżkowych repertuarach pedalstwa. Bo dlaczego coś związanego z odbytem może być przyjemne? Bo geje mają za mało dziur, więc wymyślili sobie, że fajnie jest wkładać sobie w tyłek.

Wszystko to legendy miejskie, bo tam, gdzie zaczyna się nagość powinny kończyć się uprzedzenia i wstyd, więc tak jak w sytuacji intymnej nie jest się dziwką, tak niektórzy geje powiedzą wam, że nie za bardzo lubią seks analny. Boo-ya! Zatem nie pytaj wujka Google czy skoro dziewczyna włożyła ci palec w tyłek i ci się podobało, to znaczy, że jesteś pedałem. To tylko twoja prostata się cieszy.

Gadżetowy przewrót, który zasygnalizowałam wcześniej, obejmuje też inną dziwnostkę – i tu muszę wrócić do gadżetów dla kobiet. Co było na rynku zanim kulki gejszy stały się modne, a wszystkie zaczęłyśmy treningi Kegla? Były wibratory, dilda, masażery osobiste, to jasne. Co od niedawna było na rynku zabawek analnych dla mężczyzn? Stymulatory prostaty, statyczne, wibrujące i pulsujące. A wreszcie pojawiły się i kulki. Przypadek?

Fun Factory wyprodukowało B Balls – analny gadżet dla niego i dla niej.

FUN FACTORY

Kulki (waginalne i analne) to jeden z tych gadżetów, które nie muszą sprawiać nam przyjemności – w sensie: dostarczać orgazmów, bo ich główną funkcją powinno być działanie prozdrowotne, ot – wkładasz i jedziesz. Jasne, dobrze, gdy cieszy nas ich użytkowanie, ja sama mam niesamowitą frajdę z chodzenia po schodach z moimi Smart Balls. Mimo wszystko dla mnie, sięgnięcie po kulki gejszy (oraz sprezentowanie ich mojej matce rodzicielce) podyktowane było czymś innym niż owa frajda: chęcią zadbania o mięśnie dna miednicy, bo o ile jeszcze cieszę się młodością i tym, że wszystko w moim ciele działa sprawnie, to nie chcę któregoś dnia obudzić się i nie móc utrzymać moczu, bo to jedna z konsekwencji zaniedbań. W końcu każda składowa ciała, gdy nieużywana, zaczyna szwankować.

Tak samo jest u mężczyzn – wielu z nich, zwłaszcza tych, którzy prowadzą stresujący i siedzący tryb życia, rzadko – z różnych powodów – uprawiają seks, może obudzić się któregoś dnia z przerostem gruczołu krokowego. Oczywiście, mają dostęp do różnych farmaceutyków, ale – cholera – o ile fajniej jest pójść sobie pobiegać niż łykać tabletki na odchudzanie, prawda? Z układem moczowo-płciowym jest tak samo. Jest mu po prostu fajniej być stymulowanym przez właściciela (albo jego partnerkę/partnera); pośrednio – przez masaż perineum (miejsce pomiędzy jądrami a odbytem) oraz bezpośrednio – przez masaż samego gruczołu.

Dlaczego kulki B Balls to ciekawa idea? 

Wspominałam niedawno, z czym kojarzy mi się marka Fun Factory – z zabawą, nowoczesnością, relaksem i latem, z kolorowym erotycznym lajfstajlem po prostu, bardzo często realizowanym we dwoje.

Poza tym: co jest najważniejsze w kulkach dla kobiet? To, że są dyskretne, ładne i można je zabrać poza sypialnię, po prostu używać je w sytuacji nieerotycznej. Tak samo jest z B Balls – ich użytkownik nie musi się rozbierać, wypinać i angażować innych osób do tego, by stymulować gruczoł prostaty – dla zdrowia i dla przyjemności. W teorii wystarczy więc zaaplikować kulki, zostać w sypialni lub wyjść poza nią i stymulować, stymulować, stymulować, bez dziwacznego i męczącego wyginania się – za wyjątkiem momentu aplikacji oraz wyjęcia gadżetu.

