Prace ręczne są nie tylko dla nastolatków! Czy naprawdę w dzisiejszych czasach dobre walenie konia to rzadkość i… rarytas?
Niedawno pisałam o tym, że palcówka jest jak magdalenka u Prousta – zabiera nas w świat wspomnień o pierwszych doświadczeniach seksualnych, czasem niezdarnych, czasem wręcz każących zastanowić się, czy seks nie jest aby przereklamowany. Prace ręczne są dla wielu posiadaczy penisów sytuacją, w której po raz pierwszy ktoś – poza nimi samymi – w ogóle dotknął ich penisów i doprowadził ich do orgazmu (zakładając, że temu komuś nie spieszyło się do seksu oralnego lub penetracji).
Niektórzy mogą zastanawiać się, po co w ogóle zawracać sobie głowę pracami ręcznymi – w końcu jeżeli ktoś ma penisa, doskonale może zrobić to sobie sam (chyba, że anatomia mu nie pozwala, ale to inna historia). Prace ręczne to taki rodzaj pieszczot, który idealnie wpisuje się w każdy rodzaj ekspresji seksualnej – można je idealnie wkomponować zarówno w waniliowy seks, jak i scenariusze zakładające elementy uległości i dominacji.
Co ciekawe, dla niektórych osób prace ręczne to akt dużo bardziej intymny niż seks penetracyjny – właśnie ze względu na swoją niezręczność, oddanie steru w ręce komuś, kto będzie stronie pasywnej przyglądał się i kontrolował jej orgazm. Dla innych jest to po prostu krótki masaż przed penetracją. Gwarantuję jednak, że z robótek ręcznych też można uczynić satysfakcjonujące i seksualnie sycące danie główne.
Co zatem możesz wziąć pod uwagę, aby prosty, choć wcale nie prostacki, hand job doprawić tak, aby wznieść go co najmniej o poziom wyżej?
1. Entuzjazm. Nie mam bynajmniej na myśli tempa i zasuwania dłonią w górę i w dół bez opamiętania, ale… ogólne nastawienie. Żeby cokolwiek w łóżku się udało, trzeba podchodzić do tego z należytym entuzjazmem i autentyczną chęcią. Znudzona mina, rozbiegany wzrok i postawa: „długo jeszcze?” to przepis na katastrofę. Pełna obecność to klucz do sukcesu podczas prac ręcznych.
2. Lubrykant. Jazda „na suchara” nie jest specjalnie przyjemna, lepiej zainwestować w porządny żel poślizgowy – jeżeli nie masz w planie użytkowania np. silikonowych zabawek lub prezerwatyw, możesz postawić na absolutnie każdy rodzaj lubrykantu, od wodnego poprzez silikonowy, na olejowym kończąc. Pamiętaj tylko, że najszybciej wyparowują kosmetyki wodne, więc jeżeli nie chcesz dolewać oliwy, do tego ognia, który stwarzasz, wybierz formułę silikonową lub na bazie olejku.
Jasne, można też na ślinę, ale ta wydzielina jest akurat mało wydajna. Chociaż jeżeli drugą osobę to kręci, to można się poświęcić i uruchomić zakłady produkcyjne, np. ssąc coś w ustach.
3. Pozycja. Ona na dobrą sprawę zależy od techniki. Chcąc naśladować masturbację, stań lub usiądź za posiadaczem penisa. Jeżeli masz ochotę wypróbowywać różne rzeczy i dokładnie widzieć, co robisz, usiądź lub usadow się naprzeciw niego. Masz ochotę na leniwy hand job w niedzielny poranek? Możesz zrobić to w pozycji leżącej, nawet nie wychodząc spod kołdry. Naprawdę nie ma tu zbyt wielkiej filozofii.
Pamiętaj jednak, że każdy, kto posiada penisa, ma również swoją ulubioną pozycję, w której lubi to robić. Osobie, która otrzymuje hand job też powinno być wygodnie, warto więc być otwartą/otwartym w tej kwestii.
4. Zabawa na dwie ręce. Czasem lubrykant i entuzjazm nie wystarczą, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z niecierpliwym penisem, który upodobał sobie konkretny rodzaj pieszczot. Dlatego warto poprosić posiadacza o wskazówki, mały pokaz, albo poprosić, aby ujął twoją dłoń w swoją i poinstruował, jakich ruchów oczekuje i jakie będą sprawiać mu największą rozkosz.
Tak, jak w Uwierz w ducha, tylko zamiast zabawy z gliną, mamy zabawę z penisem, czyli win-win.
5. Tunel bez końca. To technika warta wypróbowania! Polega na stymulacji penisa obiema rękami – od trzonu ku główce, nieprzerwanie, dłoń za dłonią. Doznania płynące z tego rodzaju stymulacji mogą okazać się naprawdę niesamowite, zwłaszcza przy sporym nawilżeniu.
6. Wędzidełko. Ktoś kiedyś powiedział, że wędzidełko penisa jest trochę jak clitoris – wystarczy pomasować, aby wydusić z partnera orgazm. Oczywiście wiem, że to duże uproszczenie i przyznaję, że byłam sceptyczna, aż do momentu, kiedy nie spróbowałam tej techniki z moim partnerem. Wystarczyło przycisnąć penis do brzucha i masować wędzidełko nawilżonym palcem tak, jak masowałabym łechtaczkę.
Akurat w przypadku tego konkretnego mężczyzny zadziałało, ale nie oznacza to, że każdy penis jest zorganizowany w ten sam sposób i odpowie tak samo na ten rodzaj stymulacji. Dla niektórych pieszczoty wędzidełka to najbardziej przereklamowana z erotycznych aktywności.
