Same czasami nie wiemy, jak wiele seks-gadżetów mamy już w naszych domach i to bez uprzedniej wizyty w sex shopie. Dlatego postanowiłam uruchomić cykl, w którym od czasu do czasu będę pokazywać, jak prosto (ale skutecznie!) zrobić własne zabawki erotyczne.
Na wstępie przyznaję: prace ręczne mnie nie kręcą, na co dowodem niech będzie fakt, że nawet kanapek nie potrafię przyzwoicie zawinąć w papier śniadaniowy. Jestem, krótko mówiąc, delikatnie upośledzona, gdy idzie o prace ręczne i wolę się za nie nie zabierać, chyba że przyświeca im szczytny cel i obietnica (własnej) przyjemności. Tym samym podkreślam, że absolutnie każdy może skorzystać z tego instruktażu, bo naprawdę nie wymaga ani specjalnego zamiłowania do czynności manualnych, ani wyjątkowych zdolności.
Dzisiaj zabieramy się więc za
LODOWE DILDO
Potrzebne będą:
1 prezerwatywa
ok. 100-150 ml lubrykantu na bazie wody (zużyta ilość zależy od wielkości prezerwatywy)
trochę miejsca w zamrażarce (teraz wyobraź sobie miny współlokatorów, kiedy znowu będą chcieli podkraść twoją mrożoną pizzę!)
Ja trochę oszukałam na tej fotografii, bo ostatecznie musiałam wymieszać kilka preparatów – swoją drogą to świetna metoda na recykling resztek kosmetyków erotycznych (albo tych, których z jakichś powodów nie mamy ochoty użyć i zastanawiamy się, jakim cudem trafiły do naszej niegrzecznej szuflady) oraz prezerwatyw, które już trochę za długo u nas leżą…
Estetki mogą się uprzednio upewnić, czy prezerwatywa jest aby na pewno ładna. Ja wybrałam żółtą i gładką, ale możliwości mamy tyle, ile jest na rynku marek produkujących kondomy. Możesz więc sięgnąć po prezerwatywy prążkowane, z wypustkami, świecące w ciemnościach i kolorowe. Tak długo, jak masz pewność, że wykonane zostały z silikonu lub kauczuku całkowicie bezpiecznego dla ciała.
Co należy zrobić:
rozpakować kondom i rozwinąć go, najlepiej w prawidłową stronę
napełnić kondom żelem
Tutaj będzie przerwa: używamy wodnego lubrykantu, a nie wody, bo wszyscy, którzy kiedyś w gimnazjum brali udział w kondomowej wojnie na wypełnione wodą prezerwatywy wie, jak te się zachowują. Woda gromadzi się na dnie „balonu” i naciąga go, a nie wypełnia. Żel jest zaś plastyczny i gdy trzymamy kondom „głową” w dół, nie robi się z naszej zabawki wielka bulwa. Może ktoś chemicznie uzdolniony wyjaśni w komentarzu, dlaczego tak się dzieje. Ja korzystam w tym wypadku z życiowej, nie naukowej, mądrości. W każdym razie – kondom wypełniony lubrykantem i poddany prawu grawitacji wygląda tak:
Co dalej?
związać wypełniony lubrykantem kondom
Jeżeli jesteś tak precyzyjna, jak ja i udało ci się porozlewać żel po bokach, zrobienie supełka może stanowić nie lada wyzwanie. Nawilżona prezerwatywa się ślizga, żel się ślizga i ogólnie starcie Nat versus kondom przypominało zapasy w kisielu. Ale udało mi się i prawie gotowy do użycia gadżet wygląda tak:
I tak oto home-made dildo wędruje na 2-3 godziny do zamrażarki. Może i na dłużej, raczej nic mu się nie stanie, jak poleżakuje trochę obok gołąbków i mielonego. 2-3 godziny to minimum dla niecierpliwych, które chcą bawić się tak szybko, jak to tylko możliwe.
Przed użyciem pamiętaj, by wyjęte z zamrażarki dildo opłukać pod bieżącą wodą. Opłukujemy z tego samego powodu, dla którego nie liżemy zamarzniętych słupów – „przyklejenie się” do nich po prostu boli.
