Na gwałt, nalegam!

Na gwałt, nalegam!

Kobieta, która twierdzi, że została zgwałcona po nawiązaniu jakiegokolwiek intymnego kontaktu z mężczyzną ponosi winę za to zdarzenie. Wysyłała mu niejasne sygnały.

W Szkocji ruszyła kampania zatytułowana This Is Not An Invitation To Rape Me. Zdjęcia jej towarzyszące przedstawiają coś, co nazwałabym mitologią gwałtu, czyli te sytuacje, które w jakiś sposób miałyby usprawiedliwiać mężczyznę, który dopuścił się gwałtu na kobiecie. Każda z fotograficznych scenek została opatrzona przewodnim hasłem: to nie jest zaproszenie do gwałtu.

Not An Invitation To Rape Me

Niedawno, przy okazji afery z plastrami antykoncepcyjnymi, miałam okazję zapoznać się z tekstem Anny Dryjańskiej Wszystkie jesteśmy zdzirami. Wtedy dowiedziałam się również, że to, co obserwowałam na co dzień, ma swoją fachową nazwę: slut-shaming, polskiego odpowiednika chwilowo brak, mi przyszło do głowy jedynie „zadziwczanie”), a polega na piętnowaniu kobiety z powodu jej aktywności seksualnej (rzeczywistej lub domniemanej), na którą to aktywność nie składają się wyłącznie łóżkowe wybryki, ale również ubiór, imidż czy zachowanie. Polecam test zdziry dołączony do tekstu.

Wracając jednak do szkockiej akcji, sondaż przeprowadzony wśród tamtejszej społeczności wykazał, że 24% respondentów uznaje, że kobieta pod wpływem alkoholu jest przynajmniej częściowo odpowiedzialna za bycie zgwałconą. 27% twierdzi, że nie powinna się dziwić, że doszło do przestępstwa, gdy miała na sobie wyzywające ubranie. Co zaś najciekawsze, 15% obarczyłoby winą za doświadczenie gwałtu kobietę, o której powszechnie wiadomo, że miała wielu partnerów seksualnych, a 29%, jeżeli miała czelność flirtować. Brzmi znajomo? This Is Not An Invitation To Rape Me ma również na celu ponowną weryfikację poglądów tych, którzy z akcją się zetkną.

Sytuacja czysto hipotetyczna – facet zaprasza dziewczynę na randkę. Niech to będzie kolacja, wieczór w klubie czy spacer po parku, cokolwiek. Atmosfera jest fajna, mają o czym rozmawiać, flirtują. Zaczynają się całować, przytulać, mogą się nawet rozebrać, jak już dojdą do etapu herbaty czy pokazywania kolekcji płyt u jednego z nich w mieszkaniu. On może mieć wtedy najfantastyczniejszą w swoim życiu erekcję i wiesz co? Według artykułu, a bardziej pokazu slajdów o tym, czego w łóżku nie lubią mężczyźni opublikowanym w kobiecym portalu, ma prawo jej użyć.

Argumenty są przecież nie do zbicia, ponieważ (cytat): – Kobiety uwielbiają podniecać facetów – prowokują, pieszczą, a potem, kiedy robi się gorąco, wykręcają się sianem – mówi Jan. – Za każdym razem, kiedy dziewczyna, z którą jestem wywija mi taki numer, przedstawiam jej bardzo prostą zasadę, ostrzegając: Nie pocieraj lampy, jeśli nie chcesz się spotkać z dżinem. To tak, jakbym ja zaczął snuć wizję romantycznego wypadu na zakupy do Paryża, zaczął robić rezerwację hotelu, a potem brutalnie powiedział, że nic z tego nie będzie. – Drogie panie, tak się nie robi!