Obietnice a rzeczywistość

Fun Factory, jak wynika z materiałów prasowych, zależało na wykreowaniu czegoś pomiędzy korkiem a wibratorem analnym, miała to być zabawka, dzięki której prostata będzie delikatnie stymulowana podczas stosunku (bo stymulowanie niedelikatne kończy się przedwczesnym wytryskiem, just sayin’) oraz poza sypialnią, a ten rodzaj niezbyt agresywnego pobudzania mają zapewnić ciężarki poruszające się wewnątrz kulek. Mamy więc do czynienia, najprościej rzecz ujmując, z męskim odpowiednikiem Smart Balls. Dowód? Różnią się tylko męską końcówką i grubszym łączeniem pomiędzy kulkami.

b balls vs smart balls

Aplikacja B Balls jest łatwa, o ile użyje się odopwiedniej ilości lubrykantu, ale w ostatecznym rozrachunku wrażenia płynące ze stymulacji są mniej imponujące niż wrażenia estetyczne. Bo gadżet jest ładny, wygląd – korespondujący ze Smart Balls – to również ciekawy zamysł, ale… to, co czyni z kulek męskich i żeńskich fajną parkę, okazuje się problemem podczas czyszczenia. Wszelkie rowki w zabawkach analnych to niemalże zbrodnia, bo gromadzą się w nich zanieczyszczenia, a nikt przy zdrowych zmysłach nie robi sobie lewatywy przed zabawą z gadżetami, po fakcie więc trzeba szorować B Balls szczotką.

Co do samych wrażeń czuciowych, cóż – ich prawie brak tam. Podczas penetracji kulki drgają zbyt delikatnie, by zapewniać ekstatyczne doznania, jakie obiecuje producent i żeby wprawić je w pożądany, gwarantujący jako-takie podniecające wrażenia ruch, trzeba w nich skakać.

Użytkowane w charakterze korka analnego, tak naprawdę nie różniły się niczym szczególnym od innych tego typu gadżetów – bo inne korki też łatwo aplikować, też zacieśniają pochwę i też mają ciężarki (niektóre nawet można wymieniać). Pamiętajcie, że w gadżetach erotycznych nie chodzi o to, by wynajdywać dla nich alternatywne zastosowania, gdy to pierwsze, reklamowane i założone przez producenta, nie zdaje egzaminu. Oczywiście, można się w to bawić, gdy ma się zasobny portfel i chęci do wypróbowania praktycznie wszystkiego, co jest w ofercie seks gadżetów.

B Balls mają potencjał, by zrewolucjonizować rynek zabawek dla mężczyzn, promując nie tylko doznania erotyczne płynące z ich użytkowania, ale i podkreślając działanie prozdrowotne męskich kulek. Jestem zdania, że facetom, którzy chcą zadbać o zdrowie przyda się trochę funu, ale może z ulepszoną wersją B Balls – z pewnością przydadzą się silniejsze drgania. Z odpowiednią kampanią – na przykład facetem, który idzie do pracy czy pobiegać, a przy tym dba o gruczoł prostaty, najlepiej wspomaganą przez udział prawdziwych (w znaczeniu – realnych) mężczyzn – mogliby trafić do wielu potencjalnych odbiorców. A co najmniej kilka świadomych prostat w moim otoczeniu liczyło na męską wersję kulek gejszy z prawadziwego zdarzenia.

Całe szczęście Fun Factory ma to do siebie, że poprawia swoje produkty, a ulepszając je – ulepsza je naprawdę, zatem poczekajmy i zobaczmy. Póki co B Balls możecie pooglądać na stronach producenta – niemieckiej i polskiej. Tylko zastanówcie się dwa razy, zanim dodacie je do koszyka.

Tyle ode mnie, niedługo poznacie opinie w ramach Proseksualnej Akademii Testerów!

[zdjęcia: materiały prasowe Fun Factory + arch. prywatne]