O innych seks-zabawach z temperaturą pisałam też tutaj.
Takie „domowe dildo” stanowi świetną alternatywę dla żelowych zabawek, które można kupić w sex shopach, zaś gdy użyjesz bezpiecznych komponentów, będzie nawet lepsze od zabawek fabrycznych. Można bawić się nim na zimno, na chłodno i w temperaturze pokojowej (bo w zależności od temperatury będzie albo twarde, albo plastyczne), zaś gdy zmrożone nieco odtaje, nic nie stoi na przeszkodzie, by prezerwatywę rozwiązać i ponownie użyć samego żelu.
Teoretycznie, na potrzeby zrobienia domowego lodowego dildo, można użyć zamienników lubrykantu, czyli płynnego mydła na bazie wody lub żelu do włosów, ale zdecydowanie nie polecam tego rozwiązania. Używałabyś mydła podczas klasycznego stosunku? Nie? To nie używaj go do masturbacji! Nie czarujmy się – podczas zabawy prezerwatywa może pęknąć, bo zawarte w mydłach środki myjące mogą uszkadzać kauczukową lub lateksową powłokę. Ta chemia zaś nie sprzyja delikatnej wyściółce pochwy i w wielu przypadkach wywołuje podrażnienia. Lepiej więc nie ryzykować. Lubrykant niech będzie nawet tani i bezzapachowy, ale upewnij się, że jest to środek atestowany i przeznaczony do kontaktu z genitaliami.
A tak w ogóle to jest to jedyny przypadek, w którym możesz użyć jednej prezerwatywy kilkakrotnie (lub używać jej dłużej niż 10 minut)! Pamiętaj, że fakt, iż dildo wypełnione jest lubrykantem, nie zwalnia Cię z użycia żelu poślizgowego podczas masturbacji.
Moje po wyjęciu z zamrażarki wygląda tak – nawet się trochę poprążkowało od żeberek zamrażalnika:
No to do dzieła, dziewczyny! I koniecznie dajcie znać, jak wypadły wasze prace ręczne!
Komentarze zamknięte.
Vanti
4 sierpnia 2016 at 14:32… no i zrobiłam. I nie mam pojęcia jak Ty to wypróbowałaś. U nas skończyło się koszem na śmieci. Zrobiliśmy wszystko zgodnie z instrukcją, poleżało sobie w zamrażarce jakieś 5 godzin, wyjmujemy. Wszystko fajnie, płuczemy pod wodą – nie da się go nawet utrzymać w rękach, takie lodowate. Lejąc zimną wodą, tworzył się na nim szron, a przy letniej zaczęło się lekko roztapiać. Nadal było za zimne aby nawet trzymać je w dłoni, co dopiero wkładać sobie do dziur i zakamarków :p Mega słaby pomysł, niestety
Vanti
6 lipca 2016 at 19:44ZROBIĘ ! :D
Pingback:
MS
1 lipca 2014 at 03:06Jeżeli chodzi o chemiczne wyjaśnienie sprawy to trzeba powołać się na fizyko-chemiczne cechy żelu i wody. Przede wszystkim woda jest mniej LEPKA od żelu. Brzmi prozaicznie ale w fizyce parametr lepkości istnieje i mówi o tym jak zachowują się ciecze o różnym tarciu wewnętrznym wynikającym z przesuwania się warstw cieczy. W środku wypełnionej cieczą rury (w tym przypadku kondomu) ciecz porusza się najszybciej pociągając za sobą warstwy wody odchodzące od środka do ścian naczynia. Woda ma mniejszy parametr lepkości więc sprawniej przepływają jej warstwy przez co najwięcej płynu gromadzi się w zbiorniczku. Żel będąc cieczą o lepkości większej, musi pokonać większy odstęp czasu aby ten zbiorniczek wybrzuszyć. Jednak gdybyśmy mu dali na to odpowiednio duuuuuuużżżżżooooo czasu to efekt byłby tai sam jak przy wodzie ;P
Stella
31 marca 2014 at 20:50A poza tym wszyscy zdrowi? Nie odmarzło Ci co nieco?