Druga część drugiego polskiego wywiadu z moją ulubioną panią od porno (z którą się kiedyś ożenię) nie tylko porusza temat internetowego bólu tyłka, czyli cenzurowaniu, ale też zawiera ważne przesłanie dla czytelników Proseksualnej…
Wstrzymywanie się z publikacją drugiej, ostatniej, części wywiadu z Eriką Lust (po część pierwszą klik) wiązało się u mnie z myśleniem magicznym – zawiesiwszy go w czasie, oszukiwałam się, że on nadal trwa, jest gdzieś tam zatrzymany, a kiedy tylko zamienię go w przetłumaczone słowa w edytorze tekstu, to zniknie na zawsze. I bardzo nie chciałam tego momentu, ale cóż – jak mawiają: reality hits you hard, bro. Pooglądam sobie filmy, może zamieszczę swoje wyznanie w ramach XCONFESSIONS, a jak zostanie sfilmowane to albo wam powiem, albo nie. Ten wywiad był (i jest!) dla mnie bardzo ważny, bo pozwolił mi zetknąć się z niezmiernie utalentowaną i mądrze gadającą babką, mającą ogromny dystans do twórczości i ludzi, na dodatek bez artystowskiego zadęcia – naprawdę pierwszą znaną osobą, która w bezpośrednim kontakcie nie przekłuła bańki, którą ja swoim uwielbieniem gdzieś tam sobie dmuchałam (może kiedyś na łożu śmierci wam opowiem o moim największym rozczarowaniu w pracy ze sławnymi zdolnymi…). I mam nadzieję, że to, co ujrzałam ja, dostrzeżecie w tym wywiadzie.
Nat: Czy moderujesz w jakikolwiek sposób teksty zamieszczone przez użytkowników? Zdarzyło ci się, że musiałaś usunąć niektóre z nich, bo na przykład dotyczyły praktyk nielegalnych?
Erika Lust: Tak, mam ekipę moderatorów, którzy sprawdzają każdy post, jak tylko się pojawi. Musimy mieć pewność, że są zgodne z naszymi zasadami i nie promują czegoś, co byłoby nielegalne. Było takich kilka i przyznaję szczerze – musieliśmy je usunąć.
N: A jak rekrutujesz swoich aktorów? Czy castingi do Twoich krótkich filmów jakoś różnią się od tych przeprowadzanych do poprzednich produkcji?
E. L.: Ponieważ przy tym projekcie jesteśmy cały czas „produkcją” – filmujemy i edytujemy praktycznie non stop, zmieniła się też procedura castingu. Po pierwsze, staramy się, aby występujący byli lokalni – z Hiszpanii, chyba że pracowaliśmy już z nimi wcześniej. W Cabaret Desire wystąpili ludzie ze wszystkich stron świata – ale to był pełny metraż, kręcony przez dłuższy czas i ze znacznie większym budżetem. Po drugie, pozwalamy sobie na pracę z niektórymi z moich ulubionych aktorów, wykorzystując ich w wielu scenach, czego wcześniej nie robiłam, bo zazwyczaj lubię mieć „świeżą” obsadę. Ale to naprawdę świetna sprawa pracować z lokalnymi performerami, którzy znają mój styl. Z nimi mam też pewność, że będą profesjonalni, a rezultaty – fantastyczne.
N: A teraz wyobraźmy sobie kobietę, która nie jest boginią seksu (i nie zamierza za to przepraszać), która nie ma ochoty spróbować w seksie absolutnie wszystkiego, a kręci ją po prostu wizja waniliowego seksu. Czy jest szansa, że przyciągnie Twoją artystyczną uwagę?