Czyli widać: czego Jaś się nie nauczył, to dziś Jan wie lepiej. Kobieta jest winna. Bardzo często, analizując podobne sytuacje, skupiamy się przecież nie na poczynaniach gwałciciela – a zaznaczam, że gwałtem jest również wymuszanie seksu w stałym związku – ale na tym, co zrobiła ofiara, by go sprowokować. Nie brakuje przekonanych obojga płci, że nawet jak się kobiecie odechce, to powinna zęby zacisnąć i do dzieła. Tylko nie będzie miała trzech życzeń od dżina, ale kaca-moralniaka. Skoro więc podobny przekaz dociera do mnie przy kawie i prasówce, dlaczego nie dziwi mnie, że dziewczyny i kobiety, te podłe kusicielki, które stroją się na randki, piją na nich alkohol i dają się całować po francusku, czują się zobligowane, by partnerowi jakoś zafundować ten Paryż? W końcu – sama tego chciała.

Jasiowi nikt nie powiedział, że i on, i dziewczyna, z którą chce lub już czynnie idzie do łóżka, oboje, jak w całym zajściu uczestniczą, mają prawo w każdej chwili powiedzieć: NIE. Nawet jeżeli Jan już zdążył założyć prezerwatywę albo od trzech minut penetruje swoją partnerkę. Bo – jeżeli ktokolwiek odczuwa w danej sytuacji dyskomfort, wcale po sakramentalnym wytrysku nie poczuje się lepiej. Tak samo, jak nie ma sensu upijanie się na smutno, tak nie ma sensu uprawianie „na smutno” seksu. Mężczyznę dojrzałego od czerwonoszyjnego odróżnisz po tym, że ten pierwszy uszanuje twoje prawo do przerwania intymnego kontaktu na każdym etapie, a drugi będzie syczał: dałaś innym, daj i mnie.

Według mitologii gwałtu:

każda forma intymnego kontaktu oznacza zielone światło dla pełnego stosunku;

popęd seksualny mężczyzny to moc, której on nie jest w stanie okiełznać;

kobieta jest zobligowana do pójścia na całość, jeżeli wykazała chęć intymniejszego kontaktu z mężczyzną;

mężczyznę usprawiedliwia fakt, że kobieta wysyła mylne sygnały;

kobieta mówi „nie”, a w rzeczywistości myśli „tak”.

Zachęcam do pobrania materiałów ze strony This Is Not An Invitation To Rape Me i zapoznania się z kampanią!

Komentarze zamknięte.
  1. mapi

    30 września 2015 at 11:42

    slut-shaming może szmacenie z Wikipedii szmacić-czasownik przechodni
    (1.1) pot. posp. poniewierać kimś, okazywać brak szacunku, zmuszać do wykonywania poniżających czynności. Słowo jest fajne kojarzy mi się z niszczeniem, mieszeniem z błotem. Tylko nie wiem czy nie zrosło się za bardzo z formą zwrotną używaną przez agresorów, którzy twierdzą, że kobiety same się zeszmaciły, ale może właśnie przez to łatwiej będzie się przebijał w mainstream czasownik istniejący kiedy zwrócimy go przeciw gwałcicielom i szmacicielom/ szmacicielkom starającym się zrzucać winę na ofiary.

  2. Nat

    4 marca 2013 at 16:17

    Cytując Hugo Schwayzera, felietonistę portalu Jezebel: „Obowiązująca od lat dychotomia świętej i dziwki każe myśleć, że kobieta ma do wyboru wyłącznie dwie drogi: nie dawać nikomu albo dawać każdemu. Jednym ze sposobów na zwalczenie slut-shamingu jest uświadomienie dziewczyn, że mają pełne prawo podniecać tych (mężczyzn, p. Nat), których mają ochotę i jednocześnie być traktowane z szacunkiem przez tych, których nie mają zamiaru podniecać. To naprawdę niewielki wymóg”.

    Sama najczęściej spotykałam się z kobietami nienawidzącymi innych kobiet, które miały tendencje do komentowania przypadków gwałtu czy molestowania innych dziewczyn właśnie w sposób przywołany przez * – „sama tego chciała”, „zasłużyła sobie”. Jest jeszcze druga strona tego medalu. Moja koleżanka ostatnio zastanawiała się, co jest z nią nie tak, skoro wszyscy faceci, z którymi styka się na profesjonalnym gruncie: szef w pracy, dziekan na uczelni, profesorowie czy klienci zaczynają ją nagabywać i namawiać na wyjścia lub seks. Dziewczyna jest miła i uśmiechnięta, każdego traktuje z sympatią, ale do tego ma duży biust i bardzo jasne blond włosy. Moja jedyna odpowiedź: to nie z nią jest coś nie tak, tylko z facetami przypisującymi ją do pewnego schematu myślowego.

  3. Nick *

    4 marca 2013 at 11:28

    super, że powstała taka kampania- kibicuje jej z całego serca. Do postów zamieszczonych wyżej 1. równiez spotkałam się z tym, że mitologia gwałtu sie nieżle trzyma . Moją znajomą zgwałcono i uwaga- odróciła sie od niej nawet rodzina- „Przecież trzeba było ubrac się inaczej”- pomijam fakt, że było to lato, więc nie wyobrażam sobie chodzenia w kurtce, szaliku i golfie , żeby wszystko zasłonić i cierpieć z przegrzania. 2. Nie chcę tutaj nagadywac na facetów- gdyz pewnie wiele osób tak zrobi- a i tak być nie powinno, poniweaż sa meżczyźni tacy, którzy rozumieją „zasady kampanii” i potrafią uszanowac nasze „NIE”. Chce skupic się na kobietach- niestety jesteśmy zołzami, w tym sensie, że żadna nie chce być zgwałcona ale jeśli zna kogoś, kto tego doświadczył, sama potrafi niemiłosiernie obrażać taka osobę i „dobijać” tekstami- „same tego chciała”, „po co sie tak ubiera i mocno maluje”, „jak flirtuje z każdym to sie nie dziwię”. Ludzie !!! Nikt , absolutnie nikt nie chce prowokowac do gwałtu. Dla jednego mocny makijaż to nie zachęta do gwałtu ale np. sposób wyrażania siebie w jakiś sposób. I przykłady mozna tu mnozyć. To my ludzie uwikłani i omotani przez media mamy ” niepoukładane we łbie”. Niestety.

  4. ramzes

    3 marca 2013 at 21:07

    dzięki bogu za tekst. Przecież jak kobieta nawet zdejmie gacie i wystawi dupę, to nikt nie ma prawa jej wsadzić. Nie ma prawa też się głupio patrzeć. A jak juz pomyśli ktoś, że taka kobieta z dupą na wierzchu to niecnota, to niech uważa – feministki spuszczą mu manto!

    • Nick *

      4 marca 2013 at 22:15

      Jak ktoś ściągnie gacie publicznie to niech nie oczekuje, ze ludzie patrzeć nie będą. Tego im nie ma jak zabronić. Przestrzeń publiczna ma swoje prawa i patrzeć ma prawo i kobieta i facet. Oczywiście nie oznacza to, że może od razu macać, czy „wsadzać”. Ale nie sprowadzajmy sprawy do patrzenia na gołą dupę, bo to trywializuje realny problem.

  5. Lady Pasztet

    3 marca 2013 at 20:16

    Dzięki Ci naczelna za kolejny mądry tekst. Niestety moje obserwacje oraz dyskusje z panami i paniami uświadamiają mi, iż mitologia gwałtu trzyma się mocno. To jest prostu i bardzo „logiczne” wytłumaczenie, bo to w końcu jest ta histetyczna kobieca natura, co to nie wie, co by chciała. W ramach ciekawostki dodam, iż mnie kiedyś za niewinny flircik spotkała obraza, awantura oraz lekcja słownictwa. Dowiedziałam się, iż to, że flirtuję a potem stopuję nosi nazwę „calientapollas” czyli „podgrzewaczka fiuta”, a jest to bardzo obraźliwe określenie kobiety, która prowokuje seksualnie mężczyznę i go podnieca, a potem mówi nie. W języku hiszpańskim to jest zaiste niezła obelga, dodając do tego widmo krążącego tu i ówdzie maczyzmu.
    Kibicuję tej szkockiej kampanii, mam nadzieję, że ktoś wpadnie u nas na podobną. I raz jeszcze dzięki za tekst, posyłam go w świat!