7. Stymulacja odbytu. Dla mnie prace ręczne są tym, co pozwala połączyć stymulację penisa z masażem gruczołu prostaty. W przypadku nieśmiałych pupek warto spróbować wersji z delikatnym naciskaniem na perineum (przestrzeń pomiędzy moszną a odbytem), bez penetracji, a w przypadku tych chciwych i spragnionych mocniejszych doznań – stymulacji zarówno odbytu, jak i prostaty. Przyjemne z pożytecznym!
8. Metoda „na pierścionek”. Cock ring to gadżet, który pozwala wzmocnić erekcję – zakładany u podstawy penisa blokuje odpływanie z niego krwi. W tej samej roli doskonale sprawdzą się złożone w pierścień palce. Chyba nie muszę dodawać, co robi w tym czasie wolna ręka?
9. Zabawa jądrami. Znajduje się niemal w każdym poradniku, ale mało kto robi to dobrze. W kwestii stymulacji jąder naprawdę nie ma uniwersalnej recepty i wszystko zależy od ich posiadacza. Jedni lubią delikatny masaż podczas prac ręcznych, inni go nie cierpią. Niektórzy wolą mieć jądra delikatnie ciągnięte w dół, podczas gdy u innych ten ruch będzie oznaczał rychły koniec zabawy, bo ich moszna to nie wymię. Dlatego w kwestii jąder naprawdę lepiej zapytać, czy coś działa, a nie zakładać, że zabawa „kulkami relaksacyjnymi” okaże się strzałem w dziesiątkę.
10. Dodatkowe doznania. Do każdych prac ręcznych można dodać coś ekstra, np. stymulację trzonu penisa wargami sromowymi, przestrzenią między pośladkami lub drugim penisem. To również dodatkowa stymulacja dla osoby, która wykonuje hand job. W końcu czasem sama satysfakcja z czyjegoś spełnienia nie wystarcza.
Sam wytrysk nie musi oznaczać końca zabawy. Wiele osób popełnia ten błąd, że już w momencie wytrysku zaprzestaje jakiejkolwiek stymulacji – w końcu „popluło się, to przestanę”. Jednak delikatniejsze kontynuowanie ruchów, które do wytrysku doprowadziły, to zdecydowanie lepszy pomysł. Penis robi się wówczas wrażliwszy, dlatego delikatne głaskanie jest bardziej pożądane. Zdecydowanie bardziej niż rzucenie w kierunku sflaczałego członka chusteczki z krótką komendą: „nabrudziłeś, to teraz posprzątaj”.
Penisy w dłoń!
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie rady da się zastosować jednocześnie, a nawet podczas jednej sesji pieszczot. Jeżeli miał(a)byś cokolwiek z tego zapamiętać, weź sobie do serca punkt 1. połączony z misją niesienia przyjemności. Większość posiadaczy penisów podczas robótek ręcznych solo stawia na efektywne zarządzanie czasem – maksimum przyjemności w jak najkrótszym czasie. Gdy do akcji wkracza kolejna osoba, jej obecność, umiejętności i po prostu świadomość, że coś jest inaczej, może przenieść ten akt na nieco wyższy poziom, dostarczając posiadaczowi penisa zupełnie nowych doznań. Pamiętaj też, że trening czyni mistrza!
okładka wpisu: Aleksandra Kingo
Komentarze zamknięte.
Karlos
17 maja 2020 at 15:44Sztuka Kochania to jest prymityw.Dzieci dzisiaj wiedza wiecej
Pingback:
Michał
15 kwietnia 2018 at 16:28Nie dodałaś, że bardzo ważne, z perspektywy mężczyzny, jest to żeby dziewczyna nie pokazała, że brzydzi albo boi się nasienia bo nawet jak facet dojdzie i po tym widzi taką reakcję to po prostu mu się odechciewa następnego razu.
Dorota
11 stycznia 2019 at 11:52No ale jak się brzydzi, to co ma zrobić…? Nie pokazać, żeby go nie zniechęcać? To chyba raczej powinni pogadać o tym ;)
karolina
31 października 2017 at 14:35Również jestem za wizualizacją niektórych technik. Przemyśl to proszę. :)
A
24 października 2017 at 22:24Nie wiem jak dla reszty Twoich czytelniczek Ale dla mnie potrzeba więcej zdjęć bo jak szukam np.gdzie dokładnie jest wedzidelko w Google to wyskakuje mi tyle chorób i deformacji ze aż zabawy mi się odechcialo. A jak chciałam zobaczyć jak ten pierścień założyć to nacxytalam się o uszkodzeniach penisa.
G
23 października 2017 at 00:58Świetny artykuł, wielkie dzięki, nie mogę się doczekać aż wypróbuję na partnerze kilka technik (#5!!! sama bym na to nie wpadła).
Bardzo ucieszyłby mnie w przyszłości taki poradnik o pracach oralnych… #mistrzuedukuj
Ściskam!
Łucja
21 października 2017 at 16:14Fajna wiedza w pigułce!
Znasz może jakąś literaturę wprowadzającą mniej doświadczonych w świat zabaw i penetracji? Zaczęłam od Sztuki Kochania, choć podeszłam do niej dość sceptycznie, ale okazała się być miłą i wartościową lekturą. Terasz szukam czegoś więcej do poczytania ;)
Magdalena Łabędź
8 listopada 2017 at 21:40o moja bożo. „Sztuka kochania” to raczej ciekawostka historyczna… Polecam książki Ian’a Kerner’a „Jego orgazm…” „Jej orgazm…”