E. L.: Masz na myśli aktorkę czy autorkę wyznania? Zresztą nieważne – w obydwu przypadkach: TAK! Wszystkie kobiety to istoty seksualne i ja chcę to pokazywać. Czasami czujemy się jak boginie seksu, czasami chcemy czegoś bardziej wyuzdanego, czasami najbardziej „nudne” i waniliowe opisy seksu są w stanie nas podniecić do granic możliwości – i to jest integralna część bycia kobietą! Jako filmowiec szukam historii, które byłyby wizualnie interesujące, zwłaszcza w przypadku XCONFESSIONS, projektu pozostającego na krawędzi, budzącego kontrowersje, odmiennego od moich poprzednich filmów – bardzo erotycznych, namiętnych i nawet romantycznych. XCONFESSIONS pokazuje tę drugą stronę seksu – impulsywną i tabuizowaną. Na przykład w I Fucking Love Ikea autorka nie mówi nic o seksie, który naprawdę uprawia – wszystko, czego się dowiadujemy to fakt, że uwielbia kusić swojego faceta i patrzeć, jak się zżyma. W Sadistic Trainer inna dziewczyna opowiada, że lubi fantazjować o orgii podczas treningu… Fantazjować, a nie naprawdę to robić! Obok tej „waniliowości” nie powinniśmy zapominać, że każdy z nas ma też właśnie ten obszar wyobraźni, dużo bardziej pokręcony, wywołujący rumieńce aspekt własnej sesualności. Dajmy się mu ponieść!
N: Czy poznałaś niektórych autorów zwierzeń osobiście?
E. L.: Kilku, bo wystąpili w filmach. Jedna z par, Selina i Alex, zamieścili swoją fantazję Let’s Make a Porno, w której wyznali, że bardzo chcieliby wystąpić w produkcji dla dorosłych… Spełniłam więc ich marzenie!
N: A kiedy myślisz o autorach zwierzeń, których zapewne nigdy w życiu nie poznasz, to wydaje Ci się to ekscytujące? Próbujesz ich sobie wyobrazić, gdy przygotowujesz scenariusz filmu?
E. L.: Najbardziej ekscytujące w XCONFESSIONS jest to, że wyznanie mógł zamieścić dosłownie każdy! Nigdy nie masz stuprocentowej pewności, jak wygląda prywatne życie danego człowieka. Kiedy więc przygotowuję scenariusz na podstawie wyznania, staram się wyłapać głos autora. Nawet gdyby użytkownik dokładnie opisał siebie czy swoje emocje, nie miałoby dla mnie to wielkiego znaczenia. Mnie interesuje energia, która przyciągnęła mnie do danego tekstu za pierwszym razem.
N: Jaka jest więc różnica pomiędzy robieniem krótkich metraży od filmów pełnometrażowych? Przyznam, że na mnie XCONFESSIONS działają idealnie, bo zapewniają skondensowaną wizualną stymulację, która podnieca praktycznie od razu…
E. L.: Uwielbiam kręcić „szorty”! Paradoksalnie, wymagają one dużo więcej planowania, bo mamy tylko jeden dzień na sfilmowanie wszystkiego i nie mamy czasu na głupie wpadki. Poza tym edytor musi dokładnie podążać za storyboardami, żeby upewnić się, że dana historia zmieści się w przeznaczonym dla niej czasie. Mimo wszystko na planie jest zawsze zabawnie i uwierz mi, że to świetne uczucie skończyć zdjęcia razem z końcem dnia. W przypadku długich metraży nie zaznaję tej ulgi przez długie tygodnie!
N: I na zakończenie: jak zachęciłabyś moich polskich czytelników do wzięcia udziału w projekcie XCONFESSIONS?
E. L.: Po pierwsze – wyznawajcie! Zarejestrujcie się za darmo na xconfessions.com, czytajcie posty innych użytkowników i zamieszczajcie swoje i oglądajcie niektóre filmy za darmo. Wasze teksty nie muszą być po angielsku, chciałabym, żeby XCONFESSIONS było przedsięwzięciem międzynarodowym. Być może wasze teksty zainspirują mnie do nakręcenia kolejnego filmu, a może znajdą się na torbie, pudełku czekoladek, butelce szampana czy kosmetykach! A jeżeli koncepcja podoba wam się bardzo-bardzo, możecie wykupić abonament i oglądać dwa nowe filmy w miesiącu oraz… kupić DVD na store.erikalust.com!
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Pingback: